Siedziałyśmy w domu Kariny. Ja nie mogłam kierować z powodu bólu ręki i również byłam roztrzęsiona. Karina natomiast nie posiadała prawo jazdy. Jednak wzięła ode mnie kluczyki i postanowiła dojechać do domu do którego wcale nie miała daleko. Przeżyłyśmy. A Karinka okazała się być całkiem dobrym kierowcom. Siedziałyśmy w salonie. Trzymałam rękę nad jej udami a ta zaczęła ją owijać bandażem.
- To i tak nic nie da. - powiedziałam do przyjaciółki.
- A właśnie że da. - odpowiedziała z pewnością siebie.
- Nie bo to do cholery jest złamanie.- zabrałam rękę i syknęłam z bólu.
- Skąd to wiesz?
- Bo nie mogę nią ruszać. - położyłam się zmęczona na kanapie. - Ja już nawet nie mam sił na płacz Karinka.
- Porozmawiaj z nią. - poprawiła się na kanapie.
- Nie będzie chciała teraz ze mną gadać.
Między nami była cisza. Patrzyłyśmy się co jakiś czas na siebie a później znów uciekaliśmy wzrokiem po kątach salonu.
- Karina, musisz mnie zawieźć do szpitala.
- Zadzwonię może do Eryka, nie chce żeby Twój samochód doznał jakiś stłuczeń. - powiedziała i wstała biorąc do ręki swój telefon. Wybrała numer do Eryka i zaczęła dzwonić.Siedziałam w gabinecie lekarskim z ręką wystawioną przed siebie. Lekarz dokładnie sprawdził moją rękę. Zdjął okulary i położył na swoim biurku.
- To nie złamanie, to porządne stłuczenie dlatego ma pani wrażenie że doszło do złamania.
- Jest pan pewny? - spytał Eryk.
- Jestem lekarzem, stwierdzam fakty.
- To co mam z tym zrobić? - zapytałam.
- Żyć. - głęboko odetchnął i podszedł pod swoją małą szafeczkę. - Tu daje maść na stłuczenie. Zimne okłady też się nadadzą. Odradzam podróżowanie samochodem przez góra 3 dni. - podał mi maść.
- Tyle? - dopytałam.
- A w czymś więcej mogę pomóc?
- Nie, dziękujemy. - wstała Karinka i mnie objęła. Zaczęła kierować mnie w stronę wyjścia. Eryk otworzył drzwi i nas przepuścił. Zmierzył tylko ostatni raz lekarza i prychnął z niezadowolenia.
- Idziemy do samochodu. - powiedział przyjaciel i zaczął otwierać nam każde drzwi które nas czekały w drodze do auta.Następnego dnia rano przygotowałam się z niechęcią do szkoły. Ciężko było mi podnieść cztery litery i zrobić sobie śniadanie, ubrać się, spakować i wymalować. Miałam spuchnięte oczy od płaczu. Mama znowu wyjechała na krótką delegację. Zostałam sama. Wyszłam z domu i w sam raz podjechał pode mnie Eryk wraz z Karinką. Sprawdziłam czy dokładnie przekręciłam drzwi. I poszłam do samochodu. Całe tyły moje.
- Cześć. - odezwałam się do nich pierwsza.
-Hej kochanie, mam coś dla Ciebie. - powiedziała Karinka zaczynając grzebać coś w torbie. - O, proszę. - podała mi do ręki lizaka w kształcie męskiego przyrodzenia.
- Marzenie każdej biseksualnej baby.- skomentowałam prezent przyjaciółki. Eryk tylko cicho się śmiał. Zauważyłam na jego licach delikatne zaczerwienienie. Oparłam się wygodnie i zapięłam pas.
- Wyspana? - zapytał nagle przyjaciel ruszając spod mojego domu.
- Nie do końca. - podrapałam się w okolicach stłuczonej dłoni.
- A jak ręka? - spytała przyjaciółka i odwróciła się do mnie zerkając na dłoń.
- Jak widać nic się nie zmieniło w przeciągu tych kilku godzin. - rzekłam i zaczęłam podziwiać inne domostwa za szybą.
- A... jak związek? - zapytał Eryk nie znając sytuacji jaka się dzieje między mną a Buring.
Posmutniałam i cicho odpowiedziałam na pytanie.
- Ciężko.
- Co się dzieje? - dopytywał dalej.
- Eryk, a to nie tak że kierowca powinien zająć się drogą i kierownicą? - zadała mu pytanie Karinka.
- Kiedy ma się to pod kontrolą to można zająć się innymi rzeczami podczas jazdy. A więc, co się dzieje?
- Ehh... - zaczęłam. Wzięłam głęboki oddech i zmarszczyłam brwi. - Nie idzie nam ostatnio. Zaczęła spotykać się ze swoim byłym. Nie odpowiada mi to ale ona tego nie rozumie. Wczoraj... zobaczyłam z Karinką jak on składa jej pocałunek na policzku, w który również uderzyłam.
- Co? - nie był w stanie uwierzyć. - Uderzyłaś nauczycielkę? Jak się z tym czujesz?
- Do kitu.
- Ja bym się cieszył, nikt nie miał takiego zaszczytu.
- Eryk! - uniosła się Karina.
- Daj spokój Karina, po części tego nie żałuje. - zażartowałam ale znów zrobiło mi się przykro. - Ale... Co jeśli stwierdzi że nie jestem jej potrzebna i byłam jednak pomyłką?
- Histeryzujesz teraz Diana. Przecież ona Cię kocha. - zaczęła mi tłumaczyć przyjaciółka.
Powoli dojeżdżałyśmy do szkoły.
- A może pokaż jej że bawisz się również dobrze i bez niej? - zaproponował kierowca.
- Nie wiem, nie mam teraz na to wszystko głowy.
Wjechał na szkolny parking i zaparkował na moim miejscu.
Wyszliśmy z samochodu a Eryk pomógł mi wziąć moją torbę. Rozejrzałam się wokół szukając tak naprawdę samochodu polonistki. Nigdzie jej nie było.
- Znowu ją przywiezie ten fragles, nie chce mi się już iść do szkoły.
- A właśnie że idziesz i idziemy pokazać tej pindzie że nie jest Ci ona potrzebna do życia! - zaczęła mnie ciągnąć za sobą.
- Karina tylko nie ciągnij jej mocno bo coś jej zrobisz...- ostrzegł ją przyjaciel. Weszliśmy do szkoły i zaczęliśmy się kierować na lekcje matematyki.- O ta dwójka co weszła zostanie po lekcji bo muszę was przepytać. Chyba chcecie zaliczyć półrocze tak? - odezwała się matematyczka wstając z krzesła i wskazując palcem na mnie i na Eryka. - Diana.- spojrzała na moją dłoń w bandażu. - Co Ci się stało?
- Biłam się z równaniem. - odpowiedziałam sucho i zasiadłam na swoim miejscu.
- Diana Ty śmieszku, a tak naprawdę?
- A tak naprawdę to była nierówność.
- Czyli chcesz mi powiedzieć, - zaśmiała się delikatnie. - że się ostro przygotowywałaś na dzisiejsze zadania na zaliczenie?
- Tak. - posłałam jej fałszywy uśmiech.
Rozpakowałam się i postanowiłam skupić na dzisiejszej lekcji matematyki. Tym bardziej wiedziałam że na lekcji dalej będziemy omawiać równania i nierówności co pozwoli mi bardziej przyswoić sobie wiedzę i zaliczyć te okropne półrocze. Nauczycielka co jakiś czas stawała i podchodziła do tablicy zapisując wyniki z każdych zadań. Zauważyłam że dzisiaj założyła bieliznę wrzynającą się w jej pośladki. Odepchnęło mnie to i zaczęłam przecząco wiercić głową chcąc wyrzucić z pamięci to, co się zobaczyło. Minuty leciały a ja coraz więcej zaczęłam rozumieć. Miałam powoli mętlik w głosie czy aby napewno dobrze rozwiązałam zadania na poprzednim zaliczeniu. Matematyka była coraz bardziej bliżej końca. Eryk odwrócił się w moją stronę i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Kiwnął głową i się uśmiechnął.Wyszliśmy z klasy obydwoje szczęśliwi. Spojrzeliśmy na Karinkę czekającą przed klasą od matematyki.
- Zaliczone, mamy z głowy! - powiedział głośno Eryk podnosząc dłonie do góry.
- W końcu ta czarownica przestanie mi się śnić po nocach. - powiedziałam z uśmiechem ale cicho, tak by baba tego nie usłyszała.
- To idziemy na polski tak? - zapytała z uśmiechem przyjaciółka.
- Na co? - zapytałam. Byłam przekonana że polski mamy na ostatniej lekcji i to dwie godziny.
- Na dzienniku pisze że mamy zastępstwo za angielski. - wtrącił się z boku przyjaciel Eryka.
Przyjaciółka znów mnie objęła a z drugiej strony objął mnie Eryk.
- Nie martw się, wejdziemy tam razem i razem będziemy się co najwyżej sprzeciwiać. - dodał, pocieszając mnie przyjaciel.Weszliśmy ze śmiechem do sali w której znajdowała się nauczycielka z resztą naszej klasy. Pierwsza weszła Karinka, za nią ja, a na końcu Eryk.
Polonistka zmierzyła nas bacznie. Moi przyjaciele przywitali się z nauczycielką, ja natomiast nie. Usiadłam na miejscu a Karinka pomogła mi się rozpakować.
- Diana powiedz mi, rodzice nie uczyli o kulturze? - spytała nauczycielka.
- Uczyli. - rzuciłam krótko starając się na nią nie patrzeć.
- W takim razie w którym momencie powiedziałaś do mnie „Dzień Dobry"?
- W żadnym, bo najpierw trzeba mieć szacunek do człowieka by życzyć mu coś dobrego.
Cała klasa zabuczała. Polonistka wstała i zaczęła robić powoli kroki w moją stronę. Zauważyła moją dłoń a na jej twarzy pojawiło się zmartwienie.
- Co Ci się stało w rękę? - spytała zatroskana.
- Widzi pani... Tyle ile dajesz tyle dostajesz. Problem w tym że dawałam dobro i szczęście, a ja dostałam ból.
- Od kogo?
- Niech sama pani zgadnie, nie mogę wszystkiego zdradzać. - zerknęłam na nią z prowokującym uśmiechem. - Im mniej wiesz tym lepiej śpisz. - dopowiedziałam ze ściszonym głosem.
- Nie pamiętam żebyśmy były na „Ty", panno Smith.
- A czy pani cokolwiek pamięta?
Klasa znowu zabuczała i niektórzy zaczęli się śmiać. Widziałam reakcje Eryka która coraz bardziej zaczęła mnie podkręcać.
- Tak się składa że pamięć posiadam bardzo dobrą.
- Tak się składa że chyba jednak nie, skoro pani się pyta o to czy przeszłyśmy na „Ty".
- Dość tego, masz zostać po lekcji. - odeszła z zdenerwowaną miną.
- Nie mam po co. - powiedziałam i rozszerzyłam uśmiech.
CZYTASZ
Dzień Dobry Pani Buring
RomanceDiana idzie do starej szkoły jako 3-cio klasistka. Tam poznaje nową nauczycielkę od języka polskiego. Na początku Diana i polonistka są do siebie nastawione w normalny sposób, ale po kilku rozmowach ich życie staje się bardziej ciekawe a uczucia sta...