109. Weź mnie...

1.3K 100 24
                                    

Pov. Buring

- If you're happy and you know it, clap your hands... - wstrzymałam ręce od klaskania, popatrzyłam się na nie i zacisnęłam mocno pięści. - Kogo ja próbuje oszukać. - wstałam z podłogi i zaczęłam krążyć po ciemnym pomieszczeniu. Zaczęły boleć mnie nogi, a konkretnie kolana. Tak samo bolały mnie plecy oraz czułam ból w żebrach. A to wszystko było spowodowane agresją Iwana. Syczałam z bólu. Na rękach miałam wszędzie siniaki i krwiaki. Patrząc się na to czułam większe obrzydzenie do mężczyzn, ale i niestety do samej siebie. Moja głupota pozwoliła sobie na takie traktowanie i takie zamknięcie. Jednak skąd człowiek może wiedzieć co siedzi w głowie drugiej osoby?
- Przepięknie śpiewasz, czemu przerwałaś? - zapytał Iwan uchylając malutkie okienko w drzwiach.
- Możesz mnie już kurwa wypuścić?!
- Nauczycielka od języka polskiego tak uczy swoich uczniów? Uczy ich przeklinać? Wiesz że to jest nieodpowiednie?
- Zapytałam się.. Czy możesz mnie wypuścić?
Mężczyzna odsunął się od okienka i zaczął krążyć w malutkim kółeczku drapiąc się po brodzie.
- Hmm, czy mogę Cię wypuścić? Z jednej strony mogę, - podszedł do drzwi łapiąc za klamkę. - ale zagwarantuje Ci wtedy że znajdziesz się obok swojej matki. - popatrzył się na moją twarz i zaczął się śmiać.
Wycofałam się i opuściłam głowę wyciągając przed siebie obie ręce. Zacisnęłam mocno zęby i poczułam jak po moich policzkach zaczynają wędrować łzy.
- Weź mnie... - powiedziałam po czym zaczęłam nierówno oddychać. - zabij.
Iwan z niedowierzaniem otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia.
- Ktoś tu się poddaje?
Popatrzyłam się na niego, a on widząc moją skruchę rozszerzył bardziej źrenice.
- Zabij mnie i miejmy to już z głowy.
Mężczyzna przełknął głośno ślinę i ze zdenerwowania wyszedł z mojej celi zamykając ją na klucz i poszedł idąc po schodach do góry. Zniknął... zamilknął...poddał się?

Pov. Diana

Szłam w towarzystwie Kariny i pani Merch po ciemnym lesie. W dłoniach miałyśmy latarki które świeciły na naprawdę daleką odległość. Szłyśmy przestraszone ale zdeterminowane przed siebie.
- Nie lubię lasów. - odezwała się po dłuższej przerwie pani Merch i złapała się mnie za rękę. Czując jej dotyk spojrzałam się na jej dłoń i to jak bardziej jest wtulona w moją lewą rękę. Przez chwile poczułam uczucie bólu a jednocześnie miłości. Opamiętałam się i stawiałam kolejne kroki do przodu. Dziewczyny świeciły po bokach i co jakiś czas oglądały się za siebie. Ja natomiast perfidnie świeciłam latarką na przód, do momentu gdzie latarka oświetliła kawałek starego domku. Stare drewniane deski, rozwalający się powoli dach, krzaki które powoli rosły na niektórych ścianach. Zatrzymałam się a za mną pani Merch. Karina dalej szła do przodu nie zauważając nasz postój.
- Karina... - szepnęłam głośno. Przyjaciółka odwróciła się w stronę głosu i spojrzała pytająco.
- Co jest? - wróciła się do nas a ja kiwnęłam jej głową do przodu.
- Dom w głębi lasu...? - zdziwiła się.- Był taki horror o domu w głębi lasu. Nie dawno go oglądałyśmy Diana, jak on się nazywał?
- Ogarnij się. - zerknęłam na nią poważnym wzrokiem.
- Nie, nie wydaje mi się. Ta nazwa była bardziej straszna.
Wzięłam głęboki oddech i w myślach zaczęłam liczyć do dziesięciu.
Usłyszałam nagle trzaśnięcie głównymi drzwiami. Szybko zgasiłyśmy latarki i kazałam dziewczynom położyć się na trawie tak, aby nie narobić hałasu.
Wszystkie patrzyłyśmy się w stronę męskiej sylwetki. Był cały zdenerwowany. Podszedł do najbliższego drzewa i uderzył w nie kilka razy pięścią.
- Kurwa! - krzyknął, a my wszystkie poczułyśmy ciary na całym ciele. Mężczyzna wyjął z kieszeni pilot od samochodu i przycisnął na jeden z guzików. Dwa razy mignęły pomarańczowe światła awaryjne. Podszedł pod drzwi od kierowcy i złapał za klamkę pociągając za nią. W tym samym czasie Karina wydała z siebie okropny krzyk strachu. Szybko zasłoniłam jej usta i kazałam jej się ściszyć. Mężczyzna stanął i zaczął bacznie się rozglądać. Przyjaciółka zaczęła coś gadać mając przeze mnie zasłoniete usta. Wierciła się, miała ochotę mi się wyrwać. Zrobiła wielkie oczy w stronę robaka będący trzy centymetry przed jej twarzą.
- Proszę Cię Karina bądź cicho. - szepnęłam jej do ucha i położyłam głowie i swoją i jej na ziemi. Patrzyłam w głąb jej oczu telepatycznie mówiąc że będzie okej jeśli zamilknie na kilka sekund. Słyszałyśmy kroki po lesie. Łamiące się gałęzie pod ludzkim ciężarem. Szeleszczące liście. Oddech mężczyzny który z kolejnym krokiem można było bardziej dokładnie usłyszeć. Czułyśmy że to jest nasz koniec. Poczułam jak coraz bardziej wtula się we mnie informatyczka. Zamknęłam mocno oczy i zaczęłam w głowie prosić o to żeby mężczyzna nie podchodził bliżej. Złapałam mocno za rękę Karinę i starałam się ciszej oddychać. Nagle usłyszałyśmy dzwonek telefonu. Mężczyzna zatrzymał się i będąc cały w nerwach wyciągnął ledwo co telefon ze swojej kieszeni z kurtki. Odebrał i przyłożył do ucha. Telefon był bardzo głośny bo słyszałyśmy osobę będącą po drugiej stronie telefonu.
- Gdzie Ty jesteś? - odezwał się stary głos z telefonu.
- Już wsiadam do samochodu i jadę ojcze. - odezwał się znajomy mi głos, wiedziałam teraz że w domku przy którym jesteśmy jest własnością Iwana. Co oznacza jedno, tam może być Buring.
- Jak z tą blondyną? - zapytał ojciec Iwana.
- Źle.
Czułam jak się we mnie gotuje. Iwan porozglądał się jeszcze po lesie, a następnie cofnął się do samochodu. Jeszcze chwile powymieniał się zdaniami z ojcem, a później wsiadł do samochodu, odpalił silnik i odjechał.
Zebrałam się szybko z ziemi i szybkim krokiem zaczęłam iść w stronę drewnianego domu.
Dziewczyny nie mogły mnie dogonić, stanęłam naprzeciw drewnianych drzwi które nadawały się tylko do jednego. Kopnęłam w nie a te w trybie natychmiastowym runęły na ziemie.

Pov. Buring

Usłyszałam huk. Byłam pewna że Iwan oddalił się od miejsca w którym mnie więzi. Zbliżyłam się do drzwi i biłam się z myślami czy mam zacząć krzyczeć czy też nie. Słyszałam kilka kroków które powoli schodziły po schodach.
- Pomocy? - powiedziałam dosyć głośno ale niepewnie. Może jednak to był Iwan z kolegami którzy mieli mu pomóc mnie zabić? - Pomocy! - krzyknęłam trochę pewniej siebie.
- Tu jest! - powiedział znajomy mi głos.

Pov. Diana

Byłyśmy w piwnicy, zza drzwi które były zamknięte na klucz usłyszałam przestraszony głos polonistki. Złapałam za klamkę i zaczęłam za nią szarpać.
- Ani drgnie. - powiedziałam do Kariny i pani Merch. - Trzeba to czymś rozwalić.
- Czekaj... - odezwała się Karina i podeszła do starej piły która znajdowała się na drewnianej skrzyni. Przyłożyła piłę do klamki i zaczęła piłować. Trwało to dość długo, ale nie widziałyśmy żadnych rezultatów. Pani Merch odsunęła Karinę od drzwi i pokazała nam w ręku kluczyk do drzwi.
- Leżał obok tej piły. - odezwała się i przekręciła kluczyk.
Kiedy wielkie i grube drewniane drzwi się otwarły, szybko weszłam do środka i z rękoma rzuciłam się na polonistkę mocno ją do siebie tuląc. Jednak widok w środku mnie zszokował. Za mną weszła przyjaciółka z nauczycielką i same nie mogły uwierzyć własnym oczom. Porozwieszane zdjęcia moje i Buring. Niektóre leżały już na podłodze całe podarte. Polonistka ścisnęła mnie mocno po czym mnie puściła sycząc.
Spojrzałam się na jej ramiona i na siniaki które się tam znajdowały.
- To jego sprawka? - zapytałam.
Kobieta nie odpowiedziała mi, tylko kiwnęła głową. - Zapłaci za to. - zacisnęłam zęby oraz pięści. Czułam jak się we mnie gotuje.
- Może ucieknijmy stąd póki go nie ma, potem będzie czas na dziękowanie i czułości. - wtrąciła się Merch. Popatrzyłam na nią a w jej oczach aż było widać ogromną zazdrość. Polonistka cała obolała podniosła z ziemi starą przytulankę i złapała się mnie za rękę.
- Racja, możemy iść. - przyznała racje informatyczce.
Ostatnie ich starcie było chyba w klasie pani Merch, kiedy Buring prosiła ją o wydrukowanie sprawdzianów. Lecz kiedy to było?
Wchodziłyśmy ostrożnie po schodach ze względu na obolałą polonistkę. Miałam ochotę wziąć ją na ręce żeby ta nie cierpiała, ale bałam się że jak ją złapie to ta mocno zasyczy z bólu. Weszłyśmy na górę a w rozwalonych drzwiach stał Iwan.
- Umrzemy... - odezwała się cała spanikowana Karina.
- Nic bardziej mylnego. - przytaknął Iwan i wyciągnął z pochwy mały pistolet. Wycelował wpierw na mnie, bo wiedział że jako jedyna jestem tu zagrożeniem. Buring stanęła przede mną i spojrzała na niego pustym wzrokiem.
- Weź mnie a im daj spokój. Niczym nie zawiniły. - powiedziała.
- Urocza lesbijska scenka, szkoda tylko że mnie to nie rusza. - przeładował broń i wyszczerzył zęby.
Zmarszczyłam brwi. - Jakieś ostatnie słowo w takim razie moja kochana blondyneczko? - zrobił krok w stronę polonistki i przyłożył jej broń do czoła.
- Kilka słów. Po pierwsze, już zza dzieciaka byłeś świnią i jak widzę nic się nie zmieniło. Po drugie, moja miłość do Ciebie zawsze była ślepa. A po trzecie...
Usłyszałyśmy wszystkie strzał.

Dzień Dobry Pani BuringOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz