58. Tak Diana, kocham.

1.7K 100 47
                                    


Po weekendzie, wstałam wypoczęta ale z lekkim bólem głowy. Wyszłam na balkon zapalić papierosa. Wiatr był trochę chłodny, sąsiedzi szybko opuszczali swoje domy i wsiadali do samochodów ruszając z piskiem opon do pracy. Obserwowałam ich i delektowałam się kolejnymi buchami dymu papierosowego. W stronę mojego domu zaczęła iść sąsiadka panna Joanna. Stanęła przed moim domem i spojrzała na balkon na którym stałam. Kobieta ubrana była w piżamę ale zarzuciła na siebie puchaty szary płaszcz.
- Diana, mama jest w domu? - spytała kobieta.
- Nie ma, nie widzi pani że nie ma jej samochodu pod domem?
- Nie zauważyłam. - potupała chwile nogą i znów skupiła swój wzrok na mojej osobie. - Straszny los spotkał tą dziewczynę o kruchych włosach, chyba jak się nie mylę to Sandra się zwała. Ahh, ludzie to zwyrodnialcy, jak można zrobić tak okropną krzywdę tak młodemu dziecku i jego rodzinie? To straszne co dzieje się na tym świecie.
- Ma mi pani coś jeszcze do powiedzenia bo za godzinę muszę pojawić się w szkole.
- Diana, ostatnio dziwnie się zachowujesz. W piątek jak paliłam na schodach papierosa to szłaś obok mojego domu, byłaś bardzo wystraszona. Coś się stało Kochanie?
- Żyje. - powiedziałam i wyrzuciłam przez balkon kiepa który spadł obok mojej sąsiadki. Następnie weszłam do środka i bez pożegnania zamknęłam drzwi balkonowe.
Ogarnęłam się i niechętnie poszłam do kuchni zrobić do szkoły szybkie śniadanie. Włączyłam jeszcze przed tym telewizor i włączyłam kanał z piosenkami. Próbowałam się pozbyć w jakikolwiek sposób Sandry z mojej głowy. Przygotowując sobie śniadanie śpiewałam pod nosem tekst piosenki. Miałam już śpiewać refren znanej mi piosenki aż nagle usłyszałam głos komentatora.
- W piątek o godzinie 20-22 zamordowano piękną dziewczynę o imieniu Sandra. Ciało zostało zmasakrowane i przywiązane do drewnianej grubej belki w opuszczonej farmie państwa Hagierty. Niedaleko miejsca leżącego ciała zabójca pozostawił narzędzie zbrodni. Specjaliści mówią że młoda Sandra była ofiarą gwałtu. Jeśli ktokolwiek widział kto tego wieczoru Sandra przesiadywała proszę dzwonić na numer 507 10.
Na ekranie pojawiła się matka Sandry z podkrążonymi i całą we łzach oczami.
- Nie daruje temu kto skrzywdził moją córkę. Sandra była na prawdę dobrym dzieciakiem, z pomysłami na życie. Nie miała wrogów, otaczała kochanymi ludźmi. To straszne i jednocześnie nie zrozumiałe. Jak można skrzywdzić osobę która nikomu nigdy nie zrobiła krzywdy? Do tej pory to do mnie nie dociera, ciągle myśle że ona jednak zaraz wróci do domu i powie że musiała zostać na dłużej w pracy. Nie życzę nikomu źle, ale mam nadzieje że osoba która zabiła moją córkę.... - wyłączyłam telewizor i rzuciłam pilot na kanapę. Odetchnęłam i spakowałam śniadanie do torby. Wzięłam kluczyki od samochodu i zamknęłam na klucz drzwi do mieszkania. Następnie otworzyłam samochód pilotem i na tylne siedzenia rzuciłam torbę wraz z kurtką. Następnie wsiadłam za kierownice i przekręciłam kluczyk w stacyjce. W radiu znów zaczęli gadać o śmierci dziewczyny mojej przyjaciółki. Szybko kliknęłam na przycisk odtwarzania płyt.
- Diana, dobrze wiesz że tego nie zrobiłaś, nie była byś w stanie zrobić to osobie z którą kiedyś się przespałaś. Więc dlaczego jak słyszę w radiu i w telewizji coś na jej temat to tak reagujesz? - zaczęłam gadać sama do siebie. W pewnym momencie się ogarnęłam. Depnęłam sprzęgło do końca i dałam na jedynkę. Następnie zwolniłam ręczny i włączyłam światła mijania. Spojrzałam na boczne lusterko by upewnić się że nic nie jedzie. Ruszyłam.
Wjechałam na szkolny parking i zaparkowałam tam gdzie zawsze. Obok samochodu pani Nowickiej stał samochód policyjny. Zdziwiłam się i poczułam jak ściska mnie w żołądku.
- Debilko, nie zrobiłaś tego i dobrze o tym wiesz. Dlaczego tak się stresujesz? - uderzyłam się w policzek. - Ogarnij się.
Do szyby od mojej lewej zaczął ktoś pukać. Podskoczyłam i spojrzałam się w stronę szyby. Stała tam pani Kasia ze zdziwionym wyrazem twarzy. Zgasiłam samochód i otworzyłam drzwi.
- Jesteś blada. - rzekła stanowczo polonistka.
- Ja blada? Zawsze byłam blada, w końcu taka się urodziłam. - zaśmiałam się pod koniec. Nauczycielce najwidoczniej nie było do śmiechu. Wyciągnęłam ze stacyjki kluczyki i wyszłam z samochodu stojąc naprzeciw swojej polonistki.
- Kasia, Ty też myślisz że to ja ją zabiłam? - spojrzałam się przybita na nauczycielkę. Ta natomiast odwróciła wzrok i rozejrzała się wokół czy nikogo nie ma. Złapała mnie za nadgarstek i urządziła nam mały spacerek z pogawędką. Poszłyśmy do pobliskiego parku i małymi kroczkami szłyśmy w jego głąb.
Polonistka kątem oka spojrzała na mnie i wzięła głęboki wdech zaczynając mówić:
- Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony wyszłaś bez słowa i to o takiej godzinie że wszystko wskazuje na to że to Ty mogłaś się do tego przyczynić. Jednak po co miałabyś to robić? Bo zabrała Ci przyjaciółkę? Czy może za ten skradziony alkohol? A tym bardziej, skąd Ty mogłaś wiedzieć gdzie ona mieszka lub gdzie się znajduje skoro poznałaś ją dopiero tamtego dnia, kiedy Karina was ze sobą zapoznała?
Ale też niepokoi mnie to, że Ty nie wiesz gdzie poszłaś, co robiłaś i jak wyglądałaś po powrocie. Diana, w 60% Tobie wierze że tego nie zrobiłaś, ale pozostałe 40% to jest takie, no wiesz, coś mi tu śmierdzi. Jeśli nie zaczniesz mówić prawdy i przypominać sobie co robiłaś o tej porze kiedy wyszłaś z domu i nas zostawiłaś. To te 60% się nie zmieni na lepsze, ale może się zmienić na gorsze.
- Naprawdę, wierzysz mi tylko w jebanych 60%?! Kaśka, powiedz mi. Co ja dla Ciebie znaczę i kim my dla siebie jesteśmy?
- Skąd nagle te pytanie Kwiatuszku?
- Z dupy, tak samo jak z dupy wzięłaś sobie te jebane procenty. Mam tego dość. Kocham Cię i myśle że Ty również odwzajemniasz moje uczucia. Dlaczego więc wierzysz mi tylko w 60%?!
- Diana Skarbie proszę Cię uspokój się bo inaczej nie mam ochoty prowadzić z Tobą konwersacji.
- W takim razie co tutaj jeszcze robimy? - zapytałam i odwróciłam się w stronę szkoły. Zaczęłam iść, nauczycielka stała i patrzyła się na mnie jak odchodzę.
- Diana.. - powiedziała za mną.
Spojrzałam się na kobieta i nerwowym krokiem do niej podeszłam.
- Kochasz mnie? - zapytałam również nerwowo. Polonistka zaczęła szybciej oddychać. Spojrzała się na mnie, była wystraszona. Przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech po czym uniosła lekko kąciki ust.
- Tak Diana, kocham.
- Powiedz mi, kim my jesteśmy? - złapałam ją za rękę.
- Zakazanym związkiem Diana. - puściła moją dłoń. - Zakazanym, bo miejsce przy którym się znajdujemy to szkoła, a ja jestem Twoją nauczycielką. Nie zrozum mnie teraz źle, ale nie powinnyśmy trzymać się za rękę w takim miejscu gdzie uczniowe chodzą na papierosa. A tym bardziej nie powinnyśmy się tu kłócić i pytać czy się wzajemnie kochamy.
- Wiem, przepraszam. - zrobiłam krok do tyłu. - Proszę Cię, zacznij mi wierzyć chociaż w pieprzonych 90%
- Jak powiesz mi gdzie byłaś to zacznę Ci wierzyć...
- Mówię pani że nie pamiętam.
- Jeśli sobie przypomnisz gdzie byłaś to wiesz gdzie mnie szukać. - rzekła i odeszła. Spojrzałam się na bok na stare drzewo i z nerwów zamachnęłam się kopiąc je z całej siły. 
- Kurwa! - złapałam się za nogę i oparłam ciałem o kopnięte przeze mnie drzewo. - Żyć jest bardzo nie zdrowo, kto żyje ten umiera. - powiedziałam niezadowolona i wkurzona pod nosem.

Siedziałam na lekcji angielskiego w ostatniej ławce. Przede mną siedział tylko Eryk bez Kamila. Kariny nie było w klasie. Czyżby właśnie teraz w tym momencie ze sobą gadali gdzieś na terenie szkoły?
- Pst, Eryk.
- Hm? - odwrócił się do mnie chłopak.
- Gdzie się podział Twój najlepszy przyjaciel?
- Sam jestem bardzo tego ciekaw. Słyszałaś o śmierci jakieś młodej Sandry?
- Kolejny... - powiedziałam i oparłam się o krzesło. Nie miałam już siły by gadać o zamordowanej dziewczynie. Chciałabym żeby ten temat już odszedł w zapomniane, a tym bardziej chciałabym żeby moja „zakazana" kobieta w końcu mi uwierzyła że to nie ja stoję za śmiercią dziewczyny.
- O co Ci znowu chodzi? Zapytałem się tylko czy słyszałaś o tej śmierci.
- Słyszałam. - odpowiedziałam niezadowolona.
- Niby ktoś ją zgwałcił, trzeba być na prawdę skurwielem by zrobić to tak niewinnej dziewczynie.
- Nie niby, tylko to już jest potwierdzone. Dzisiaj gadali o tym w wiadomościach. Zresztą, nie interesuje mnie ta cała sytuacja.
- Co Cię ugryzło? - spytał zdziwiony przyjaciel.
- Po prostu mam dość mówienia jedno i to samo.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - rzekła głośno anglistka. Do klasy weszła pierwsza Karina a za nią dyrektorka oraz dwójka śledczych. Karina spojrzała się w moją stronę i wystawiła mi język. Usiadła w ławce z Erykiem i oparła się o krzesło krzyżując swoje ręce.
- Dzień dobry, chcielibyśmy zabrać pani ucznia. Nie wróci na lekcje z panią więc najlepiej niech się spakuje. Czy mógłbym prosić do gabinetu dyrektora niejaką pannę Diane Smith?
Przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam się powoli pakować. Wstałam, założyłam torbę na ramie i wyszłam z klasy.

Dzień Dobry Pani BuringOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz