19. Kogoś poznałam [..]

1.9K 104 25
                                    


Dzisiejsza pogoda była bardzo brzydka, postanowiłam więc pojechać do szkoły samochodem, zahaczając przy okazji o sklep. Wzięłam więc torbę, kluczyki do samochodu i portfel po czym wyszłam z domu i poszłam prosto do auta. Przygotowałam się do jazdy, włączyłam radio i ruszyłam z piskiem opon. Nie wyspałam się, ledwo co mogłam prowadzić z tymi zamykającymi się oczyma.
Jutro za to muszę być wyspana bo jutro właśnie jest wielki dzień w którym pani Buring rzuci mi się w ramiona i powie że nigdy nie trafiła na tak ambitną uczennice. Jakby mnie jeszcze pocałowała to byłabym całkowicie z siebie dumna. Jechałam do sklepu całkowicie zamyślona jak będą wyglądać gratulacje od pani Buring.

Zaparkowałam przed wielkim marketem i weszłam do środka.
Sama nie wiedziałam za czym iść najpierw, nie wiedziałam również co ja chce jeść. Zaczęłam chodzić zaliczając wszystkie pułki szukając czegoś interesującego. Nie chciałam żadnych słodkości, chce coś czym się najem i nie będę musiała nic dokupywać w automacie szkolnym.
Pomyślałam wtedy by kupić sałatkę jarzynową, bułkę i dodatkowo jakbym była głodna bagietkę czosnkową. Przy kasie wezmę jeszcze jakieś gumy do żucia, bo oddech po bagietce czosnkowej nie jest przyjemny. Idąc prawie do kasy wzięłam jeszcze pierwszą lepszą wodę z pułki i poszłam do kasy.
Przy kasie siedziała bardzo młoda dziewczyna z całym rękawem tatuaży. Miała krucze włosy, kolczyk na dolnej wardze i bardzo pokaźny biust.
Zmierzyła mnie wzrokiem i głośno żuła gumę.
- Dzień dobry polecamy doładowanie do telefonu i krem do rąk.
Powiedziała całkowicie znudzona.
- Nie dzięki.
Kobieta skasowała mnie i spojrzała czy nikogo nie ma w kolejce.
- 10 złotych i 45 groszy będzie.
Zaczęłam grzebać w portfelu i szukać 45 groszy. Czułam wzrok tej kobiety na sobie, szukanie pieniędzy nagle stało się dla mnie stresujące.
- Nie spóźnisz się do szkółki złotko?
Popatrzyłam się na kobietę i uniosłam jedną brew do góry.
- Przepraszam bardzo ale skąd taka pewność że jeszcze chodzę do szkoły?
- Tak zgaduje... to jak dobrze zgadłam?
- Niestety muszę powiedzieć że zgadłaś.
- Niestety?
- Tak.
Położyłam na tackę pieniądze i zamknęłam portfel.
- Słuchaj młoda bo widzę że nikogo nie ma w kolejce a za minute mam mieć przerwę, pójdziesz mi potowarzyszyć przy kiepie?
- Nie śpieszy mi się więc mogę.
- To zapraszam do wyjścia.
Dziewczyna wyszła z kasy i przejście zamknęła czerwoną taśma pomiędzy jej kasą a drugą.
Stanęłyśmy przed sklepem i kobieta odpaliła papierosa.
- Poczęstowałabym Cię ale boje się że będziesz mieć kare u mamy za fajkę w gębie.
Parsknęłam i wyjęłam z kieszeni paczkę swoich chesterfieldów.
Dziewczyna obok stała i ze zdziwieniem się przyglądała jak odpalam fajkę. Zaciągnęłam się i odpowiedziałam:
- Spoko, mam swoje.
- No proszę, to w takim razie ile masz lat że palisz papierosy?
- 19.
- Wyglądasz mi na młodszą.
- Na prawdę? To ile mi dajesz?
- Tak z 15 może z 16.
Zdziwiłam się, jeszcze nigdy nie usłyszałam od kogokolwiek że wyglądam mu na takiego noworodka.
- A Ty ile mi dasz?
Zmierzyłam ją od stóp do głowy. Wygląda na prawdę bardzo ładnie, jej styl ubierania się mówił że jest buntowniczką i najlepiej żeby z nią nie zadzierać.
- Dałabym Ci 24 lata.
Znajoma zrobiła wielkie oczy po czym pokazała rząd swoich śnieżnych zębów.
- Na plakietce nie mam napisanego swojego wieku.. jesteś dobra w zgadywaniu. Jestem Sandra - wyciągnęła w moją stronę rękę.
- Diana - powiedziałam podając jej dłoń.
- Ładne imię, takie zagraniczne.
- Bo jest zagraniczne.
- Czyli... urodziłaś się za granicą i przyjechałaś tutaj do Polski?
- Dokładnie.
- Jezu, co wy widzicie w tym żałosnym kraju?
- Żałosnym? Bardzo spokojny kraj. Macie ładne góry, morze, a tym bardziej macie bardzo ciekawą historie.
Dziewczyna się zaśmiała i zakrztusiła się dymem od papierosa. Popatrzyłam się na nią ze zdziwieniem, po czym podeszłam łapiąc ją za przedramię.
- Ej, wszystko w porządku?
Zapytałam.
Znajoma podniosła wzrok, kaszlnęła ostatni raz i zaciągnęła się ponownie papierosem.
- Tak, wszystko spoko.
- Słuchaj muszę już lecieć, było mi bardzo miło.
- Dziękuje za miłe towarzystwo.
Zgasiłam papierosa i wyrzuciłam do śmietnika. Powoli szłam do samochodu. Kasjerka dalej stała przed marketem i patrzyła się na mnie jak wsiadam do samochodu.
Odpaliłam auto, i podjechałam pod znajomą, otworzyłam okno od strony pasażera a Sandra podeszła do okna.
- Słuchaj no Diana, co Ty na to by się jeszcze kiedyś spotkać?
- Brzmi kusząco.
Sandra się zaczerwieniła i wyciągnęła z kieszeni telefon.
- Podaj mi swój numer telefonu a do Ciebie oddzwonię.
Podałam jej swój numer i uśmiechnęłam się w stronę nowo poznanej znajomej. Ta puściła mi oczko i odwróciła się w stronę sklepu i szła wymachując bioderkami na boki. Cały czas ją obserwowałam aż weszła do marketu i zniknęła mi z pola widzenia.
Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam powoli do szkoły.

- Panno Dziubka, proszę pokazać mi swoje notatki z ostatniej lekcji.
Karinka wzięła do rąk zeszyt i podeszła do pani Fiołek. W jej oczach było można zobaczyć przerażenie, myśle że Karinka nie ma połowy notatek dlatego się tak boi.
Nauczycielka wzięła zeszyt i zaczęła przeglądasz wszystkie popisane przez Karinkę kartki.
Nagle wszyscy usłyszeliśmy pukanie do klasy, pani Fiołek spojrzała się w stronę drzwi a do naszej klasy weszła pani Buring.
- Cześć, mogę Ci porwać na chwile Diane?
Pani Fiołek spojrzała się na mnie a potem na panią Kasie.
- A bierz, tylko nie zrób jej krzywdy.
Obydwie popatrzyłyśmy się na panią Fiołek.
- No co? Przecież to było na żarty.
Dodała po czym wróciła do przeglądania notatek Karince.
Szybko się spakowałam, zasunęłam krzesło i wyszłam z klasy.
- Coś się stało?
Zapytałam nauczycielkę. Ta natomiast spojrzała się na mnie i tylko się uśmiechnęła.
Nagle przyspieszyła a ja dalej robiłam małe kroczki. Polonistka obejrzała się za mną i powiedziała:
- Chodź Diana, musimy tylko sobie coś wyjaśnić.

Nauczycielka otworzyła drzwi do klasy od języka polskiego i zaprosiła mnie do środka. Weszłam do klasy i zajęłam miejsce w środkowej pierwszej ławce. Polonistka położyła torebkę na mojej ławce po czym oparła się o nią rękoma.
- W takim razie skoro tu jesteśmy to chciałam Ci życzyć jutro powodzenia.
- Dziękuje, ale miałyśmy sobie coś wyjaśnić.
- Aaa, nie po prostu chciałam Cię nastraszyć. Chyba mi się udało.
Pani Buring wyprostowała się i szła w stronę wolnego krzesła obok mnie.
Odsunęła krzesło do tyłu po czym na nim usiadła, swoje całe ciało skierowała w moją stronę. Oparła swoje łokcie o swoje nogi i jedną ręką zaczęła bawić się wisiorkiem na swoim naszyjniku.
- Dlaczego tu jestem?
- Bo nie mam z kim pogadać i postanowiłam Cię zabrać pod koniec lekcji u pani Fiołek.
- Ale tak nie można.
- Tak samo nie wypada pisać nauczycielce że dobrze wygląda nawet bez ciuchów.
Zaczerwieniłam się, zasłoniłam twarz jedną ręką i odwróciłam wzrok od swojej polonistki.
- Jest mi wstyd.
- Przestań, rozumiem że coś innego miałaś na myśli.
- Tak.
- Pewnie chodziło Ci o to że nawet w dresach wyglądam ładnie, tak?
- Dokładnie tak.
Pani Buring złapała moją rękę za nadgarstek i opuściła na dół.
- Ej, nie zasłaniaj się. Nie ma się czego wstydzić. Nie sprawiłaś mi przykrości, wręcz przeciwnie, rozśmieszyłaś mnie i z dobrym humorkiem poszłam spać.
- Czyli jednak się pani z tego śmiała.
- Nie w takim sensie, po prostu poprawiłaś mi humor, nie mówię
było mi bardzo miło jak to przeczytałam, ale nigdy nie miałam takiej wiadomości od ucznia.
- Cóż, przynajmniej jestem pierwsza..
Pani Kasia puściła swój naszyjnik i oparła się jedną ręką o ławkę nadal się na mnie patrząc.
- Powiedz mi Diana, co u Ciebie słychać?
- Nooo... wszystko w porządku a co u pani?
- Powiewa nudą.
Nastała cisza, nie wiedziałam jak się odezwać więc postanowiłam w ogóle się nie odzywać. Ciszę natomiast przerwała pani Kasia.
- Mogę Ci coś powiedzieć w tajemnicy?
- Jasne.
- Tak więc wczoraj kogoś poznałam, wiem nie powinnam tego mówić swojej uczennicy ale czuje że Tobie mogę...
Pani Buring mówiła dalej, a ja się wyłączyłam. Kiedy usłyszałam że kogoś poznała to nagle mój mały świat się zawalił. Serce zaczęło się powoli łamać, aż sama zaczęłam słyszeć jak wszystko w środku się łamie i wali. Uśmiech z buzi nagle zniknął. Kolory które nas otaczały nagle stawały się szare. A moja chęć do życia nagle zmalała.
Nauczycielka zaczęła pstrykać palcami przed moja twarzą.
- Diana... Diana?
Machnęłam głową i spojrzałam się pytająco na polonistkę.
- Spytałam się co u Ciebie słychać.
- A to ja pani nie odpowiedziałam?
- Nie, a bynajmniej ja nic nie słyszałam.
W takim razie to wcześniej było tylko moim wyobrażeniem? Mam nadzieje że tak bo nie chciałabym żeby pani Buring faktycznie kogoś poznała.
Znaczy, chce jej szczęścia, ale po co ma szukać skoro ona ma mnie?
- U mnie wszystko w porządku, jestem przygotowana na jutrzejszą olimpiadę, no i korzystam z życia na tyle ile mogę. A co u pani?
- U mnie w normie, ciągle mam kupę roboty i już sama nie wiem w co mam ręce włożyć.
- Życie nauczycielki jest przechlapane.
- Dlaczego?
Wstałam z ławki i założyłam torbę na ramię. Powoli stawiałam kroki w stronę tablicy, wzięłam do ręki kredę, przycisnęłam ją na początku tablicy i zaczęłam iść w stronę drzwi rysując jedną wielką nierówną krechę.
- Sprawdzanie zadań domowych, ocenianie kartkówek i sprawdzianów, nauczanie tych debili i...
- I? - powiedziała nauczycielka. Następnie wstała i zbliżała się w moją stronę. Oparła się jedną ręką o ścianę zagradzając mi drogę.
- I zakochani po uszy uczniowie.
Spojrzałam się na stojąca tuż przede mną nauczycielkę, położyłam kredę i otrzepałam ręce.
- Nie sądziłam że jakiś uczeń zakochał się w jednej z nauczycielek.
Dodała po chwili pani Buring.
- Wcale nie mówię że tak jest.
- To dlaczego to powiedziałaś?
- Bo ludziom odbija i czasami zakochują się w kimś w kim nie powinni.

1541 słów

Dzień Dobry Pani BuringOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz