44. Nie musiałaś jej wyrzucać.

1.9K 109 23
                                    


Spojrzałam na czas w telefonie. Dobiegała 01:00 w nocy. Nie mogłam zasnąć z powodu wciąż pulsującego nosa. Podniosłam się i przetarłam rękoma swoje oczy. Spojrzałam się za siebie. Nauczycielka grzecznie spała odwrócona w moją stronę. Położyłam się bokiem w jej stronę i powoli przybliżyłam swoją twarz do niej. Popatrzyłam na jej zamknięte oczka po czym delikatnie musnęłam jej wargi. Popatrzyłam się jeszcze przez kilka sekund na polonistkę, po czym wstałam z łóżka i wzięłam paczkę fajek. Z łazienki wzięłam swój szlafrok i go na siebie nałożyłam. Cicho odsunęłam firankę i otworzyłam drzwi balkonowe. Zostawiłam je lekko uchylone. Noc była na prawdę bardzo ciepła. Popatrzyłam na ciemne niebo i zaczęłam jak głupia szukać spadającej gwiazdy. Rozglądałam się na boki paląc papierosa. Na swoim ramieniu poczułam czyjąś dłoń. Podskoczyłam i ze strachu wyleciała mi fajka zza balkon.
- Nie musiałaś jej wyrzucać.
Powiedziała nauczycielka. Rozłożyła sobie krzesło i usiadła na nim.
- Nawet nie miałam takiego zamiaru.
Wyciągnęłam z paczki kolejną fajkę i ją odpaliłam. Oparłam się rękoma o balustradę i wciąż obserwowałam gwiazdy. Nauczycielka również zaczęła obserwować gwiazdy.
- Szukamy spadającej gwiazdy, tak?- zapytała. Popatrzyłam się na nią i się uśmiechnęłam.
- Tak.
Nauczycielka po mojej odpowiedzi wstała i stanęła obok mnie. Złapała mnie za dłoń i oparła swoją bródkę o moje ramie, patrząc się z bliska na moją twarz.
- I czego będziemy sobie życzyły?
- Pani Kasiu, jak powiem pani czego chce to, to się nie spełni.
- Ale chyba nie mamy przed sobą żadnych tajemnic czyż nie?
Zrobiło mi się duszno. Oczywiście pani Kasiu skąd ten pomysł że ja mam przed panią tajemnice? To wcale nie jest tak że mam romans z nauczycielką od informatyki no i z panią. Z Sandrą, z nią to w sumie nie wiem co było. Chyba jedno przygodówka.
- Ależ skąd.
- W takim razie powiedz mi czego byś tak mocno chciała?
- Dowie się pani kiedy zobaczymy tą spadającą gwiazdę.
Wzięłam bucha a nauczycielka wzięła z mojej dłoni papierosa i się nim zaciągnęła.
- W takim razie Ty też się dowiesz jak ją spotkamy...
Stałyśmy obie wpatrzone w niebo i czekałyśmy na wielkie nadejście upragnionej spadającej gwiazdy.

Nauczycielka przyniosła poduszki, kołdrę oraz jakieś koce. Rozścieliła na początku grubą kołdrę na balkonie, później porozrzucała pod ścianą poduszki a następnie dała na samą górę dwa koce. Poszła do środka jeszcze po dwie bluzy z naszej wspólnej szafki a następnie zarzuciła mi jedną na ramie. Ja paliłam trzeciego papierosa. Nadal stałam oparta o balustradę i obserwowałam niebo. Polonistka natomiast usiadła na rozścielonej przez siebie kołdrze. Poprawiła sobie idealnie poduszkę, oparła się o ścianę, przykryła kocem a następnie zaczęła obserwować moją osobę od tyłu.
- Panno Smith ile można sobie dawać w płuca?
- Aż będę miała pewność że w przyszłości umrę na raka.
- Ale dlaczego Ty w tak młodym wieku myślisz o śmierci.
- Nie myśle. - zgasiłam papierosa i wyrzuciłam go za balkon. Usiadłam obok nauczycielki, nałożyłam bluzę a następnie opatuliłam się kocykiem.- Po prostu chce wiedzieć że jak umrę to na raka.
- Przestań, powinnaś rzucić palenie, chociażby ze względu na mnie.
- Mówi to nauczycielka która sama podpala moje papierosy, bo chyba powrócił jej nałóg.
- Ale ja jestem stara.
- Jak stara?
- Rano zobaczysz jak wstaniesz.
- A teraz nie mogę?
- Jest zbyt ciemno by zobaczyć moje zmarszczki.
Spojrzałam się na polonistkę ze zdziwieniem na twarzy. Ta natomiast zmierzyła wzrokiem moje usta a następnie moje oczy. Uderzyłam ją lekko w ramie i odwróciłam swój wzrok.
- Czasami jak pani coś powie to mam ochotę się złapać za głowę.
- A co ja takiego powiedziałam?
- Obserwujmy dalej gwiazdy.
Zapadła między nami cisza i nasz wzrok skupił się na oglądaniu gwiazd.

Spojrzałam się na ekran telefonu, powoli dobiegała godzina 2:00.
Stawałam się trochę śpiąca.
- Jak nos?
Spytała po chwili nauczycielka.
- Wciąż boli, jednak cieszę się że krew już nie leci.
- Marta, niby taka grzeczna dziewczynka która jest niegroźna, a jak się zdenerwuje to potrafi użyć swojej siły.
- Niech pani przestanie..
Podniosłam się i wzięłam ze sobą koc i poduszkę.
- Gdzie Ty idziesz?
- Spać. Jestem zmęczona i obolała a ta gwiazda nie chce się ukazać.
Szłam w kierunku pokoju, aż nagle usłyszałam głos pani Buring.
- Patrz! - wskazała palcem na niebo.- Jest i ona!
Spojrzałam się na niebo i faktycznie polonistka miała racje, to była spadająca gwiazda. Kobieta zerwała się na nogi i złapała dłońmi o balustradę. Zamknęłam oczy i pomyślałam w głowie życzenie.
Nauczycielka natomiast wypowiedziała swoje przy mnie bardzo głośno.
- Chciałabym w końcu być szczęśliwa.

Weszłyśmy do środka a ja zamknęłam za nami drzwi na balkon. Polonistka pościeliła nam łoże a ja poszłam do łazienki za potrzebą. Przejrzałam się jeszcze w lustrze i machnęłam kilka razy rękoma układając moje włosy.
Kiedy wyszłam z łazienki na łóżku leżała już polonistka opierająca głowę o swoją rękę i patrzyła się w stronę otwierających się drzwi łazienkowych.
Zmieniła piżamę. Miała na sobie czerwoną satynową piżamę zakończoną czarnymi koronkami. Poczułam jak wszystko się we mnie rozpala. Stanęłam i patrzyłam się na nauczycielkę z lekko uchylonymi ustami.
- Długo będziesz tak stać czy w końcu położysz się obok mnie?
Zamknęłam buzie, otrząsnęłam się i stawiałam powoli kroki w stronę łóżka. Dalej patrzyłam się na polonistkę. W czerwonym zdecydowanie jej do twarzy. Ten kolor sprawił że coraz bardziej mam ochotę na własną nauczycielkę. Położyłam się obok niej bokiem w jej stronę i zaczęłam wędrować paluszkami po jej talii.
- Dlaczego nie powiedziałaś swojego życzenia na głos?
Zapytała raptownie nauczycielka. Na jej twarzy był ciągły uśmiech, miałam wrażenie że jej oczy patrzyły się na mnie z miłością. Podniosłam kąciki ust w jej stronę i odpowiedziałam nauczycielce:
- To życzenie nie jest jakieś istotne i tak wątpię żeby się spełniło.
- Nie możesz mi powiedzieć?
- Po co, skoro i tak nie jest ważne?
- Chce wiedzieć co siedzi w Twojej główce.
- Ty. - zbliżyłam swoją twarz do niej i pocałowałam ją delikatnie w usta. - Znaczy, Pani.
- Mówiłam, możesz do mnie mówić na Ty.
- Nie, kiedy mówię „Pani" to czuje bardziej większe podniecenie.
Zarumieniła się i odwróciła swój wzrok. Ja natomiast wygodnie się położyłam i popatrzyłam się na sufit. Moje powieki coraz bardziej stawały się ciężkie. Zaczęły powoli opadać. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Poczułam jak polonistka kładzie swoją głowę na moim lewym ramieniu, dłoń kładzie na moją lewą pierś i zakłada swoją nogę na moją lewą nogę. Otworzyłam oczy popatrzyłam się na nią, pocałowałam ją w głowę po czym poszłam razem z nią spać.

Słyszę głosy w pokoju, powoli otwieram oczy i rozglądam się po pokoju. Widzę dwie osoby siedzące przy oknie. Przetarłam oczy i tym razem zobaczyłam panią Kasie z Martą. Polonistka dokładnie patrzyła się na jej buzie i paluszkiem dotykała jej siniaka na policzku. Marta syknęła z bólu.
- Poczekaj kochanie, zejdę do kuchni po lód i będziesz sobie przykładać.
Wstała z krzesła i popatrzyła się w moją stronę.
- Dzień dobry Diana.
- Dzień dobry, co ona tu robi?
Zapytałam się nauczycielki. Marta jednak wyręczyła polonistkę i odpowiedziała za nią:
- Popatrz, to Twoje dzieło. Przyszłam pokazać z kim pani Kasia dzieli pokój!
- Na chuj Ty się drzesz? - zapytałam.
- Diana.. zaraz wrócę, nie zróbcie sobie kolejnej krzywdy.
Wyszła z pokoju a ja wrogo spojrzałam na Martę.
- Ile Ci zajęło nakładanie cieni na policzko?
- Że słucham? - zapytała się zdziwiona kujonica - Jakie cienie?
- Srakie, nie jestem w stanie Ci uwierzyć w siniaka na policzku.
- Doprawdy? Wiesz co, ja na przykład mogłabym się Ciebie zapytać ile zajęło Ci czasu nakładanie cieni na nos?
- Jakich znowu cieni?
- Srakich. - odpowiedziała dumnie Marta.
Zerwałam się z łóżka i szybkim krokiem poszłam do łazienki.
Faktycznie mój nos wyglądał jak nos skalmara z kreskówki i był cały czerwony jak Świetego Mikołaja. Schowałam nos w rękach i poszłam do pokoju.
- Obiecuje Ci że kiedyś Cię za to zapierdole. - powiedziałam zdenerwowana i rzuciłam się na dziewczynę. Położyłam ją na podłodze i usiadłam na nią okrakiem bijąc ją po bokach. Marta złapała za moje włosy i z siłą pociągnęła nimi za siebie. Krzyknęłam z bólu i również złapałam ją za włosy. Zaczęłam ciągnąć ją do siebie a potem na boki by ta mnie puściła.
- Puść mnie palaczko!
Puściłam ją za włosy a ta wykorzystując sytuacje przewróciła mnie na plecy. Tym razem ona siedziała na mnie.
- Taka ładna dziewczynka z Ciebie a tak bardzo agresywna.
Powiedziała a następnie uderzyła mnie mocno w lico.
Do pokoju weszła nauczycielka i widząc naszą bójkę rzuciła lód na podłogę i złapała Martę za dłonie odciągając ją ode mnie. Ja powoli zaczęłam tracić przytomność. Marta odsunęła się ode mnie a polonistka złapała mnie za policzka i zaczęła coś do mnie mówić. Piszczało mi w uszach, powieki zaczęły powoli opadać. Czułam że zaraz odlecę. Nauczycielka klepała mnie po policzku żebym nie zasypiała. Moje powieki w końcu opadły a ja zapadłam w sen.

1410 słów

// Bardzo was przepraszam że was zaniedbałam i nie odpisywałam na wszystkie wasze komentarze dotyczące kolejnego rozdziału. Obiecuje że postaram się częściej dodawać rozdziały jeśli mam taką możliwość. Mam nadzieje że rozdział się spodoba i że zostaniecie do końca by dowiedzieć się jaki będzie koniec książki. Pozdrawiam cieplutko i trzymajcie się!

Dzień Dobry Pani BuringOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz