Złapałam się za pośladek w który uderzyła mnie informatyczka. Zrobiłam szerokie oczy i zaczęłam szukać odpowiedzi na pytanie w mojej głowie. Dlaczego? Usiadłam chwilę na krześle i zaczęłam myśleć. Jakby, zaczynam odnosić wrażenie że rozdział z Merch nie został do końca zakończony. Jasne, nadal uważam że jest to zjawiskowa osoba. Piękna zadbana twarz, zawsze piękny i szeroki uśmiech, czuły dotyk oraz jej czułe słowa, głos który w jakiś sposób goi moje rany. A Buring, obecnie jej nazwisko znaczy dla mnie tylko jedno „ból". Może naprawdę dokonałam złego wyboru i przez ten czas gdy siedziałam z Buring. Mogło być mi lepiej jednak w towarzystwie pani Merch? Teraz nigdy się o tym nie przekonam bo decyzja zapadła. Do swojej groty niedźwiedzia weszła informatyczka. Uśmiechnęła się i zamknęła drzwi po czym na chwile stanęła, patrząc się na mnie szczęśliwym i również pięknym wzrokiem.
- Widzę że zrobiłaś sobie przerwę.
- Tak, ból ręki się nasila. - skłamałam. Przecież nie powiem jej „No bo zaczęłam myśleć o tym dlaczego moje byłe miłości daje mi klapsa w pośladek, kiedy ją tak źle wcześniej potraktowałam?". Chociaż z drugiej strony, miałabym wtedy odpowiedz na pytanie chodzące mi po głowie.
- Ah, moja Ty sierotko. Jak zwykle coś sobie musisz zrobić, wtedy nie jesteś sobą. - mrugnęła i zbliżyła się do mnie. Czułam się trochę dziwnie słysząc to samo co powiedziała do mnie Buring godzinę temu „Moja Sierotko". Jestem sierotką ale niczyją.
- Masz rację, nie jestem wtedy sobą.
- A wiesz kiedy jeszcze nie jesteś sobą? - mruknęła seksownie.
Obserwowałam ją i czułam mocne bicie mego serca.
- Nie....nie..... wiem. - wydusiłam z siebie czując już jak zaczynam się powoli pocić.
Kobieta zbliżyła do mnie swoją twarz i czule złożyła mi pocałunek na czubku mojego noska. Następnie sprawiła że nasze noski przez urywek sekundy zaczęły się miziać, a potem się kawałek oddaliła zerkając mi prosto w oczy.
- Kiedy nie dominujesz. - rzuciła i wyprostowała się. - Ale bywa, ja też czasem nie mogę zrobić wszystkiego na raz.
- To... tylko dzisiaj... tak wyszło.
- I w to właśnie chcę wierzyć. To co, skoro Ciebie boli ręka to pewnie sama będę musiała poszukać oprogramowania.
- Oprogramowanie znalazłam, jest tu za mną na biurku.
- Tak? - stanęła obok mnie i wzięła płytę do ręki. - Faktycznie. Dziękuje Ci Złotko, teraz jak chcesz możesz wrócić na swoje stanowisko, ale wolałabym nie.
- A ja... bym wolała jednak tak bo to Excel a ja mam go na egzaminie zawodowym. - powiedziałam szybko i szykowałam się do wstania. Kiedy uniosłam pupę lekko nad krzesłem, Merch paluszkiem pchnęła mnie z powrotem na siedzenie.
- Nie puszczę Cię od tak. - oblizała delikatnie usta. Rozchyliła delikatnie nogi siadając okrakiem na moje uda. - Nie powinnam Diana, ale bardzo tego pragnę. W tym właśnie problem.
Znów zbliżyła się do mnie i musnęła moje usta. Byłyśmy przez chwile w bezruchu. Zaczęłam głośniej oddychać, nauczycielka zresztą też. Obie się nakręciłyśmy. Merch znowu musnęła moje usta tylko tym razem bardziej je przytrzymała. Kiedy się troszeczkę oddaliła. Ja złapałam ją za raniona i spojrzałam w głąb jej ciemnych oczu.
- Nie możemy. - powiedziałam ściszonym głosem.
- Wiem. - odpowiedziała szeptem. Kobieta zeszła ze mnie i poprawiła koszulkę. Odchrząknęła i przeczesała dłonią swoje krótkie do ramion włosy.
Ja natomiast wstałam z krzesła i obeszłam ją idąc powoli do klasy. - Diana. - dodała po chwili informatyczka, a ja odwróciłam się w jej stronę. - Może i to nie powinno było mieć miejsca, to jednak chcę żebyś wiedziała, że za niczym tak bardzo nie tęskniłam jak za Twoimi ustami jak i za Tobą całą.
Posłałam jej tylko czuły uśmiech i wyszłam z jej niedźwiedziej groty. Poszłam na swoje miejsce i włączyłam komputer. Eryk obczaił mnie całą i zerkał na mnie ze zdziwieniem.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Wyszłaś stamtąd jakbyś zobaczyła czyjegoś ducha.
- O popatrz a żadnego ducha nie widziałam.Pozostałe lekcje czyli historia, jeden wf i przedsiębiorstwo minęły szybko i całkiem przyjemnie. Cieszyłam się chwilą i gadałam ze wszystkimi ludźmi z mojej klasy, no z wyjątkiem kujonicy Amelki. Czułam się jak ryba w wodzie, bo taki i mam znak zodiaku. Na końcu czekały mnie ponownie dwa polskie z panną zdradliwą i jednocześnie niewinną. Z niechęcią weszłam jednak do jej sali i zasiadłam na swoim miejscu z Karinką. Polonistka odkąd zobaczyła mnie wchodzącą do sali, zaczęła mnie czujnie obserwować mając ciągle ten sam wyraz twarzy - kamienny.
Rozpakowałam się i pogadałam cicho z Karinką. Cała klasa szeptała między sobą bo Buring była skupiona tylko na obserwacji mojej osoby. W pewnym momencie zaczęła ją wołać kujonka Amelka, ale nawet i ona była zlana przez polonistkę. Kobieta nagle głośno wstała i zaczęła stawiać głośne kroki w moją stronę. Mogłam jej pogratulować bo skupiła na siebie całą uwagę, nawet i moją. Była coraz bliżej a jej wyraz twarzy stawał się coraz to bardziej straszny. Stanęła obok naszej ławki i patrzyła na mnie z góry czując władze.
- Zapraszam za drzwi. - rzuciła nagle a cała klasa zaczęła wymieniać się powoli zdaniami. - Cisza! - krzyknęła odwracając się do klasy. - Wstań i wyjdź. - dodała na koniec. Nie miałam innego wyboru. Wstałam i wyszłam z klasy. Usiadłam na ławce przed klasą i słyszałam kroki nauczycielki do drzwi wyjściowych. Otworzyła je i wyszła zamykając za sobą.
- A właśnie że nie będziesz mi rozkazywać. - wyrzuciła z siebie nagle.
Patrzyłam się na nią ze zdziwieniem nie wiedząc o co kobiecie tak naprawdę chodzi.
- Słucham?
- Nie będziesz mi rozkazywać.
- Nie rozumiem.
- Będę zadawać się z kim chcę i spotykać kiedy chcę.
- Ja Ci nie rozkazuje, ja tylko bardzo proszę żebyś przestała się zadawać z osobą która jest dla mnie konkurencją. Może w końcu zajęłabyś się... - rozejrzałam się po korytarzu i ściszyłam głos. - naszym związkiem.
- Zajmuję.
- Nie. Ostatnio właśnie że nie. Masz gdzieś moją osobę, nie spotykamy się po szkole, nie piszemy ze sobą i nie dzwonimy do siebie. Nie czuję Ciebie ani tej miłości między nami.
- Ale myślę o Tobie, cały czas.
- To se myśl ile chcesz, ja chcę żebyś była przy mnie, a Cię nie ma. Chcę Cię czuć, a nie mogę. Chcę Cię kochać, a nie mam takiej możliwości. Chcę Cię uszczęśliwiać, a robi to ktoś inny. Chcę z Tobą spędzać czas, a spędzasz czas z kimś z kim nie powinnaś. Mam więc pytanie. - wzięłam głęboki oddech i pozbierałam myśli. - Czy to jeszcze jest miłość?
- W sensie? - spytała zdziwiona. Nagle jej wyraz twarzy zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Posmutniała, co było widać gołym okiem.
- Czy my jeszcze się prawdziwie kochamy tak jak kilka miesięcy temu.
- Nie wiem... - rzekła i się wycofała.
- Wiedziałam. - wstałam z ławki. - Czyli jednak ktoś mi Ciebie odebrał.
- Diana, ja nie jestem czyjąś własnością.
- Byłaś moją! - powiedziałam zaciskając mocno zęby.
- Nie, nie byłam, poza tym to jest toksyczne.
- Toksyczne to jest zdradzanie.
- Czy ja zdradzam? - zapytała.
- Typ pojawia się nagle nie wiadomo skąd i Cię jeszcze zahipnotyzował, nie wierze w to. Tak, zdradzasz i mam tego serdecznie dość. Czy Ty wiesz chociaż jak ja się czuje w tym wszystkim?
- Wiem.
- Jak?
- Zapewne źle.
- Oo no to zapewne masz rację. - nastała cisza. Patrzyłyśmy się na siebie a ja zaczęłam myśleć nad tym czy nie zapytać się jej o to czy jeszcze mnie kocha. Biłam się z tą myślą. Polonistka nie zrobiła żadnego ruchu ani się nie odezwała. Opuściłam nagle wzrok i postanowiłam zrobić swoje, czyli po prostu się zapytać.
- Kochasz mnie jeszcze?
Polonistka zamknęła na kilka sekund oczy i wzięła głęboki oddech.
- Diana...
- Zapytałam się czy mnie kochasz a nie czy pamiętasz jeszcze jak mam na imię.
- Przestań mi zadawać takie pytania.
- Wiedziałam. - parsknęłam śmiechem.
- Słucham?
- Gdybyś mnie naprawdę jeszcze mocno kochała to nie miałabyś problemu z odpowiedzią na moje pytanie. A jednak ten problem masz.
- To pytanie jest bez sensu.
- A może bez sensu jest nasza miłość, co? - zapytałam się kobiety.
- Ja tego nie powiedziałam.
- Bo ja to powiedziałam. Zapytam się jeszcze raz i tym razem chcę znać krótką odpowiedz na moje pytanie. A więc, kochasz mnie jeszcze?
Kobieta zmierzyła mnie od dołu do góry, uciekła na chwile wzrokiem, wzięła kilka głębokich oddechów i znów spojrzała w głąb moich oczu.
- Już chyba nie.
W tym momencie zapadł się mój cały świat. Miałam jeszcze nadzieję że powie „Tak". Nadzieja jest matką głupich. Do oczu nabrał mi się wodospad łez. Buring zobaczyła jak zaczynam płakać. Parsknęłam tylko i poszłam od niej z płaczem. Nie chciałam się pokazać już na jej lekcji. Zaczęłam schodzić po schodach w dół pociągając nosem. W pewnym momencie zaczęło mi brakować sił. Usiadłam na schodach i zakryłam twarz swoją dłonią. Umarłam w środku i czuje że zaczęłam umierać i na zewnątrz.
CZYTASZ
Dzień Dobry Pani Buring
RomanceDiana idzie do starej szkoły jako 3-cio klasistka. Tam poznaje nową nauczycielkę od języka polskiego. Na początku Diana i polonistka są do siebie nastawione w normalny sposób, ale po kilku rozmowach ich życie staje się bardziej ciekawe a uczucia sta...