15

22 3 190
                                    

Vincent szedł ulicą jedząc resztkę frytek i zastanawiając się, w którą grę komputerową dzisiaj zagra, gdy niespodziewanie dostrzegł po drugiej stronie ulicy wpatrującą się w niego blondynkę. Starał się ją zignorować i iść dalej, ale dziewczyna podążyła za nim, aż w końcu stanęła przed czarnowłosym, blokując mu drogę. Chłopak prychnął, jednak wyjął z uszu słuchawki i zatrzymał się.
- Czego chcesz? - rzekł zniecierpliwionym tonem, dojadając ostatnią frytkę i zgniatając kartonik. Powoli zapadał zmrok, więc po ulicach kręciło się coraz mniej ludzi, lecz i tak musiał ostrożnie dobierać słowa i uważać na to, co robi.
- Musimy porozmawiać - odparła chłodno Genevieve, gdyż ona także nie czerpała żadnej przyjemności ze spotkania z Vincentem.
- Nie mam czasu - powiedział chłopak, starając się wyminąć błękitnooką, jednak dziewczyna zgrabnie i precyzyjnie nadepnęła obcasem na czubek jego buta. Vincent syknął i zrezygnował z lekceważenia blondynki, licząc, że im szybciej jej wysłucha, tym szybciej się jej pozbędzie.
- Znajdziesz czas - wymamrotała gniewnie Genevieve, mrużąc oczy i rzucając mu lodowate spojrzenie. Czarnowłosy mruknął pod nosem kilka nieprzyzwoitych określeń na jej osobę, ale machnął dłonią, by zaczęła mówić.
- Byle szybko - rzekł sfrustrowany, nie cierpiąc takich ,,przypadkowych" spotkań z blondynką.
- Znam lepsze miejsce na rozmowę - powiedziała, rozglądając się dyskretnie po okolicy, a następnie skinęła głową na chłopaka, by poszedł za nią. Vincent prychnął i niechętnie ruszył za dziewczyną do mniej uczęszczanej o tej porze części ulicy. Genevieve usiadła na krześle przy stoliku należącym do zamkniętej o tej godzinie kawiarenki, a czarnowłosy zajął miejsce naprzeciw niej.
- Powiesz mi w końcu, o co ci chodzi? - wymamrotał zirytowany, na co blondynka prychnęła i założyła nogę na nogę.
- Podobno w jednej z drużyn u Rosalesa doszło do bójki - rzekła cicho, poprawiając futerko od płaszcza, a chłopak oparł głowę na dłoni, przewracając oczami.
- Bardzo mnie to obchodzi - odparł z sarkazmem, jednak błękitnooka zignorowała jego wypowiedź.
- Jeden z nich dość mocno oberwał i stracił przytomność na kilka godzin - mówiła dalej, obserwując, jak chłopak wyjmuje z kieszeni zgnieciony kartonik po frytkach. - Z tego, co wiem, ten uzdolniony już wielokrotnie był gnębiony przez członka własnej drużyny.
- Zamierzasz bawić się w obrońcę uciśnionych? - parsknął wrednym śmiechem Vincent, wywołując u blondynki prychnięcię niezadowolenia i obrzucenie go pogardliwym spojrzeniem.
- Jeśli uda mi się wykorzystać rozłam w tej drużynie, być może będę w stanie przeciągnąć jednego z nich na moją stronę - powiedziała spokojnie, a czarnowłosy zerknął na nią z niedowierzaniem.
- Sama mówiłaś kiedyś, że to zbyt ryzykowne - odparł, lekko zaintrygowany tym pomysłem. - Dziadyga ma nad nimi za dużą władzę.
- Nie może ich kontrolować całkowicie - rzekła stanowczo, stukając paznokciem o blat stolika. - To niewykonalne.
- Nawet jeśli, to i tak nie wiesz o wszystkich sposobach na pilnowanie uzdolnionych, które sobie wymyślił Rosales - chłopak obracał w palcach kartonik, przyglądając się leżącej przed nim karcie z przesadnie drogimi deserami.
- To prawda - niechętnie przyznała mu rację Genevieve, nie mając jednak zamiaru porzucić takiej szansy na wprowadzenie w szeregi ojca własnego szpiega. - Dlatego muszę działać ostrożnie. I dlatego jesteś mi potrzebny.
- Niby do czego? - mruknął, nie rozumiejąc, na jaki pomysł tym razem wpadła ta szalona wiedźma.
- Muszę dowiedzieć się jak najwięcej o tym uzdolnionym, więc ty - wskazała na Vincenta swoim idealnie zadbanym paznokciem - pomożesz mi go szpiegować - odchyliła się na krześle zakładając ręce na piersi z zadowolonym i nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem. Słysząc to, czarnowłosy prychnął gniewnie i gwałtownie wstał.
- Nie wciągniesz mnie w swoje brudne gierki - rzekł, zaciskając pięść ze zmaltretowanym kartonikiem po frytkach. - Nie było tego w naszej umowie.
Genevieve jedynie uśmiechnęła się jadowicie, a ten gest zaniepokoił chłopaka, który założył, że jego odmowa wywoła u niej raczej wybuch chłodnej złości. Przez chwilę wpatrywał się w jej lodowate oczy, próbując coś z nich wyczytać, ale dziewczyna milczała, wciąż rzucając mu prowokacyjny uśmiech. Vincent chciał zignorować jej zachowanie, ale coś nie pozwalało mu się odwrócić i odejść. Sfrustrowany ponownie usiadł, powstrzymując się od niecenzuralnych określeń na siedzącą przed nim zadowoloną błękitnooką i nerwowo zaczął wyginać w różne strony mocno już wygięty kartonik.
- Jeśli chodzi o naszą umowę - zaczęła blondynka, pochylając się delikatnie w stronę czarnowłosego i opierając podbródek na złączonych dłoniach. - Dziewiątka, którego zamierzam zrekrutować, jest tą samą osobą, która niepokoi twoją małą uzdolnioną.
Dłoń chłopaka na chwilę pokryła się ogniem, spalając kartonik. Vincent zrzucił spalone resztki na bruk, otwierając szerzej oczy i analizując to, co usłyszał. Nadarzyła się okazja na zlikwidowanie niedoszłego porywacza, co najchętniej od razu by uczynił, jednak miał świadomość, że nie rozwiązałoby to głównego problemu. Zerknął na dziewczynę, rozważając swoje następne działania, uznając, że może schować dumę i własne uprzedzenia do kieszeni i wysłuchać Genevieve. Powinien teraz myśleć przede wszystkim o bezpieczeństwie Ophelii, która przez jego tchórzliwość nadal nie wiedziała, co tak naprawdę jej grozi. Westchnął ciężko, przypominając sobie jej smutne i zawiedzione spojrzenie, gdy rozłączyła ich splecione dłonie. Chłopak nie miał pewności, czy wciąż będzie w stanie trzymać ją w nieświadomości przy jednoczesnym zachowaniu przez nią ostrożności. Przygryzł nerwowo wargę, mając świadomości, że nie ma prawa wymagać od rudowłosej całkowitego zaufania od kogoś, kto ma przed nią tyle tajemnic. Przymknął powieki, obiecując sobie, że w najbliższym czasie powie Ophelii o wszystkim, równocześnie czując delikatne ukłucie lęku przed reakcją dziewczyny na tę rozmowę. Wolałby uniknąć mówienia o niektórych aspektach z jego życia, ale niestety było to nieuniknione. Jednocześnie musiał uważać, by Genevieve nie wtrąciła się do jego tłumaczeń w jakiś sposób, gdyż nigdy nie mógł mieć pewności, czy ta wiedźma nie zaplanowała kolejnej swojej intrygi, zwłaszcza, że od dawna miała ochotę zrekrutować telekinetyczkę do swojej bazy.
- Jeśli ci pomogę, czy ona będzie bezpieczna? - spytał ostrożnie, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej i upewnić się, czy ta misja nie zaszkodzi Ophelii w jakikolwiek sposób.
- To zależy tylko od ciebie - odparła poważnie blondynka, stukając paznokciem o blat stolika. - Dziewiątka obserwuje twoją małą uzdolnioną, a ty masz obserwować Dziewiątkę. Żeby mój plan się udał, musisz przekazywać mi wszystkie najmniejsze szczegóły o nim, najlepiej na bieżąco.
- Przyjmijmy, że się zgodzę - rzekł cicho Vincent, skubiąc odchodzącą od brzegu stolika białą farbę. - Jak sądzę najbardziej interesują cię informacje o jego położeniu i ewentualnych wspólnikach? - zerknął na błękitnooką, a ta twierdząco kiwnęła głową.
- Najważniejsze, żeby on się nie zorientował, że go śledzisz - powiedziała dziewczyna cicho, obserwując dyskretnie przechodzącego drugą stroną ulicy chłopaka w bluzie.
- A co jeśli zaatakuje Ophelię? - spytał poważnie czarnowłosy, kiedy okolica całkowicie opustoszała. - W końcu zauważy, że się koło niego kręcę, a wtedy może posunąć się nawet do porwania jej.
- Niekonieczne - Genevieve uśmiechnęła się chytrze. - Dziewiątka zauważy jedynie, że jakiś chłopak zaczął się kręcić wokół jego celu.
- Nie będę jej wykorzystywał do... - zaczął gniewnie pirokinetyk, jednak blondynka uciszyła go kopnięciem w piszczel. Nie chciała, by ktoś zainteresował się nimi przez krzyki Vincenta.
- To nie będzie żadne wykorzystywanie - starała się uspokoić chłopaka, który teraz patrzył na nią groźnym spojrzeniem. - Daję ci idealną szansę, żebyś wtajemniczył ją w całą sytuację, gdyż zakładam, że nadal tego nie zrobiłeś? - uniosła brew, wpatrując się w niego z wyczekiwaniem. Kiedy czarnowłosy prychnął i odwrócił głowę, zrezygnowana westchnęła i założyła ręce na piersi. - Od kiedy jesteś taki tchórzliwy? - mruknęła pod nosem z pogardą. - Chyba, że nie chcesz, żeby twoja ulubienica poznała twoją mroczną przeszłość.
- Nie wtrącaj się - warknął Vincent, słysząc lekką groźbę w głosie dziewczyny. - Sam jej o wszystkim powiem, a ty masz siedzieć cicho.
- Nie zamierzam się w was mieszać - odparła spokojnie Genevieve, rzucając mu jednocześnie prowokacyjne spojrzenie. - Właściwie to robię ci przyjacielską przysługę.
- Przyjacielską przysługę? - parsknął wrednym śmiechem chłopak, rozbawiony byciem ,,przyjacielem" blondynki. - Niby w jakim sensie?
- Ty będziesz sobie chodzić na romantyczne spacerki z małą telekinetyczką, a ja będę wiedzieć, gdzie jest Dziewiątka - rzekła dziewczyna, poprawiając futerko na swoim płaszczyku. - Każdy miałby z tego korzyści.
- Ej, ej, co ty... - czarnowłosy spojrzał na nią ze zdziwieniem i lekkim zawstydzeniem na słowo ,,romantyczne", na co Genevieve przewróciła oczami i machnęła dłonią.
- Nie obchodzi mnie, dlaczego tak ci na niej zależy - przerwała mu chłodno i z lekką irytacją - chcę tylko informacji o uzdolnionym od Rosalesa.
Vincent założył ręce na piersi, mamrocząc pod nosem z lekkim rumieńcem na twarzy. Nie zamierzał zwierzać się tej wiedźmie z jakiegokolwiek aspektu w jego życiu, zwłaszcza dotyczącego rudowłosej. Choć musiał przyznać przed samym sobą, że propozycja blondynki wydawała mu się bardzo kusząca. Miałby dobry pretekst, żeby lepiej poznać Ophelię i się do niej zbliżyć, co nieudolnie próbował zrobić już od dłuższego czasu. Na dobrą sprawę, dzięki przebywaniu z telekinetyczką będzie miał okazję ochraniać ją przynajmniej przez kilka godzin w ciągu tygodnia, a jeśli Genevieve faktycznie uda się przeciągnąć Dziewiątkę na jej stronę, przez jakiś czas nie będzie musiał martwić się możliwym porwaniem.
- Zgoda - wymamrotał w końcu chłopak, mając nadzieję, że przebywanie z Ophelią wynagrodzi mu upokorzenie związane z układaniem się z tą wiedźmą. - Ale skąd pewność, że ona w ogóle zgodzi się ze mną gdzieś wyjść? - zadał pytanie bardziej do siebie niż do blondynki naprzeciwko niego, nerwowo stukając palcami o stolik i czując lekkie wątpliwości, a Genevieve słysząc jego zmartwiony głos ponownie przewróciła oczami, wzdychając z rezygnacją i próbowała kopnąć pirokinetyka w piszczel, który tym razem uniknął jej obcasa.
- Po prostu ją o to spytaj - powiedziała stanowczo, rzucając mu chłodne spojrzenie. - Nie mogę uwierzyć, że taki tchórz zniszczył połowę mojej bazy - mruknęła, na co Vincent zerknął na nią gniewnie.
- Czyli nadal została druga połowa - wymamrotał złośliwie, a blondynka prychnęła, jednak zanim rzuciła kolejną wredną uwagę, spojrzała w przestrzeń za czarnowłosym i szeroko otworzyła oczy, po chwili uśmiechając się złowieszczo. Widząc to, chłopak poczuł duży niepokój i chciał odwrócić się, by sprawdzić, co takiego ujrzała Genevieve, ale dziewczyna nie pozwoliła mu na to, gwałtownie wstając i każąc zrobić to samo zdezorientowanemu Vincentowi. Prychając z niezadowolenia, wstał i podążył za błękitnooką, która stanęła na środku chodnika, bokiem do niego.
- Co ty odwa..? - zaczął z irytacją, ale przerwał i zamilkł gwałtownie, widząc idącą w ich stronę Ophelię.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz