20

35 4 60
                                    

Rick zapukał do drzwi pokoju Genevieve, a po chwili bez namysłu wszedł do środka, nie czekając na zgodę blondynki. Tak jak się spodziewał, pomieszczenie było puste, więc prychnął sfrustrowany i z trzaskiem zamknął drzwi. Odwrócił się i chciał iść szukać błękitnookiej, ale nagle poczuł, że ktoś na niego wpadł.
- Widzę, że na mnie lecisz, Melody - rzekł z uśmiechem, mrugając do niej, na co czarnowłosa uniosła brew z konsternacją, a kąciki jej ust mimowolnie drgnęły.
- Miałeś odpoczywać - powiedziała stanowczo, kładąc dłonie na biodrach i rzucając mu niezadowolone spojrzenie. - Dlaczego szukasz Genevieve?
- Spokojnie, nie musisz być zazdrosna - odparł blondyn, obejmując dziewczynę ramieniem i jednocześnie starając się jakoś zmienić temat. - Jeśli się za mną stęskniłaś, po prostu powiedz.
- Twoje rany nadal się nie zagoiły - rzekła Melody, ignorując zaloty chłopaka i ściągając jego dłoń ze swojego ramienia. - Maya wyraźnie kazała ci...
- Niepotrzebnie tak panikujecie - westchnął Rick, przewracając oczami. - Wyszedłem tylko na chwilę, w końcu ile można siedzieć na kwarantannie? - mruknął sfrustrowany, zauważając w oczach czarnowłosej gniewne błyski.
- Twoja kwarantanna nadal trwa - rzuciła chłodno, łapiąc go za rąbek jego koszulki i ciągnąc w stronę jego pokoju. Blondyn prychnął, jednak nie sprzeciwił się Melody i posłusznie szedł za nią, rozglądając się po korytarzach w poszukiwaniu Genevieve. Dotarli do właściwego pomieszczenia i czarnowłosa rozkazującym gestem nakazała chłopakowi wejść do pokoju, po czym sama przekroczyła próg.
- Zamierzasz mnie tutaj pilnować? - wymamrotał sfrustrowany Rick, siadając na łóżku i rzucając dziewczynie spojrzenie pełne politowania.
- Tak - odparła spokojnie Melody, biorąc do ręki swoją książkę ze stolika i otwierając na właściwej stronie.
- Czyli nie wyjdziesz z tego pokoju? - ciągnął dalej blondyn, szukając w szufladzie paczki papierosów.
- Nie wyjdę - powiedziała, nawet na niego nie patrząc.
- Więc spędzisz tutaj całą noc? - spytał z cwaniackim uśmieszkiem, zastanawiając się, której zapalniczki użyć.
- Jeśli będzie trzeba - mruknęła, przewracając stronę.
- Czyli będziemy spać w jednym łóżku? - uniósł brew z czarującym uśmiechem, wstając i przeczesując włosy, trzymając w ustach niezapalonego papierosa.
- Wystarczy mi podłoga, dzięki - odparła z delikatnym uśmiechem rozbawienia czarnowłosa, zerkając na chłopaka.
- Cóż, na podłodze też można spać razem - stwierdził poważnie blondyn, wzruszając ramionami i siadając naprzeciwko dziewczyny. Próbował zapalić papierosa, ale Melody szybkim ruchem wyjęła go z ust Ricka i z groźnym spojrzeniem odłożyła papierosa na stolik.
- Powinieneś rzucić palenie - rzekła stanowczo, na co zielonooki prychnął niezadowolony. - Mówię poważnie, zastanów się nad tym.
- Nie musisz się tak o mnie martwić, od kilku fajek jeszcze nikt nie umarł - machnął dłonią z lekceważeniem, odchylając się na krześle, a czarnowłosa uniosła brew, wpatrując się w niego z konsternacją.
- Kilku? - wymamrotała gniewnie, na co Rick nerwowo postukał palcami o stolik.
- Zmieniając temat - powiedział pospiesznie, wstając i sięgając do kieszeni. Podszedł do dziewczyny i klęknął przed nią, unosząc ukryty w jego dłoniach przedmiot. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt - zaczął poważnym tonem, obdarzając Melody delikatnych uśmiechem, a czarnowłosa ze zdziwieniem i ledwie zauważalnym rumieńcem odłożyła książkę - i obejrzysz ze mną jakiś film? - blondyn pokazał jej trzymanego w ręce pendrive'a i mrugnął do niej rozbawiony, na co dziewczyna westchnęła zrezygnowana, z politowaniem trzymając się za głowę.
- Idiota - prychnęła, ponownie otwierając książkę, podczas gdy chłopak zaczął niekontrolowanie chichotać.
- Dawaj, Melody, wiem, że chcesz - Rick zabrał jej książkę i złapał ją w talii, delikatnie podnosząc do góry i wywołując cichy protest ze strony czarnowłosej. Ze złośliwym śmiechem przerzucił sobie dziewczynę przez ramię, na co Melody jedynie mruknęła coś cicho i z rezygnacją oparła głowę na dłoni, jednocześnie delikatnie się uśmiechając.

Rick ostrożnie zsunął ze swojego ramienia głowę śpiącej Melody i bardzo delikatnie wziął dziewczynę na ręce. Powoli przeniósł ją na swoje łóżko, po czym troskliwie przykrył kołdrą. Stare westerny zawsze skutecznie usypiały czarnowłosą, która teraz oddychała spokojnie i pogrążyła się w głębokim śnie, nieświadoma tego, że blondyn zamierza wykorzystać jej słabość i wymknąć się z pokoju bez jej wiedzy. Chłopak zerknął niepewnie na jej twarz, upewniając się, że fiołkowe oczy nie patrzą na niego ze złością, i nie mogąc się powstrzymać, ostrożnie nachylił się i złożył delikatny pocałunek na policzku Melody. Bezszelestnie wyszedł z pomieszczenia, zamknął za sobą drzwi i westchnął głęboko. Jeśli czarnowłosa dowie się o jego nocnej przechadzce z pewnością będzie zawiedziona, jednak czuł silną potrzebę porozmawiania z Genevieve i jego niecierpliwa natura nie pozwalała mu dłużej tego ignorować. Dotarł pod drzwi do pokoju blondynki i zapukał, lecz sekundę później wszedł do środka, nie czekając na odpowiedź i korzystając z tego, że okazały się otwarte.
- Ej, Genevieve - rzekł głośno, a po chwili zauważył dziewczynę siedzącą na łóżku i przeglądającą plik kartek - musimy pogadać...
- Naucz się w końcu pukać do drzwi - wymamrotała gniewnie błękitnooka, zdziwiona jego nagłą wizytą, przerywając mu i odkładając papiery na bok.
- Pukałem - mruknął chłopak, wzruszając ramionami.
- Potem się jeszcze czeka na zgodę na wejście - prychnęła zirytowana Genevieve, obserwując, jak zielonooki przygląda się tulipanom stojącym w wazonie na stole.
- Niepotrzebne formalności - odparł, przypadkiem strącając jeden płatek.
- O tej godzinie mogłam już spać - powiedziała chłodno blondynka, podczas gdy Rick próbował bezskutecznie przyczepić płatek z powrotem do kwiatka. - Pomyślałeś o tym?
- Pomyślałem - rzekł, odpuszczając naprawianie tulipana i odwracając się w stronę dziewczyny z uśmiechem - ale przecież zło nigdy nie śpi.
Błękitnooka rzuciła mu lodowate spojrzenie i westchnęła zrezygnowana, wstając z łóżka i podchodząc do blondyna. Ciekawiło ją, po co chłopak przyszedł do jej pokoju, w końcu nie zrobiłby tego bez powodu, zwłaszcza o tej godzinie.
- O czym chcesz porozmawiać? - spytała poważnie, siadając przy stole i gestem nakazując zielonookiemu, by uczynił to samo.
- Chcę wiedzieć, po co tak często wymykasz się w środku nocy - odparł Rick, poważniejąc i patrząc prosto w błękitne oczy Genevieve, które na krótką chwilę otworzyły się szerzej, by w następnej sekundzie znów wrócić do swojego codziennego, chłodnego wyrazu.
- Dlaczego miałabym to robić? - uniosła brew, udając, że nie ma pojęcia o czym mówi blondyn. Miała świadomość, że chłopak nie da się nabrać na coś tak prostego i przewidywalnego jak fałszywa niewiedza, lecz był to dobry sposób na kupienie sobie trochę czasu i wymyślenie najlepszej odpowiedzi na jego pytanie. Musiała działać ostrożnie, jeśli chciała zachować swoją współpracę z Vincentem i ryzykowne spotkania ze szpiegami w tajemnicy. Już i tak Arthur dowiedział się o jej nocnych wyprawach, więc nie miała ochoty na nieplanowane wtajemniczanie kolejnej osoby, zwłaszcza Ricka.
- Nie udawaj blondynki, blondynko - mruknął lekko sfrustrowany zielonooki, na co Genevieve prychnęła i założyła ręce na piersi.
- Nie musisz się tym zamartwiać - rzekła stanowczo, przekazując spojrzeniem, że powinien opuścić jej pokój.
- Chyba jednak muszę - odparł blondyn, stukając knykciami o blat stołu. - Więc w jaką niebezpieczną gierkę bawisz się tym razem?
- Rick, nalegam, nie mieszaj się do tego i wyjdź z mojego pokoju - dziewczyna groźnie zmrużyła oczy i wstała, opierając dłonie o stół.
- Przecież dopiero przyszedłem - jęknął chłopak, jednocześnie rzucając błękitnookiej prowokacyjne spojrzenie. - Chyba mnie nie wyrzucisz, co?
- Bardzo poważnie się nad tym zastanawiam - wymamrotała Genevieve, prostując się i zakładając ręce na piersi. Była coraz bardziej zirytowana zachowaniem zielonookiego, zwłaszcza przez fakt, że prawdopodobnie Rick nie wyjdzie z pomieszczenia, dopóki nie osiągnie swojego celu. Blondynka z frustracją musiała przyznać, że chłopak bywał czasami nawet bardziej uparty od niej samej. - Masz jedno pytanie.
- Co planujesz z Vincentem? - spytał poważnie blondyn, obserwując uważnie reakcję dziewczyny, która ledwo zauważalnie drgnęła, cały czas zachowując jednak swój chłodny spokój. Już kilka razy przypadkiem usłyszał gniewne mamrotanie Genevieve, gdy przechodziła korytarzem o różnych późnych godzinach. Czasem udawało mu się wychwycić imię pirokinetyka, razem z całą wiązanką niepochlebnych określeń, więc jego wrodzona ciekawość nie pozwalała mu już dłużej tego ignorować.
- Skąd pomysł, że coś planuje z tym barbarzyńcą? - prychnęła z pogardą dziewczyna, lecz wewnętrznie zaskoczyło ją pytanie Ricka, gdyż nie sądziła, że chłopak może się o tym dowiedzieć. Domyśliła się, że prawdopodobnie jej wściekłe szepty zostały przez niego podsłuchane i zganiła samą siebie za taką rażącą nieostrożność.
- Tylko mi nie mów, że zaczęłaś chodzić z nim na randki - blondyn znacząco uniósł brwi ze złośliwym uśmiechem, na co Genevieve aż rozbolała głowa od jego absurdalnej uwagi, jednak nie mogła powstrzymać się od cichego parsknięcia śmiechem.
- Idiota - mruknęła, ponownie siadając przy stole. - Jak się o tym dowiedziałeś?
- Każdy prawdziwy mężczyzna ma dwudniowy zarost i swoje tajemnice - rzekł nonszalancko, odchylając się na krześle i przeczesując włosy.
- Nie widzę żadnej z tych rzeczy - powiedziała sfrustrowana blondynka, opierając głowę na dłoni - a zwłaszcza prawdziwego mężczyzny.
Rick prawie spadł na podłogę, czerwieniąc się ze złości i naburmuszony założył ręce na piersi. Rzucił dziewczynie obrażone spojrzenie, lecz ona jedynie posłała mu wredny uśmiech.
- Nieważne, skąd o tym wiem - rzekł urażony zielonooki, nie zamierzając mówić jej o podłożonej pewnego dnia pluskwie w kieszeni jej płaszczyka. Gdyby Genevieve się o tym dowiedziała, chłopak wolałby nawet nie myśleć, jak marnie by skończył. Jednak nie żałował podjętego ryzyka, ponieważ miał szansę usłyszeć jej rozmowę z Vincentem i dzięki temu odkrył kilka ciekawych rzeczy. - Liczy się tylko to, że wiem o twoich schadzkach z tym typem.
- Niech ci będzie - dziewczyna z rezygnacją potarła skronie, odpuszczając sobie na razie kwestię nieoczekiwanej wiedzy blondyna, która jak na razie nie była najważniejsza. - Ale muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś.
- Nie jestem taki głupi, na jakiego wyglądam - odparł z dumą Rick, zadowolony ze zdziwienia błękitnookiej i założył ręce za głowę.
- Jasne - mruknęła Genevieve z sarkazmem, którego jednak chłopak nie wyczuł. - Wracając do Vincenta, jak dużo wiesz?
- Ej, ja tu miałem zadawać pytania - rzekł zdezorientowany blondyn, przypominając sobie, że miał być twardy i nieustępliwy. - To ty mi powiedz, na czym polega wasza umowa.
- Zgoda - niechętnie wymamrotała dziewczyna, chcąc jak najszybciej pozbyć się nieproszonego gościa z pokoju - ale masz mi obiecać, że nikomu o tym nie powiesz - spojrzała na niego groźnie, a zielonooki jedynie machnął dłonią z lekceważeniem. - Mówię poważnie, jeśli szepniesz komuś o tym choćby słówko, to powiem Melo...
- Dobra, dobra, obiecuję! - spanikowany Rick nerwowo skubał bandaż na ręce, wpatrując się w blondynkę z delikatnym rozdrażnieniem. - Nikomu nie powiem, nawet Melody.
- Mam nadzieję - mruknęła z wyrzutem błękitnooka, wspominając nadmierną gadatliwość chłopaka. - Pamiętasz, jak Vincent spalił połowę naszej bazy?
- Do dzisiaj mam bliznę na ramieniu - powiedział z nostalgią, mimowolnie sięgając po paczkę papierosów, których przy sobie nie miał w tym momencie. - Fajny był z niego kumpel.
- Z pewnością, fajny - wymamrotała z frustracją Genevieve, podczas gdy jej przyjaciel pogrążył się we wspomnieniach. - Powiedzmy, że jego wybuch spowodowała drobna różnica zdań między nami.
- Drobna? - blondyn uniósł brew z powątpiewaniem, na co dziewczyna przewróciła oczami.
- Po prostu różnica zdań - sprostowała, stukając paznokciem o blat stołu. - Chodziło o pewną małą uzdolnioną.
- Mówisz o tej rudej od telekinezy? - chłopak przypomniał sobie dziewczynę, którą przez jakiś czas miał obserwować pirokinetyk, lecz po jego odejściu sprawa z telekinetyczką niespodziewanie ucichła.
- Tak - kiwnęła głową błękitnooka, przywołując w pamięci obraz obejmującego Ophelię Vincenta i uśmiechając się jadowicie. - Nagle stwierdził, że nie pozwoli sprowadzić dziewczyny do naszej bazy i urządził nam Londyn w 1666 - prychnęła z niezadowoleniem, poprawiając włosy.
- Przecież na początku nie narzekał, jak mówiłaś, że będziesz chciała ją sprowadzić - zauważył Rick, podpierając podbródek dłonią. - Co mu nagle odwaliło?
- Sama nie do końca wiem - przyznała niechętnie Genevieve, owijając wokół palca jasny kosmyk. - Ale udało mi się przekonać go do czegoś w rodzaju współpracy.
- W jaki sposób? - spytał z ciekawością blondyn, jednocześnie trochę obawiając się metod dziewczyny.
- Musiałam mu obiecać, że zostawię w spokoju jego telekinetyczkę - z zamyśleniem odparła blondynka, zakładając włosy za ucho - a w zamian za to on wykonuje dla mnie co jakiś czas drobne przysługi.
- Przekazuje ci informacje od szpiegów u Rosalesa? - wyrwało się zielonookiemu, który za późno ugryzł się w język. Postanowił zachować dla siebie tę wiedzę i poczekać, aż Genevieve sama mu o tym powie, ale jego gadulstwo znów go zgubiło.
- Jak dużo wiesz, Rick? - zwróciła na niego chłodny i wściekły wzrok, aż po plecach blondyna przebiegł delikatny dreszcz.
- Nic nie wiem! - odparł pospiesznie, nerwowo miętosząc rąbek koszulki. - Jestem tylko niegroźnym idiotą!
- Nieważne - mruknęła blondynka, nie spuszczając jednak oka z chłopaka. - Ale masz rację. Dopóki mała uzdolniona jest na wolności, Vincent mi pomaga.
- Coś mi tu nie gra - powiedział cicho zielonooki. - Vince nie wie, że Rosales się czai na jego dziewczynę? - co prawda dobrze wiedział, że pirokinetyk już jest tego świadomy, jednak wolał nie denerwować błękitnookiej jeszcze bardziej.
- Już się o tym dowiedział - odparła z niepokojącym uśmieszkiem Genevieve.
- Czyli już to wykorzystałaś - domyślił się Rick, próbując bezskutecznie zawiązać końcówkę bandaża na ręce. - Jaki niecny plan tym razem?
- Miało być jedno pytanie - przypomniała mu z wyrzutem blondynka, jednak westchnęła, widząc błagalne spojrzenie chłopaka. - Vincent ma pilnować telekinetyczki i przy tym obserwować Dziewiątkę.
- Co chcesz zrobić Dziewiątce? - spytał z przejęciem blondyn, martwiąc się trochę o starego przyjaciela.
- Zrekrutować go - odparła z delikatnym uśmiechem, mrużąc oczy. Zielonooki uniósł brew zdziwiony, nie spodziewając się takiej odpowiedzi i przez przypadek za mocno zacisnął bandaż, sycząc cicho z bólu.
- Ryzykowne - stwierdził, podczas gdy dziewczyna z politowaniem zawiązała mu opatrunek. - Ale jak niby randki Vince'a i rudej mają ci w tym pomóc? Samo obserwowanie raczej nic nie zmieni, poza tym nie masz pewności, czy Vince podaje ci wszystkie informacje.
- Wzięłam to pod uwagę - powiedziała, nadal unosząc kąciki ust w jadowitym uśmiechu, opierając głowę na splecionych dłoniach.
- Poza tym Vince może zdradzić rudej, jaką jesteś starą wiedźmą, a wtedy ona na pewno do nas nie dołączy z własnej woli - dodał niepewnie Rick, zdziwiony, że blondynka najwidoczniej nie zamierza w żaden sposób zareagować na ,,starą wiedźmę" i cały czas złowieszczo się uśmiecha.
- Prawdopodobnie - mruknęła z zadowoleniem Genevieve, obserwując coraz bardziej zdezorientowanego przyjaciela.
- Poza tym ruda może być teraz narażona na porwanie przez Dziewiątkę - rzekł cicho, z całych sił starając się zrozumieć tok myślenia blondynki, która powinna w tym momencie chłodno wyjaśnić mu, jak sobie poradziła z tymi niedogodnościami, zamiast spokojnie milczeć.
- To prawda - przyznała mu rację, wpędzając zielonookiego w całkowitą konsternację.
- Dziewiątka wcale nie jest głównym celem - doszedł do wniosku blondyn, układając sobie to wszystko w głowie. - Ale czy nie prościej byłoby po prostu ją porwać?
- Może i tak - rzekła dziewczyna z zamyśleniem, wpatrując się w tulipany - ale nadarzyła się okazja na złapanie jednego z ludzi Rosalesa, a poza tym...
- Zamierzasz użyć jej jako przynęty? - przerwał jej zaaferowany chłopak, przeczesując machinalnie włosy. - Ryzykowne to mało powiedziane!
- Nie krzycz tak - prychnęła zirytowana błękitnooka, uciszając go ruchem dłoni. - Nie będę jej wykorzystywać. Przynajmniej na razie.
- Już rozumiem - Rick postukał palcami o wazon, mając wrażenie, że plan wiedźmy powoli pojawia się w jego głowie. - Najpierw sprowadzisz ją tutaj, mam rację?
- Dokładnie - kiwnęła głową zadowolona, mając już w umyśle delikatny zarys przyszłego wkładu Ricka w jej działaniach.
- Ale jak niby to zrobisz? Vince pewnie już nastawił ją przeciwko tobie.
- Masz rację - powiedziała, z niejaką satysfakcją wspominając o podsłuchanym kłamstwie pirokinetyka na temat jego zdolności, podczas jego spotkania z telekinetyczką. Nieświadomie dał Genevieve idealną okazję do zdobycia Ophelii, którą blondynka z chęcią wykorzysta. - Ale znalazłam na to sposób.
- Jak bardzo okrutny i niemoralny? - spytał z wyrzutem chłopak, unosząc brew, równocześnie zaciekawiony planem błękitnookiej.
- Tylko odrobinę - zachichotała złośliwie, przypominając sobie zawstydzenie Vincenta na myśl o rudowłosej. - Jedynie pomogę jego małej uzdolnionej odkryć prawdę.
- Uznajmy, że wiem o czym mówisz - mruknął Rick, rzucając jej zamyślone spojrzenie - ale nawet jeśli ich ze sobą skłócisz, skąd masz pewność, że ruda od tak zgodzi się z tobą pójść? Poza tym Vince będzie strasznie wkurwiony i nie zdziwię się, jeśli rozpierdoli drugą połowę bazy.
- Vincent będzie miał związane ręce - odparła z niepokojącym uśmieszkiem Genevieve, poprawiając niesforny kosmyk. - Nasza umowa nie zostanie naruszona przez zwykłą rozmowę, a nawet jeśli zdecyduje się zaatakować nasz dom, pomyśl, w jakim niekorzystnym świetle go to postawi w oczach jego telekinetyczki.
- Prawdziwa z ciebie wiedźma - wymamrotał z lekkim podziwem, znowu skubiąc końcówkę bandaża.
- Na jakiś czas wystarczy oddzielić od siebie dziewczynę i Vincenta, bo jeśli się nie mylę, ona może doprowadzić nas do jeszcze jednego uzdolnionego - powiedziała spokojnie blondynka, biorąc do ręki jeden z kwiatów.
- Mówisz o tym kurduplu? - spytał zielonooki, z żalem wspominając swoją porażkę w walce z wysokim punkiem.
- Prawdopodobnie - kiwnęła głową błękitnooka, delikatnie gładząc płatki tulipana. - Ale i tak głównym celem jest telekinetyczka. Ma silniejszą zdolność od kurdupla, poza tym została już wykryta przez Rosalesa.
- Nadal nie wiem, dlaczego ruda miałaby do nas dołączyć - chłopak nie potrafił znaleźć dobrego powodu, dla którego dziewczyna mogłaby zgodzić się na współpracę z Genevieve, a to było w końcu głównym założeniem całego planu. Kłótnia z Vincentem zdecydowanie nie była wystarczającym motywem, zwłaszcza zakładając, że czarnowłosy już ostrzegł telekinetyczkę przed blondynką. Zerknął z ciekawością na błękitnooką, która po kolei odrywała płatki kwiata, ustawiając z nich mały stosik.
- Mała uzdolniona sama do nas przyjdzie - rzekła z przekonaniem w głosie Genevieve, uśmiechając się złośliwie i z zadowoleniem mrużąc oczy. - Nie będzie miała wyboru.
- Jesteś pewna? Sama mówiłaś, że jest silna, więc...
- Nie musisz się tym zamartwiać, Rick - przerwała mu spokojnie blondynka, odkładając na stół łodygę. - Powiedzmy, że znalazłam pewną jej słabość, którą bardzo łatwo i skutecznie mogę wykorzystać, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Czyli jednak jest okrutnie i niemoralnie - podsumował chłopak, obserwując, jak błękitnooka bierze do ręki kolejnego tulipana. - A co z nią zrobisz, jak już dostaniesz ją w swoje szpony?
- Wolałabym uniknąć używania na niej mojej zdolności - przyznała blondynka, której coraz bardziej doskwierały uporczywe bóle głowy po używaniu umiejętności - ale jeśli to będzie konieczne, trochę pozmieniam jej wspomnienia i delikatnie zasugeruję pewne niewielkie zmiany.
- Vincent cię zabije - mruknął z niedowierzaniem Rick, wspominając poprzednie konsekwencje kłótni pirokinetyka z Genevieve, nie mogąc uwierzyć, że dziewczyna gotowa jest na takie ryzyko.
- Jeśli będę miała jego telekinetyczkę w garści, nie odważy się nic zrobić - odparła ze spokojem blondynka układając ostatni płatek na górze stosiku. - Potem będę mogła zająć się rekrutowaniem Dziewiątki, kiedy będę miała pewność, że mogę kontrolować ruchy dziewczyny.
- Dość ciekawy plan - stwierdził blondyn, zakładając ręce za głowę i zerkając na sufit. - Kiedy zamierzasz nabałaganić w życiu dwójki gołąbeczków?
- Już niedługo - powiedziała, wstając od stołu i wyrzucając puste łodygi do śmietnika - ale na razie dajmy im się sobą nacieszyć.
- Jasne - parsknął chłopak, odwracając się w stronę błękitnookiej. - A jaki jest prawdziwy powód?
- Mimo wszystko chcę dowiedzieć się czegoś o Dziewiątce - odparła Genevieve ponownie siadając naprzeciwko Ricka. - Póki co nie wykonuje żadnych ruchów, więc na jakiś czas będę utrzymywać przy Vincencie, że zostawiłam telekinetyczkę w spokoju dla informacji od niego.
- A jeśli nagle zaatakuje z zaskoczenia? - blondyn uniósł brew pytająco, na co dziewczyna nieznacznie przygryzła wargę.
- Nie da się całkowicie uniknąć ryzyka - rzekła z delikatną frustracją w głosie - ale trochę mnie niepokoi, że nie dostałam od Vincenta żadnych informacji o położeniu Dziewiątki.
- Długo już chodzą na te randki? - spytał chłopak, ocierając nieco już zmęczone oczy i ziewając krótko.
- Jak na razie byli tylko na jednej - mruknęła, a Rick przewrócił oczami.
- I po co tak przeżywasz - prychnął, machając dłonią z politowaniem - Dziewiątka nie spędza każdego dnia na szpiegowanie rudej od świtu do zmierzchu.
- Tak, wiem - odparła z irytacją, widząc, że zielonooki jak zwykle lekceważy jej złe przeczucia - ale wydaje mi się to trochę dziwne.
- Jeszcze się pojawi, nie przejmuj się - rzekł śpiącym głosem, opierając głowę na dłoni.
- Muszę się upewnić, że Dziewiątka nadal ma za zadanie obserwować telekinetyczkę - powiedziała Genevieve, bardziej do siebie niż do prawie śpiącego blondyna. Uzdolniony od Rosalesa mógł zwyczajnie nie śledzić Ophelii tamtego dnia, tak jak mówił Rick, albo mogło to być spowodowane czymś innym, być może dość kłopotliwym dla dalszego działania. Jeśli brązowowłosy faktycznie zrezygnował ze szpiegowania uzdolnionej, będzie zmuszona doprowadzić do rozłamu między Vincentem a rudowłosą szybciej niż zakładała, w końcu pirokinetyk może zorientować się, że coś jest nie tak. Z drugiej strony Dziewiątka mógł rzeczywiście planować atak z zaskoczenia na telekinetyczkę, co stanowiło prawdopodobnie największy problem i przysparzało blondynce sporo trudności. Istniała też jeszcze jedna możliwość. Inny uzdolniony mógł zostać przydzielony do pilnowania Ophelii, o czym nie była świadoma ani Genevieve, ani Vincent, a co wydawało się błękitnookiej dość prawdopodobne. Miała nadzieję, że jej paranoja okaże się zbędna i niepotrzebna, a proste myślenie Ricka trafnie znalazło odpowiedź na dręczące ją wątpliwości, nie była jednak w stanie pozbyć się niepokoju.
- A to twoje zabezpieczenie, o którym mówiłaś, że na pewno skłoni dziewczynę do współpracy - zaczął sennie chłopak, z zamyśleniem wpatrując się w sufit - jest już gotowe? Jakby faktycznie coś się wydarzyło?
- Teoretycznie tak - rzekła blondynka, analizując w głowie każdy aspekt jej planów po kolei - nie powinnam mieć trudności z użyciem go, ale mam nadzieję, że będę mogła z tym jeszcze poczekać.
- Rozumiem - przeczesał włosy, myśląc, czy ma do dziewczyny jeszcze jakieś pytania. - Ktoś oprócz mnie wie o tym wszystkim?
- Arthur wie tylko o moich szpiegach i współpracy z Vincentem - odparła Genevieve, zakładając ręce na piersi - nie mówiłam mu o tych planach.
- Rozumiem - powiedział spokojnie Rick, kołysząc się na krześle - czyli mam nic nikomu nie mówić?
- Jeśli coś zdradzisz, to wiesz, jakie będą konsekwencje - rzekła groźnie błękitnooka, rzucając mu zimne spojrzenie. - A teraz wracaj do własnego pokoju. Zaraz mi tu uśniesz.
- Wcale nie - zielonooki ziewnął przeciągle, po czym zrezygnowany wstał i przeciągnął się. - Ale widzę, że ty jesteś zmęczona, więc wrócę do Melody.
- Wrócisz do Melody? - nie zrozumiała blondynka, wpatrując się w niego ze zdziwieniem. - Co masz na myśli?
- To, że jest w moim łóżku - mruknął chłopak, uświadamiając sobie, że w takim razie czeka go nocka na kanapie. - Miłego knucia po nocy, Genevieve - powiedział, wychodząc z pomieszczenia i zostawiając dziewczynę z szeroko otwartymi oczami i patrzącą w osłupieniu na zamykające się za nim drzwi.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz