- Tym razem mi nie uciekniesz - rzekł Rick z zadowoleniem, powoli zbliżając się do skulonego pod ścianą białowłosego, który panicznie rozglądał się po zaułku. Myśli Oliego stawały się coraz bardziej chaotyczne, a jemu samemu ciężko było się skupić i wymyślić jakiś sposób na wyjście z tej sytuacji. Ucieknięcie blondynowi wydawało się małemu ogrodnikowi praktycznie niemożliwe, przez co jego przerażenie wzmagało się z każdą chwilą, sprawiając, że zaczął odczuwać delikatne zawroty głowy i miał wrażenie, że obok porywacza stoją dwie niewyraźne, ciemne postacie. Jego oddech nieco przyspieszył, kiedy skulił się jeszcze bardziej, mimowolnie chcąc ukryć się w kącie zaułka. Na krótką chwilę przymknął powiekę, z całych sił próbując się uspokoić, po czym zmarszczył brwi, zaciskając palce na strzykawce z trucizną.
- Powinniśmy chyba zadzwonić do Genevieve - odezwała się Melody, spoglądając niepewnie na uzdolnionego pod ścianą, lecz Oleander nie zwrócił na nią większej uwagi. Doszedł do wniosku, że przede wszystkim musi schować truciznę, aby nikt mu jej nie zabrał, dzięki czemu byłby w stanie bronić się w jakiś sposób, gdy nadejdzie taka potrzeba, lub mógłby zrealizować swój plan pozbycia się Ricka później, choć nie myślał na razie o tym, jak niewielkie miał na to szanse. Drżącą dłonią zbliżył strzykawkę do kieszonki, z przestrachem obserwując, czy blondyn nie widzi tego, co stara się zrobić, aż w końcu trochę niezdarnie ukrył truciznę w wewnętrznej kieszonce, przeznaczonej właśnie dla niej. Gdy to uczynił, poczuł się odrobinę mniej spanikowany, ponieważ mimowolnie wierzył, że jednak uda mu się otruć blondyna, poza tym czuł się o wiele bezpiecznej, mając przy sobie choćby najmniejsze zabezpieczenie.
- Kurdupel za dużo usłyszał - mruknął zniecierpliwiony zielonooki, wpatrując się z zamyśleniem w białowłosego i zastanawiając się, jaki sposób na przeniesienie go do bazy będzie najlepszy. - Lepiej od razu dzwoń po Marka.
- Genevieve zakazała nam z nimi rozmawiać - wymamrotała z frustracją czarnowłosa, zerkając z pewnym rozczarowaniem na swojego chłopaka. - Rozmawiać - podkreśliła, na co Rick przewrócił oczami, zakładając ręce na piersi. - A ty chcesz dosłownie porwać go do bazy - dziewczyna położyła dłonie na biodrach, spoglądając na niego z konsternacją, jednocześnie częściowo się z nim zgadzając. Nie mogli pozwolić, by ktoś, kto teoretycznie wiedział o ich układzie z drużyną od Rosalesa pozostał bez żadnej kontroli, było to zbyt ryzykowne, nawet biorąc pod uwagę to, że ten ktoś był przyjacielem Ophelii. Osoby blisko związane z rudowłosą miały pozostać praktycznie nietykalne, gdyż jedynie Genevieve mogła wchodzić z nimi w jakiekolwiek kontakty i kierować nimi według własnego upodobania. Blondynka wyraziła to bardzo jasno, aby przypadkowo ktoś z nich nie został niefortunnie zaatakowany przez jej sojuszników, jednak najwidoczniej jej rozkaz musiał zostać złamany z poważniejszych przyczyn. Melody przygryzła wargę, sięgając do swojej torebki i z pewnym wahaniem wyjmując z niej telefon, zerkając przy okazji na urządzenie namierzające w drugiej dłoni.
- Nie ufam tamtej bandzie, ale mogą się nam przydać - powiedział z delikatną niechęcią blondyn, zatrzymując się przy drżącym ze strachu uzdolnionym, który jednak spoglądał chłodno w oczy swojego niedoszłego porywacza. Rick zdziwił się trochę i zmarszczył brwi, mając wrażenie, że jeszcze przed chwilą białowłosy panicznie rozglądał się po zaułku, a teraz nagle nabrał jakiejś dziwnej pewności siebie, która nieznacznie zaniepokoiła blondyna. Wzruszył jednak ramionami, uznając, że nie ma się czym przejmować i zwyczajnie za dużo o tym myśli, po czym odwrócił się do czarnowłosej, która przyłożyła telefon do ucha, starając się dodzwonić do Genevieve. Oli chciał jakoś wykorzystać sytuację i podjąć próbę ucieczki, lecz gdy tylko ruszył nogą, zielonooki natychmiastowo skierował na niego swój wzrok, uniemożliwiając mu choćby wstanie z ziemi. Mały ogrodnik zacisnął dłonie w pięści, czując okropną bezradność i powracającą stopniowo panikę, po czym spojrzał smutno w stronę wyjścia z zaułka, widząc w całkiem niedalekiej odległości kawałek hali, w której odbywał się event ogrodniczy. Przypomniał sobie, jak świetnie się bawił, kiedy oglądał te wszystkie piękne kwiaty i jaką radość sprawiało mu odkrywanie nowych gatunków. Zaczynał żałować, że poszedł za Rickiem i odłączył się od Leo, przez swoje działania znalazł się teraz w sporych tarapatach, w które właściwie sam się wpakował. Mógłby teraz opowiadać swojemu przyjacielowi o różnicach w przystosowaniu roślin do środowiska albo o rodzajach kwiatostanów, ale zamiast tego prawdopodobnie zostanie porwany przez człowieka, którego od dawna się obawiał. Zmarszczył nosek, uświadamiając sobie, że punk na pewno będzie na niego bardzo zły i najpewniej przez długi czas będzie robił na obiad same dania z brokułami, ale nagle dotarło do niego, że być może już nigdy więcej nie zobaczy Leo. Ta myśl tak go zmroziła, że cały drgnął gwałtownie, mimowolnie dotykając dłonią opaski na oku. Nie chciał dopuścić, by coś takiego się wydarzyło, nawet nie chciał myśleć o takiej możliwości, przyzwyczaił się do obecności fioletowowłosego w swoim życiu, mocno się do niego przywiązał i nawet teraz miał wrażenie, że słyszy gdzieś w oddali jego głos. Uświadomił sobie, że tęskni za punkiem, choć minęło niewiele czasu, od kiedy ostatni raz go widział. Zamiast na złowieszczy uśmieszek Ricka wolałby patrzeć na radosną twarz Leo, kiedy gotował i śpiewał w kuchni, zamiast kulić się teraz ze strachu wolałby przytulić się do punka, albo chociażby złapać go za rękę, by znowu poczuć się bezpiecznie. Chciał, żeby jego przyjaciel tu był, sama świadomość, że Leo stoi obok niego byłaby wystarczająca, ale wiedział, że w obecnej sytuacji może liczyć tylko na siebie, w końcu punk nie miał pojęcia, gdzie poszedł Oli.
- Nie odbiera - mruknęła z frustracją Melody, ponownie wybierając numer do blondynki i z nadzieją wpatrując się w wyświetlacz. - Powinna już opuścić blok Vincenta - dodała, mamrocząc cicho do siebie, po raz kolejny spoglądając na urządzenie namierzające.
- Nie mamy na to czasu - prychnął z irytacją blondyn, łapiąc zszokowanego tym białowłosego za ramię i zmuszając do wstania. - Nawet nie próbuj znikać - rzekł do niego ostrzegawczo, choć domyślał się, że chłopak z jakiegoś powodu nie może użyć zdolności, gdyż w normalnych okolicznościach mógłby po prostu stać się niewidzialnym i zyskać spore szanse na ucieczkę. Oleander milczał, nie będąc w stanie wydusić z siebie słowa i jedynie wpatrując się ze strachem w zielone oczy Ricka, w których odbijała się bezkształtna, mroczna postać, wyciągająca coś, co przypominało rękę, w stronę szyi białowłosego.
![](https://img.wattpad.com/cover/245424074-288-k274334.jpg)
CZYTASZ
Uzdolnieni
Science FictionPsychopatyczny ogrodnik, studiujący fizykę punk i uzależniona od kawy otaku.