Maya niepewnie nachyliła się do jeżyka, powoli wyciągając dłoń w jego stronę, a zwierzątko najpierw nieufnie obwąchało palce brązowowłosej, po czym z zadowolonym parsknięciem weszło na jej dłoń, ciekawsko kręcąc noskiem. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, podnosząc jeża i przyglądając mu się z zainteresowaniem, podczas gdy stworzonko położyło się na jej ręce, domagając się głaskania po brzuszku.
- Maya, nasz przyjaciel nadal jest ranny - rzekła Genevieve, rzucając brązowookiej ponaglające spojrzenie, jednocześnie wciąż uśmiechając się jadowicie na myśl o zapewne interesującej rozmowie, która czeka ją i siedzącą naprzeciwko trójkę.
- ,,Nasz przyjaciel"? - Leo nie potrafił się powstrzymać i parsknął śmiechem, rozbawiony absurdalnym stwierdzeniem blondynki, która spojrzała na niego chłodno, podobnie jak Oli, który w myślach przekazał punkowi, by siedział cicho.
- Powiedzieli ci już o mężczyźnie z blizną, osiągnęłaś to, co chciałaś - wtrąciła się Ophelia, zakładając ręce na piersi i spoglądając na błękitnooką ze zniecierpliwieniem. Trochę ją niepokoiło zachowanie Genevieve, która najwidoczniej nie zamierzała jeszcze opuszczać jej mieszkania, przyglądając się z zainteresowaniem dwójce chłopaków.
- Nie chcę przerywać takiej przyjemnej rozmowy - odparła z uśmiechem blondynka, rzucając rudowłosej ostrzegawcze spojrzenie. - Naprawdę polubiłam twoich przyjaciół - dodała, a od chłodnego tonu jej głosu telekinetyczka poczuła dreszcze, natomiast fioletowowłosy starał się nie skrzywić, wyczuwając ewidentną nieszczerość w jej słowach.
- Czego jeszcze od nas chcesz? - spytał bez emocji Oleander, puszczając dłoń zielonookiego i biorąc wafelek z talerzyka, będąc uważnie obserwowanym przez błękitnooką. W tym czasie Maya ponownie posadziła Leo na stołku, przystępując do kontynuowania leczenia rany na jego boku, a jeżyk podreptał z nadzieją do swojego właściciela, licząc na czułe głaskanie i drapanie po brzuszku. Białowłosy wziął go na ręce, kładąc go sobie na kolanach i z zamyśleniem gładząc po nosku, nie spuszczając wzroku z Genevieve, która uniosła kąciki ust w drwiącym uśmiechu, przeciągając chwilę ciszy.
- Chcę jedynie zapewnić wam bezpieczeństwo - rzekła spokojnie, sprawiając, że Ophelia prawie opluła się swoją kawą, gwałtownie parskając śmiechem, na co blondynka uniosła brew, spoglądając na nią, a punk wyczuł u niej niewielki przebłysk niepewności.
- Nikogo tutaj nie oszukasz, wiedźmo - powiedziała stanowczo rudowłosa, odkładając kubek na stolik i rzucając dziewczynie sfrustrowane spojrzenie, podczas gdy błękitnooka ponownie uniosła brew, tym razem z irytacji za usłyszenie słowa ,,wiedźma", którym swego czasu lubił określać ją Vincent. - Robi się późno, powiedz od razu o co ci chodzi - mruknęła telekinetyczka, mając wrażenie, że im dłużej Genevieve przebywa w jej salonie, tym mniej bezpiecznie rudowłosa czuje się we własnym mieszkaniu.
- Już powiedziałam - odparła spokojnie blondynka, owijając wokół palca kosmyk włosów. - Chcę zapewnić wam bezpieczeństwo.
- Na jakich warunkach? - spytał Oli, wpatrując się chłodno w dziewczynę naprzeciwko, szczegółowo analizując każde jej słowo i gest, spodziewając się, że błękitnooka będzie starała się ich przechytrzyć lub zaszantażować, dlatego cała ich trójka musiała zachować najwyższą ostrożność. Mimowolnie zerknął przelotnie na Leo, który po skończeniu leczenia rany przez zdolność brązowowłosej przyglądał się nowej bliźnie na boku, po czym, czując na sobie wzrok białowłosego, delikatnie uśmiechnął się do niego, choć bez przekonania, i podszedł do kanapy, ponownie siadając koło małego ogrodnika.
- Genevieve, miałyśmy umowę - rzekła z lekkim zdenerwowaniem Ophelia, zerkając na siedzącą na stołku brązowowłosą, która przysłuchiwała się ich rozmowie bez większego zainteresowania, robiąc co jakiś czas różnej wielkości różowe baloniki. Trochę ją niepokoiła obecność tej dziewczyny, w końcu blondynka twierdziła, że tożsamość Oliego i punka pozostaną tajemnicą, ale z drugiej strony uzdrowicielka bardzo pomogła fioletowowłosemu i nie wydawała się zbytnio im zagrażać, wręcz przeciwnie, sprawiała wrażenie jakby była znudzona całą tą sytuacją.
- I nadal ją mamy - odparła poważnie błękitnooka, wpatrując się prosto w szarozielone tęczówki, a w jej głosie rudowłosa wyraźnie usłyszała ostrzegawczy ton.
,,Do czasu."
Leo drgnął nieznacznie, co nie uszło uwadze siedzącego obok białowłosego, który zerknął na niego dyskretnie, po czym ponownie przeniósł wzrok na Genevieve, domyślając się, że jego przyjaciel częściowo odkrył coś niepokojącego o planie dziewczyny.
- Co to za umowa? - spytał z zaciekawieniem mały ogrodnik, spoglądając wprost w błękitne oczy blondynki, która początkowo skrzywiła się ledwie zauważalnie, a następnie uniosła kąciki ust w delikatnym uśmiechu.
- Wasza przyjaciółka rozsądnie zgodziła się ze mną współpracować - zaczęła spokojnie Genevieve, poprawiając futerko na swoim płaszczyku, uważnie obserwując reakcje dwójki chłopaków. Dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że cała siedząca naprzeciwko niej trójka była wrogo nastawiona do jej osoby, dlatego też musiała działać bardzo ostrożnie mówiąc o zawarciu umowy między nią a Ophelią, choć z drugiej strony mogła dzięki temu zyskać pewne korzyści z zastosowania takiej strategii, której póki co głównym celem było zdobycie zaufania telekinetyczki. Gdyby udało jej się przekonać do siebie rudowłosą, pozostała dwójka jej przyjaciół zapewne również zmieniłaby swoje podejście, a wówczas blondynka zyskałaby szansę na zrekrutowanie kolejnych sojuszników. - Dzięki temu zobowiązała mnie do zapewnienia jej oraz wam częściowego bezpieczeństwa.
,,Niewidzialność może być bardzo przydatna..."
Leo w pierwszym odruchu chciał zerwać się z miejsca, zasłonić sobą Oliego, albo najlepiej wyrzucić z mieszkania błękitnooką, jednak mimo tego, że było to wyjątkowo kuszące, chłopak powstrzymał się, z trudem nie okazując żadnych emocji, sprawiając wrażenie, jakby nie usłyszał ani jednej ze złowieszczych myśli Genevieve. Nie mógł dopuścić do tego, by zaczęła coś podejrzewać, gdyż wtedy straciliby swój największy atut, jednakże nadal ciężko mu było nie reagować w sytuacji, w której coś prawdopodobnie zagrażało białowłosemu
,,Mięśniak też mógłby być użyteczny, chociaż wydaje się trochę tępawy..."
Punk kaszlnął cicho, tuszując swoje oburzenie, stwierdzając, że blondynka trafnie została przez Ophelię nazwana ,,wiedźmą". Niższy chłopak zauważył ten gest fioletowowłosego, lecz najwidoczniej błękitnooka nie uznała dyskretnego kaszelku Leo za coś niepokojącego.
- Dlaczego tylko częściowego? - spytał podejrzliwie punk, jednocześnie dochodząc do szybkiego wniosku, że powinien jak najlepiej wykorzystać to, że Genevieve uważa go za niezbyt inteligentnego, aby dzięki temu potajemnie zyskać szerszy obraz niecnego planu dziewczyny. Jeśli udałoby mu się rozgryźć blondynkę, miałby szansę uchronić swoich przyjaciół przed jej kłamstwami i oszustwami. Równocześnie ciężko mu było zachować spokój, ponieważ świadomość chęci błękitnookiej do wykorzystania ich była naprawdę przytłaczająca, głównie przez to, że aktualnie nie mógł o tym powiedzieć Oliemu ani Ophelii. Jego jedynym wyjściem było samodzielne pokierowanie rozmową w taki sposób, aby Genevieve nieświadomie zdradziła mu więcej szczegółów jej planu.
- Niestety, ale z przykrością muszę powiedzieć, że w obecnej sytuacji nie jestem w stanie całkowicie ochronić was przed inicjatorem eksperymentu - odparła z żalem blondynka, przeczesując włosy palcami, a zielonooki odniósł wrażenie, że dziewczyna nie jest zbytnio zadowolona z jego pytania. - Z chęcią mogę wam zaoferować kwatery w mojej bazie, wtedy na pewno...
- Genevieve! - przerwała jej gwałtownie rudowłosa, gniewnie wpatrując się w błękitnooką i przygryzając wargę. - Nie taka była umowa! Miałaś zostawić ich w spokoju - powiedziała z frustracją w głosie, domyślając się, ze blondynka stara się zmanipulować dwójkę przyjaciół do przejścia na jej stronę, wykorzystując liczne zagrożenia z zewnątrz. Pod pozorem zapewnienia bezpieczeństwa, zapewne chciałaby wykorzystać ich do swoich własnych celów, nie zważając na dobro jej sojuszników.
- Spokojnie, moja droga Ophelio - błękitnooka uniosła kąciki ust w drwiącym uśmiechu, a Leo wyczuł niewielką zmianę w Genevieve, która nieco go zaniepokoiła. - Mam na uwadze jedynie dobro twoich przyjaciół. Chyba zależy ci na ich bezpieczeństwie? - spytała z lekką podejrzliwością, jednocześnie nawet nie kryjąc zadowolenia, które czerpała z prowokowania telekinetyczki.
- Czyli twierdzisz, że najbezpieczniejsze będzie dla nas wszystkich dołączenie do ciebie? - wtrącił się punk, unosząc brew z delikatną konsternacją, czekając na odpowiedź blondynki, licząc na to, że dziewczyna popełni jakiś błąd i w jej myślach chłopak znajdzie choć jeden ważny szczegół dotyczący obecnego zagrożenia z jej strony.
,,To może być prostsze niż myślałam."
- Dokładnie tak - rzekła błękitnooka, owijając wokół palca złoty kosmyk, obdarzając fioletowowłosego wdzięcznym uśmiechem. - Dopóki mieszkacie w mieście, jesteście narażeni na ataki. Moja baza jest całkowicie bezpieczna - dodała pewnym siebie głosem, wpatrując się zachęcająco w jego zielone tęczówki, starając się wpędzić go w swoją pułapkę, a Leo przeczesał włosy z udawanym zamyśleniem, nie spuszczając wzroku z dziewczyny, sprawiając wrażenie, że uległ jej urokowi, na co Genevieve z błogim uśmiechem cieszyła się ze swego małego zwycięstwa, nie biorąc pod uwagę, że zachowanie punka może być jedynie podstępem. Przekonanie jednej osoby z siedzącej naprzeciwko trójki stanowiło dla blondynki wystarczający sukces, gdyż dzięki temu ta jedna osoba mogła albo zmienić podejście reszty, albo doprowadzić do rozłamu między nimi, a wówczas łatwiejsze byłoby zrekrutowanie kolejnych sojuszników, ponieważ zakładając, że ta jedna pozytywnie nastawiona do błękitnookiej osoba z własnej woli zgodzi się przystać do Genevieve, prawdopodobnie udzieliłaby pomocy w wyłapaniu pozostałej dwójki, myśląc, że jej działania zapewnią im bezpieczeństwo.
,,Cała trójka będzie moja."
Słysząc złowieszcze strategie w myślach blondynki, fioletowowłosy nieznacznie przysunął się bliżej do Oleandra, mimowolnie odczuwając potrzebę bronienia go. Zerknął na niego, dostrzegając skierowane w stronę błękitnookiej beznamiętne spojrzenie, jednocześnie zauważając, że dłonie białowłosego delikatnie drżą, jednak powstrzymał się przed podjęciem jakichkolwiek prób uspokojenia chłopaka, nie chcąc niepotrzebnie zaalarmować Genevieve.
- Nie dołączymy do ciebie - powiedziała stanowczo Ophelia, zakładając ręce na piersi, kątem oka dostrzegając niewielką zmianę w zachowaniu Leo, która wystarczyła, aby dziewczyna zorientowała się o możliwych oszustwach blondynki.
- Nie możesz być tego taka pewna - mruknęła z zamyśleniem błękitnooka, rzucając rudowłosej ostrzegawcze spojrzenie, z satysfakcją wpatrując się w szarozielone tęczówki, w których na moment zagościła niepewność. - Powiedz mi, moja droga Ophelio - zaczęła po chwili z jadowitym uśmieszkiem, od którego dreszcz przeszedł telekinetyczce po plecach - czy dla ratowania kogoś z bliskich ci osób byłabyś gotowa się do mnie przyłączyć? - spytała spokojnie, a rudowłosa otworzyła szerzej oczy, zaciskając dłonie na krawędziach tiulu, z przestrachem patrząc na Genevieve. Nie spodziewała się takiej zagrywki ze strony blondynki, przynajmniej nie tak szybko. Zaczęła gorączkowo zastanawiać się, czy to dlatego dziewczyna tak naciskała na rozmowę z Olim i Leo, aby móc wykorzystać ich jako swego rodzaju zakładników i dzięki temu zaszantażować telekinetyczkę. Przygryzła wargę do krwi, nie rozumiejąc jednak, po co błękitnooka miałaby zadawać sobie trud i aranżować to spotkanie, w dodatku proponując pomoc jej przyjaciołom, skoro mogła zwyczajnie porwać Ophelię, gdy była sama, a punk byłby o wiele łatwiejszym celem, gdyby nadal był ranny.
- Właściwie to na czym polega dołączenie do ciebie? - wtrącił się nagle fioletowowłosy, zanim jego przyjaciółka zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Z myśli Genevieve wywnioskował, że jej niepokojące słowa miały być jedynie ostrzeżeniem, bo jak na razie nie ma potrzeby, by rudowłosa została sprowadzona do bazy, ale nie było wątpliwości co do tego, że blondynka zamierzała w pewnym momencie zrekrutować telekinetyczkę do swojej siedziby. Zielonooki zaciskał dłonie w pięści, aby jakoś powstrzymać ich drżenie, mając wrażenie, że powoli to wszystko zaczyna go przerastać, ale jeszcze przez jakiś czas musi poradzić sobie z tym stresem i niepokojem, by znaleźć rozwiązanie na podstępy dziewczyny. Martwił się o Oleandra, który już od dłuższej chwili milczał, a jego myśli stopniowo stawały się coraz bardziej chaotyczne, więc postanowił samodzielnie prowadzić tę rozmowę, aby choć trochę odciążyć białowłosego i dać mu szansę na dojście do siebie.
,, Może jednak nie jest taki tępy..."
Genevieve przeniosła wzrok z przestraszonej Ophelii i zmrużyła podejrzliwie oczy, spoglądając na punka. Zastanowiło ją niespodziewane pytanie chłopaka, który najwidoczniej chciał nieco zmienić temat i uniknąć udzielenia odpowiedzi przez Ophelię na niepokojące słowa błękitnookiej, które w zamyśle miały wprawić w osłupienie całą siedzącą trójkę. Blondynka widziała, że fioletowowłosy jest spięty, ale i tak był dużo spokojniejszy niż początkowo zakładała. Westchnęła cicho, przeczesując dłonią włosy, po czym obdarzyła Leo przeszywającym spojrzeniem, uznając, że nie powinna go lekceważyć.
,,Być może powinnam zająć się najpierw tym punkiem."
Zielonooki w żaden sposób nie zareagował na jej myśli, wpatrując się w dziewczynę z lekkim zaciekawieniem, szczegółowo analizując każdy jej ruch i zamiary, próbując obmyślić swoje następne posunięcie. Miał świadomość, że Genevieve nie pozwoli mu na zbytnią samowolkę, w końcu według niej wiedział o wiele za dużo, aby zwyczajnie go zignorować.
- Zazwyczaj jedynie na udzieleniu mi drobnej pomocy - zaczęła ostrożnie blondynka, uważnie dobierając słowa i z zamyśleniem wpatrując się w zielone tęczówki, mając wrażenie, że przeoczyła coś bardzo ważnego. - Każda osoba posiadająca zdolność znajduje się w dużym niebezpieczeństwie, więc tylko dzięki współpracy możemy osiągnąć nasz wspólny cel i odzyskać wolność - rzekła, licząc na to, że jej wypowiedź wystarczy, aby usatysfakcjonować chłopaka, gdyż wydawało jej się, że wchodzenie w jakiekolwiek szczegóły mogło okazać się dla niej niekorzystne.
- Odzyskanie wolności? Czy to nie ty wysłałaś porywacza po mojego przyjaciela? - wtrąciła się z drwiącym spojrzeniem Ophelia, prychając z rozdrażnieniem, choć nadal wewnętrznie przeżywała słowa błękitnookiej o użyciu jej bliskich do szantażu. Od razu pomyślała o Zacku, który w tej sytuacji znalazł się w naprawdę sporych tarapatach, dlatego rudowłosa postanowiła jak najszybciej ostrzec go przed Genevieve, aby nic złego mu się nie stało.
- To było drobne... nieporozumienie - skrzywiła się z frustracją blondynka, czując delikatny ból głowy na myśl o impulsywności Ricka.
,,Ten idiota jak zwykle działał po swojemu..."
Leo ledwie powstrzymał się od parsknięcia śmiechem, gdy wyczuł nagłą irytację błękitnookiej na myśl o tamtym chłopaku, spuścił więc na chwilę wzrok, starając się zapanować nad rozbawieniem, na co Genevieve zerknęła na niego z konsternacją, nie rozumiejąc zbytnio jego zachowania.
- Czyli nie zaprzeczasz, że starasz się wyłapać uzdolnionych - stwierdziła telekinetyczka, obserwując, jak obudzony z drzemki jeżyk wystawia nosek nad krawędzią kanapy, a Oli pomaga mu zejść na podłogę.
- Staram się im pomóc - odparła spokojnie blondynka, spoglądając na zwierzątko, które zbliżyło się niebezpiecznie blisko jej kozaczków. - Bez mojej ochrony...
- Jaki jest twój cel? - przerwał jej białowłosy, wpatrując się w nią chłodnym spojrzeniem, a siedzący obok niego punk odniósł wrażenie, że atmosfera w pokoju wyraźnie spoważniała.
,,Zniszczyć Rosalesa."
- Przywrócić spokój wszystkim uzdolnionym - rzekła błękitnooka, nieznacznie unosząc kąciki ust w jadowitym uśmiechu. Fioletowowłosy wciągnął gwałtownie powietrze, po czym chrząknął, by zatuszować swoje zdziwienie po usłyszeniu w myślach dziewczyny prawdopodobnego nazwiska osoby odpowiedzialnej za cały eksperyment. Nie mógł jednak mieć całkowitej pewności, czy to faktycznie była ta osoba, dlatego musiał jakoś dyskretnie wyciągnąć z Genevieve potwierdzenie jego podejrzeń.
- W jaki sposób? - spytał zielonooki z zainteresowaniem, a jego uwadze nie umknęło prawie niezauważalne skrzywienie się blondynki, która zaczynała powoli mieć coraz więcej wątpliwości względem Leo.
,,Zadaje za dużo pytań."
- Zamierzam doprowadzić do tego, by inicjator eksperymentu sprzed dwudziestu lat poniósł stosowną karę - odparła poważnie błękitnooka, uznając, że w obecności punka musi zachować najwyższą ostrożność i powstrzymać się od zbytniego wchodzenia w szczegóły.
- Chcesz go zabić? - bardziej stwierdził niż spytał Oleander, głosem całkowicie pozbawionym emocji, na co Genevieve zdziwiła się lekko, nie spodziewając się po kimś wyglądającym tak niewinnie takiego natychmiastowego, acz trafnego wniosku. Na krótki moment poczuła delikatną niepewność, gdy spojrzała w brązowo-czerwoną tęczówkę, mając wrażenie, że krwista czerwień zajęła większą część powierzchni o ciepłej barwie czekolady, przez co początkowo niewinny chłopak wydawał się teraz dużo groźniejszy, a wręcz gotowy zamordować kogoś bez wahania.
- Jeśli zajdzie taka potrzeba - powiedziała, kierując wzrok na wracającą z kuchni Mayę z kubkiem kawy, z frustracją uświadamiając sobie, że nie jest w stanie dłużej wytrzymać niepokojącego spojrzenia białowłosego.
,,Coś jest z nim nie tak..."
Fioletowowłosy, zmartwiony zmianą nastroju u małego ogrodnika, delikatnie złapał go za dłoń, spoglądając na niego uspokajająco, lecz Oli nie zwrócił na to uwagi, cały czas wpatrując się chłodno w blondynkę.
- Kim jest ten człowiek? - białowłosy nie spuszczał wzroku z dziewczyny naprzeciwko, która zmarszczyła brwi, zastanawiając się, kim jest osoba zadająca to pytanie. Nawet Melody nie potrafiła ustalić tożsamości tego uzdolnionego, wiedzieli o nim jedynie z nielicznych nagrań monitoringu, na których musiał nieświadomie użyć swojej mocy. Ten chłopak stanowił dla Genevieve zagadkę, a im dłużej z nim rozmawiała, tym bardziej interesujący się jej wydawał.
- To nie jest ktoś, kogo można tak po prostu zabić - odparła z delikatnym rozdrażnieniem blondynka, jednocześnie dochodząc do wniosku, że białowłosy najpewniej chciał sam zająć się likwidacją polityka, a to oznaczało, że najwidoczniej nie miał większych oporów przed zabijaniem, co mogło się okazać dla niej dość korzystne, jeśli dobrze to rozegra. - To wpływowy polityk, jeden z ważniejszych osób w mafii.
- Nawet o tym nie myśl! - powiedział z przestrachem Leo, potrząsając za ramię przyjaciela, który spojrzał na niego zdenerwowany, marszcząc nosek, równocześnie częściowo wracając do siebie. Najlepszym sposobem na rozwiązanie problemu nękających ich porywaczy było pozbycie się inicjatora tamtego eksperymentu, jednak Oli zdawał sobie sprawę, że nie jest to nic prostego. Wyraźnie sfrustrowany, ponownie przeniósł wzrok na błękitnooką, uzmysławiając sobie, że nie jest w stanie nic zrobić.
- Marcus Rosales to nasz wspólny wróg - powiedziała Genevieve, krzywiąc się przy wymawianiu nazwiska ojca, obserwując reakcje trójki przyjaciół na poznanie tożsamości człowieka odpowiedzialnego za eksperymentowanie na niewinnych dzieciach i kobietach. - Ophelia już została przez niego wykryta, reszta jest tylko kwestią czasu.
Na dłuższą chwilę zapanowała cisza, przerywana jedynie gniewnymi parsknięciami jeża, który starał się wejść do plecaka swojego właściciela, lecz miał problem z dostaniem się do środka. Punk miał wrażenie, że w całym salonie słychać głośne bicie jego serca, gdy z przejęciem analizował wszystko, czego się do tej pory dowiedział. Jako uzdolnieni, byli narażeni na próby porwania przez groźnego mafioza, w dodatku czaił się na nich tajemniczy morderca, a dziewczyna będąca w stanie zapewnić im choć częściowe bezpieczeństwo również nie była osobą godną zaufania. Chłopak prychnął sfrustrowany, wyczuwając satysfakcję blondynki na widok ich niepewności, jednak miał świadomość, że z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia.
- Nie oczekuję, że od razu zgodzicie się przenieść do mojej bazy - rzekła błękitnooka, poprawiając swój płaszczyk. - Na razie chciałabym jedynie, abyście zachowali ostrożność i przekazywali mi możliwe informacje o człowieku z blizną lub innych podejrzanych osobach - Genevieve spojrzała po kolei w oczy całej trójki, zatrzymując się na dłużej przy brązowo-czerwonej tęczówce, po czym wyjęła z kieszeni małą, różową karteczkę i położyła ją na stole. - Jeśli coś was zaniepokoi, dajcie mi znać.
- Co to? - spytała z ciekawością Ophelia, ostrożnie biorąc kawałek papieru do ręki i spoglądając na tajemniczy ciąg liczb.
- Mój numer telefonu - odparła z niedowierzaniem blondynka, unosząc brew.
- Tylko? - mruknęła zawiedziona rudowłosa, wzdychając z żalem. - Nie dasz nam jakichś wypasionych gadżetów albo zaawansowanej technologii?
- Ophelio, to nie powieść science-fiction - wymamrotała zrezygnowana błękitnooka, z przestrachem odkrywając, że dziewczyna może mieć coś wspólnego z Rickiem. - Wracając do tematu - powiedziała, ignorując jęknięcie rozczarowania telekinetyczki. - Jeśli jest coś, co mogę dla was zrobić...
- Pozwól mi się spotkać z chłopakiem o toksycznej krwi - przerwał jej niespodziewanie Oli, wprawiając w osłupienie nie tylko Genevieve, ale także fioletowowłosego, który przeczuwał, że prośba małego ogrodnika nie zwiastowała niczego dobrego.
- Dlaczego? - spytała podejrzliwie blondynka, zakładając ręce na piersi, mimowolnie odczuwając pewien niepokój. Beznamiętne spojrzenie chłopaka skierowane wprost w jej zimne, błękitne oczy było wystarczająco alarmujące, aby Genevieve odmówiła, nie zamierzając narażać Ricka na prawdopodobne niebezpieczeństwo. Białowłosy, pomimo swojego niegroźnego wyglądu, mógł okazać się wyjątkowo nieprzewidywalny, a fakt, że chciał spotkać się ze swoim niedoszłym porywaczem był dość niepokojący.
- Twierdziłaś, że chcesz nam pomóc - odparł spokojnie chłopak z opaską na oku, czując, jak dłoń zielonookiego delikatnie zaciska się na jego ręce. - Pomóż mi spotkać się z tym chłopakiem.
,,Chce się zemścić na Ricku..?"
Leo ze zdziwieniem odkrył, że blondynka trochę przestraszyła się prośby Oliego, który z całą pewnością nie miał dobrych zamiarów w stosunku do tamtego chłopaka. Zmartwiła go bardzo ta bezlitosna postawa białowłosego, najwidoczniej znów jedyną rzeczą, o której myślał było zabijanie ludzi, którzy stanowili dla niego jakieś zagrożenie. Punk westchnął ciężko, uświadamiając sobie, że mały ogrodnik znów nie widział, albo nie chciał widzieć innego rozwiązania na swoje problemy niż morderstwa.
- Nie musisz tego robić, Gen... Ge... Ginny - mruknął smutno, nie chcąc dopuścić do sytuacji, w której jego przyjaciel po raz kolejny mógłby kogoś zabić, poza tym zrobiło mu się trochę żal błękitnookiej, gdyż wyczuł, że owy Rick był dla niej bardzo ważny.
- Mam na imię Genevieve - wymamrotała gniewnie dziewczyna, jednocześnie szczerze zdumiona słowami fioletowowłosego, zwłaszcza widząc, jak Oli z niedowierzaniem i lekką frustracją spogląda na niego.
- Jasne, Ginny, zapamiętam - odparł beztrosko zielonooki, ignorując jej wściekłe spojrzenie. Blondynka prychnęła, lecz równocześnie z niechęcią musiała przyznać, że była wdzięczna punkowi za powstrzymanie białowłosego, na co słyszący jej myśli Leo z zadowoleniem uśmiechnął się, puszczając do niej oczko, uznając, że irytowanie jej jest wyjątkowo zabawne, a błękitnooka uniosła brew z konsternacją, lekko zdezorientowana tym, co działo się w salonie Ophelii. Przeniosła wzrok na Mayę, która klęczała koło małego plecaka, z zafascynowaniem obserwując jeżyka, który dzielnie walczył z atakującą go skarpetką, na co Genevieve ponownie prychnęła, widząc, że nie ma co liczyć na swoje wsparcie.
- Miałeś się nie odzywać - mruknął sfrustrowany mały ogrodnik do fioletowowłosego, który wrednie zmierzwił mu włosy, wywołując okrzyk sprzeciwu.
- Miałeś nie zachowywać się jak psychopata - odparł równie sfrustrowany punk, powstrzymując Oliego przed zaatakowaniem jego misternie ułożonego irokeza.
- Chyba nie powinniście się tak kłócić przy tej wiedźmie - wymamrotała zrezygnowana rudowłosa, uderzając dwójkę przyjaciół poduszkami w twarz. - Przepraszam za nich, możesz kontynuować - zwróciła się do blondynki, uśmiechając się z lekkim zażenowaniem za zachowanie chłopaków, na co błękitnooka jedynie zamrugała, czując nagłą potrzebę opuszczenia tego miejsca.
- Chyba przekazałam wam już wszystko - mruknęła niepewnie, nie znajdując na razie kolejnych rzeczy, które mogłyby pomóc jej zdobyć zaufanie tej specyficznej trójki. - Tak jak mówiłam, chętnie udzielę wam dowolnej pomocy, macie może...
- Mogę o coś spytać? - wtrącił się trochę nieśmiało zielonooki, zerkając na brązowowłosą i dotykając dłonią blizny na uchu. - Czy zdolność Mai może... znaczy... czy to możliwe, żeby...
- Ktoś z twoich bliskich jest ranny? - spytała Genevieve, domyślając się, o co chodzi chłopakowi, a słuchająca ich uważnie z pewnej odległości brązowooka wstała z jeżem na rękach i podeszła do kanapy, siadając na stołku.
- Nie... Znaczy... Nie chodzi o rany... - odparł z wahaniem fioletowowłosy, nie mając pewności, czy dobrze robi, zdając się na dziewczynę przed sobą, w końcu miał świadomość, że nie powinien jej całkowicie zaufać.
- Nie potrafię leczyć chorób - rzekła z żalem Maya, dobrze wiedząc, o co chciał prosić ją punk i głaszcząc zwierzątko po brzuszku. - Niestety, nie mogę ci pomóc - dodała z frustracją, wspominając ciężki stan Arthura, na który nie miała wpływu.
- Rozumiem... - westchnął smutno Leo, zwieszając głowę i wpatrując się w swoje dłonie, czując, jak opuszcza go ostatnia nadzieja. Ophelia spojrzała na niego ze zmartwieniem, nie wiedząc wcześniej, że chłopak musiał zmagać się z takimi trudnościami, po czym trąciła łokciem małego ogrodnika, aby jakoś pocieszył zielonookiego, ale białowłosy najwidoczniej nie zrozumiał aluzji, spoglądając z wyrzutem na telekinetyczkę, jednocześnie nieśmiało i trochę niezdarnie gładząc kciukiem wierzch dłoni Leo, pamiętając, jak robił to jego przyjaciel, gdy on sam był niespokojny.
- Na nas już czas - powiedziała po chwili ciszy blondynka, wstając z fotela i kiwając głową na brązowowłosą, która niechętnie podała jeżyka jego właścicielowi. - Jeśli coś się stanie, bezzwłocznie mnie o tym poinformujcie - dodała poważnym tonem, zapinając guziki od swojego płaszczyka.
- Następnym razem daj znać, zanim wpadniesz na wizytę - mruknęła rudowłosa, na co błękitnooka uśmiechnęła się chytrze, wkładając dłonie do kieszeni.
- Masz moje słowo - odparła spokojnie, a telekinetyczka zaniepokoiła się trochę zadowolonym uśmiechem wyższej dziewczyny. Domyślała się, że Genevieve planuje spotkać się z nią po raz kolejny, więc wolała wiedzieć o tym wcześniej, by móc jakoś się do tego przygotować, a przede wszystkim uniknąć sytuacji, w której ktoś poza nią mógłby natknąć się na blondynkę w jej mieszkaniu.
- Miło się gadało, Ginny - powiedział punk, unosząc brew z rozbawieniem na widok gniewnego spojrzenia błękitnookiej, która nie mogła znieść przerabiania jej imienia, którego swoją drogą fioletowowłosy nadal nie potrafił zapamiętać. Oli milczał, przyglądając się wszystkim z pewnej odległości, uważnie obserwując blondynkę, co nie umknęło jej uwadze, więc jedynie obdarzyła go cierpkim uśmiechem, zastanawiając się po raz kolejny nad tożsamością tego chłopaka, po czym razem z brązowooką opuściły pomieszczenie, wychodząc z mieszkania Ophelii.
- Byłaś dla nich wyjątkowo miła - rzekła Maya, gdy opuściły blok, wyjmując z kieszeni paczkę gumy balonowej. - Nie zamierzasz ich rekrutować?
- Chyba nie słuchałaś uważnie - odparła z zadowoleniem Genevieve, omijając kałużę na chodniku.
- Czyli znowu twoje niecne knowania - mruknęła bez większego zainteresowania niższa dziewczyna, dobrze zdając sobie sprawę, że blondynka nie była skłonna do zwierzeń, zwłaszcza na temat jej planów.
- Powiedzmy, że wolę zyskiwać sojuszników niż tworzyć niewolników - powiedziała spokojnie błękitnooka, spoglądając na migającą co jakiś czas lampę, która w końcu zgasła z cichym pogłosem.

CZYTASZ
Uzdolnieni
Ciencia FicciónPsychopatyczny ogrodnik, studiujący fizykę punk i uzależniona od kawy otaku.