51

18 3 74
                                    

- Leo, zabierz tę rękę... - mruknęła ostrzegawczo Ophelia, spoglądając zmęczonym wzrokiem na oplatające ją ramię należące do jej najwyraźniej nadal pijanego przyjaciela.
- Zapamiętaj sobie, kochana, wszyscy faceci są okropni - wybełkotał niemrawo punk, kładąc głowę na ramieniu dziewczyny i szukając po omacku butelki z wódką. - Poza Olim, chociaż nie mam pewności, czy mogę go nazwać facetem - dodał z pewnym zamyśleniem, lecz na wspomnienie białowłosego jakby nieco otrzeźwiał, wzdychając smutno i mocniej wtulając się w telekinetyczkę.
- Wszyscy? - rudowłosa uniosła brew z konsternacją, z niezadowoleniem odkrywając, że odczuwa nieprzyjemne skutki całonocnego picia. - Ale ty też jesteś facetem - przypomniała mu, jednocześnie z dezorientacją uświadamiając sobie, że chłopak trzyma dłoń na jej piersi.
- I dlatego trzymam cię za prawego cycka - odparł fioletowowłosy z poważną miną, po czym uważnie przyjrzał się twarzy przyjaciółki, sprawiając, że ta zarumieniła się delikatnie mimo woli. - Jesteś chyba pierwszą dziewczyną, której nie przeleciałem po pijaku - stwierdził, mierząc Ophelię wzrokiem, zupełnie jakby szukał jakichś dowodów na to, że naprawdę do niczego między nimi nie doszło. Z pewnym zdziwieniem przyjął fakt, że telekinetyczka nadal ma na sobie bieliznę, a nawet resztę ubioru, a na jej skórze nie ma żadnych oznak po upojnej nocy.
- Co..? - rudowłosa zamrugała niepewnie, czerwieniąc się jeszcze bardziej i mimowolnie sięgając po koc, by jakoś się zakryć, pomimo tego, że wciąż miała na sobie pełny ubiór, jednocześnie stanowczo zrzucając ze swojego biustu niechcianą rękę zielonookiego. - Jestem aż taka nieatrakcyjna? - spytała z goryczą, unosząc brew z delikatnym niezadowoleniem, na co Leo pokręcił głową z politowaniem, uśmiechając się do niej cwaniacko.
- Co ty gadasz, wyglądasz świetnie - stwierdził, mierząc Ophelię wzrokiem od góry do dołu, aż ta skrzywiła się nieco z rezygnacją, równocześnie czując delikatną satysfakcję wynikającą z słów punka, który najprawdopodobniej widział w swoim życiu już mnóstwo dziewczyn. - I wiesz, nadal jestem pijany - rzekł z cwaniackim uśmieszkiem, powoli obejmując rudowłosą ramieniem i z trudem powstrzymując się od chichotu, słysząc jej zdezorientowane myśli. Zawstydzanie dziewczyn było zdecydowanie jedną z jego ulubionych zabaw, a telekinetyczka czasami bywała wyjątkowo podatna na takie niespodziewane zachowania, dzięki czemu Leo miał świetną okazję, by trochę się jej ponaprzykrzać.
- Leo nie - odparła pospiesznie, odsuwając się skołowana i ustawiając ręce w obronnej pozycji, rzucając mu ostrzegawcze, wciąż lekko nietrzeźwe spojrzenie. - Musisz być wierny Oliemu - dodała oskarżycielsko, na co fioletowowłosy zamrugał lekko zdziwiony, a potem zaczerwienił się nieznacznie, drapiąc się po karku i nie chcąc na nowo rozpamiętywać zniknięcia małego ogrodnika, gdyż nadal czuł się paskudnie, a wyrzuty sumienia nie opuszczały go nawet na chwilę.
- Eh, czyli odmawiasz gorącego, niezapomnianego seksu - mruknął z teatralnym żalem, odwracając własną uwagę od myślenia o Olim i z rozbawieniem dostrzegając intensywny rumieniec dziewczyny na słowo ,,seks". - Ah, no tak - pstryknął palcami, jakby sobie coś uświadomił, po czym uśmiechnął się wrednie pod nosem, zerkając na wyraźnie zaniepokojoną Ophelię, która czuła, że ta mina u punka nie wróży nic dobrego. - Nie jestem Vincentem - rzekł, a telekinetyczka zaczerwieniła się jeszcze bardziej, szokując tym chłopaka, który miał wrażenie, że nie można być mocniej zarumienionym, a następnie zamrugała zdezorientowana i spuściła głowę, nerwowo miętosząc spódnicę i prychając coś gniewnie pod nosem.
- Cholerny punk - mamrotała, a zielonooki nie mógł się już powstrzymać i parsknął śmiechem, widząc oburzenie przyjaciółki i jej aż nazbyt widoczną słabość do owego Vincenta.
- Ta ludzka zapalniczka jeszcze do ciebie dzwoniła? - spytał, chociaż nadal ciężko mu było uwierzyć, że czarujący kurier z opowieści Ophelii także okazał się uzdolnionym i do teraz odczuwał silną potrzebę porządnego pobicia tego typa za okłamywanie rudowłosej.
- Nie - mruknęła, spoglądając na wyświetlacz, po czym bez wahania wybrała numer do czarnowłosego, mając świadomość, że im dłużej będzie zwlekać, tym trudniej będzie jej w końcu do niego zadzwonić.
- Ej..! Co ty..?! - Leo z delikatną nutą paniki starał się wyrwać jej komórkę, widząc, co ta zamierza zrobić, jednak zamiast tego stracił równowagę, przewracając się i uderzając nosem o dywan, gdyż nocne pijaństwo wciąż miało na niego pewien wpływ. Zaklął wściekle, pocierając bolące miejsce i mimowolnie żałując, że nie ma w pobliżu małego ogrodnika z jego ikonicznymi plasterkami w motylki, jednocześnie ciesząc się w duchu, że on i Ophelia nadal siedzieli na podłodze, dzięki czemu upadek był znacznie mniej bolesny.
- Poczta głosowa - powiedziała rozgoryczonym głosem dziewczyna, ponownie naciskając zieloną słuchawkę i po raz kolejny prychając z niezadowoleniem, kiedy znów odezwał się uprzejmy, irytujący głos.
- Może jeszcze śpi - stwierdził uspokajająco punk, zauważając, że rudowłosa jest wyraźnie przybita. - W końcu jest wcześnie rano.
- Jest prawie południe - uniosła brew z konsternacją, sfrustrowana odrzucając telefon na kanapę i przecierając oczy, mając już w głowie wizję gardzącego nią Vincenta, który zablokował jej numer i poddał się operacji usunięcia wspomnień o niej.
- No właśnie - potwierdził zielonooki, kiwając głową. - Środek nocy.
- Trochę się martwię o twój zegar biologiczny - mruknęła z delikatną troską telekinetyczka, domyślając się, że chłopak miał w zwyczaju siedzenie do późnej nocy, może nawet do rana, a jego tempo w piciu wódki sugerowało wieloletnie doświadczenie.
- Mój zegar jest w tak dobrym stanie jak moja wątroba - rzekł z uśmiechem Leo, na co uzdolniona ponownie uniosła brew z konsternacją, woląc nie myśleć, jak wiele musiały przejść jego organy wewnętrzne. - Wracając do tematu - spoważniał i spojrzał ze zmartwieniem na Ophelię, przeczesując włosy - jesteś pewna, że dasz radę porozmawiać z Vincentem? - spytał, mając wrażenie, że konfrontacja z chłopakiem, który ją okłamał w tak ważnej sprawie, a w dodatku chyba w pewnym sensie wystraszył, biorąc pod uwagę nieświadome wzdrygnęcie się rudowłosej, gdy mówiła o chwili, w której na rękach kuriera pojawiły się płomienie, może być dla niej dość trudna. - Chętnie... jakoś ci pomogę, jeśli tylko...
- Dziękuję, Leo, ale poradzę sobie - przerwała mu chłodno, lecz uśmiechnęła się delikatnie, nie chcąc zabrzmieć tak niemiło. - Nic mi nie będzie, naprawdę - dodała, widząc, że punk wciąż ma pewne wątpliwości. Nie chciała, aby ktoś jeszcze był przy jej rozmowie z czarnowłosym, musiała zająć się tym samodzielnie, przecież chodziło o mimo wszystko ważną dla niej relację, dlatego obecność osób trzecich jedynie by ją dekoncentrowała.
- Skoro tak mówisz - wymamrotał bez przekonania fioletowowłosy, ale uszanował decyzję przyjaciółki. - Pamiętaj, jeśli coś się będzie działo, daj mi znać - powiedział stanowczo, marszcząc brwi, a telekinetyczka uśmiechnęła się ciepło i krótko pocałowała Leo w policzek, po raz kolejny ciesząc się, że wpadła na niego i Oliego w supermarkecie.
- Kochany z ciebie przyjaciel - rzekła radośnie, jednocześnie starając się nie myśleć o również ją dręczących obawach, nie tylko dotyczących samego Vincenta, lecz bardziej tego, jaki wpływ będą miały ostatnie wydarzenia na ich relacje, biorąc pod uwagę, że Genevieve z pewnością nie będzie chciała im ułatwić pogodzenia się. Ophelia odnosiła wrażenie, że blondynka specjalnie zdemaskowała wtedy kłamstwo chłopaka, dlatego prawdopodobnie miała w tym jakiś ukryty motyw.
- Ej, co to za friendzone - rzekł punk z oburzeniem, jednak po chwili zachichotał, mierzwiąc kręcone włosy uzdolnionej i wywołując wściekły pisk, ale po chwili przestał, wciąż trzymając dłoń na jej czuprynie i uśmiechnął się smutno, a następnie odwrócił głowę i niezdarnie potarł oczy drugą ręką. - Wybacz... - mruknął odrobinę łamiącym się głosem, niezręcznie drapiąc się po karku i unikając zaniepokojonego wzroku dziewczyny. - Po prostu... Przypomniał mi się Oli... - trochę niezdarnie przeniósł się na kanapę, prawie siadając na komórce Ophelii i z żalem spoglądając na dreptającego między wrzuconymi w kąt książkami o biologii jeżyka, odnosząc wrażenie, że zwierzak przez cały czas buszował po domu w poszukiwaniu swojego właściciela.
,,Muszę zadzwonić do Genevieve."
Punk zdziwiony przeniósł wzrok na rudowłosą, która przygryzła wargę, zerkając na swój telefon, lecz natychmiastowo spojrzała na coś innego, uśmiechając się nieco sztucznie, kiedy tylko zauważyła, że chłopak na nią patrzy. Zielonooki zmarszczył brwi, odczuwając, że telekinetyczka nie chce, by on wiedział o jej przyszłej próbie skontaktowania się z blondynką, przez co nabrał podejrzeń i mocno skupił się na myślach dziewczyny, licząc na to, że ta nierozważnie zdradzi coś jeszcze.
- Może jakieś śniadanie? - spytała pospiesznie Ophelia, dostrzegając, że Leo wpatruje się w nią zbyt przenikliwie i szybko doszła do wniosku, że prawdopodobnie usłyszał o jej zamiarze potajemnego dzwonienia do Genevieve.
,,Bezpieczeństwo Oliego jest priorytetem."
Zielonooki mocniej zmarszczył brwi, dodatkowo zakładając ręce na piersi i odczuwając delikatne zawroty głowy, jednak nie zaprzestał prób wyciągnięcia z niej prawdy, nawet pomimo odczuwalnego kaca.
,,I tak ta wiedźma chce mnie porwać."
Leo otworzył szerzej oczy i zerwał się z miejsca, patrząc z przestrachem na przyjaciółkę, po czym gniewnie prychnął, nie mogąc uwierzyć, co chciała zrobić rudowłosa.
- Ophelia, nawet nie... - zaczął ostrzegawczo, nie zamierzając dopuścić do tego, by kolejna ważna dla niego osoba zniknęła, ale uzdolniona przerwała mu ruchem dłoni, próbując zapanować nad rosnącymi emocjami i frustracją wywołaną tym, że punk przejrzał jej plan.
- To może być jedyne wyjście - rzekła gorzko, równocześnie starając się znaleźć jakiś sposób na uspokojenie fioletowowłosego. - Skoro Genevieve i tak...
- To nie jest żadne wyjście! - krzyknął z żalem zielonooki, gryząc wargę i wpatrując się ciężko w telekinetyczkę. - Układanie się z tą wiedźmą to ostatnia rzecz...
- Mogę w ten sposób uratować Oliego! - ponownie mu przerwała, choć tym razem jeszcze trudniej było jej zapanować nad łamiącym się głosem. - Genevieve nic mi nie...
- Genevieve jest nieprzewidywalna! - Leo zacisnął dłonie w pięści i zbliżył się do rudowłosej, która nieco strwożona zrobiła krok w tył, nadal jednak wpatrując się twardo w chłopaka. - Najpewniej zatrzyma dla siebie Oliego i ciebie! Poza tym nawet nie masz pewności, czy on naprawdę tam jest! - krzyczał z rosnącą frustracją, sprawiając, że Ophelia przygryzła wargę i nieznacznie spuściła głowę.
- Ja chcę tylko uratować Oliego - wyznała cicho, czując, jak jej emocje opadają, przez co powoli opuszczała ją pewność siebie i nabierała coraz większej ochoty na opuszczenie pomieszczenia, w którym znajdował się zdenerwowany punk. - Sam najlepiej wiesz, jak delikatny on jest - dodała, w przypływie odwagi spoglądając w zielone oczy uzdolnionego i mając nadzieję, że myśl o dość chwiejnej psychice białowłosego trochę otrzeźwi Leo i przynajmniej w nieznacznym stopniu skłoni go do rozważenia takiego rozwiązania. Tak jak się spodziewała, chłopak jakby zamarł, wpatrując się w nią nieco nieobecnym wzrokiem, a następnie prychnął sfrustrowany, zakrywając twarz w dłoniach i kręcąc głową z pewną rezygnacją. Rudowłosa smutno mu się przyglądała, źle się czując z myślą, że ma zamiar w jakimś stopniu go zmanipulować, jednak nie widziała innego wyjścia z tej trudnej dla nich wszystkich sytuacji.
,,Jeśli tylko uda mi się trochę go..."
Punk spojrzał na nią wściekle, opuszczając dłonie i zaciskając je w pięści, uświadamiając sobie, co telekinetyczka zamierzała zrobić, po czym z goryczą zgarnął z kanapy jedną z do połowy pełnych butelek wódki i pociągnął duży łyk. Oliego nadal nie było, mama wciąż pozostawała w śpiączce, a teraz na dodatek jedna z niewielu osób, którym ufał, chciała nim manipulować i go opuścić. Napił się po raz drugi, ignorując zaniepokojone słowa Ophelii i odtrącając jej rękę, którą próbowała mu zabrać alkohol. Nie zwrócił uwagi na jej zmarszczone brwi, kiedy mały strumień przezroczystej cieczy poplamił jego koszulkę, a także nie przejął się jej zmartwionymi myślami, których nie udało mu się całkowicie zagłuszyć.
- Leo, proszę, przestań - rzekła zmęczonym głosem dziewczyna, ponownie starając się wziąć od niego butelkę i z rosnącym niepokojem obserwując, jak jego czarna koszulka robi się coraz bardziej mokra od niekontrolowanego strumienia wódki, a on sam pije coraz bardziej chaotycznie. - To za dużo, w nocy i tak już... - wspomniała o ich nocnej popijawie, mimowolnie dotykając dłonią bolącej od kaca skroni i obiecując sobie, że już nigdy więcej nie wypije na raz takiej ilości alkoholu, jednocześnie odczuwając coraz większe zaniepokojenie o zielonookiego, który przecież wypił znacznie więcej od niej.
- Zamknij się! - przerwał jej agresywnie Leo, wstając z kanapy i chwiejnym krokiem podchodząc do okna, nie patrząc na rudowłosą. Złapał się parapetu, by nie stracić równowagi i z gorzką satysfakcją zauważył leżącą niedaleko cytrynówkę.
- Nie zamknę się, dopóki nie przestaniesz pić - wycedziła telekinetyczka, która na dźwięk słów fioletowowłosego również zaczęła tracić nad sobą panowanie, nie zamierzając tolerować takiego zachowania wobec siebie, zwłaszcza z bolącą głową. - Odłóż tę flaszkę, Roberts - dodała, ostrzegawczo wyciągając w jego stronę swoją drobną dłoń i wskazując palcem na trzymaną przez niego cytrynówkę, ale Leo tylko wyzywająco uniósł kąciki ust, otwierając butelkę. Ophelia zmrużyła oczy, mamrocząc pod nosem i przypominając sobie, że samodzielnie może skonfiskować mu alkohol. Użyła swojej zdolności i cytrynówka wyśliznęła się z rąk zszokowanego chłopaka, który zdezorientowany patrzył, jak butelka z wdziękiem wylądowała w dłoni telekinetyczki.
- Oddawaj to! - zmrużył wściekle oczy, robiąc krok w stronę uzdolnionej i prawie się przewracając.
- Nie licz na to - odparła chłodno, a lewitująca cytrynówka obróciła się do góry dnem nad jedną z doniczek obok kanapy, wylewając całą ciecz ze swojego wnętrza i wywołując u punka zrozpaczony skowyt. Dziewczyna wolała nie myśleć, co zrobiłby jej Oli, gdyby dowiedział się, że wlała takie świństwo do jednej z jego drogocennych roślinek, lecz aktualnie miała ważniejsze rzeczy do zamartwiania się. Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić, a po chwili znów spojrzała na nadal wpatrującego się w nią z urazą studenta. - Słuchaj, przemyślałam to i naprawdę... - chciała na nowo podjąć temat rozmowy z Genevieve, ale Leo gniewnie uderzył pięścią w parapet, uciszając ją i prawie zrzucając doniczkę z kaktusem.
- Nie będziesz się, kurwa, poświęcać! - krzyknął z goryczą w głosie, cały czerwony na twarzy ze zdenerwowania i wypitego alkoholu. - Sam znajdę Oliego! Znajdę go i znów będziemy w trój..!
- Nie znajdziesz go, Leo - przerwała mu cicho, odwracając wzrok od pijanego, zrozpaczonego fioletowowłosego. Widząc, w jakim stanie się znalazł, bardzo ją zabolał i dodatkowo zmotywował do negocjowania z Genevieve. - Zrozum, sami nie możemy nic zrobić - dodała smutno, zerkając niepewnie na chłopaka, który zamilkł, osuwając się po ścianie i siadając na podłodze. - Oli na pewno jest przerażony, nie wie, co się dzieje - punk wplątał palce we włosy, podkurczając kolana pod brodę i powoli kręcąc głową, jakby nie chciał dopuszczać do siebie słów przyjaciółki. - Oli musi wrócić, Leo - głos Ophelii wyraźnie się załamał, a ona sama pospiesznie zamrugała, próbując powstrzymać napływające łzy. - On cię potrzebuje - przypomniała sobie, jak fioletowowłosy załagodził atak paniki małego ogrodnika i jak go uspokajał za każdym razem, gdy coś działo się z niskim chłopakiem. - Ty go potrzebujesz - dodała, wpatrując się w drżącego na całym ciele zielonookiego, który ostatniej nocy moczył jej ramię łzami, szeptając co chwilę imię zaginionego przyjaciela. - Jeśli jest choćby szansa na to, że...
- Nie! - punk gwałtownie pokręcił głową, w końcu spoglądając na dziewczynę, a w jego oczach ujrzała smutek wymieszany z furią. - Oli tu wróci, a ty też tu będziesz! - z trudem wstał z podłogi, chwiejnie podchodząc do Ophelii i dźgając ją palcem w policzek. - Nie pozwolę ci..!
- Przestań krzyczeć - przerwała mu chłodno, trochę głośniej niż zamierzała, odsuwając się nieco od chłopaka, wyczuwając od niego nieprzyjemną woń alkoholu. - I nie jestem osobą, której możesz rozkazywać - zmrużyła nieznacznie oczy, jednocześnie martwiąc się o fioletowowłosego. - Wypiłeś zdecydowanie za dużo, idź się położyć - nakazała tonem nieznoszącym sprzeciwu, licząc na to, że uda jej się jakoś zapanować nad rozemocjonowanym Leo, lecz ten tylko prychnął sfrustrowany, zakładając ręce na piersi i unosząc brew z konsternacją.
- Nie będziesz rozmawiać z Genevieve - wymamrotał z zimną furią w głosie, nachylając się nad rudowłosą i częściowo tarasując jej drogę do wyjścia z salonu.
- Naprawdę nie mam ochoty się z tobą kłócić - odparła ostrzegawczo, zaciskając dłonie w pięści i wytrzymując ciężkie spojrzenie zielonookiego, powstrzymując się od mimowolnego kroku w tył.
- To masz pecha, bo ja wręcz przeciwnie - rzekł z jadowitym uśmieszkiem punk, prychając z delikatnym poirytowaniem na widok nieustępliwego wzroku przyjaciółki.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz