66

17 2 89
                                    

- Skąd jesteś? - spytał niezręcznie Jackson, chcąc przerwać przeciągającą się ciszę, zwłaszcza czując się coraz dziwniej, idąc pod rękę z nieznajomym, który najwyraźniej nie zamierzał go puścić. W dodatku zaczynał odnosić wrażenie, że już gdzieś widział tego chłopaka, choć przez słabe światło nie był tego do końca pewien.
- Ja..? Jestem z... - zająknął się Dziewiątka, mrugając z lekką paniką, gdyż nie miał pojęcia, co odpowiedzieć na to pytanie. - Jestem z Norwegii - rzekł w końcu, próbując nie wyglądać na nerwowego.
- Norwegii? - czarnowłosy uniósł brew ze zdziwieniem, spoglądając na piegusa. - Jak tam jest? - spytał, domyślając się, że Theo zmyśla.
- Zimno - mruknął szybko, zerkając na niebieskookiego z delikatnym niezadowoleniem, widząc, że ten ma zamiar zadać kolejne pytanie.
- Mógłbyś powiedzieć coś po norwesku? - poprosił Jackson, chcąc przyłapać brązowowłosego na kłamstwie, ale ten tylko uśmiechnął się zwycięsko i wymówił kilka zdań w tym języku, dziękując samemu sobie, że kiedyś nabrał dziwnej ochoty na naukę norweskiego.
- Może teraz ty opowiesz coś o sobie? - zaproponował Dziewiątka, trącając lekko łokciem bok czarnowłosego, na co ten skrzywił się nieco, nie cierpiąc mówić o sobie i chcąc uniknąć tego za wszelką cenę.
- Nie będę przerywał twojej opowieści - odparł z uśmiechem, równocześnie spoglądając na niego stanowczo i lekko zwalniając, dostrzegając majaczący w oddali blok. - Dlaczego uciekłeś z Norwegii?
- Uciekłem? Kto powiedział, że uciekłem? - piegus zatrzymał się i spojrzał podejrzliwie na niebieskookiego, puszczając jego ramię. - Skąd niby taki pomysł, żebym skądś uciekł? - zmrużył oczy, przez moment widząc w chuderlawym chłopaku szpiega Rosalesa, ale gdy dostrzegł lęk w jego oczach na gwałtowną reakcję brązowowłosego, westchnął ciężko, czując lekkie wyrzuty sumienia, że podejrzewał o coś takiego jedyną względnie przyjazną mu osobę, mając świadomość, że nie powinien robić sobie wrogów. - To sprawa... osobista - mruknął po chwili, niezręcznie drapiąc się po karku i znów przysuwając się do Jacksona, ponownie łapiąc go pod rękę bez nawiązywania kontaktu wzrokowego.
- Ro... Rozumiem - czarnowłosy poprawił grzywkę, nabierając nowych podejrzeń wobec nieznajomego, wiedząc jednak, że będzie musiał być bardzo ostrożny przy wyciąganiu jakichś informacji. - Naprawdę nie jest ci zimno? - spytał, chcąc zmienić temat i jednocześnie odrobinę dziwiąc się temu, że chłopak nie drży z zimna, nie mając na sobie żadnej bluzy lub chociażby koszulki.
- Nie, spokojnie - Dziewiątka machnął ręką, uśmiechając się z lekkim rozbawieniem, słysząc pytanie chłopaka. - Można powiedzieć, że jestem zmiennocieplny - dodał, mimowolnie parskając śmiechem, a czarnowłosy uniósł brew z konsternacją, zastanawiając się, czy z tym dziwnym chłopakiem wszystko w porządku.

Oli wyplątał się z krzaków najciszej, jak potrafił, starając się jednocześnie nie stracić z oczu Leo, który lekko chwiejnym krokiem przemierzał parkową alejkę. Robił to już od kilku godzin, zupełnie jakby nie miał zamiaru wracać do domu, choć nastał już środek nocy. Białowłosy czuł się trochę dziwnie, śledząc swojego przyjaciela i chowając się przed nim z użyciem własnej zdolności, ale równocześnie miał przeczucie, że punk może zrobić coś wyjątkowo głupiego, zwłaszcza w takim stanie. Westchnął bezgłośnie, będąc trochę rozczarowanym pijackimi skłonnościami fioletowowłosego, jednak dopóki bezpośrednio nie czuł od niego smrodu alkoholu, był w stanie to znieść. Dostrzegł, że Leo skręca w lewo, przyspieszył nieco, nie chcąc go zgubić i prawie potknął się o krawędź chodnika, w ostatniej chwili łapiąc się ławki. Wciąż był trochę skołowany po tym, co usłyszał z rozmowy między punkiem, a Jacksonem, nie wiedział do końca, jak powinien rozumieć tamte słowa zielonookiego oraz jak w takim razie powinien się teraz wobec niego zachowywać. Żałował, że pani Fillies nie mówiła mu, co robić w takiej sytuacji, więc czuł się zdezorientowany, gdy myślał o tym, co go czeka, kiedy Leo w końcu wróci do domu.
- Dlaczego tak wcześnie zamykają te cholerne kwiaciarnie?! - mamrotał do siebie sfrustrowany fioletowowłosy, drapiąc się po karku i wpatrując się gniewnie w zamknięte drzwi do sklepu. Zrezygnowany spojrzał na rozgwieżdżone, nocne niebo i westchnął ciężko, licząc na to, że jeszcze uda mu się znaleźć miejsce, gdzie będzie mógł kupić jakiś ładny bukiet dla Oleandra. - Jak człowiek ma wyznać miłość temu szatańskiemu kurduplowi bez cholernego chwasta?! - białowłosy zamrugał nieco spanikowany, domyślając się, że chłopak mówi o nim, uświadamiając sobie, że te słowa ostatecznie potwierdziły pewne podejrzenia, które zrodziły się w głowie białowłosego kilka godzin temu. Miał wrażenie, że coś go sparaliżowało i nie mógł się ruszyć z szoku, będąc w stanie tylko mrugać intensywnie i wpatrywać się tępo w Leo, czując, jak jego policzki robią się dziwnie i nieznośnie czerwone. Punk prychnął wściekle jeszcze kilka razy i odwrócił się do miejsca, w którym stał Oli, a wówczas mały ogrodnik podskoczył gwałtownie i na krótki moment niekontrolowanie stał się widzialnym, przez co fioletowowłosy również podskoczył przerażony, mając wrażenie, że zobaczył ducha. Oboje pospiesznie odwrócili się od siebie plecami i zaczęli biec w przeciwnych kierunkach, zielonooki uciekając przed duchem, a białowłosy uciekając przed konfrontacją z ludzkimi uczuciami.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz