Obserwowanie biegającej po całym mieszkaniu Genevieve sprawiało, że Zackowi zaczęło się lekko kręcić w głowie. Rozumiał jej zdenerwowanie i wiążące się z tym roztargnienie, w końcu zostało już niewiele czasu do jej spotkania z Rosalesem, jednak blondynka chyba odrobinę przesadzała.
- Ta chusta na głowie na pewno jest konieczna? - spytał z konsternacją, spoglądając nieprzychylnie na kwiecisty kawał materiału, którego nie powstydziłaby się żadna stara ciotka.
- Muszę się wtopić w tłum - mruknęła z frustracją dziewczyna, czując jak z nerwów nie może usiedzieć na miejscu. - Nie mogę się rzucać w oczy - dodała, zastanawiając się gorączkowo, gdzie odłożyła swoje wielkie ciemne okulary.
- Te kwiatuszki widać pewnie z satelity - odparł rudowłosy, unosząc brew, naprawdę wątpiąc, by uzdolnionej udało się wtopić w tłum w takim stroju. Chusta na głowie i beżowy płaszcz wręcz krzyczały, że Genevieve jest wyjątkowo szemraną osobą i powinny ją sprawdzić jakieś służby specjalne.
- Nie pytałam cię o zdanie - wymamrotał cierpko, chłodniej niż zamierzała, lecz w tych okolicznościach nie była w stanie nad sobą zapanować. Chłopak to widział i swoim zachowaniem próbował jakąś ją rozluźnić, ale powoli godził się ze świadomością, że w takiej sytuacji błękitnooka odzyska spokój dopiero wtedy, gdy będzie po wszystkim. Przy okazji zmarszczył mimowolnie brwi, bo dotarło do niego, że właściwie nie zapytał jej jeszcze o dość ważną kwestię.
- Kiedy zamierzasz wrócić do bazy? - spojrzał na nią pytająco, a po jej zdezorientowanej minie zrozumiał, że najwidoczniej Genevieve jeszcze o tym nie pomyślała.
- Ja... nie wiem - odparła speszona, gdyż dopiero to pytanie zadane przez Zacka uzmysłowiło jej, że faktycznie, musi kiedyś wrócić do swojej bazy. Przez ostatnie parę dni działo się zbyt wiele rzeczy na raz, przez co całkowicie wypadło jej to z głowy. Albo specjalnie odkładała decyzję o tym, bo szczerze mówiąc mieszkanie z rudowłosym było nawet przyjemne. W końcu nie było tu Robertsa.
- Tylko nie myśl, że cię wyganiam..! - dodał pospiesznie Zachary, nie chcąc, by uzdolniona się tak poczuła. Właściwie nie miałby nic przeciwko, żeby jeszcze trochę u niego została, choć miał świadomość, że to mogłoby być dla niej dość ryzykowne. Blondynka z zamyśleniem przeczesała dłonią włosy, nie wiedząc, co odpowiedzieć, ponieważ żadna z opcji nie wydawała jej się właściwa. Nigdy nie mogła mieć pewności, czy ktoś jej nie śledzi w drodze do bazy, a teraz obawiała się tego jeszcze bardziej niż dotychczas, skoro Sasaki był w stanie nawet włamać się do ich systemu. Z drugiej strony przedłużające się przebywanie poza bazą także było ryzykowne, a poza tym jej nieobecność na pewno w jakimś stopniu przeszkadzała Melody, na której głowę spadły wszystkie sprawy związane ze zmianą lokalizacji.
- Muszę to przemyśleć - odparła więc po chwili, uznając, że w tym momencie najważniejsze jest przetrwanie rozmowy z Rosalesem. Póki co i tak nie była w stanie skupić się na niczym innym. Zack pokiwał głową, rozumiejąc wątpliwości Genevieve, i przeniósł wzrok na szafkę, na której leżały klucze do auta.
- Może chociaż cię odwiozę? - zaproponował z nadzieją, jakoś nie chcąc, żeby dziewczyna tłukła się autobusem przez miasto, zwłaszcza w takim podejrzanym stroju. I po cichu liczył na to, że uda mu się w jakiś sposób wspomóc uzdolnioną. Choćby z ukrycia. I może niekoniecznie z jej wiedzą o jego obecności. Początkowo rzeczywiście pogodził się z tym, że blondynka wybierze się na spotkanie sama, jednak zmienił zdanie, widząc jej nerwowość i rozkojarzenie.
- Dam radę sama - odparła, mierząc go podejrzliwym wzrokiem, bo wyczuła, że student coś kombinuje. Może i nie spędziła z nim aż tak dużo czasu, ale zdążyła zauważyć, że rodzeństwo Adderley-Roy jest do siebie bardzo podobne, zwłaszcza pod względem wyglądu i braku pokory.
- Na pewno? Ktoś może cię rozpoznać... - rzekł na to z zaniepokojeniem, szczerym zaniepokojeniem, choć głównie chodziło mu o przekonanie blondynki.
- Zachary, obiecałeś mi, że nie zrobisz nic głupiego - przypomniała mu Genevieve, unosząc brew z niezadowoleniem, choć udawanym, bo mimo wszystko musiała przyznać, że ta troska ze strony rudowłosego była dość urocza. Trochę irytująca, ale urocza.
- I nawzajem - odparł lekko urażony, podając jej torebkę. Dziewczyna westchnęła cicho, przyglądając mu się z zamyśleniem, i zorientowała się, że chłopak nie ma sobie ubrań, które normalnie nosiłby po mieszkaniu, tylko jest ubrany tak, jakby zaraz miał gdzieś wychodzić. Brakowało mu tylko butów. Gdy to sobie uświadomiła, westchnęła ponownie, teraz już nie mając żadnych złudzeń co do zamiarów Zachary'ego. Przygryzła wargę, po czym sięgnęła do torebki, sprawdzając jej zawartość.
- Widzisz gdzieś mój telefon? - spytała, a gdy Zack odwrócił głowę w stronę jej komórki, wyjęła z torby małą niebieską kuleczkę i zasłoniła nos chustą.
- Tutaj... - ścisnęła kuleczkę przy jego twarzy, a wówczas słodkawy zapach w mgnieniu oka uśpił skołowanego chłopaka, który osunął się na ścianę. Genevieve złapała go, by nie upadł i nic sobie nie sprawił, jednocześnie uważając, by samej nie wdychać tej substancji, i ostrożnie posadziła go na podłodze.
- Wybacz... Ale tak będzie lepiej - powiedziała cicho przepraszającym tonem, mając świadomość, że Zachary i tak jej nie słyszy. Nie chciała, by rudowłosy się narażał na jakiekolwiek ryzyko, więc będzie czuła się odrobinę spokojniejsza, wiedząc, że przynajmniej za nią nie pójdzie. Kuleczka usypiająca była niegroźna i szarooki obudzi się najpóźniej za kilka godzin, a spodziewała się, że do tego czasu załatwi sprawę z Rosalesem.
CZYTASZ
Uzdolnieni
Science FictionPsychopatyczny ogrodnik, studiujący fizykę punk i uzależniona od kawy otaku.