Ophelia przetarła sennie oczy i usiadła na łóżku, zerkając na zegarek, po czym z głośnym ziewnięciem wstała, kierując się do salonu. Wychodząc ze swojego pokoju, zauważyła dość ciekawy widok, więc przystanęła gwałtownie, zakrywając dłonią usta, by nie zachichotać. Dolna połowa ciała teoretycznie śpiącego na kanapie Oliego znajdowała się na niej, jednak jego głowa opierała się na klatce piersiowej Leo, który zasnął na podłodze. Lewa ręka małego ogrodnika leżała na twarzy fioletowowłosego, natomiast prawa mocno trzymała za koc, na którym była również dłoń punka, dzielnie walczącego o choćby najmniejszy skrawek ciepłego okrycia. Na brzuchu białowłosego znajdowała się druga ręka zielonookiego, na której z kolei spał zwinięty w kulkę jeżyk, parskający od czasu do czasu przez sen. Rudowłosa starała się bezszelestnie przejść obok nich, nie chcąc ich budzić, ostrożnie ominęła leżący na podłodze niebezpieczny, czerwony plecak Oleandra i z cichym westchnieniem ulgi w końcu dotarła do kuchni. Otworzyła szafkę z zamiarem wyjęcia jakiejś szklanki, jednakże niefortunnie strąciła jeden z kubków, który z głośnym odgłosem roztrzaskał się o podłogę, rozpryskując się na całe pomieszczenie.
- Jasna cholera - wymamrotała gniewnie dziewczyna, spoglądając z przestrachem na śpiących w salonie gości, po czym pospiesznie zaczęła zbierać z podłogi odłamki, mamrocząc z frustracją pod nosem.
- Co się stało? - telekinetyczka podskoczyła gwałtownie, prawie uderzając głową o kant szafki, kiedy niespodziewanie usłyszała lekko zaspany głos Oliego, który nagle pojawił się w kuchni z parskającym jeżem na rękach.
- Wybacz, obudziłam cię - rzekła przepraszającym tonem, przeczesując włosy palcami i zastanawiając się, czy Leo także został obudzony przez hałas zbitego kubka. Wyższy chłopak nie pojawił się jednak w pomieszczeniu, więc uznała, że najwyraźniej miał wyjątkowo twardy sen. - Jak się spało? - spytała, aby jakoś zacząć rozmowę i przerwać odrobinę niezręczną ciszę, jednocześnie wyjmując dla białowłosego drugi kubek, uważając, by tym razem obyło się bez dodatkowych ofiar.
- Dobrze, chociaż Leo ciągle zabierał mi koc - mruknął sennie, siadając na stołku i kładąc sobie zwiniętego w kulkę jeżyka na kolanach, podczas gdy Ophelia starała się nie zachichotać, przypominając sobie o dość niecodziennej pozycji snu małego ogrodnika. - Która godzina?
- Już prawie jedenasta - odparła rudowłosa, zerkając na wiszący zegar i wrzucając dwa kawałki chleba do tostera. - Co chcesz na śniadanie?
- Masz płatki i sok pomarańczowy? - spytał z nadzieją Oli, spoglądając z wyczekiwaniem na dziewczynę, która kiwnęła głową i sięgnęła do szuflady, na co chłopak uśmiechnął się z zadowoleniem, gładząc zwierzątko po nosku. Telekinetyczka położyła przed białowłosym miskę z płatkami czekoladowymi i kartonik soku, po czym otworzyła lodówkę w poszukiwaniu mleka.
- Czego szukasz? - spytał z zaciekawieniem mały ogrodnik, przysuwając do siebie miskę i otwierając sok.
- Mleka do płatków - powiedziała Ophelia, nadal buszując w lodówce, po czym zamknęła ją z frustracją, uświadamiając sobie, że kilka dni temu skończył jej się ostatni karton z mlekiem. - Niestety nie... - zaczęła przepraszająco, lecz urwała w połowie zdania na widok jedzącego płatki chłopaka.
- Po co szukałaś mleka do płatków? - spytał spokojnie Oli, zatapiając łyżką płatki w soku pomarańczowym, zastanawiając się, jak można używać mleka do zalewania płatków śniadaniowych.
- Do... - dziewczyna ze zdziwieniem wpatrywała się w białowłosego, który najzwyczajniej w świecie wziął do ust łyżkę pełną słodkich płatków czekoladowych pływających w słodkim soku pomarańczowym, nie będąc w stanie pojąć, jakim cudem mały ogrodnik potrafi bez mrugnięcia okiem zjeść coś z taką ilością cukru. - Nieważne, smacznego - mruknęła niepewnie, wciąż nie spuszczając z niego oka, jakby spodziewając się, że za chwilę chłopak wpadnie w cukrowy szał lub coś w tym rodzaju. - O której zazwyczaj wstaje Leo?
- Nie wiem, pewnie dość późno - stwierdził Oleander, przywołując w pamięci dzień, w którym zrobił dla punka śniadaniowe brownie na pocieszenie po ataku mężczyzny z blizną. Mimowolnie zadrżał delikatnie i dotknął dłonią miejsca, na którym powinna znajdować się opaska na oko, ale z przerażeniem odkrył, że jej tam nie ma. Zamiast tego wyczuł zakrywający bliznę bandaż, jednak nie potrafił zmusić się do przebywania z kimś bez swojej opaski, więc odrobinę spanikowany zerwał się z miejsca, trzymając rękę na bliźnie i kierując się w stronę salonu. Telekinetyczka dostrzegła jego zagubienie i zmartwiona ruszyła za nim, obawiając się, że znów może dojść do kolejnego ataku, dlatego wolała znaleźć się blisko przyjaciela, aby w razie czego mu pomóc i nie dopuścić, aby zrobił sobie krzywdę. Oli zaczął szukać swojej opaski po całym salonie, oddychając coraz szybciej i mocniej zaciskając dłoń na bandażu na oku, aż w końcu zrezygnowany usiadł na kanapie koło Ophelii, spoglądając na śpiącego spokojnie na podłodze punka, który częściowo owinął się w koc, przykrywając nim jedną rękę i połowę twarzy.
- Nie ma jej - szepnął smutno białowłosy, spuszczając głowę i pocierając palcami opatrunek na bliźnie, na co dziewczyna delikatnie otoczyła go ramieniem i ostrożnie przyciągnęła do siebie, mając wrażenie, że zgubiony przedmiot ma dla małego ogrodnika dużą wartość.
- Skąd miałeś tę opaskę? - spytała niepewnie, uważnie obserwując reakcję chłopaka, który drgnął lekko i położył głowę na ramieniu rudowłosej, za wszelką cenę unikając jej wzroku.
- To była jedyna rzecz, jaką dostałem od mamy - rzekł cichutko, nie chcąc jednak o tym mówić. Dziewczyna nie pytała już o nic więcej, pamiętając, jak fioletowowłosy opowiedział jej pokrótce o rodzicielce Oliego, dlatego domyślała się, że ten temat był dla białowłosego wyjątkowy bolesny i trudny.
- Nie martw się, na pewno ją znajdziemy - powiedziała uspokajająco, gładząc małego ogrodnika po włosach i dostrzegając, że Leo zaczyna powoli się budzić.
- Ktoś jest smutny? - spytał punk z głośnym ziewnięciem, przecierając oczy i zrzucając z siebie koc, na co telekinetyczka zamrugała, zastanawiając się, czy wyższy chłopak nie ma przypadkiem jakiegoś nadprzyrodzonego szóstego zmysłu do wykrywania smutku. - Co się stało, Oleandrze? - Leo zauważył wtulającego się w Ophelię przygnębionego białowłosego, który na dźwięk głosu punka zabrał głowę z ramienia dziewczyny i spojrzał na zielonookiego z nadzieją, ponownie zakrywając bandaż na oku.
- Wiesz, gdzie może być jego opaska na oko? - rudowłosa ze zmartwieniem jeszcze raz rozejrzała się pokoju, licząc na to, że poszukiwany przedmiot w końcu się znajdzie.
- Jasne, że wiem - odparł z zaspanym uśmiechem fioletowowłosy, unosząc w ich stronę zaciśniętą dłoń, po czym otworzył ją, ukazując rzekomo zgubioną opaskę na oko małego ogrodnika, który zdziwiony wpatrywał się w zawartość dłoni przyjaciela, podobnie jak telekinetyczka, która uniosła brew, z niezrozumieniem zerkając na Leo, jednocześnie czując ulgę, że zguba się odnalazła. - Sam mi ją dałeś do pilnowania - rzekł z delikatną konsternacją punk, drapiąc się po karku i spoglądając na Oliego, który najwidoczniej nie przypominał sobie tamtej sytuacji. - Właściwie byłeś już wtedy bardzo śpiący - mruknął z delikatnym rozbawieniem fioletowowłosy, wstając z podłogi i siadając na kanapie obok niższego chłopaka. - Bałeś się, że zgubisz opaskę, więc obiecałem, że jej przypilnuję - powiedział spokojnie, przywołując w pamięci, jak półprzytomny białowłosy wcisnął mu w dłoń swoją opaskę, mamrocząc coś o tym, że nie ufa samemu sobie w pilnowaniu rzeczy, po czym prawie natychmiast zasnął, kładąc się na boku twarzą do Leo. - Jak widzisz, wywiązałem się z tego zadania - stwierdził dumnie, odgarniając nieco włosy małego ogrodnika i umieszczając opaskę na właściwym miejscu, a następnie odrobinę niezdarnie zawiązał końcówki sznureczków z tyłu głowy Oliego. Poprawił białe jak śnieg kosmyki, aby zwyczajowo zasłaniały częściowo ciemny materiał na oku, po czym krótko pocałował małego ogrodnika w czoło, uznając, że białowłosy potrzebuje niewielkiego pocieszenia, a w dodatku wygląda wyjątkowo uroczo w swojej nieco za dużej piżamie.
- Znowu to zrobiłeś - rzekł zaaferowany Oleander, spoglądając na punka z ciekawością w oczach i lekkim rumieńcem na twarzy, podczas gdy Ophelia z całych sił starała się usiedzieć spokojnie na miejscu i nie skomentować w żaden sposób tego, co przed chwilą uczynił fioletowowłosy, choć najchętniej od razu wyraziłaby swoje podekscytowanie.
- Co zrobiłem? - odrobinę zdezorientowany zielonooki przeczesał palcami swojego irokeza, który aktualnie był w wręcz tragicznym stanie, nie rozumiejąc do końca, o czym mówi jego przyjaciel, a następnie ziewnął przeciągle, nie będąc jeszcze do końca rozbudzonym.
- To, co zrobiłeś przed chwilą - powiedział z entuzjazmem białowłosy, przysuwając się bliżej Leo i nie przypominając sobie, by ktokolwiek poza nim kiedykolwiek pocałował go w czoło. Zainteresowała go ta nowa interakcja międzyludzka, głównie przez to, że według niego była dość niecodzienna i nie był w stanie samemu zrozumieć, jaki był jej cel.
- Ale o czym ty..? - punk nerwowo podrapał się po karku, domyślając się powoli, że małemu ogrodnikowi chodzi o jego niezbyt przemyślany całus w czółko, który nieumyślnie wyrwał się półprzytomnemu fioletowowłosemu.
- Dlaczego pocałowałeś mnie w czoło? - spytał zniecierpliwiony Oli, wpatrując się uparcie w zielone oczy Leo, który zaczerwienił się nieznacznie i kaszlnął cicho, zerkając błagalnie na rudowłosą, szukając u niej pomocy, jednak z przerażeniem dostrzegł u niej złośliwy uśmieszek.
- Dlaczego pocałowałeś go w czoło, Leo? - wtrąciła się niewinnie dziewczyna, rzucając punkowi rozbawione spojrzenie, na widok którego wyższy chłopak prychnął sfrustrowany, odwracając wzrok i mamrocząc pod nosem.
- Zrobiłem to, ponieważ... - zająknął się fioletowowłosy, próbując wymyślić jak najlepszą odpowiedź, która w jakiś sposób zaspokoi ciekawość małego ogrodnika i sprawi, że ten przestanie tak go o to wypytać - byłeś smutny - rzekł z satysfakcją zielonooki, pstrykając palcami i spoglądając w brązowo-czerwoną tęczówkę białowłosego, który zamrugał i zaczął intensywnie zastanawiać się nad tym, co powiedział Leo. - Buziak w czoło to stary i sprawdzony sposób na pocieszenie kogoś - dodał dumnie punk, zadowolony z tego, jak wybrnął z tej kłopotliwej sytuacji, ignorując skonsternowane spojrzenia Ophelii.
- Czyli jak widzę, że ktoś jest smutny, to mam go pocałować w czoło? - zamyślił się mały ogrodnik, z lekkim niedowierzaniem analizując słowa przyjaciela.
- Tak - przytaknął pewnie fioletowowłosy, lecz moment później otworzył szerzej oczy i spojrzał na Oleandra z delikatną paniką. - Znaczy nie - powiedział, wywołując u białowłosego lekką dezorientację. - Znaczy...
- Leo chyba próbuje powiedzieć - telekinetyczka, z trudem powstrzymując chichot, postanowiła trochę pomóc jąkającemu się punkowi, który zerknął na nią podejrzliwie, nie mając pewności, co takiego Ophelia planuje - że pocieszanie przez buziaka w czoło jest zarezerwowane tylko dla ciebie i Leo - rzekła z powagą w głosie, choć w jej szarozielonych oczach migotały rozbawione błyski. Dziwiło ją niezrozumienie Oliego dla rzeczy dość oczywistych i powszechnych, lecz jednocześnie było to nawet dość urocze, gdyż przez to chłopak wydawał się być wyjątkowo niewinny. - Dlatego jeśli kiedyś zobaczysz, że Leo jest smutny, możesz pocałować go w czółko - dodała z cwanym uśmieszkiem, spoglądając na punka, który wpatrywał się w nią z dezorientacją i lekkim rumieńcem, po czym z niedowierzaniem pokręcił głową, uśmiechając się mimowolnie i trochę niezręcznie przeczesując włosy, czując do niej niewielką wdzięczność za tę dość niekonwencjonalną, acz sprytną pomoc.
- Skoro tak to wygląda - mruknął ze zrozumieniem białowłosy, kiwając głową i zakładając ręce na piersi, dochodząc do wniosku, że całowanie w czoło jest dopuszczalne tylko w przypadku współlokatorów - będę musiał się dostosować - powiedział poważnie, obiecując sobie, że spełni ten obowiązek, który spoczął na jego barkach po przyjęciu fioletowowłosego do swojego domu, poza tym uznał, że taki kontakt fizyczny może być dość ciekawy, a przede wszystkim będzie to stosunkowo prosty sposób na poprawę humoru zielonookiego, ponieważ Oleander wciąż nie miał doświadczenia ani pewności, jak powinien reagować w przypadku negatywnych emocji u ludzi wokół niego, choć jednocześnie miał pewne wątpliwości, czy będzie w stanie dosięgnąć do czoła wyższego o przynajmniej dwadzieścia centymetrów chłopaka. - Jesteś smutny, Leo?
- Co..? - punk zamrugał zdezorientowany, wpatrując się niepewnie w małego ogrodnika, natomiast Ophelia nie potrafiła już się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem, wprawiając śmiertelnie poważnego białowłosego w delikatną konsternację.
- Śniadanie czeka - rzekła rozbawiona, chichocząc cicho i wstając z kanapy, na co Oli przypomniał sobie o swoich niedojedzonych czekoladowych płatkach, które zapewne już całkowicie rozpuściły się w soku pomarańczowym, więc również skierował się do kuchni, pozostawiając fioletowowłosego samego w salonie. Leo przez kilka chwil analizował, co właściwie się wydarzyło w tym pomieszczeniu, po czym otworzył szerzej oczy, uświadamiając sobie, jaką ogromną szansę przegapił.
- Ej, Oli! - krzyknął pospiesznie, zrywając się z kanapy i także udając się na śniadanie. - Jestem smutny! Potwornie wręcz smutny! Nigdy nie byłem taki smutny!

CZYTASZ
Uzdolnieni
Science FictionPsychopatyczny ogrodnik, studiujący fizykę punk i uzależniona od kawy otaku.