35

29 3 50
                                    

- Oli, zdejmij rękę z twarzy - rzekł Leo, trzymając mocno jedną dłonią za ramię niższego chłopaka i delikatnie przyciągając go w swoją stronę, podczas gdy białowłosy starał się wyrwać, nadal zakrywając bliznę na oku i wbijając paznokcie w skórę dookoła niej. - Oli, proszę - dodał błagalnie punk, nie chcąc patrzeć, jak mały ogrodnik robi sobie krzywdę. Ciężko mu było powiedzieć, czy jego przyjaciel doznał kolejnego ataku paniki czy może czegoś innego, gdyż po raz pierwszy białowłosy nie krzyczał ani nie padał ofiarą żadnych halucynacji, lecz zamiast tego najpierw niespodziewanie zbladł po wyjściu Genevieve i poszedł do łazienki w mieszkaniu Ophelii, po czym zaalarmowany jego dłuższą nieobecnością i brakiem reakcji na pukanie do drzwi fioletowowłosy wdarł się do pomieszczenia, znajdując stojącego przed lustrem Oleandra, który w milczeniu rozdrapywał zakrwawionymi już paznokciami bliznę na prawym oku, tworząc liczne ranki wokół, mniejsze i większe. Drżał na całym ciele i szeroko otwierał swoje ocalałe oko, wpatrując się z przestrachem w swoje odbicie, nie dostrzegając wchodzącego do łazienki Leo, który początkowo zszokowany tym, co zobaczył, przystanął gwałtownie na progu, ale po krótkiej chwili stanowczo złapał nadgarstek chłopaka, odciągając jego dłoń od twarzy, na co białowłosy jakby się ocknął i spojrzał na punka trochę nieobecnym wzrokiem, moment później orientując się jednak, że jego blizna nie jest zakryta przez opaskę. Gwałtownie zakrył ją drugą ręką, jednocześnie wyrywając się z uścisku zielonookiego i chcąc wybiec z łazienki, lecz nagle zachwiał się i musiał przytrzymać się futryny, by nie upaść, co wykorzystał fioletowowłosy, łapiąc go za ramię i stając przed nim, aby lepiej widzieć jego twarz.
- Zo... Zostaw mnie... - powiedział cicho Oli, unikając wzroku Leo i chcąc jak najszybciej znaleźć coś, pod czym mógłby ukryć swoją skazę, jednak jego przyjaciel nie zamierzał go puścić, w dodatku wpatrując się w małego ogrodnika ze zmartwieniem, widząc krew na jego paznokciach.
- Proszę, zdejmij rękę z twarzy - powtórzył punk, ostrożnie nakrywając rękę białowłosego swoją i delikatnie próbując ściągnąć ją z blizny chłopaka, który spuścił głowę i z całych sił starał się go powstrzymać. - Wiem, że się boisz, ale wszystko będzie dobrze - rzekł fioletowowłosy, wyczuwając emocje Oleandra i domyślając się, że ranne oko przypomina mu o jego przykrym dzieciństwie, dlatego za wszelką cenę chciałby je ukryć przed innymi. - Jesteśmy przyjaciółmi, chcę ci tylko pomóc - dodał, zauważając, jak kąciki ust małego ogrodnika delikatnie drżą, a z zaciśniętych powiek powoli wydostaje się pojedyncza łza.
- Nie chcę... żebyś to widział... - powiedział szeptem białowłosy, kręcąc głową i drugą dłonią łapiąc za rękę zielonookiego, którą ten trzymał na jego ramieniu.

Oli wstydził się swojej blizny, wstydził się jej nawet bardziej niż swojej klątwy, przez którą przecież jego rana w ogóle powstała. Skaza na jego twarzy była dowodem jego słabości, nie potrafił przeciwstawić się kobiecie, która była jego matką i która pokazała mu, że jego życie nie ma żadnej wartości. Ta blizna stała się dla niego symbolem, który przypominał mu o przeszłości, a także o tym, że musi bezustannie udowadniać, że ma prawo żyć. Nie był tylko nieistniejącym duchem, naprawdę chciał mieć normalne życie, jednak gdy tylko spoglądał na opaskę lub to, co znajdowało się pod nią, na nowo słyszał krzyki mamy i ponownie zaczynał wątpić we własne istnienie. Znowu dopadały go wątpliwości, przekonywał się, że jego życie nie należy do niego, że to tylko marna próba wmówienia samemu sobie, że ma jakąś wartość i żałosne marzenia o tym, że pewnego dnia w końcu przestanie się bać i będzie potrafił zapomnieć o swoim dzieciństwie, ponieważ znajdzie sposób na nadanie sensu swojemu życiu i po raz pierwszy poczuje się naprawdę szczęśliwy. Nie był jednak w stanie odciąć się od wspomnień, wciąż pojawiał się ktoś, kto na nowo przypominał mu o wszystkim, o czym chciał zapomnieć. Najpierw Collin, który został jego pierwszą ofiarą i który pokazał mu, że tylko zabijanie może pomóc mu osiągnąć spokój ducha, następnie dziewczyna, która bez zgody zdjęła opaskę z jego oka i uznała jego bliznę za obrzydliwą, potem uczennice, które swoim zachowaniem sprawiały, że białowłosy czuł się zagrożony i dzięki którym znalazł sposób na pozbywanie się niebezpieczeństwa, aż w końcu chłopak z toksyczną krwią, który najwidoczniej drwił z jego klątwy i starał się zrobić mu coś złego. Wszystkie te osoby stopniowo niszczyły jego nadzieję na to, że kiedyś będzie mógł żyć normalnie, że nie będzie drżał w nocy ze strachu przed tym, że rano znów obudzi się w swoim starym domu, że przez cały dzień znów będzie ignorowany przez mamę, która wieczorem znowu się upije i skrzyczy go z pogardą za to, że jej syn się urodził, że przyszedł na świat i kurczowo trzyma się życia, na które nie zasłużył. Nie zasłużył również na imię, którego mama nigdy mu nie dała, nie znał jej nazwiska, nie znał swojej daty urodzenia ani ojca, który nigdy nie pojawił się w ich mieszkaniu. Jedyną pamiątką, jaką chłopak wyniósł z tamtego miejsca, była jego ulubiona książka o botanice, którą nadal trzymał w swoim nowym domu i właśnie ta blizna na twarzy, która zostanie z nim już na całe życie. Jego niewidzialność pozwalała mu ukryć się przed całym światem, nauczył się z niej korzystać i powoli przestawał jej nienawidzić, od kiedy spotkał kogoś, kto zaakceptował jego odmienność i tak jak on różnił się od innych, ale rany na oku nie mógł ukryć. Mógł ją jedynie zakryć, udawać, że wcale jej tam nie ma, nadal jednak mając wrażenie, że wszyscy wokół niego wiedzą, co tak rozpaczliwie stara się ukryć. Kiedy zamieszkał z panią Fillies, która całkowicie różniła się od jego mamy i traktowała go w dość dziwny sposób, na przemian karcąc i miętosząc za policzki, przez krótki czas poczuł, że coś w jego życiu naprawdę mogło się zmienić, że być może ta dość marudna starsza pani pomoże mu zapomnieć o przeszłości i pokaże mu, czym jest normalne życie, nawet pomimo tego, że czasem nazywała go jednookim piratem. Jednak po kilku miesiącach pani Fillies przestała być taka głośna i ruchliwa jak na początku, zaczęła więcej czasu spędzać w salonie, siedząc w fotelu i opowiadając białowłosemu historie ze swojej młodości, a także częściej pozwalać mu jeść słodycze przed obiadem, choć przedtem była temu całkowicie przeciwna. W końcu poprosiła chłopaka, by wykopał duży dół za domem, niedaleko jej ulubionego miejsca w ogrodzie, obserwując przez kilka dni, jak on to robi, siedząc na ławeczce nieopodal z lekkim, smutnym uśmiechem. Domyślała się, że białowłosy, którego mimowolnie zaczęła uważać za swojego przybranego syna, nie wie jeszcze, dlaczego kobieta kazała mu wykopać ten dół, nie potrafiła jednak zmusić się do wyjaśnienia mu tego, gdyż za każdym razem, gdy próbowała zacząć ten temat, widok jego pełnej zaufania brązowo-czerwonej tęczówki skutecznie sprawiał, że pani Fillies nie była w stanie przemóc się do sprawienia mu takiej przykrości, choć miała świadomość, że z chwilą jej śmierci mały ogrodnik zostanie na świecie zupełnie sam. Tygodnie mijały, a ławeczka została na jej prośbę przestawiona z pewnym trudem bardzo blisko gotowego już dołu w ziemi, aby razem mogli całymi dniami podziwiać kwitnące kwiaty. Pewnego ranka pani Fillies przewróciła się, wstając z łóżka, po czym powiedziała chłopakowi o swoich biologicznych dzieciach, które nie przejmują się losem swojej matki i jedynie płacą podatki za jej dom, prawdopodobnie tylko po to, by uciszyć wyrzuty sumienia. Poprosiła białowłosego, aby posiedział z nią na ławeczce w ogrodzie, w ciszy wpatrując się w kolorowe kwiaty i latające dookoła owady, jednak większą część swojej uwagi poświęciła twarzy białowłosego, nie mogąc pogodzić się z tym, że widzi go ostatni raz.
- Przepraszam cię, synku - rzekła cicho, zamykając oczy i opierając głowę na ramieniu chłopaka, który trochę zdziwiony jej słowami zerknął na nią, uznając, że po prostu zasnęła. Godziny mijały, a kobieta nadal spała, ani razu nie zmieniając pozycji ani choćby poruszając dłonią, aż w końcu mały ogrodnik zrozumiał, że pani Fillies umarła, a po jego policzku spłynęło kilka łez.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz