- Genevieve - wymamrotała chłodno Ophelia, podchodząc do stolika i siadając w fotelu naprzeciwko blondynki, podczas gdy błękitnooka uśmiechnęła się z zadowoleniem. - Czego tutaj szukasz? - spytała podejrzliwie, zakładając ręce na piersi, na co wyższa dziewczyna z cichym parsknięciem założyła nogę na nogę, wpatrując się z przesadnym zainteresowaniem w szyję rudowłosej.
- Widzę, że randka się udała - stwierdziła, unosząc kąciki ust w drwiącym uśmiechu, a telekinetyczka zamrugała, rumieniąc się nieznacznie i mimowolnie zakrywając dłonią zaróżowione fragmenty skóry, jednocześnie rzucając Genevieve ostrzegawcze spojrzenie.
- Czego tutaj szukasz? - powtórzyła pytanie ze zniecierpliwionym prychnięciem, dyskretnie i uważnie obserwując każdy, najmniejszy ruch blondynki oraz starając się określić, czy dziewczyna jest sama, czy może ukrywają się gdzieś niedaleko jej sojusznicy.
- Przyszłam na małą, przyjacielską pogawędkę - odparła błękitnooka spokojnie, choć jej przeszywający wzrok przyprawiał Ophelię o niekontrolowane dreszcze. - Mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie chwilkę.
- Jak sądzę nie mam wyboru - mruknęła z frustracją rudowłosa, na co Genevieve uśmiechnęła się z zadowoleniem, spoglądając chłodno w szarozielone tęczówki. - Czego ode mnie chcesz? - nawet nie pytała, jak blondynka się dostała do jej mieszkania, gdyż biorąc pod uwagę to, że miała kontakty z mafią, proste włamanie nie mogło stanowić dla niej problemu. Poza tym o wiele bardziej ciekawiło telekinetyczkę, co takiego błękitnooka chciała jej powiedzieć, choć jednocześnie trochę obawiała się celu tej wizyty, pamiętając częste ostrzeżenia Vincenta przed Genevieve.
- Tylko odpowiedzi na kilka prostych pytań - rzekła blondynka, zakładając luźny kosmyk za ucho, po czym wyraźnie spoważniała, co sprawiło, że zaczęła wyglądać jeszcze bardziej onieśmielająco i rudowłosa z trudem wytrzymywała jej silne spojrzenie, jednocześnie samemu wpatrując się twardo w błękitne tęczówki. Wyższa dziewczyna prychnęła rozbawiona, czerpiąc przyjemność z tej psychologicznej gry, w której żadna z nich nie zamierzała odpuścić.
- A jeśli nie odpowiem? - telekinetyczka uniosła brew, opierając się wygodniej o tył fotela, obdarzając Genevieve prowokacyjnym spojrzeniem. Nie mogła pozwolić sobie na okazanie niepewności lub wahania w obecności blondynki, która z pewnością wykorzystałaby każde jej drobne potknięcie, więc najprościej byłoby po prostu wyprowadzić dziewczynę z równowagi, aby zakłócić jej chłodną i niezachwianą postawę, choć Ophelia nie miała pewności, jak mogło się to dla niej skończyć. Licząc się jednak z tym ryzykiem, nie spuszczała wzroku z błękitnookiej, próbując przewidzieć, o co może ją spytać, a także starając się ocenić swoje szanse na wyciągnięcie od Genevieve przydatnych informacji.
- Wtedy bardzo mnie to zasmuci - odparła z żalem blondynka, niby od niechcenia poprawiając swój rozpięty płaszcz, a telekinetyczka zauważyła kawałek kabury na pistolet przy jej pasku, poprzednio całkowicie zakrytej przez jasny materiał. Zmarszczyła brwi, rozumiejąc aluzję, na co błękitnooka uśmiechnęła się jadowicie, ponownie chowając broń. Ophelia jednak podejrzewała, że gest Genevieve miał służyć jedynie zastraszeniu jej, gdyż domyślała się, że dziewczyna nie posunęłaby się tak szybko do zabicia jej, biorąc pod uwagę to, czego dowiedziała się o niej od Vincenta. Celem blondynki było zapewne zrekrutowanie jak największej liczby uzdolnionych, więc likwidowanie rudowłosej było niezgodne z interesami wyższej dziewczyny, zwłaszcza, że jakiś czas temu doszła do wniosku, że błękitnooka chciałaby sprowadzić do siebie telekinetyczkę, choć nie zrobiła tego jeszcze przez wzgląd na nieznane jeszcze Ophelii okoliczności. Zakładając, że rudowłosa stanowiła dla Genevieve ważny element jednej z intryg, nie musiała obawiać się umyślnie wyeksponowanej broni, choć nadal istniała możliwość, że blondynka użyje jej w celach ostrzegawczych lub aby zmusić telekinetyczkę do posłuszeństwa. Ophelia mimowolnie przygryzła wargę, próbując powstrzymać rosnący niepokój, lecz nie mogła wyzbyć się z głowy myśli, że błękitnooka przyszła tutaj w roli porywaczki, być może nawet mając w zanadrzu jakiś szantaż, mogący pomóc jej w uprowadzeniu rudowłosej bez niepotrzebnej i niewygodnej walki.
- Jesteś tutaj sama? - spytała podejrzliwie telekinetyczka, nie pozwalając sobie na okazanie strachu, nerwowo zaciskając palce na krawędziach tiulu od spódniczki.
- Nikt z moich ludzi nie wie, że tu jestem - odparła poważnie Genevieve, zgodnie z prawdą. - Nikogo z moich sojuszników nie ma ani w tym pokoju, ani w okolicy - blondynka widziała, że siedząca naprzeciwko dziewczyna nadal jest podejrzliwa i nie uwierzyła całkowicie w jej zapewnienia, przez co zyskała niejaki szacunek błękitnookiej za uzasadnioną i logiczną ostrożność. Nagła wizyta Genevieve w tym mieszkaniu nie była wcześniej zaplanowana, choć blondynka szybko dostosowała się do nowej sytuacji, dostrzegając szansę na nawiązanie współpracy z Ophelią, która mogła posiadać cenne dla błękitnookiej informacje, jednak aby wszystko poszło po jej myśli, ich spotkanie musiało pozostać w tajemnicy, dlatego zwyczajowo dla siebie działała sama, nie chcąc niepotrzebnie ryzykować.
- Jakie jest twoje pierwsze pytanie? - rudowłosa założyła ręce na piersi, wzdychając cicho, mając świadomość, że musi działać bardzo ostrożnie, jeśli chce w jakiś sposób wykorzystać Genevieve. Gdyby jej się to udało, być może byłaby w stanie zapewnić Oliemu i Leo bezpieczeństwo, albo przynajmniej niewielką ochronę, na wypadek, gdyby blondynka faktycznie wysłała kilka miesięcy temu porywacza, który zaatakował białowłosego. Przekonanie jej do zaniechania polowania na wszystkich uzdolnionych było jak na razie poza zasięgiem telekinetyczki, dlatego aktualnie głównym jej celem było osiągnięcie porozumienia, wobec którego błękitnooka przestałaby próbować zrekrutować małego ogrodnika. Miała jednak świadomość, że Genevieve nie zrobiłaby czegoś takiego z dobroci serca, była też za sprytna, by dać się przechytrzyć, więc Ophelia domyślała się, że musiałaby zaoferować coś w zamian.
- Czy widziałaś dzisiaj mężczyznę z blizną na lewym policzku? - spytała poważnie blondynka, wpatrując się przeszywającym spojrzeniem w rudowłosą, czekając na odpowiedź i analizując każdy szczegół jej reakcji, aby nie umknęło jej żadne kłamstwo lub nieszczerość.
- Nie mam pewności, ale prawdopodobnie tak - rzekła niższa dziewczyna z zamyśleniem, starając się przywołać w pamięci tamto wydarzenie. Dokładnie opisała wygląd i zachowanie podejrzanego człowieka, wspominając nawet o kilku niewielkich czerwonych plamkach na motorze. Błękitnooka słuchała jej uważnie, przypatrując się jej w milczeniu, od czasu do czasu stukając paznokciem o udo.
- Nie wiesz, dokąd się udał? - wtrąciła po chwili ciszy Genevieve, analizując szczegółowo słowa Ophelii.
- Nie - rudowłosa pokręciła głową, zastanawiając się, czy może powiedzieć coś jeszcze. Domyślała się, że mężczyzna z blizną stanowił duże zagrożenie, więc blondynka najpewniej chciała zlikwidować go jak najszybciej, a telekinetyczka chętnie pomoże jej w schwytaniu tego niebezpiecznego człowieka, który skrzywdził jej przyjaciela. Nagle jednak zorientowała się, że jedynie Vincent wiedział o dzisiejszej sytuacji w tamtej uliczce, przez co nabrała pewności, że dziewczyna w jakiś sposób ich obserwowała i mimo tego, że sama to podejrzewała, nie mogła powstrzymać się od drgnięcia i spojrzenia na Genevieve lekko przestraszonym wzrokiem. - Jak się o tym dowiedziałaś?
- Dowiedziałam o czym? - blondynka z udawanym zdumieniem przechyliła głowę, jednocześnie z rozbawieniem wpatrując się w Ophelię, dobrze wiedząc, o co pyta.
- Podsłuchiwałaś nas, prawda? - rudowłosa prychnęła z pogardą, mając świadomość, że błękitnooka jedynie się z nią drażni, udając, że nie wie, o co chodzi. - Od jak dawna?
- Dlaczego miałabym? - wyższa dziewczyna, najwyraźniej czerpiąc przyjemność z tej sytuacji, okręciła wokół palca jeden z długich, złotych kosmyków, na co telekinetyczka uniosła brew z frustracją, mając powoli dość zachowania Genevieve. - Nie pomyślałaś o tym, że Vincent mógł mi o tym powiedzieć?
- Vincent przez cały czas był ze mną, więc nawet nie miałby jak - odparła pewnie Ophelia, na co blondynka uśmiechnęła się jadowicie, sprawiając, że rudowłosa mimowolnie poczuła rosnący niepokój. - Poza tym jestem pewna, że nie szpiegowałby mnie dla ciebie! - dodała, nie zamierzając wątpić w czarnowłosego.
- Jesteś pewna? - błękitnooka jedynie strzepnęła z futerka na płaszczyku drobny pyłek, po czym spojrzała na telekinetyczkę z delikatnym politowaniem. - Widzę, że bardzo mu ufasz...
- Oczywiście, że tak - powiedziała stanowczo Ophelia, choć Genevieve z satysfakcją wyczuła odrobinę wahania w jej głosie.
- Powiedz, zawsze udajesz przy nim taką uroczą, głupiutką dziewczynkę? - spytała drwiąco blondynka, rzucając jej prowokacyjne spojrzenie. Trochę ją niepokoił spokój rudowłosej, miała nadzieję, że zmiana tematu na pirokinetyka sprawi, że niższa dziewczyna wytrąci się z równowagi i błękitnooka będzie mogła łatwiej wyciągnąć z niej informacje, jak i łatwiej kontrolować przebieg rozmowy, dodatkowo budząc w telekinetyczce wątpliwości wobec Vincenta, które Genevieve będzie mogła wykorzystać, gdy nadejdzie właściwy moment.
- Uważasz, że jestem urocza? - Ophelia przekrzywiła głowę, wpatrując się z lekkim zdziwieniem w blondynkę, która zamrugała, przez chwilę będąc zdezorientowaną reakcją dziewczyny na jej złośliwą uwagę, zaczynając powoli wątpić w to, że rudowłosa jedynie udaje głupiutką. - Jednak nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie - rzekła telekinetyczka, poważniejąc, na co błękitnooka zmrużyła oczy, dostrzegając tę zmianę w Ophelii. - Od jak dawna nas podsłuchujesz?
- Dlaczego chcesz to wiedzieć? - spytała chłodno blondynka, ponownie zakładając ręce na piersi. Widząc stanowcze spojrzenie dziewczyny, westchnęła teatralnie, stukając obcasem o podłogę. - Jeśli mam być szczera, z pewnych względów nie stosuję nic, co służyłoby szpiegowaniu konkretnie ciebie - odparła spokojnie, obserwując delikatne zdumienie na twarzy rudowłosej, pomieszane z odrobiną zwątpienia.
- Jakie to względy? - z ciekawością powiedziała telekinetyczka, a błękitnooka uniosła nieznacznie kąciki ust, nie zamierzając jednak zdradzać zbyt szybko umowy między nią a Vincentem. Ophelia, domyślając się, że nie uzyska odpowiedzi, prychnęła niezadowolona, czekając jednocześnie na kontynuację wypowiedzi dziewczyny.
- Jeśli zostałaś podsłuchana, to tylko podczas rozmowy z Vincentem, którego niestety muszę w jakiś sposób pilnować, aby nie sprawiał niepotrzebnych kłopotów.
- Vincent jest aż taki niebezpieczny? - parsknęła śmiechem rudowłosa, unosząc brew, nie wyobrażając sobie kuriera sprawiającego kłopoty komuś takiemu jak Genevieve.
- Zostawmy na razie temat twojego Vincenta - mruknęła nieco sfrustrowana blondynka, zauważając równocześnie z zadowoleniem, że telekinetyczka przesadnie wierzy w niewinność czarnowłosego, więc, przy odpowiedniej strategii, zburzenie jej idealnego wyobrażenia o Vincencie powinno być stosunkowo proste, szybko zwracając Ophelię przeciwko chłopakowi. - Mam kilka pytań odnośnie twoich przyjaciół - rudowłosa zbladła nieznacznie, zaciskając palce na czerwonym tiulu, podczas gdy błękitnooka z zamyśleniem spoglądała w jej szarozielone tęczówki.
- Zostaw ich w spokoju - wymamrotała groźnie telekinetyczka, spuszczając wzrok na swoje dłonie, wiedząc, o kogo chodzi Genevieve. - Nie masz prawa czegokolwiek im..!
- Ależ nie zamierzam ich krzywdzić - rzekła blondynka z błogim uśmiechem, z satysfakcją obserwując, jak Ophelia zaczyna tracić panowanie nad emocjami. - Po prostu bardzo mnie zainteresowało ich niedawne spotkanie z mężczyzną z blizną.
- Mogę ci o tym opowiedzieć, ale proszę, zostaw ich w spokoju - powiedziała lekko drżącym głosem rudowłosa, coraz bardziej zaniepokojona widocznym zadowoleniem błękitnookiej.
- Wolałabym jednak usłyszeć to bezpośrednio od nich - odparła Genevieve, zakładając ręce na piersi, spoglądając na telekinetyczkę z zamyśleniem. - Chciałabym osobiście poznać twoich... fascynujących przyjaciół.
- Nie pozwolę ci na to! - Ophelia z furią zerwała się z fotela, gwałtownie uderzając pięścią w stół, rzucając blondynce stanowcze spojrzenie, a wyższa dziewczyna jedynie spokojnie przypatrywała się wybuchowi rudowłosej, uśmiechając się jadowicie pod nosem. Powoli założyła nogę na nogę, nieprzerwanie utrzymując z telekinetyczką kontakt wzrokowy, spokojnie obmyślając swoje następne posunięcie.
- Nie zamierzam robić niczego, co w jakikolwiek sposób mogłoby im zaszkodzić - rzekła blondynka, na co Ophelia jedynie prychnęła, nie wierząc zbytnio w słowa dziewczyny. - Daję ci moje słowo.
- Jakoś nie wierzę w twoją szczerość - mruknęła z frustracją rudowłosa, uspokajając się nieco i ponownie siadając na fotelu.
- Jestem bardziej prawdomówna od Vincenta - odparła błękitnooka, złośliwie unosząc kąciki ust, lecz zanim telekinetyczka zdążyła coś powiedzieć, szybko dodała - Jeśli nie chcesz wierzyć moim słowom, być może przekonają cię moje motywy.
- Twoje szczerozłote intencje? - Ophelia kpiąco uniosła brew, zauważając kątem oka, że mały fragment kabury znów jest na widoku.
- Jeden z twoich przyjaciół jest uzdolnionym, prawda? - Genevieve z pewnym trudem zignorowała ostatnią uwagę dziewczyny, czując niewielką irytację. - Domyślam się, że to chłopak z umiejętnością stania się niewidzialnym?
- Być może - rzekła spokojnie rudowłosa, z zaciekawieniem czekając na dalsze słowa błękitnookiej. Bezpieczeństwo Oliego i Leo stanowiło dla niej wartość priorytetową, lecz nie mogła zaprzeczyć temu, że bez współpracy z blondynką nie będzie w stanie zapewnić im ochrony. Była lekko zaintrygowana faktem, że Genevieve najwidoczniej próbuje przekonać ją do zapoznania z dwójką chłopaków, zamiast samodzielnie ich znaleźć i wypytać. Błękitnooka prawdopodobnie już miała obmyślony sposób na uskutecznienie swojego kaprysu, choć nadal wydawało się Ophelii trochę dziwne, że blondynka przyszła do niej, zamiast na własną rękę znaleźć białowłosego i punka.
- Twój drugi przyjaciel został ranny, mam rację? - kontynuowała wyższa dziewczyna, spoglądając na stojący na stole wazon z alstremeriami. - Mogę zapewnić mu pomoc i wyleczyć jego rany, jeśli dzięki temu uwierzysz w moje dobre intencje.
- Nie pozwolę ci zabrać go do jakiegokolwiek miejsca - odparła stanowczo telekinetyczka, na co błękitnooka jedynie z zadowoleniem się uśmiechnęła.
- Mojej sojuszniczce wystarczy maksymalnie godzina, w zależności od tego, w jakim stanie jest ranny - powiedziała, ujmując między palce jeden z kwiatów.
- Czyli znasz kogoś ze zdolnością uzdrawiania? - spytała z fascynacją Ophelia, nachylając się z zainteresowaniem w stronę Genevieve, po chwili jednak kaszląc cicho, chcąc zatuszować swój nagły wybuch entuzjazmu.
- Gratuluję dobrej dedukcji - rzekła z uznaniem blondynka, a telekinetyczka zamrugała, lekko zawstydzona pochwałą od błękitnookiej. - Jeśli dasz mi szansę porozmawiać z tą dwójką, przyprowadzę uzdrowicielkę.
- Kuszące, ale nadal ci nie ufam - mruknęła podejrzliwie rudowłosa, wciąż nie mogąc zrozumieć tej niespodziewanej życzliwości ze strony kogoś, kogo Vincent nazywał ,,złą wiedźmą". Cały czas pamiętała słowa Genevieve o rzekomym braku prawdomówności kuriera, nie zamierzała jednak nad nimi rozmyślać, uznając, że dziewczyna chciała po prostu namieszać jej w głowie, choć miała wrażenie, że sama zwyczajnie nie chciała zwątpić w czarnowłosego.
- Niezmiernie mnie to martwi - westchnęła ciężko blondynka, teatralnie unosząc dłoń do czoła, po czym jej wzrok gwałtownie spoważniał, przeszywając Ophelię zimnym spojrzeniem. - Być może powinnam dać ci okazję do poznania mojej zdolności? - wstała z kanapy, lecz w tym samym momencie dwie poduszki uderzyły ją w twarz, tymczasowo dezorientując błękitnooką, dając rudowłosej wystarczającą ilość czasu na błyskawiczne odpięcie kabury i przywołanie pistoletu, który telekinetyczka sprawnie złapała i bez wahania wymierzyła w Genevieve, odbezpieczając broń.
- Tylko spróbuj - odparła Ophelia, z satysfakcją wpatrując się w zdziwioną blondynkę. - Może i przy Vincencie jestem urocza i głupiutka, ale nie będę się wahać przed zlikwidowaniem takiej suki.
- No proszę, proszę - błękitnooka jedną dłonią poprawiła włosy, w drugiej trzymając poduszkę. - Czyżbym w końcu miała do czynienia z prawdziwą Ophelią? - spytała z jadowitym uśmieszkiem, z satysfakcją mrużąc oczy, gdy dostrzegła trwającą ułamek sekundy niepewność w szarozielonej tęczówce.
- Magazynek jest pusty, mam rację? - rudowłosa zignorowała jej słowa i zważyła pistolet w dłoni, po czym testowo wycelowała w stopę Genevieve, jednak, tak jak się spodziewała, pocisk nie wystrzelił.
- Nie ryzykowałabym wzięcia naładowanej broni na spotkanie z tobą - odparła blondynka, krzywiąc się nieznacznie, kiedy dziewczyna podjęła próbę zniszczenia jej białych kozaczków.
- Właściwie to mogę tym po prostu w ciebie rzucić - stwierdziła z zamyśleniem Ophelia, na co błękitnooka spojrzała na nią z konsternacją i prychnęła cicho. Domyślała się, że nawiązanie współpracy z rudowłosą może być dość kłopotliwe, gdyż jej zdolność ma duży potencjał w ofensywie, w dodatku, biorąc pod uwagę drobne śledztwo Genevieve w rodzinnym miasteczku telekinetyczki, w przeszłości dziewczyna prawdopodobnie sprawiała spore problemy pewnej małej, ale dobrze zorganizowanej grupce przestępczej, która swego czasu grasowała w tamtych okolicach.
- Vincentowi na pewno byłoby przykro, gdyby jego mała księżniczka dopuściła się takiej zbrodni - wymamrotała z udawanym żalem blondynka, choć musiała w duchu przyznać, że już dawno się tak dobrze nie bawiła.
- Vincent nie musi wiedzieć - odparła z niewinnym uśmiechem Ophelia, oglądając uważnie trzymaną w dłoni broń, a błękitnooka mimowolnie zachichotała z pewną dozą złośliwości, gdyż wydało jej się dość ironiczne to, że czarnowłosy tak bardzo chciał chronić tę dziewczynę przed wszelkim niebezpieczeństwem, jak również dopuścił się kłamstwa, aby ukryć przed nią swoją niechlubną przeszłość, podczas gdy rudowłosa zapewne byłaby jedną z niewielu osób, które bez wahania zaakceptowałyby jego czyny, a co więcej jego wyobrażenie niewinnej i bezbronnej Ophelii rozpadłoby się w mgnieniu oka, gdyby ujrzał, jak telekinetyczka bez chwili namysłu lub wątpliwości mierzy do Genevieve z pistoletu, z poważnym zamiarem zastrzelenia jej.
- Jakie to przykre - pomyślała z satysfakcją blondynka, od jakiegoś czasu przeczuwając, że mogłaby mieć duże kłopoty, gdyby rudowłosa i Vincent połączyli siły przeciwko niej, jednak w obliczu takiego wspaniałego zrządzenia losu, w którym zarówno chłopak, jak i Ophelia nawzajem oszukują się w pewnych sprawach, błękitnooka może wykorzystywać ich relacje dla własnych celów, manipulując niby na różne sposoby.
- Dlaczego tutaj przyszłaś? - spytała po chwili rudowłosa, spoglądając z ciekawością na Genevieve i przerywając milczenie. - Skoro tak ci zależy na moich przyjaciołach, zapewne byłabyś w stanie samodzielnie ich znaleźć, jeśli już tego nie zrobiłaś.
- Biorąc pod uwagę wszystkie obecnie przeze mnie posiadane informacje, masz rację, mogłabym to uczynić - odparła spokojnie blondynka, poprawiając płaszczyk i ponownie siadając na kanapie. - Ale nadal nie ustaliłam ich położenia, przez wzgląd na ciebie.
- Nie chcę zabrzmieć niegrzecznie, ale nadal nie ufam w ani jedno twoje słowo - rzekła telekinetyczka, opadając na fotel i obracając w dłoniach pistolet. - Dlaczego miałabyś się powstrzymać od zdobycia takiej ważnej informacji?
- Dlatego, że jesteś mi potrzebna - powiedziała błękitnooka z zamyśleniem, wpatrując się beznamiętnie w Ophelię. - Aktualnie, z powodu pewnego mężczyzny, wszyscy uzdolnieni znaleźli się w nieciekawym położeniu.
- Sugerujesz, że mam pomóc ci zlikwidować faceta z blizną? - Genevieve twierdząco kiwnęła głową, na co rudowłosa uniosła brew, zastanawiając się, czy blondynka faktycznie zamierzała nawiązać z nią współpracę, a skoro dziewczyna najwidoczniej odpuściła sobie na jakiś czas polowanie na Oliego, być może tymczasowy rozejm nie był takim złym pomysłem, biorąc pod uwagę to, że pozbycie się tego niebezpiecznego człowieka z pewnością byłoby korzystne nie tylko dla błękitnookiej, ale przede wszystkim dla punka i białowłosego. Nadal jednak miała wątpliwości co do tego, czy powinna umożliwić Genevieve spotkanie z nimi, ostrożność nakazywała telekinetyczce niedopuszczanie do jakichkolwiek kontaktów między dwójką przyjaciół a tą wiedźmą, lecz domyślała się, że blondynka i tak ostatecznie znajdzie sposób na przekonanie jej, w końcu sama przyznała, że jest w stanie ich namierzyć, ale nie zrobiła tego tylko dla Ophelii, prawdopodobnie licząc na to, że dzięki temu łatwiej będzie nawiązać współpracę.
- Dla dobra twoich przyjaciół i reszty uzdolnionych, musimy go powstrzymać - rzekła błękitnooka, mając wrażenie, że rudowłosa powoli zaczyna zmieniać swoje podejście do prośby Genevieve o rozmowę z jej przyjaciółmi, więc z delikatnym zadowoleniem postanowiła mówić dalej, chcąc zyskać zarówno szansę na spotkanie niedoszłych ofiar mężczyzny z blizną, jak i udowodnić telekinetyczce, że nie ma powodu, aby traktowała ją z taką wrogością. Całkowite przejście Ophelii na stronę blondynki było piękną wizją, lecz zdobywanie zaufania prawdopodobnie zajmie dużo czasu, jednak jeśli błękitnookiej by się to udało, zyskałaby silną sojuszniczkę. Oczywiście najprostszym rozwiązaniem nadal pozostawało porwanie lub zaszantażowanie rudowłosej, ale Genevieve doszła do wniosku, że przez jakiś czas może spróbować stopniowo rekrutować dziewczynę, cierpliwie czekając na jej całkowitą przychylność, aby ostatecznie telekinetyczka z własnej woli zgodziła się do nich dołączyć i przenieść do bazy. Gdyby tak się stało, blondynka nie musiałaby obawiać się nagłej zdrady z jej strony albo niespodziewanego wyrwania się spod kontroli umysłu, co w przypadku Ophelii mogło być równie kłopotliwe, co poprzednie odejście Vincenta. Mimo to, wciąż była przygotowana na ewentualną, przyspieszoną rekrutację rudowłosej, jeśli sytuacja skomplikuje się na tyle, że będzie to możliwie najlepsze wyjście do uniknięcia kolejnych komplikacji.
- Przyjmijmy, że zgodzę się z tobą współpracować - zaczęła ostrożnie telekinetyczka, analizując słowa błękitnookiej i rozważając wszystkie dostępne opcje, jakie aktualnie posiadała - ale w zamian ty masz mi obiecać, że nie będziesz więcej niepokoić moich przyjaciół.
- Przyjmuję te warunki - odparła spokojnie Genevieve, z delikatnym uśmiechem zadowolenia. - Zrezygnuję z prób pojmania twojego niewidzialnego kurdupla, a twój drugi znajomy także może liczyć na ochronę.
- Tak z ciekawości - mruknęła Ophelia, obserwując latającego nad głową blondynki tłustego komara - to ty wysłałaś porywacza, który zaatakował mojego przyjaciela, prawda? Słyszałam, że podobno miał toksyczną krew czy coś w tym stylu.
- To był Rick - wymamrotała z lekką frustracją błękitnooka, wspominając bardzo emocjonalny raport blondyna, pełen barwnych określeń na pewnego fioletowowłosego osobnika, który w ostatnim momencie utrudnił mu sprowadzenie kurdupla. - Faktycznie posiada toksyczną krew, to jego zdolność.
- Ciekawe - przyznała z zainteresowaniem rudowłosa, odkładając broń na stół. - Myślałam, że porywacze zazwyczaj działają po cichu, w jakiś sprytniejszy i skuteczniejszy sposób niż atakowanie na ulicy, zwłaszcza kogoś, kto potrafi dosłownie zniknąć.
- To był Rick - powtórzyła zrezygnowanym głosem Genevieve, z przyzwyczajenia pocierając skronie. - Zazwyczaj staram się rekrutować nowych uzdolnionych w nieco mniej brutalny sposób.
- Domyślam się - powiedziała telekinetyczka, zastanawiając się, ile osób z mocami udało się jej już znaleźć. - Na czym miałoby polegać moje zadanie? - wróciła do tematu współpracy, spoglądając poważnie na blondynkę, która także z przenikliwym spojrzeniem założyła nogę na nogę, wracając do swojej onieśmielającej postawy.
- Na początku jedynie na drobnej obserwacji - rzekła z zamyśleniem błękitnooka, wpatrując się w dziewczynę naprzeciwko. - Chcę ustalić, czy morderca ma jakiś określony schemat działania, czy porusza się po określonym terenie lub o jakich porach dnia jest najbardziej aktywny.
- Mam nadzieję, że masz od tego innych ludzi - mruknęła Ophelia, poprawiając spódniczkę. - To miasto jest dość duże.
- Moi podwładni obserwują budynki i ulice, tak naprawdę nie spodziewam się, że uda ci się dowiedzieć o tym mężczyźnie dużo więcej - przyznała Genevieve, wywołując u rudowłosej ciche, nierozumiejące prychnięcie. - Przede wszystkim chciałabym po prostu, byś zachowała wzmożoną czujność i starała się nie dopuścić do sytuacji, w której mężczyzna z blizną mógłby ci bezpośrednio zagrozić.
- To tylko facet z pistoletem, prawda? - rzuciła lekceważąco telekinetyczka, jednocześnie czując delikatny niepokój na myśl o tym mężczyźnie, mimowolnie nie chcąc spotkać się z nim w ciemnej, opuszczonej uliczce.
- Wyjątkowo niebezpieczny facet z pistoletem - sprostowała chłodno blondynka, rzucając dziewczynie twarde spojrzenie, przez które Ophelia spuściła wzrok, mając wrażenie, jakby była karcona przez Zacka. - Jeśli uda mi się ustalić najlepszy sposób na złapanie go, prawdopodobnie poproszę cię o pomoc, ale póki co masz nie ryzykować bez powodu.
- Czyli mam czekać na rozkazy, generale? - rzuciła z drwiącym uśmieszkiem rudowłosa, nie mogąc się powstrzymać, a błękitnooka uniosła brew z frustracją, jedynie kiwając głową.
- Każda informacja o tym człowieku może okazać się wartościowa, więc nalegam na możliwość rozmowy z twoimi przyjaciółmi - powiedziała spokojnie Genevieve, zakładając ręce na piersi i w milczeniu oczekując na odpowiedź telekinetyczki, usatysfakcjonowana nawiązaniem drobnej współpracy. Z pozoru, korzyści dla Ophelii przewyższały te dla blondynki, jednak biorąc pod uwagę chęć błękitnookiej do przeciągnięcia dziewczyny na jej stronę, dzisiejsze porozumienie stanowiło pierwszy etap do stopniowego zdobywania nowej sojuszniczki.
- Czy to na pewno konieczne? - nadal wahała się rudowłosa, nie mogąc się zgodzić na wplątanie w to Oliego i Leo. Z drugiej strony, skoro Genevieve twierdziła, że zapewni im bezpieczeństwo, być może ich spotkanie w jakiś sposób faktycznie pomoże w złapaniu mordercy, lecz nadal mogło stanowić to pewne zagrożenie dla dwójki chłopaków, gdyż telekinetyczka wciąż nie wykluczała nieszczerości blondynki, nie pozbywając się swoich podejrzeń.
- To będzie zwykła rozmowa, zadam im kilka pytań i będą mogli o mnie zapomnieć - odparła błękitnooka, nawijając kosmyk włosów na palec. - Możesz być przy tym obecna, a nawet sama wybrać lokalizację, jeśli to cię uspokoi.
- Nie zamierzasz odpuścić, mam rację? - wymamrotała z rezygnacją Ophelia, wzdychając cicho. - Będziesz w stanie zapewnić im anonimowość?
- Tylko ja będę znała ich tożsamości - powiedziała spokojnie Genevieve, spoglądając w szarozielone tęczówki. - Dodatkowo mogłabym zapoznać was z kilkoma szczegółami dotyczącymi eksperymentu, który miał miejsce dwadzieścia lat temu - dodała, licząc na to, że ciekawość rudowłosej ostatecznie skłoni ją do udzielenia pozwolenia.
- Jeden warunek - powiedziała po dłuższej chwili milczenia telekinetyczka, z powagą wpatrując się w blondynkę - moi przyjaciele muszą sami się zgodzić. Jeśli nie będą chcieli z tobą rozmawiać, nie dojdzie do żadnego spotkania - rzekła stanowczo, mierząc się wzrokiem wraz z dziewczyną. Ophelia domyślała się, że nawet bez jej zgody błękitnooka sama zainicjowałaby rozmowę z Olim i Leo, jednak nadal miała cichą nadzieję na to, że jednak mają jakiś wybór.
- Niech będzie - odparła Genevieve z jadowitym uśmieszkiem, mając świadomość tego, że rudowłosa wciąż nie do końca jej ufała, dlatego za wszelką cenę będzie chciała przekonać swoich przyjaciół do rozmowy z blondynką, aby uniknąć możliwych komplikacji lub zagrożeń. Taka postawa była bardzo korzystna dla błękitnookiej, więc z zadowoleniem wstała z kanapy, zabierając ze stołu swoją broń. - Wystarczą ci cztery godziny?
- Tak sądzę - mruknęła z zamyśleniem telekinetyczka, zerkając na zegar ścienny, wskazujący obecnie godzinę osiemnastą. - Dziesiąta wieczorem to moja ulubiona godzina.
- Jakie miejsce wybierasz? - spytała Genevieve, chowając pistolet do kabury.
- Moje mieszkanie - powiedziała bez wahania Ophelia, na co blondynka spojrzała na nią z lekkim zdziwieniem. Rudowłosa doszła do wniosku, że ta przestrzeń będzie najlepszym rozwiązaniem, gdyż błękitnooka i tak już wiedziała, gdzie ona mieszka, poza tym nierozsądnie byłoby rozmawiać w miejscu, które mogłoby być niezauważenie obstawione przez ludzi Genevieve, gotowych w każdej chwili pochwycić całą ich trójkę.
- W takim razie do zobaczenia za cztery godziny - rzekła blondynka usatysfakcjonowanym głosem, zanim jednak zdążyła dotrzeć do drzwi, telekinetyczka zagrodziła jej drogę kilkoma lewitującymi poduszkami, na co błękitnooka zerknęła na nią z lekkim zdziwieniem, unosząc brew.
- Jeszcze jedna sprawa, moja droga Charlotte - powiedziała spokojnie Ophelia, kładąc wyraźny nacisk na słowo ,,Charlotte", przez co kąciki ust Genevieve mimowolnie drgnęły, ledwo powstrzymując się od jadowitego uśmiechu.
- Obawiam się, że to nie jest moje imię - odparła, odwracając się w stronę rudowłosej, która prychnęła zniecierpliwiona i z trudem odesłała poduszki, czując silną potrzebę posłania jednej z nich prosto w twarz blondynki.
- Ja wiem - mruknęła sfrustrowana, jednocześnie delikatnie wahając się przed wypowiedzeniem kolejnych słów, nie mając pewności, czy rozmowa między nią a Zackiem nie była podsłuchiwana przez błękitnooką - ale mój brat o tym nie wie. Jeśli mamy nawiązać jakąkolwiek współpracę, musisz zostawić go w spokoju.
- Zachary to taki czarujący chłopak - powiedziała teatralnie Genevieve z udawanym zachwytem. - Nie mogłabym go skrzywdzić.
- Mówię poważnie, zostaw go w spokoju - powtórzyła stanowczo Ophelia, równocześnie czując ulgę, że najwidoczniej blondynka nie zorientowała się jeszcze, że Zack odkrył już, że tajemnicza piękność nie jest tylko zwykłą, przyszłą studentką.
- Twojemu bratu nic nie grozi - błękitnooka gwałtownie spoważniała, przez co rudowłosa zadrżała mimowolnie, czując na sobie przeszywające, chłodne spojrzenie. - Dopóki mamy umowę, wszyscy twoi bliscy są bezpieczni.
- ,,Dopóki"... - wymamrotała telekinetyczka, przygryzając wargę, a Genevieve uśmiechnęła się cynicznie, podchodząc do drzwi wyjściowych.
- Już nie mogę się doczekać poznania twoich przyjaciół - rzekła z zadowoleniem, naciskając klamkę. - Au revoir!
- Wiedźma - mruknęła gniewnie Ophelia, gdy stukanie obcasów dziewczyny całkowicie ucichło.
![](https://img.wattpad.com/cover/245424074-288-k274334.jpg)
CZYTASZ
Uzdolnieni
Science FictionPsychopatyczny ogrodnik, studiujący fizykę punk i uzależniona od kawy otaku.