89

20 4 0
                                    

- Oli..? Wszystko dobrze..? - spytała z niepokojem Ophelia, wpatrując się w osłupiałego, migającego niekontrolowanie chłopaka. - Jak się..? - zaczęła z wyraźnym zmartwieniem, momentalnie żałując, że zdradziła przyjacielowi prawdę o jego matce.
- Nikomu o tym nie mów - przerwał jej wypranym z emocji głosem, zaciskając dłonie w pięści i patrząc nieobecnym wzrokiem w jakiś nieokreślony punkt, nawet nie próbując zapanować nad zdolnością. - Nikomu - spojrzał na rudowłosą, która mimowolnie drgnęła na widok jego chłodnego, wręcz morderczego spojrzenia, i jedynie kiwnęła głową, obawiając się jednocześnie, że Oleander dostanie ataku paniki, a ona nie będzie miała pojęcia, jak sobie z tym dać radę.
- Oli, a może..? - zaczęła, nie do końca wiedząc, co chce powiedzieć, jednak przerwała, gdy białowłosy uciszył ją ruchem dłoni i równocześnie przestał migać.
- Nie dostanę ataku - rzekł cierpko, dobrze wiedząc, czego boi się dziewczyna, po czym wplótł dłoń we włosy i mimowolnie pociągnął mocno za kosmyki, czując jakiś dziwny ból głowy. - Muszę już iść - mruknął, pospiesznie otwierając drzwi schowka i zanim telekinetyczka zdążyła cokolwiek powiedzieć, lub zrobić, użył swojej mocy i stał się niewidzialny. - Nikomu o tym nie mów - powtórzył jeszcze, a zdezorientowana Ophelia podskoczyła nieświadomie, słysząc ten głos z rzekomo pustego korytarza. - Najlepiej w ogóle o tym zapomnij - dodał jeszcze beznamiętnie i znowu pociągnął się za kosmyki, marszcząc brwi i szybkim krokiem odchodząc wgłąb korytarza.

Sześcioletni chłopczyk obserwował przez uchylone drzwi swoją mamę, która mamrotała coś do siebie, trzymając w dłoni paczkę zapałek.
- Zniszczę to... Muszę to zniszczyć... - szeptała z przejęciem, co chwila przygryzając wargę do krwi i wpatrując się w duże kartonowe pudło. Uklękła przy nim i mimowolnie wzięła do ręki kilka luźnych kartek z wnętrza, a po chwili cała zaczęła drżeć. Białowłosy chłopczyk nie wiedział, o czym mówi kobieta, ani co dokładnie znajduje się w tym pudle, bo to była jedna z rzeczy, do których nawet nie mógł podchodzić, bo to strasznie złościło mamę. Chowała ten karton pod łóżkiem, jakby bała się, że ktoś go jej zabierze, a on czasami widział, że mama zagląda do środka i potem zwykle szła do kuchni i się upijała. Ale tym razem było jakoś inaczej. Mama była trzeźwa, nawet na niego nie nakrzyczała za zbitą szklankę, tylko w ciszy sprzątnęła szkło, sprawiając wrażenie, że nad czymś głęboko myśli. Później wzięła zapałki i poszła do pokoju, wyciągnęła karton spod łóżka i tak nad nim stała, wyglądając na przestraszoną. Chłopczyk uważał, żeby przypadkiem nie poruszyć drzwiami, które strasznie skrzypiały, lecz mimowolnie drgnął, gdy brązowowłosa zapaliła zapałkę. Zrobił krok do tyłu i niefortunnie się potknął o wystającą deskę, upadł na plecy i przypadkowo trącił nogą drzwi, które przeraźliwie zaskrzypiały. Prawie usłyszał, jak ze strachu jego serce zaczęło panicznie bić, i momentalnie się zatrzymało, kiedy mama wyszła z pokoju i nad nim stanęła, patrząc na niego beznamiętnym spojrzeniem.
- Problematyczny bachor... - prychnęła cierpko, po czym nachyliła się i podniosła synka z podłogi. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, dziecko było wyraźnie zestresowane i nie wiedziało, co robić, po czym westchnęła ciężko i uklękła przy nim, kładąc dłonie na jego dziecięcych ramionach. - Boisz się mnie, prawda? - bardziej stwierdziła, niż spytała, na co chłopczyk od razu pokręcił przecząco głową, jednocześnie wpatrując się w nią z pewnym strachem. Westchnęła znowu, na chwilę spuszczając głowę, a potem znów spojrzała na synka, z trudem utrzymując z nim kontakt wzrokowy. - Mama powinna cię oddać... Inna rodzina by się tobą zajęła... - wydukała z pewnym bólem w głosie, a białowłosy zamrugał z niezrozumieniem, przekrzywiając lekko głowę i nerwowo bawiąc się dłońmi. - Ale wtedy by się dowiedzieli o tobie... - zamrugał znowu, bo nie wiedział, o co chodzi mamie, która nagle szybko go puściła i się podniosła, przygryzając wargę. - Tamto pudło... Jest pełne śmieci... Możesz je zniszczyć, czy na nich rysować... - mruknęła cicho i niepewnie, wskazując na otwarty karton w pokoju, do którego przed chwilą chciała wrzucić płonącą zapałkę, lecz jakoś nie mogła się do tego zmusić. - Zrób z tymi papierami, co chcesz - rzekła, po czym szybko wyszła z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz