Lilianne zerknęła ukradkiem na zajętego czytaniem jakiejś podejrzanej księgi 4-4, który sprawiał wrażenie, jakby zapomniał o obecności dziewczyny. Jasnowłosa czuła się z nim wyjątkowo nieswojo, gdyż chłopak cały czas milczał i jedynie na sekundę na nią spoglądał, z nieco podejrzanym wyrazem twarzy. Westchnęła ciężko, zaczynając się powoli niecierpliwić, niespokojnie wyczekując powrotu Ósemki, który był przynajmniej bardziej gadatliwy od zielonookiego. Miała nadzieję, że naprawdę pomoże jej się stąd wydostać, bo z każdą chwilą czuła się tutaj coraz gorzej, co kilka minut odnosząc wrażenie, że ktoś już się o niej dowiedział i zaraz ludzie Rosalesa wparują do tego pokoju, żeby zamknąć ją w jakiejś celi i zrobić pranie mózgu. Usiadła na łóżku, rozglądając się po raz setny po pomieszczeniu i znów starając się wymyślić jakiś sposób na ucieczkę. Jeśli alarm już minął, być może dałaby radę się wymknąć, jednak jeśli nadal przeszukują siedzibę, tylko wystawiła by im się jak na tacy. Przygryzła wargę, czując napływające łzy frustacji i przeklinając samą siebie za własną głupotę.
- Trzeba było siedzieć na dupie w bazie - wymamrotała cierpko do siebie, zaciskając dłonie w pięści i żałując, że wpakowała się w takie kłopoty. Na dobrą sprawę nie udało jej się zbyt wiele osiągnąć, jeśli Scott stracił pamięć to pewnie jej liścik nijak na niego nie wpłynie, poza tym chłopak może przekazać liścik Rosalesowi, skoro uzdolnieni są posłuszni politykowi i działają według jego zasad. - Cholerna kretynka ze mnie... - mruknęła gorzko, obiecując sobie w duchu, że jeśli uda jej się stąd wyjść, będzie bezwarunkowo słuchać się Melody i Genevieve, oraz już nigdy więcej nie zrobi niczego tak ryzykownego. Westchnęła ponownie, próbując się uspokoić, lecz po chwili podskoczyła gwałtownie, gdy drzwi do pokoju niespodziewanie się otworzyły.
- Wróciłem - rzekł zdyszany Ósemka, zatrzaskując drzwi i kładąc na komodzie karton soku. - Nie mają pojęcia, kim jest intruz, ani że tu jesteś - powiedział szybko, zwracając się do Lilianne i jednocześnie doskakując do czarnowłosego i rzucając mu się na szyję. - Nie wiedzą, że cię znalazłem, przyniosłem ci sok, później załatwię ci kolację, opowiedzieć ci coś o twoim Scotcie? Mogę powiedzieć o tobie osobom, które też chcą zwiać? - dziewczyna zamrugała zdezorientowana, potrzebując chwili na przetworzenie potoku słów uzdolnionego, po czym zamrugała znowu, nieco spanikowana tym, że Ósemka chce komuś o niej powiedzieć.
- Ktoś chce stąd zwiać..? - powtórzyła, nadal skołowana i nieufna, bo uświadomiła sobie, że błękitnooki może ją wydać. Jednocześnie zainteresowała ją wiadomość o tym, że jacyś uzdolnieni chcą stąd uciec, bo pamiętała o chłopaku, który przekazał Rickowi pendrive'a z informacjami o bazie. Zamrugała i zadrżała delikatnie na wspomnienie o Ricku i jego śmierci, przymknęła na krótki moment powieki i po chwili odetchnęła głęboko, przybierając podejrzliwy i pewny siebie wyraz twarzy. - Kim są ci uzdolnieni? - spytała, zakładając ręce na piersi i starając się sprawiać wrażenie, że wcale nie trzęsie się w środku ze strachu.
- A chcesz się z nimi spotkać? - jasnowłosy uniósł brew z wyczekiwaniem, licząc na to, że dziewczyna zgodzi się na współpracę, ponieważ z nią ich szanse na ucieczkę znacząco by wzrosły. Lilianne zawahała się, wciąż niepewna, czy może zaufać Ósemce, jednak dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że jest teraz na jego łasce. Zerknęła na 4-4, który się nie odzywał i jedynie spoglądał na nią nieprzeniknionym spojrzeniem, od którego przechodziły jej po plecach ciarki.
- Wolałabym najpierw... czegoś się o nich dowiedzieć - odparła zdawkowo, po cichu mając nadzieję, że będzie mogła przespacerować się po siedzibie i osobiście sprawdzić tych uzdolnionych. Błękitnooki pokiwał głową z zamyśleniem, drapiąc się po głowie i przenosząc wzrok na czarnowłosego, zastanawiając się nad słowami uzdolnionej.
- Chyba mam pomysł - mruknął po kilku minutach, zakładając ręce na piersi i wpatrując się w nią z delikatną podejrzliwością. - Mógłbym zorganizować z nimi małe... spotkanie - zaczął, a widząc, że dziewczyna zamierza się odezwać, dał znak dłonią, by mu nie przerywała. - Byłabyś niewidzialna, nie wiedzieli by o tobie - rzekł, na co jasnowłosa zamrugała i krótko skinęła głową, słysząc, że chłopak domyślił się, że miała zamiar zaznaczyć, że nie chce zostać ujawniona. - Od ciebie by zależało, czy się im... pokażesz - uzdolniony podszedł do komody i nalał soku do kubka, po czym podał go szarookiej, spoglądając na nią z wyczekiwaniem. Lilianne wahała się przez dłuższą chwilę, wpatrując się w niego niepewnie i zagryzając wargę, rozważając w głowie wszystkie opcje i zagrożenia, a następnie westchnęła ciężko, biorąc od niego sok i z pewną rezygnacją kiwając głową.
- Niech będzie - mruknęła, mając wciąż pewne wątpliwości. - Ale tylko ja zdecyduję, czy się ujawnię - zaznaczyła stanowczo, mrużąc oczy i biorąc łyk soku, a Ósemka odetchnął z ulgą i uśmiechnął się szeroko do zielonookiego.
- Miałaś naprawdę dojebane szczęście, że trafiłaś na kogoś, kto chce stąd zwiać - rzekł z pewnym niedowierzaniem jasnowłosy, nawet nie chcąc się domyślać, co by się stało, gdyby Lilianne została znaleziona przez kogoś innego.
CZYTASZ
Uzdolnieni
Science FictionPsychopatyczny ogrodnik, studiujący fizykę punk i uzależniona od kawy otaku.