5

58 5 4
                                    

- Mówię ci, Melody, już prawie miałem tego gnojka, ale wtedy szefowa zadzwoniła i rozumiesz... Ale następnym razem go dorwę - Rick stukał knykciami o blat stołu, relacjonując czarnowłosej swoją prawie udaną akcję. Melody tymczasem, całkowicie ignorując jego monolog, ponownie przeglądała dane, które udało jej się wykraść. Nerwowo przygryzała wargę, widząc niepokojące wyniki eksperymentów. Nie znała się co prawda zbytnio na tej dziedziny nauki, ale nawet ona była w stanie zauważyć, że naukowcy od Rosalesa zdecydowanie zbyt szybko czynili postępy w odtwarzaniu receptury serum. Ataki na laboratoria nie pomagały, polityk musiał mieć jakieś tajne siedziby, o których nawet mafia nie wiedziała. Prawdopodobnie tam przetrzymywał obiekty badawcze. Dziewczyna zamyśliła się, nawet nie zauważyła zbliżającej się do niej Alexandry. Podskoczyła gwałtownie, gdy liderka grupy naukowców rzuciła na stół spory plik kartek.
- Nie uwierzycie - powiedziała podekscytowana, a Rick w tym czasie przewrócił oczami i wyjął pudełko z papierosami, wiedząc, że czeka ich teraz długi i niezrozumiały wykład.
- Rosalesowi udało się odtworzyć skład serum w 58% - jej oczy błyszczały zza okularów z ekscytacji, co prawda taki postęp u wrogów powinien raczej ją martwić, jednak jej nieposkromiona dusza naukowca nie potrafiła ukryć podziwu dla osiągnięć grupy Rosalesa. Alexandra zaczęła szczegółowo opowiadać Melody i Rickowi o specyfice najnowszej receptury i poznanych dotychczas składnikach, całkiem ignorując fakt, że nikt jej nie słucha. Używając skomplikowanej naukowej terminologii, bardzo obszernie przedstawiła wszelkie najmniejsze szczegóły i różnice dotyczące najnowszej wersji serum. Rick palił papierosa i od początku ją ignorował, Melody próbowała zrozumieć coś z tej paplaniny, ale poddała się po paru minutach. Jej specjalnością były komputery, więc do badań nawet się nie mieszała. Genevieve i tak zawsze przedstawia im najważniejsze informacje, a skład serum nie jest dla nich niezbędny. Blondynka podczas ostatniej narady omówiła ogólnie plan działania na najbliższe tygodnie, ataki na Rosalesa będą przeprowadzane częściej, nie można dopuścić, by udało mu się dostać pełną wersję serum szybciej od nich. Wyłapywanie reszty uzdolnionych na razie schodzi na drugi plan, jednak gdy nadarzy się okazja, warto ją wykorzystać. Wróg również ich szuka, a Genevieve nie chce dopuścić do jakiejkolwiek przewagi ze strony Rosalesa. Melody nie była przekonana do brutalnych metod ich szefowej, ale nikt nie chciał się narazić błękitnookiej.
Alexandra musiała przerwać swój wykład przez nagłe wezwanie do laboratorium. Gdy wyszła, w pomieszczeniu zapadła cisza. Rick bujał się na krześle, zerkając na Melody. W końcu wstał i podszedł do stolika. Stanął na wprost dziewczyny, która podniosła na niego głowę.
- Ej, Melody, nie sądzisz, że Genevieve ostatnio przesadza? - rzekł cicho, nasłuchując, czy nikt nie idzie. Czarnowłosa patrzyła na niego przez chwilę, ale spuściła głowę.
- Nasze zdanie i tak się nie liczy - odparła jedynie. Rick prychnął i, jak to miał w zwyczaju, wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Na początku podobały mu się te niebezpieczne akcje, zabawa w mafioza przypadła mu do gustu, jednak coraz częściej odnosili obrażenia podczas misji. Nierzadko korzyści nie rekompensowały odniesionych strat. Rick nie chciał igrać ze śmiercią częściej niż to było konieczne, a Genevieve stała się od jakiegoś czasu bardzo agresywna. Chłopaka irytowało to, że blondynka siedziała sobie wygodnie w bazie, podczas gdy on albo Melody ryzykowali złapanie lub zdrowie przez ludzi Rosalesa. Najchętniej opuściłby to miejsce i zostawił Genevieve wraz z jej sługusami, ale nie potrafił tego zrobić. Za bardzo martwił się o Melody i bliźniaczki, nie zamierzał ich zostawiać na pastwę tej wiedźmy. Westchnął sfrustrowany. Kiedyś życie było prostsze, ale od kiedy blondynka skupiła się tylko na zemście, wszystko się zmieniło.

Genevieve weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Potwornie bolała ją głowa, w dodatku czuła, jak od zawrotów traci równowagę. Chciała złapać się ściany, ale jej dłoń prześlizgnęła się po niej.
- Musisz z tym skończyć - Arthur w ostatniej chwili podparł dziewczynę własnym ramieniem. Pomógł jej się wyprostować, jednak po chwili został odsunięty przez blondynkę.
- Nie mogę - Genevieve usiadła na łóżku i wyjęła z szuflady pudełko z tabletkami przeciwbólowymi. Arthur skrzywił się, gdy dziewczyna bez wahania połknęła kilka. Czuł się źle z myślą, że błękitnooka nadużywa zdolności w takim celu, ale nie potrafił jej przekonać do zmiany zdania.
- Wykończy cię w końcu ta zemsta - zaczął, ale Genevieve uciszyła go ruchem dłoni.
- Nie zaczynaj, dobrze wiem, co chcesz powiedzieć - odparła gniewnie, nawet na niego nie patrząc. Była wdzięczna Arthurowi za to, że dziesięć lat temu wyprowadził ją i resztę z laboratorium ojca, jedna teraz to ona musiała zadbać o własną przyszłość, a nie mogła tego zrobić, dopóki nie odpłaci ojcu za wszystko, co zrobił jej i wszystkim pozostałym eksperymentom. Nie zamierzała odpuścić i już dawno obiecała sobie, że doprowadzi swoją zemstę do końca, nawet jeśli będzie zmuszona poświęcić wszystko. Arthur, widząc ją w takim stanie, westchnął zrezygnowany i opuścił pokój, dając jej chwilę spokoju, by mogła odpocząć. Genevieve w tym czasie położyła się na łóżku, próbując jakoś przeżyć okropne bóle głowy i zebrać myśli. Udało jej się namieszać w umysłach kolejnych kilku naukowców, porwanych z różnych miejsc, jej grupa badawcza zyskała więc nowych członków. Nie powinni sprawiać problemów, o ile blondynka dopilnuje, by nie wyrwali się spod jej kontroli. Genevieve niechętnie przyznawała rację Arthurowi w kwestii nadużywania przez nią mocy, jednak w żadnym wypadku nie zamierzała mówić tego głośno. Pozwalając sobie na chwilę przerwy, zasnęła, nie usłyszała więc, jak za drzwiami do jej pokoju Arthur dostał nagle gwałtownego ataku kaszlu.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz