Nadal lekko zdezorientowany Vincent wpatrywał się w postać przed sobą, nie potrafiąc rozstrzygnąć, czy naprawdę stoi przed nim Ophelia, prawdziwa Ophelia, czy to kolejny sen, halucynacja, lub inne przywidzenia, które ostatnio coraz częściej go dręczyły. Wybudził się przed momentem, nie rozumiejąc, dlaczego go uśpili, i nie uszło jego uwadze, że ta wersja Ophelii bardzo różni się od jego wersji Ophelii z halucynacji. Dziewczyna przed nim wyglądała wręcz jak wrak człowieka, nadal widział w niej swoją słodką ukochaną, ale jej puste spojrzenie, wychudła twarz, niedomyte włosy i suche usta sprawiały, że w środku cały drżał z rozpaczy i gniewu, nie potrafiąc i nie chcąc zrozumieć, dlaczego ktoś miałby doprowadzić rudowłosą do takiego stanu. Mimowolnie bał się jakkolwiek poruszyć, czy się odezwać, żeby nie spłoszyć tej zjawy, i słyszał, jak jego serce bije okropnie szybko i głośno.
- Vincent..? - prawie podskoczył, gdy telekinetyczka odezwała się cicho, patrząc na niego z taką samą niepewnością.
- Ophelia..? - powiedział równie oszołomiony, po czym z wahaniem zrobił pierwszy krok w stronę dziewczyny. Ten drobny gest jednak nie sprawił, że Ophelia zniknęła, więc zamrugał z niedowierzaniem i już bez namysłu prawie podbiegł do rudowłosej, a potem wziął ją w ramiona, przytulając mocno do siebie i podnosząc z podłogi. - Naprawdę tu jesteś... - rzekł raczej sam do siebie, bo już tracił nadzieję, że uda mu się spotkać z ukochaną.
- Ale masz tu zimno - wymamrotała w jego ramię dziewczyna, wtulając się w niego i nie zwracając uwagi na to, że zaraz braknie jej powietrza od tego żelaznego uścisku.
- Można się przyzwyczaić - odparł, orientując się po chwili, że w tym tempie zaraz udusi telekinetyczkę, więc rozluźnił nieco uścisk, nadal jednak trzymając ją w powietrzu. Nigdy nie miał większych problemów z podnoszeniem Ophelii, ale teraz dziewczyna była wręcz niepokojąco lekka. Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się delikatnie, po raz pierwszy od tygodnia, a kiedy rudowłosa odwzajemniła uśmiech, oboje szybko się rozkleili i zaczęli pociągać nosami, płacząc w najlepsze.- Dwa tygodnie się nie widzieli - mruknął zażenowany Davis, przewracając oczami i wzdychając z frustracją. - Ckliwe bachory...
- Uroki młodości - odparł Sasaki, wzruszając ramionami i udając, że on sam wcale nie wita podobnie Isaaca po kilkudniowej delegacji.Zdenerwowany Ósemka raz po raz próbował zniknąć, ale urządzenie blokujące zdolność na jego nadgarstku złośliwie mu to uniemożliwiało, przez co chłopak robił się coraz bardziej czerwony ze złości, nie chcąc uwierzyć, że w takim stanie nie będzie mógł zwyczajowo chodzić niewidzialny po siedzibie i zbierać co ciekawszych plotek i informacji.
- No kurwa mać! - krzyknął w końcu zagniewany, po czym założył ręce na piersi i klapnął na kanapę, opierając się bokiem o Marc, które uspokajająco poklepało go po głowie. Jasmine obok tylko prychnęła złośliwie, mimowolnie ciesząc się z tej ósemkowej tragedii, bo teraz jasnowłosy przynajmniej nie będzie mógł niepostrzeżenie wśliznąć się do jej pokoju. Zawsze to jakieś pocieszenie, bo ona sama również nie mogła używać swojej zdolności. Pechowych bransoletek nie miała tylko garstka uzdolnionych, w tym Marc i Liam, czego trochę im zazdrościła, ale z drugiej strony cieszyła się, że przynajmniej wypuścili ich w końcu z sali treningowej. Co prawda mogli teraz opuszczać kwaterę tylko na trochę i z jakiegoś uzasadnionego powodu, ale miała świadomość, że to dość łagodne środki ostrożności w porównaniu do tego, co się stało. Westchnęła ciężko, bo skoro Ósemka już nie wyrażał na głos swojej frustracji, to zrobiło się okropnie cicho, bo mimo wszystko żadne z ich czwórki nie było w zbytnim nastroju na pogawędkę. Spojrzała na Liama, który trzymał na kolanach szkicownik, i zauważyła, że najwyraźniej nawet on nie ma nastroju na nic, bo tylko stuka ołówkiem o pustą kartkę, patrząc w jakiś punkt przed sobą. W pewnym sensie blondyn został okrzyknięty bohaterem, tak jak Szóstka i Dziewiątka, choć Jasmine i tak nie do końca rozumiała, co się tam dokładnie wydarzyło, bo błękitnooki nie chciał o tym mówić zbyt wylewnie. Chłopak zorientował się, że rudowłosa na niego patrzy, a wówczas przeniósł wzrok ze ściany na nią, siląc się na wymuszony uśmiech, ale kiedy kątem oka zobaczył Ósemkę na kanapie, zmarszczył brew z zastanowieniem.
- Dlaczego Ósemka jeszcze sobie nie wybrał imienia? - spytał nieco podejrzliwie, pamiętając doskonale, jak bardzo jasnowłosy z Jasmine naciskali na niego, by przestał używać numeru jako imienia.
- Jasmine odrzuca wszystkie moje propozycje - wymamrotał cierpko uzdolniony, spoglądając krzywo na przyjaciółkę, która uniosła brew z konsternacją.
- Cóż... Na Adonisa zdecydowanie nie wyglądasz - odparła beznamiętnie, na co Ósemka prychnął cicho pod nosem.
- To może Finny? - zaproponował Liam, biorąc pierwsze z brzegu imię, jakie przyszło mu na myśl. Trochę dziwnie było zwracać się do chłopaka numerem, skoro cała reszta ich grupki wybrała już sobie ,,normalne" imiona.
- Imię jak dla wieśniaka - burknął z niezadowoleniem Ósemka, marszcząc brwi i rzucając niebieskowłosemu nieprzychylne spojrzenie.
- Według mnie pasuje - odezwała się z aprobatą Jasmine, spoglądając na przyjaciela z zamyśleniem. - Taki z ciebie wiejski chłopaszek.
- Nieprawda - obruszył się, kręcąc głową, i przeniósł wzrok na swoje słoneczko, szukając u nieno pomocy.
- Finny - Marc jednak tylko wymówiło cicho imię i pokiwało głową z zadowoleniem, przez co jasnowłosy zamrugał z niedowierzaniem, nie wierząc, że nawet na Marc nie może już liczyć.
- Ale ja nie chcę mieć na imię Finny... - mruknął sfrustrowany Finny, po raz kolejny zakładając ręce na piersi i z urazą próbując wtopić się w kanapę.

CZYTASZ
Uzdolnieni
Science FictionPsychopatyczny ogrodnik, studiujący fizykę punk i uzależniona od kawy otaku.