Ophelia zacisnęła pięści i przygryzła wargę, wpatrując się w znikające za rogiem sylwetki blondynki, która ją zaatakowała i rudowłosej dziewczyny, która w odczuciu telekinetyczki mogła okazać się jeszcze groźniejsza od Szóstki. Nie miała pewności, kim one były, lecz domyślała się, że są jednymi z uzdolnionych z siedziby Rosalesa, przez co poczuła jeszcze większy niepokój, gdyż zdawała sobie sprawę z różnicy ich sił. Gdyby wysoka kompanka brązowookiej się nie pojawiła i nie przerwała ich walki, Ophelia mogłaby mieć z blondynką duży problem i całkiem możliwe, że przegrałaby. Miała wrażenie, że na początku Szóstka się powstrzymywała, w dodatku nie działała bez zastanowienia, co czyniło ją wyjątkowo niebezpiecznym przeciwnikiem. Cała ta sytuacja była dla rudowłosej co najmniej podejrzana, wyglądało to tak, jakby tamte dwie dziewczyny miały do wykonania jakieś zadanie, a atak na Ophelię był tylko czymś w rodzaju kaprysu blondynki. Mocniej przygryzła wargę, ignorując posmak krwi w ustach, starając się gorączkowo wymyślić, co takiego mogły mieć do zrobienia dwie uzdolnione. Prychnęła pod nosem, w pierwszym odruchu zamierzając pójść za Szóstką i jej towarzyszką, aby dowiedzieć się czegoś więcej, jednak zatrzymała się w pół kroku, wbijając paznokcie we wnętrza dłoni i zaciskając powieki. Nie powinna działać zbyt pochopnie, biorąc pod uwagę, że prawdopodobnie nie miała szans z tamtą groźną dwójką, lecz nie mogła zmusić się do bezczynności. Obawiała się, że te dziewczyny mogą zrobić coś złego, zwłaszcza, że najwidoczniej nie miały żadnych oporów przed krzywdzeniem innych, mimowolnie dotknęła zwęglonego kawałka bluzy na ramieniu, dodatkowo odczuwając rosnący niepokój na myśl o zdolności tamtej rudowłosej. Jeśli miała rację, ta dziewczyna posiadała tę samą moc co Vincent, a pomimo tego, że widziała jego płomienie tylko raz, ten widok przestraszył ją na tyle, że nabrała świadomości o sile tej zdolności. Przełknęła ślinę, wciąż odrobinę drżąc przez wspomnienie pojawiającego się nagle ognia na rękach czarnowłosego, jednak gwałtownie pokręciła głową, by się opamiętać. Nie mogła bać się Vincenta, może i miał niebezpieczną zdolność i w ogóle miał zdolność, o której jej nie powiedział, ale nie zmieniało to faktu, że był jej ulubionym kurierem, o cudownym uśmiechu i onieśmielającym spojrzeniu, był osobą, której chciała zaufać i która była dla niej kimś więcej, niż tylko przyjacielem. Odetchnęła głęboko, uznając, że najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji będzie skontaktowanie się z Genevieve i poinformowanie jej o całej sprawie, nie mogła jednak zrobić tego na środku ulicy, dlatego ruszyła do miejsca, do którego pierwotnie miała się udać.
Vincent wziął na ręce drepczącego powoli w stronę rozlanego na podłodze piwa Achillesa, mamrocząc gniewnie pod nosem i z bólem spoglądając na zmarnowany napój. Zazwyczaj przed misjami nie pił alkoholu, jednak dzisiaj miał wyjątkowo kiepski humor, przez co doszedł do wniosku, że jedno piwo nikomu nie zaszkodzi, lecz najwyraźniej wszechświat uznał, że jest inaczej. Prychnął cicho, wyrzucając puszkę i mokry papierowy ręcznik, po czym podirytowany usiadł na łóżku, wypuszczając na podłogę żółwia z terrarium. Przeczesał włosy ze znudzeniem, kładąc się na materacu i przymykając powieki, ale nagle usłyszał pukanie do drzwi, więc westchnął ciężko, nie mając ochoty widzieć nikogo, poza dostawcą pizzy. Pukający nie odpuszczał, Vincent z rezygnacją podszedł do drzwi wyjściowych i niechętnie je otworzył, nawet nie patrząc, kto za nimi stoi.
- O...Ophelia..? - zamrugał zdezorientowany, dostrzegając mokrą, rudą czuprynę i wpatrujące się w niego nieśmiało szarozielone oczy. - Nie jesteś dostawcą pizzy - rzekł bez namysłu, wciąż nie wiedząc, dlaczego widzi dziewczynę przed wejściem do jego mieszkania. Przez chwilę myślał nawet, że ma jakieś omamy, jednak gdy ostrożnie dotknął dłonią policzka rudowłosej, potwierdził, że Ophelia naprawdę tu przed nim stoi i z jakiegoś powodu soczyście się rumieni. Zerknął w dół i uświadomił sobie, że nie ma na sobie spodni, na co niezręcznie podrapał się po karku, zastanawiając się, gdzie rzucił swoje dresy. Nagle drgnął delikatnie, gdyż dotarło do niego, że według umowy z Genevieve miał spotkać się z telekinetyczką dopiero po wykonaniu dzisiejszej misji, jednak po chwili zorientował się, że fakt, że rudowłosa bez problemu dotarła do jego bloku był co najmniej zastanawiający. Zmarszczył brwi w zamyśleniu, dobrze wiedząc, że blondynka nie miałaby kłopotów z zatrzymaniem Ophelii.
- Vincent, musimy porozmawiać - powiedziała stanowczo dziewczyna, próbując ignorować bokserki chłopaka i czując silną potrzebę, by sobie wszystko raz na zawsze wyjaśnili. Pirokinetyk przygryzł wargę, mając wrażenie, że te słowa nigdy nie zwiastują niczego dobrego, ale kiwnął głową i gestem zaprosił ją do mieszkania, również nie chcąc mieć przed nią sekretów.
![](https://img.wattpad.com/cover/245424074-288-k274334.jpg)
CZYTASZ
Uzdolnieni
Science FictionPsychopatyczny ogrodnik, studiujący fizykę punk i uzależniona od kawy otaku.