99

35 3 1
                                    

Oli nie do końca rozumiał, dlaczego od wczoraj Leo tak go rozpieszcza i wokół niego skacze, jednak nie miał najmniejszego zamiaru zwracać tych wszystkich ciasteczek, które zrobił mu punk. Nie zamierzał również rezygnować z niekończącej się ogromnej dawki czułości, jaką obdarzył go jego chłopak.
- Leo, mogę o coś spytać? - spytał białowłosy, odklejając się na moment od tulącego go do piersi zielonookiego, który z entuzjazmem pokiwał głową i cmoknął go w czoło. - Co się właściwie wczoraj stało? - Roberts zmarszczył na chwilę brwi, po czym podrapał się po karku z zamyśleniem.
- Ginny wlazła ci do głowy i wygrzebała przepis na te magiczne cukierki, co dają zdolności - mruknął, nie wiedząc do końca, co jeszcze mógłby powiedzieć, bo właściwie cały wczorajszy dzień się do tego sprowadzał. - No i przypadkiem się okazało, że ja mogę wleźć Ginny do głowy - dodał moment później z wahaniem, mimowolnie krzywiąc się delikatnie na myśl o tych wszystkich wyzwiskach, jakimi obdarzyła go dzień wcześniej blondynka.
- Co..? - Oli zamrugał zdziwiony, mając wrażenie, że nie całkiem zrozumiał, o co chodzi jego chłopakowi. - Twoja moc znowu ewoluowała? - spytał z podekscytowaniem, jednocześnie zaskoczony, jak szybko ostatnimi czasy rozwijał się Leo.
- Na to wychodzi... - odparł niemrawo punk, przejeżdżając dłonią po swoich króciutkich włosach, i uśmiechnął się nieco cierpko do białowłosego, gdyż nadal ani on, ani Genevieve nie mieli pojęcia, co się wczoraj stało z ich mocami i jak to w ogóle działa.
- A co z przepisem? - zapytał zaaferowany uzdolniony, unosząc brew. Już nie mógł się doczekać, aż spojrzy na recepturę i będzie mógł podziwiać potęgę nauki. Nauki, która obdarzyła go niechcianą klątwą.
- Już jest na kartkach - odparł Leo, myśląc mimowolnie o magicznej drukarce należącej do Melody, która w ciągu kilku minut wypluła z siebie zapisany drobnym druczkiem stos papierów.
- To na co czekamy?! Mogę go zobaczyć? - ożywił się momentalnie Oleander, zeskakując z łóżka i ciągnąc za rękę Robertsa, który, nie spodziewając się takiej nagłej reakcji, bezwładnie przeturlał się po materacu.
- Na razie nie - mruknął przepraszająco zielonooki, któremu aż zrobiło się przykro na widok rozczarowania na buzi swojego chłopaka. - Musimy poczekać na Ginny.
- A gdzie ona jest? - spytał Oli, unosząc brew i spoglądając pytająco na Leo.
- Ginny ma ważną sprawę do załatwienia - odparł punk, siadając na łóżku i drapiąc się po karku odrobinę niepewnie, licząc na to, że blondynka posłucha jego rad i nie zrobi nic głupiego.

Genevieve stanęła przed akademikiem, w którym mieszkał Zachary, i westchnęła ciężko, ściągając z twarzy swoje absurdalnie wielkie ciemne okulary. Poprawiła swój beżowy płaszcz i nieco poluzowała apaszkę na głowie, po czym prychnęła z niechęcią pod nosem, mając świadomość, że już bardziej nie może przeciągać tego momentu. Nikt nie wiedział, dokąd się wybrała, ani że w ogóle wyszła, niestety poza Robertsem, który teraz nie krył się wcale ze swoją zdolnością i korzystał z każdej okazji, by ją zirytować. Westchnęła ponownie, już zmęczona samym myśleniem o Leo, i wkroczyła pewnym krokiem do budynku, wysoko unosząc podbródek oraz mierząc nieprzychylnym spojrzeniem każdego studenta, który ośmielił się na nią spojrzeć na korytarzu. Choć jej pewność siebie stopniowo zanikała, im bardziej zbliżała się do pokoju Zacka, to energicznie zapukała do drzwi, nie chcąc tracić ani chwili. I mając płonną nadzieję, że im szybciej przekaże rudowłosemu przykre wieści o jego siostrze, tym szybciej on zapomni o jej przewinieniach. Mimo to i tak wzdrygnęła się lekko, kiedy klamka się ruszyła i drzwi otworzyły się na oścież, i przybrała na twarz wyjątkowo sztuczny i niezręczny uśmiech, jednak jej mina momentalnie zmieniła się w niechętny, chłodny grymas, gdy zamiast Adderley-Roya zobaczyła zaspanego blondyna w różowej koszulce.
- Jest Zachary? - spytała pospiesznie cierpkim tonem, zanim chłopak zdążył choćby otworzyć usta.
- To zależy - mruknął nieprzychylnie student, mierząc Genevieve podejrzliwym spojrzeniem i bawiąc się bransoletką. - Kim jesteś i czego od niego chcesz?
- To nie twoja sprawa - wymamrotała już lekko zniecierpliwiona, zakładając ręce na piersi i również obdarzając blondyna niemiłym spojrzeniem. - Muszę z nim pogadać - dodała ponaglajaco, starając się zajrzeć chłopakowi przez ramię do środka pokoju, jednak Garry skutecznie jej to uniemożliwiał, częściowo zasłaniając pomieszczenie drzwiami.
- Pogadać o czym? - spytał podejrzliwie, mrużąc oczy i wydymając policzki, domyślając się już, że to dziewczyna, której laleczkę voodoo robili z Zackiem.
- O nie twojej sprawie - odparła twardo i stanowczym ruchem przesunęła chłopaka, wkraczając energicznie do środka. Zatrzymała się na środku pokoju i rozejrzała, krzywiąc się mimowolnie, gdyż nigdzie nie zauważyła osoby, której szukała. - Gdzie on jest? - odwróciła się do wyraźnie obrażonego blondyna, który zamknął drzwi, spoglądając na nią z niechęcią.
- Poszedł... gdzieś - wymamrotał, sfrustrowany tym, że nie udało mu się zatrzymać tej szalonej baby, nie mówiąc jej, że rudowłosy poszedł do dziekanatu, żeby wykłócić się o powrót na zajęcia pomimo zwolnienia. Garry był naprawdę zdziwiony, że profesorowie tym razem faktyczne przestrzegali czyjegoś zwolnienia lekarskiego i wręcz wypychali Adderley-Roya za drzwi.
- A kiedy wróci? - Genevieve uniosła brew z irytacją, przyglądając się różnym częściom pokoju i zastanawiając się, jakim cudem na takiej małej, według niej, przestrzeni mieszczą się cztery osoby.
- Jak sobie pójdziesz - rzekł beznamiętnie blondyn, wkładając dłonie do kieszeni swoich dresów, i przez dłuższą chwilę mierzyli się razem wzrokiem. Potem blondynka westchnęła ciężko i rozpięła swój płaszcz, później zdejmując z głowy apaszkę i chowając ją do swojej torby.
- Świetnie - mruknęła pod nosem, zauważając na jednym łóżku rzucony pomarańczowy sweter. Nie mając najmniejszych wątpliwości, do kogo on należy, podeszła tam i usiadła na krawędzi materaca, próbując za wszelką cenę dotykać jak najmniejszej powierzchni jakiejkolwiek powierzchni. - Ja mam czas - dodała, chociaż to nie do końca była prawda, bo miała świadomość, że im dłużej przebywa poza bazą, tym niebezpiecznej dla niej, zwłaszcza że tylko Leo wiedział o jej wyjściu. Ale nie miała najmniejszego zamiaru się poddawać i wracać bez załatwienia swojej sprawy.
- Mhm - Garry z konsternacją uniósł brew, zawiedziony tym, że nie udało mu się wygonić natrętnej dziewczyny, ale skoro błękitnooka najwyraźniej była aż tak zdesperowana, to nie ma na nią rady. Przy okazji zauważył, że to nie jakaś zwykła natrętna dziewczyna, tylko dziewczyna z absurdalnie drogą torbą i płaszczem, który widział tylko w najlepszych sklepach. Odchrząknął, przeczesując dłonią swoje lekko kręcone włosy, spoglądając z zamyśleniem na intruzkę, i jakby od niechcenia podszedł do swojego biurka, na którym miał ustawioną lampę UV. - Nie masz ochoty na nowe paznokcie? Mogę ci zrobić hybrydy za niewielką opłatą...

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz