24

17 3 54
                                    

Ophelia przekroczyła furtkę podwórka Oliego, mając nadzieję, że jej nowi znajomi będą w domu. Po wizycie Zacka nie mogła usiedzieć na miejscu, snując absurdalne teorie o jego nowopoznanej studentce, więc aby przestać nad tym rozmyślać, postanowiła opuścić mieszkanie i udać się na krótki spacer. Żałowała, że Vincent był w pracy i nie mogła do niego zadzwonić, w końcu jej podejrzenia nie były na tyle poważne, by niepokoić czarnowłosego, dlatego przyszedł jej do głowy pomysł zajrzenia do Oliego i Leo. Nie uprzedziła ich o swojej wizycie, trochę dziwnie się czuła z myślą, że tak po prostu zamierza wejść do ich domu, lecz stwierdziła, że nawet jeśli ich nie zastanie, przynajmniej trochę się przejdzie. Poza tym obiecała sobie, że ustali, czy białowłosy faktycznie jest uzdolnionym, więc miała poczucie, że jest choć odrobinę usprawiedliwiona ze swojego niespodziewanego najścia. Nacisnęła dzwonek do drzwi, uprzednio słysząc jakieś ciche hałasy dochodzące ze środka, po czym cierpliwie czekała na otwarcie drzwi.
- Hey! Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale... - zaczęła rudowłosa radosnym tonem, widząc fioletowego irokeza, lecz zamilkła momentalnie, czerwieniąc się gwałtownie, zauważając, że chłopak ma na sobie jedynie bokserki.
- Ophelia! Hey! - powitał ją Leo z szerokim uśmiechem, w pierwszej chwili nie dostrzegając jej zakłopotania. Uniósł brew z zaciekawieniem na widok zakrywającej sobie oczy dziewczyny, a moment później uświadomił sobie, że otworzył jej drzwi nie mając na sobie ubrań. Nie czuł zbytniego zawstydzenia związanego z tym faktem, zdziwił się nawet trochę reakcją rudowłosej i próbował ukryć własne rozbawienie, przypadkiem słysząc jej spanikowane myśli. - Coś nie tak? - spytał niewinnie, dodatkowo złośliwie nachylając się w stronę dziewczyny, wywołując jeszcze intensywniejsze rumieńce na jej twarzy i ukradkowe zerkanie na klatkę piersiową punka, który ostatkiem sił powstrzymywał śmiech.
- Nie przeszkadzam..? - rzekła niepewnie, starając się nie patrzeć na niższe partie ciała Leo, z trudem utrzymując z nim kontakt wzrokowy i nerwowo poprawiając kokardki na spódniczce. Nie spodziewała się zastać go w takim stanie o tej godzinie, w końcu było już prawie południe, poza tym pamiętała, że chłopak studiuje, więc trochę ją zdziwiło, że nie jest na zajęciach. Dodatkowo cała ta sytuacja wydawała się jej mocno podejrzana i po raz kolejny zaczęła snuć teorie o ukrywanym związku Oliego i Leo, którzy z jakichś tajemniczych powodów nie mogli się zdradzić ze swoją miłością. Była ciekawa, czy białowłosy jest tu gdzieś w pobliżu, gdyż chciała mu zadać kilka nurtujących ją pytań, związanych już nie tylko ze zdolnościami. W tym momencie, jak na zawołanie oboje usłyszeli głos małego ogrodnika dochodzący z wnętrza domu.
- Leo! Zabierz swoje spodnie z mojej sypialni! - krzyknął zagniewany, przechodząc korytarzem i trzymając w dłoniach kilka koszulek, nie zauważając Ophelii. Punk skrzywił się, słysząc rozkazujący ton i odwrócił się w jego stronę, mamrocząc pod nosem.
- Sam mnie tam zaciągnąłeś! - odkrzyknął sfrustrowany, a rudowłosa prawie zemdlała, będąc świadkiem tej wymiany zdań i przybierając barwę dojrzałego pomidora stała niezręcznie w progu, próbując przegonić z myśli pojawiające się wbrew jej woli nieodpowiednie skojarzenia i obrazy. Kiedy jednak skorzystała z tego, że fioletowowłosy stał do niej plecami i mogła potajemnie podziwiać jego umięśnione i wytatuowane ciało, z przestrachem dostrzegła bandaże na jego głowie i boku.
- Co się stało? - spytała zmartwiona, przyglądając się opatrunkom z szeroko otwartymi oczami, na co Leo zerknął na nią z zamyśleniem, zastanawiając się, czy powinien jej mówić o mężczyźnie z blizną. Szybko doszedł jednak do wniosku, że dziewczyna musi dowiedzieć się o tym zagrożeniu, w końcu może się zdarzyć, że będzie przechodziła tamtymi ulicami i przypadkiem natknie się na tamtego typa, a nie chciał, żeby coś jej się stało. Delikatnie złapał ją za ramię i wprowadził do środka, zamykając za nią drzwi.
- Ophelia..! - zdziwił się na jej widok Oli, prawie potrącając ręką doniczkę z żonkilami, po czym uśmiechnął się nieśmiało i pomachał do niej, prawie upuszczając trzymane koszulki. Rudowłosa również obdarzyła go uroczym uśmiechem, lecz gdy zauważyła bandaże na jego nodze i przedramieniu, przestraszyła się jeszcze bardziej, dopiero po chwili orientując się, że białowłosy już je miał przy ich pierwszym spotkaniu.
- Co się stało? - zwróciła się do punka, powtarzając pytanie, zakładając ręce na piersi i czekając na wyjaśnienia, wpatrując się w niego zmartwionym spojrzeniem. Fioletowowłosy podrapał się po karku, zerkając na kurdupla, po czym westchnął cicho i gestem dłoni nakazał obojgu usiąść na kanapie. W tym momencie do salonu przydreptał ciekawski jeżyk, który zaczął radośnie parskać na dziewczynę, wywołując u niej cichy okrzyk zdumienia, a następnie pisk zachwytu, gdy Oli niechętnie pozwolił jej wziąć zwierzątko na ręce. Ophelia z uśmiechem obserwowała, jak jeż tupta po jej rozłożonych dłoniach, a następnie usiadła po turecku na dywanie, kładąc zwierzątko na spódnicy i drapiąc po brzuszku szczęśliwego jeżyka. Mały ogrodnik przysiadł koło niej, co jakiś czas delikatnie głaszcząc jeża po pyszczku i pozwalając mu trącić noskiem swoje palce, wspólnie z rudowłosą zachwycając się uroczym stworzonkiem.
- Mieliście usiąść na kana... Nieważne - wymamrotał zrezygnowany Leo, samemu siadając na dywanie naprzeciwko tamtej dwójki, uśmiechając się delikatnie pod nosem na widok tej słodkiej scenki. - Wracając do...
- Leo! Musisz się ubrać! - przerwał mu gniewnie białowłosy, przypominając sobie nagle, co pani Fillies mówiła mu kiedyś o bezwstydnych mężczyznach, którzy paradują półnago lub bez ubrań przed młodymi dziewczynami i narażają je na demoralizację i traumy. - Nie możesz tak się pokazywać przed damą! - wskazał na Ophelię, po czym gwałtownie zakrył jej oczy dłońmi, obdarzając punka groźnym spojrzeniem i marszcząc nosek.
- Jestem damą..? - rudowłosa lekko się zdziwiła i zarumieniła nieznacznie, po raz pierwszy będąc nazwaną tym określeniem, na co niższy chłopak twierdząco kiwnął głową, uświadamiając sobie po chwili, że przecież dziewczyna tego nie widzi.
- Nie zamierzam demoralizować Ophelii - parsknął śmiechem fioletowowłosy, rozbawiony niespodziewanym przejawem dobrego wychowania u swojego przyjaciela, jednak widząc, że Oli nie pozwoli mu mówić, dopóki nie założy czegoś na siebie, westchnął i posłusznie udał się do pokoju po swoje spodnie.
- Już możesz patrzeć, poszedł sobie - rzekł z ulgą białowłosy, zabierając dłonie z twarzy dziewczyny, która mrugała intensywnie, niepewna, co się dokładnie stało.
- Dzięki...za troskę - powiedziała z nieśmiałym uśmiechem, po czym wróciła do głaskania jeżyka, który głośnym i niezadowolonym parskaniem domagał się uwagi. Rudowłosa zerknęła na małego ogrodnika, zastanawiając się, czy to dobry moment na spytanie go o jego zdolność, lecz nie miała pewności, jak właściwie powinna to zrobić i czy ma na to dostatecznie dużo czasu, gdyż nie mogła być pewna, kiedy dokładnie wróci Leo. Poza tym musi znaleźć sposób, by w razie potrzeby chłopak nie domyślił się o tym, że ona także ma jakąś moc, jeśli okaże się, że on nie jest uzdolnionym. Jednak miała świadomość, że im dłużej będzie z tym zwlekać, tym trudniej będzie jej o wszystkim opowiedzieć Oliemu i nierozważnie może narazić go na jakieś niebezpieczeństwo, zwłaszcza, że z tego, co się domyślała, on i punk zostali ponownie przez kogoś zaatakowani. Doszła więc do wniosku, że najpierw wysłucha ich wyjaśnień dotyczących ran na ciele Leo i potem spróbuje wyciągnąć od białowłosego tę informację w jakiś dyskretny sposób, który miała nadzieję wymyślić podczas opowieści. Z drugiej strony jednak mogła wykorzystać tę krótką chwilę na dopytanie chłopaka o szczegóły dotyczące wcześniejszego ataku, o którym Ophelia właściwie nic nie wiedziała, a który mógłby pomóc jej coś ustalić.
- Oli - zaczęła niepewnie, patrząc w brązowo-czerwoną tęczówkę i przestając drapać jeża po brzuszku - możesz mi powiedzieć coś o poprzednim człowieku, który cię zaatakował?
W tym momencie białowłosy drgnął, spuszczając wzrok i nieznacznie odsuwając się od dziewczyny, następnie poprawiając kołnierzyk koszulki, jakby zrobiło mu się za gorąco.
- Oli, wszystko w porządku? - spytała z niepokojem rudowłosa, widząc, jak chłopak zaczął drżeć na całym ciele. Chciała delikatnie dotknąć jego ramienia, ale pod wpływem jej dotyku Oleander krzyknął głośno, więc przerażona gwałtownie cofnęła rękę, a zwierzątko zeskoczyło z jej spódnicy i pobiegło w stronę korytarza. Białowłosy zakrył twarz dłońmi i mamrotał do siebie, najpierw bardzo cicho, a z upływem czasu coraz głośniej, aż w końcu dziewczyna była w stanie zrozumieć niektóre słowa.
- Nie..! Odejdź..! Zabij..! Istnieję..!
Ophelia przestraszyła się jeszcze bardziej i nie mając pojęcia, co powinna w tej sytuacji zrobić, zaczęła głośno wołać Leo, a po chwili jej krzyk stopniowo przerodził się w urywany szloch, gdy starała się powstrzymać Oliego od wbijania paznokci we własną szyję. Z całej siły próbowała odciągnąć jego dłonie od rozdrapywania skóry, jednak miała z tym spore trudności, gdyż oboje byli podobnej postury, a chłopak okazał się od niej silniejszy.
- Oli..! Proszę..! Przestań..! - rudowłosa starała się przytrzymać jego ręce, lecz w końcu poczuła, jak opada z sił i nagle zauważyła na nadgarstkach białowłosego inne dłonie, duże i silne, które z łatwością odciągnęły zakrwawione już palce od szyi drżącego chłopaka.
- Oli... Oleander... Wszystko już w porządku... Nie bój się... - Leo mówił do niego ciepłym, spokojnym głosem, nie zważając na krzyki białowłosego i próby wyrwania się z jego uścisku. Niższy chłopak powoli zaczynał się uspokajać, oddychając ciężko i spuszczając głowę, aż w końcu przestał się trząść i po jego policzku spłynęło kilka łez. Podniósł wzrok na fioletowowłosego, ale przypomniał sobie o obecności Ophelii i spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem, nie mając siły na wyjście z pokoju. Rudowłosa miała oczy pełne łez i zakrywała dłońmi usta, tłumiąc szloch, a na jej przedramionach Oli zauważył kilka niewielkich zadrapań i domyślił się, że to on je zrobił, przez co posmutniał jeszcze bardziej.
- Już po wszystkim? - spytał niepewnie Leo, delikatnie gładząc małego ogrodnika po włosach i nadal trzymając go za prawy nadgarstek, podał mu chusteczkę, by wytarł palce z krwi, na co białowłosy kiwnął głową, zerkając na dziewczynę. Punk również spojrzał w jej stronę, wyczuwając, że Ophelia czuje się winna i zadręcza się tym, co się stało z Olim, więc zabrał dłoń z głowy chłopaka i przyciągnął rudowłosą do siebie, delikatnie obejmując ją ramieniem, chcąc ją jakoś uspokoić.
- Przepraszam..! Ja nie chciałam..! Jestem okropna..! - dziewczyna schowała twarz w koszulkę fioletowowłosego, mocząc ją swoimi łzami i nie przestając przepraszać, przez co małemu ogrodnikowi także zrobiło się przykro na widok płaczącej Ophelii i on również się rozpłakał, nadal będąc roztrzęsionym po niedawnym ataku paniki. Zdezorientowany zielonooki jego także otoczył drugim ramieniem, próbując nie panikować z powodu dwóch rozbeczanych drobnych istotek, wzdychając cicho zrezygnowany i powtarzając co jakiś czas uspokajające słowa skierowane do wtulonej w niego dwójki. Kiedy w końcu oboje odsunęli się nieznacznie od Leo, pociągając nosami, rudowłosa spojrzała na Oliego i jego zadrapania na szyi, ponownie zalewając się łzami i tym razem przytulając się do białowłosego, opierając głowę na jego ramieniu i powtarzając co chwilę przeprosiny. Mały ogrodnik zamarł, nie mając pojęcia, co zrobić, więc zdezorientowany spojrzał na punka, szukając u niego pomocy. Fioletowowłosy, z trudem powstrzymując chichot na widok zakłopotania przyjaciela, jedną jego dłoń ułożył na plecach dziewczyny, a drugą na jej głowie, nakazując gestem, by kurdupel delikatnie gładził ją po włosach. Oli niezdarnie wykonał jego polecenia, rumieniąc się nieznacznie i delikatnie uśmiechając, gdy zauważył, że Ophelia zaczyna się uspokajać. Leo odetchnął z ulgą i w duchu podziękował jeżykowi, który przybiegł do niego i zaczął gryźć go w nogawkę spodni, gdyż przerażony krzyk rudowłosej został nieco stłumiony przez ściany i zielonooki usłyszał hałasy z salonu dopiero idąc korytarzem, ciągnięty przez upartego zwierzaka. Wolał nie myśleć, co by się stało, gdyby nie przyszedł tutaj na czas, więc zamiast się nad tym zastanawiać, starał domyślić się, co tym razem wywołało u białowłosego atak. Nie wiedział jednak, jak ma o to spytać, więc jedynie przyglądał się przytulonej do siebie uroczej dwójce, cierpliwie czekając, aż będą gotowi o tym porozmawiać. W pewnym momencie jednak Ophelia gwałtownie puściła małego ogrodnika i z szeroko otwartymi oczami przyjrzała się szyi chłopaka.
- Oli..! Trzeba to opatrzyć! - rzekła stanowczo, a białowłosy spojrzał na nią z uwielbieniem, gdyż w końcu znalazła się osoba, która tak jak on dbała o podstawowe zasady bezpieczeństwa i pierwszej pomocy. - Leo! Przynieś apteczkę! - zwróciła się do punka głosem nieznoszącym sprzeciwu i wstała z dywanu, podając małemu ogrodnikowi dłoń, by także się podniósł.
- Chyba wolałem, jak byłaś... - zaczął z delikatną frustracją fioletowowłosy, słysząc rozkazujący ton u dziewczyny, jednak zamilkł momentalnie, gdy Ophelia obdarzyła go wściekłym spojrzeniem. - Idę, już idę, po co te nerwy.
Wysoki chłopak wyszedł na poszukiwanie apteczki, a jeż podreptał za nim, ledwo nadążając na swoich krótkich nóżkach. Rudowłosa ponownie spojrzała na twarz Oleandra, przybierając ciepły i zmartwiony wyraz twarzy, a jej wzrok spoczął na opasce na prawym oku białowłosego. Zastanawiała się, czy chłopak nosił ją przez ranę odniesioną podczas innego takiego ataku, gdyż z zachowania Leo wywnioskowała, że nie był to pierwszy raz, kiedy Oli doznał czegoś w rodzaju ataku paniki. Dziewczyna nie znała się zbytnio na ludzkiej psychice, jednak zdarzało jej się czytać różne artykuły lub książki poświęcone psychologii, więc dla dobra małego ogrodnika postanowiła dowiedzieć się jak najwięcej o jego przypadłości i znaleźć jakiś sposób, który mu pomoże, gdyż miała dziwne przeczucie, że białowłosy nie zamierza udać się do specjalisty. Bała się jednak pytać wprost o atak, ponieważ nie chciała znów przyczynić się do wywołania kolejnego napadu, dlatego dla bezpieczeństwa wolała wypytać o tę kwestię punka, gdy znajdzie chwilę, by porozmawiać z nim na osobności.
- Znalazłem! - wykrzyknął dumnie fioletowowłosy, wchodząc do salonu i trzymając w uniesionej dłoni apteczkę, a przez jego nagłe wejście mały ogrodnik podskoczył zaskoczony i zniknął na kilka sekund, co nie uszło uwadze Ophelii, która w osłupieniu wpatrywała się w miejsce, gdzie powinien siedzieć chłopak, a gdy ten się pojawił, wydała cichy okrzyk zdumienia i nadal z szokiem patrzyła na Oliego, który szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w jej szarozielone tęczówki nie wiedząc, co się dzieje.
- Kurwa - mruknął do siebie punk, chcąc się taktycznie wycofać, lecz ostatecznie został w pokoju, gorączkowo myśląc nad tym, jak wyjaśnić rudowłosej ten niecodzienny widok znikającego dwudziestolatka. Na dłuższą chwilę w salonie zapanowała cisza, nawet jeżyk przestał parskać i potuptał za kanapę, by się zdrzemnąć, zostawiając trójkę ludzi wpatrujących się w siebie nawzajem.
- Wiedziałam! - powiedziała w końcu radośnie dziewczyna, pstrykając palcami, czym wywołała u chłopaków jeszcze większe osłupienie i uświadomiła sobie, że chyba nie powinna tego mówić, jednak stwierdziła, że skoro to już wyszło na jaw, może im teraz opowiedzieć to, czego sama dowiedziała się od Vincenta.
- Skąd o tym wiedziałaś..? - spytał zdziwiony fioletowowłosy, podchodząc do siedzącego Oliego, obawiając się trochę, że może nadejść kolejny atak. Zerknął podejrzliwie na Ophelię, kładąc dłoń na ramieniu białowłosego, który nadal wpatrywał się tępo w dziewczynę, lecz na szczęście nic nie wskazywało na pogorszenie jego stanu.
- Skąd ty o tym wiedziałeś? - rzekła rudowłosa, zakładając ręce na piersi i będąc ciekawą odpowiedzi Leo. Od początku nurtowało ją, czy w przypadku bycia uzdolnionym przez białowłosego jego przyjaciel będzie o tym wiedział, czy wręcz przeciwnie, dlatego nie chciała poruszać tego tematu przy zielonookim, lecz w obecnej sytuacji już miała pewność, że wyższy chłopak jest świadomy mocy Oleandra.
- Widział moją klątwę jak uciekałem przed porywaczem - powiedział cicho białowłosy, czym wywołał lekki niepokój u punka, który wyczuł u niego charakterystyczne, chłodne myślenie. - A ty jak się dowiedziałaś? - spojrzał na dziewczynę swoją brązowo-czerwoną tęczówkę, a pod wpływem jego przeszywającego spojrzenia Ophelia aż zadrżała.
- Mój... przyjaciel mi powiedział - rzekła niepewnie, starając się ostrożnie dobierać słowa, jednak nie widziała sensu w mówieniu im tylko częściowej prawdy. - Tak się składa, że...sama mam zdolność - apteczka uniosła się w powietrzu i powoli podleciała do zdumionego tym fioletowowłosego, który zdezorientowany wziął ją do ręki. - Podobno są też inny tacy jak my - zwróciła się ponownie do Oleandra, który milczał przez krótką chwilę, wyglądając, jakby się nad czymś zastanawiał. Dziwnie się czuła ze świadomością, że właśnie zdradziła swój sekret dwójce całkiem niedawno poznanych ludzi, lecz było to konieczne do zdobycia ich zaufania, poza tym nie chciała ich okłamywać. - Powiem wam wszystko, co sama wiem, ale najpierw...
- Wiesz coś o chłopaku z toksyczną krwią albo o mężczyźnie z blizną? - przerwał jej Oli, nie spuszczając z niej wzroku i wstając z krzesła, zrzucając ze swojego ramienia dłoń zielonookiego. Zaczął powoli podchodzić do telekinetyczki, która cofnęła się o krok, mimowolnie mając złe przeczucia co do intencji chłopaka. Pomimo tego, że był od niej niższy o kilka centymetrów i tak jak ona miał drobną budowę ciała, odniosła wrażenie, że i tak może być dość niebezpieczny, wolała więc nie ryzykować. Zanim jednak zdążyła coś powiedzieć lub zrobić, zauważyła rękę Leo na włosach Oliego i samego punka, który stał teraz obok przyjaciela uśmiechnięty, lecz rudowłosa dostrzegła, że jego uśmiech był jakby smutny i wymuszony.
- Oli! Nie strasz naszego gościa! - rzekł fioletowowłosy radośnie, delikatnie mierzwiąc włosy kurdupla, jednocześnie zerkając zmartwiony na dziewczynę. - Masz ochotę na Schoko-Bonsy? - zwrócił się do Ophelii wesołym tonem, licząc na to, że białowłosy otrząśnie się z obecnego stanu i znów wróci do bycia uroczym, nieogarniającym życia małym ogrodnikiem.
- Schoko-Bonsy..? - rudowłosa z szokiem wpatrywała się w zielonookiego, nie bardzo wiedząc, co się wydarzyło, nadal czując się delikatnie zagrożoną ze strony niższego chłopaka. Oli tymczasem jakby drgnął, mrugając intensywnie i po chwili z wyrzutem spoglądając na fioletowowłosego, starał się strącić jego dłoń ze swojej głowy, marszcząc nosek.
- Zostaw..! To moje Schoko-Bonsy..! - siłował się z ręką Leo, jednocześnie broniąc swojego prawa własności do słodyczy, na co punk westchnął ciężko z ulgą, ponownie zerkając na rudowłosą.
- Lepiej dobrze je schowaj, bo wiem, gdzie są - powiedział złośliwie zielonooki, zabierając rękę z włosów kurdupla, na co ten rzucił mu niedowierzające spojrzenie i szybko pognał do swojej tajnej skrytki w szafie, chcąc uratować cenne słodycze.
- Schoko-Bonsy... - mruknęła do siebie dziewczyna, nadal nie rozumiejąc ich ogromnej wartości, wpatrując się w korytarz, do którego wszedł mały ogrodnik.
- Wybacz... To było... - fioletowowłosy niezręcznie podrapał się po karku, próbując znaleźć sposób na wytłumaczenie telekinetyczce zachowania swojego przyjaciela, jednak zanim zdążył coś dodać, przerwał mu cichy, zmartwiony szept.
- Biedny Oli... - Ophelia ze smutkiem zasłoniła dłonią usta, a Leo aż wzruszył się ogromem współczucia, jakim obdarzyła białowłosego. - Traumy z dzieciństwa? - zwróciła się do punka, który jedynie twierdząco kiwnął głową, nadal trzymając dłoń na karku. - Często ma takie ataki?
- Ciężko powiedzieć - mruknął zielonooki, wzdychając cicho i żałując, że Oleander nigdy nie mówił mu o tym, czy podczas jego nieobecności miał jakiś atak. - Ale to chyba zależy od sytuacji - rzekł, odwracając się w stronę rudowłosej i spoglądając w jej szarozielone oczy. - Co się działo po tym, jak wyszedłem z salonu?
- Spytałam go, czy może mi powiedzieć coś o człowieku, który wcześniej go zaatakował - szepnęła zawstydzona dziewczyna, a widząc jej drżące kąciki ust fioletowowłosy pogładził ją uspokajająco po głowie.
- Ej, nie płacz - powiedział pokrzepiającym tonem. - To nie twoja wina, Oli tak czasem ma - starał się powstrzymać napływające do oczu telekinetyczki łzy, aż w końcu Ophelia pociągnęła nosem i uspokoiła się. - To pytanie musiało go po prostu zaskoczyć - stwierdził, próbując przypomnieć sobie wszystkie sytuacje, w których był świadkiem ataku paniki przyjaciela.
- Rozumiem - rzekła cicho rudowłosa, z zamyśleniem wpatrując się w rekina na koszulce chłopaka. - Czyli jakiś określony bodziec wywołuje silną reakcję... - dziewczyna zaczęła mamrotać do siebie, wprawiając Leo w delikatną dezorientację, gdyż z jej wywodu chłopak rozróżniał tylko pojedyncze słowa lub niezrozumiałe nazwy, takie jak wspomnienia fleszowe, dysocjacyjne zaburzenie tożsamości i schizofrenia.
- Studiujesz psychologię? - spytał zdziwiony, a Ophelia przerwała swój monolog i spojrzała na niego nierozumiejącym spojrzeniem.
- Nie, a dlaczego pytasz? - odparła, przekrzywiając głowę i zauważając kątem oka stojącą na stole w kuchni blachę.
- Przecież przed chwi... Nieważne - mruknął punk, zrezygnowany wzdychając.
- Musisz być mu bardzo bliski - powiedziała z ciepłym uśmiechem rudowłosa, na co punk zmieszał się nieznacznie i delikatnie zarumienił, niezręcznie drapiąc się po karku.
- Chyba tak... - rzekł cicho, obdarzając dziewczynę delikatnym, mimowolnym uśmiechem.
Podchwycił wzrok rudowłosej, która z ciekawością spoglądała na blachę w kuchni i gestem pokazał, by poszła za nim do pomieszczenia obok. - Oli zrobił to brownie - rzekł, gdy dziewczyna nieśmiało wzięła jeden kawałek.
- Pyszne - westchnęła telekinetyczka, gdy ugryzła ciasto, po czym zerknęła na głowę chłopaka. - Co wam się stało? - spytała poważnie, siadając na krześle i z wyczekiwaniem wpatrując się we fioletowowłosego, który nerwowo przeczesał swojego irokeza.
- Byliśmy wczoraj w sklepie zoologicznym i... - zaczął niepewnie, ale w tym momencie do kuchni wszedł Oli, trzymając w dłoni paczkę Schoko-Bonsów i wyjmując z niej jeden cukierek. Gdy zauważył Leo, gwałtownym ruchem zasłonił ręką słodycze i z podejrzliwym spojrzeniem szybko schował się za rudowłosą.
- Zmieniłem kryjówkę - rzekł cicho białowłosy, na co punk jedynie uniósł brew z rozbawieniem. - Teraz ich nie znajdziesz!
- Jesteś pewny? - odparł ze złośliwym uśmiechem zielonooki, a mały ogrodnik prychnął sfrustrowany.
- Nawet nie próbuj czytać mi w myślach! - wykrzyknął gniewnie kurdupel, jednocześnie jeszcze bardziej kuląc się za Ophelią i czekając na odpowiedź ze strony swojego przyjaciela.
- Za późno! - mruknął z satysfakcją fioletowowłosy, biorąc do ręki przedostatni kawałek brownie. - Chowanie ich pod łóżkiem w pudełku po butach nie jest zbyt... - w tym momencie gwałtownie zamarł, prawie krztusząc się ciastem i z szokiem spojrzał na stojącą przed nim dziewczynę, która przez całą ich wymianę zdań milczała, a teraz wpatrywała się w niego z ekscytacją.
- Też jesteś uzdolnionym? - spytała, podskakując lekko z podniecenia i nie mogąc uwierzyć, że zna już kolejną osobę, która ma niesamowitą umiejętność.
- Ja..! Nie..! Tak..! - jąkał się spanikowany Leo, próbując jakoś ogarnąć sytuację. Jego zdolność mogła stanowić dobre zabezpieczenie na wypadek niespodziewanego szpiega, w końcu ich miasto skrywało o wiele za dużo niebezpieczeństw, poza tym w obecnej sytuacji niechętnie i z wyrzutami sumienia powinien uznać nawet Ophelię za potencjalne zagrożenie, biorąc pod uwagę, że wciąż nie wiedzą, skąd i od kogo dokładnie rudowłosa dowiedziała się o ich mocach. Lecz teraz, kiedy zdolność czytania w myślach wyszła już na jaw, stracili ważny element zaskoczenia i przewagę nad możliwymi wrogami. - Oli..! - jęknął w końcu zrezygnowany, spoglądając na niego błagalnie i przeklinając w myślach sposób bycia kurdupla, u którego nadmierna szczerość i brak wyczucia czasu objawiały się zawsze w najmniej oczekiwanym momencie.
- Leo..! - odparł niepewnie białowłosy, uświadamiając sobie, co właśnie zrobił i taktycznie znikając, by w razie potrzeby uciec przed rozgniewanym punkiem.
- Ophelia..! - mruknęła z delikatnym rozbawieniem telekinetyczka, równocześnie zastanawiając się, jakim cudem udało jej się natknąć akurat na tę dziwną, acz uroczą parę przyjaciół, która na dodatek okazała się również być dwójką uzdolnionych i przeczuwając, że najprawdopodobniej utknie z nimi na dłużej.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz