- Panie Roberts, nie za wygodnie panu? - pani Rerton uderzyła kijem o blat ławki tuż przy uchu śpiącego Leo, który jedynie wymamrotał coś przez sen i odwrócił głowę w drugą stronę. Kobieta prychnęła zirytowana i dźgnęła studenta końcówką kija w szyję, wywołując delikatny senny chichot u chłopaka.
- Kirby, obudź się - wyszeptała do fioletowowłosego siedząca obok niego sfrustrowana Poppy, jednocześnie starając się nadepnąć mu na stopę.
- Nie nazywaj mnie Kirby! - powiedział gniewnie punk, podnosząc gwałtownie głowę i prawie uderzając nią panią Rerton. Zdezorientowany rozejrzał się po sali, dochodząc do siebie po pobudce, a po chwili jego wzrok spoczął na czerwonym swetrze prowadzącej od pół godziny wykład kobiety, której zdenerwowana twarz osiągnęła kolor jej okrycia.
- Do twarzy pani w czerwonym - rzekł z uśmiechem, na co Poppy kopnęła go pod ławką w łydkę, a Leo spojrzał na dziewczynę z wyrzutem.
- Panie Roberts, mówiłam to już wiele razy, więc powtórzę również teraz - pani Rerton wyprostowała się, zakładając ręce na piersi i ostrzegawczo unosząc kij. - Jeśli mój wykład pana nie interesuje, może pan wyjść, panie Roberts - wycedziła, akcentując groźnie słowo ,,pan", a większość studentów w pomieszczeniu zadrżała delikatnie czując niepokój wywołany jej słowami. Fioletowowłosy obserwował końcówkę kija, przez chwilę rozmyślając nad tym, co powiedziała, aż w końcu westchnął i wstał, na co matematyczka otworzyła szerzej oczy, studenci zamarli na miejscach, a Poppy prawie zemdlała.
- Miło było panią zobaczyć - ukłonił się delikatnie i wyszedł, zostawiając wszystkich w osłupieniu.Kopnięta puszka wpadła do szczeliny między śmietnikami, a Leo sięgnął do reklamówki po kolejne piwo. Błąkał się po mieście już przez ponad trzy godziny, na zmianę kupując alkohol, pijąc go i kopiąc puste puszki. Miał świadomość, że był już trochę nietrzeźwy, ale nie obchodziło go to. Potarł bolący kark, wciąż czując zmęczenie po wczorajszej pracy. Udało mu się znaleźć jednorazową, ale dobrze płatną robotę, więc do późna rozładowywał towary do sklepów, aż nie zostało nic do wyniesienia. Prawie wszystkie pieniądze przeznaczył na leczenie mamy, której stan cały czas powoli się pogarszał, zostawiając sobie jedynie niewielką część, za którą opłacił rachunki i teoretycznie powinien kupić jedzenie, jednak potrzeba krótkotrwałej ucieczki od problemów okazała się silniejsza. Punk podświadomie wiedział, że było to niedojrzałe z jego strony, lecz nie mógł nic na to poradzić. Nie mając lepszego pomysłu, ruszył w stronę parku, z żalem uświadamiając sobie, że skończyło mu się piwo. Prawie przewrócił się na ulicę, potykając się o wystającą nogę ławki, ale nadjeżdżający samochód zdążył w porę zahamować, a kierowca wychylił głowę z pojazdu i obrzucił chłopaka wieloma wyzwiskami. Leo spojrzał na niego mętnym wzrokiem, jednak po chwili dotarł do fioletowowłosego sens wypowiedzi kierowcy i agresywnie zacisnął dłonie w pięści, podchodząc do auta. Mężczyzna, widząc gniewne spojrzenie i groźny wygląd punka, zasunął szybę i odjechał z piskiem opon, na co Leo prychnął i wykrzyczał za nim kilka niecenzuralnych określeń. Kiedy w końcu dotarł do parku, zapadł już zmrok i po alejkach chodziło jedynie kilka osób. Fioletowowłosy poczuł nagłą senność, przysiadł więc z pewnym trudem na ławce, przymykając nieco powieki i oddychając głęboko.
- Żałosny widok - usłyszał czyjeś pogardliwe prychnięcię i niechętnie otworzył oczy. Stał przed nim chłopak o czarnych włosach i granatowej grzywce, z mocno podkrążonymi oczami i za dużej o dwa rozmiary bluzie.
- Spierdalaj, Jackson - wymamrotał Leo, dla którego widok czarnowłosego był wyjątkowo irytujący w jego obecnym stanie. - Wracaj do rowu czy coś.
- Mam wrażenie, że ty pierwszy tam trafisz - rzekł niebieskooki, patrząc na niego z góry i obrzucając go pogardliwym spojrzeniem.
- Słuchaj, kurwa - powiedział dużo agresywniej punk, wstając z ławki, jednak Jackson nie ruszył się z miejsca - albo spierdolisz stąd w trzy sekundy, albo tak ci przyjebię, że...
- Że co? - przerwał mu spokojnie czarnowłosy, wpatrując się z prowokacją w zielone oczy wyższego o kilkanaście centymetrów chłopaka. Nienawidził tych tęczówek, które kiedyś wydawały mu się najpiękniejszym widokiem na świecie, gdy patrzyły na niego z czułością i troską, a w których widział teraz jedynie pogardę i złość. - Chyba nie chcesz skrzywdzić swojego Romeo, Juliet?
Leo zamarł, słysząc ostatnie słowo, a przez jego umysł przemknęły słodko-gorzkie wspomnienia sprzed kilku lat, które jednak szybko od siebie odgonił, czując wzbierającą frustrację.
- Nie jestem żadną jebaną Juliet! - krzyknął, chwytając niższego chłopaka za górną część bluzy, jednocześnie ledwo trzymając się na nogach z powodu wypitego alkoholu. Czarnowłosy skrzywił się nieznacznie, kiedy punk zacisnął pięść na jego ubraniu, delikatnie unosząc go do góry, jednak nie obchodziło go zbytnio, co z nim zrobi fioletowowłosy. Niejednokrotnie już obrywał od dilerów i ludzi, którzy pożyczali mu pieniądze, albo od własnego ojca, któremu nie wystarczało bicie żony.
- To dlaczego wyglądasz jak Juliet? - prowokował go coraz bardziej Jackson, zauważając groźne błyski w zielonych oczach. Dobrze wiedział, że nawet lekko pijany Leo stawał się wyjątkowo agresywny, więc już niedługo powinien zacząć bójkę. Niebieskooki miał świadomość, że nie ma szans z umięśnionym i silnym punkiem, mimo to nie mógł się powstrzymać od gnębienia go ich wspólną przeszłością. - I dlaczego porzuciłeś swojego Romeo? - dodał jadowicie, nadal nie wybaczając fioletowowłosemu sposobu, w jaki z nim zerwał. W tym momencie poczuł dość silne popchnięcie, które przewróciło go na trawę, było jednak na tyle słabe, że nie zrobiło mu krzywdy.
- Nie mogłem już patrzeć, jak się staczasz - rzekł cicho Leo, odwracając się tyłem do niego i chowając dłonie w kieszenie kurtki. Był w paskudnym nastroju, nie chciał jednak krzywdzić Jacksona, który był od niego o wiele słabszy i delikatniejszy przez długie lata niszczenia swojego organizmu alkoholem i narkotykami. Prychnął sfrustrowany na wspomnienie ich licznych kłótni dotyczących ćpania przez czarnowłosego, który nie zamierzał tego przerywać i niejednokrotnie znalazł się przez to w szpitalu. Mimo to punk nadal pamiętał czasy, kiedy razem się śmiali i spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, aż w końcu ich przyjaźń przerodziła się w coś więcej.
![](https://img.wattpad.com/cover/245424074-288-k274334.jpg)
CZYTASZ
Uzdolnieni
Science FictionPsychopatyczny ogrodnik, studiujący fizykę punk i uzależniona od kawy otaku.