Genevieve wpatrywała się skołowana w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał Zack, nadal nie do końca pojmując, co właściwie się wydarzyło. Zamrugała, wplotła palce we włosy i pociągnęła lekko za kosmyki, przez chwilę mając wrażenie, że w pokoju zrobiło się potwornie duszno i powoli zaczyna brakować jej powietrza.
- Jakim cudem..? - wydusiła z siebie cicho, wbijając wzrok w podłogę, i przygryzła wargę, przez moment bojąc się, że jej moc osłabła na tyle, że nie jest w stanie utrzymać już żadnego połączenia. Ale dotarło do niej, że przecież z rudowłosym nie utrzymywała żadnego połączenia mentalnego, bo jedynie zablokowała mu wspomnienia. Zmarszczyła brwi z niezrozumieniem, przypominając sobie również, że przed chwilą miała przed oczami Robertsa, ale z nie swojej perspektywy, tylko jakby z perspektywy Zacka, który obok niego przechodził. Zamrugała i otworzyła szerzej oczy, uświadamiając sobie, że już wcześniej coś takiego się wydarzyło, błyskawicznie przeniosła wzrok na zdezorientowanego Leo przy drzwiach, puszczając swoje włosy i robiąc krok w stronę punka, mrużąc oczy z podejrzliwością i jednocześnie frustacją. - Ty..! - wycedziła, nie do końca wiedząc, co to oznacza, ale domyślając się już, że chłopak okłamał ją w przynajmniej paru kwestiach.
- Ja..? - odparł niepewnie zielonooki, spoglądając z pewnym przestrachem na dziewczynę i nie mając żadnych złudzeń, że jego zdolność wyszła na jaw. Trochę się obawiał, co Genevieve teraz z nim zrobi, biorąc pod uwagę, że z pewnością jest na niego wściekła za ukrywanie tego małego szczegółu, poza tym, choć nie całkiem rozumiał, co przed momentem zobaczył w tamtym krótkim, szybkim przebłysku wspomnień brata Ophelii, to był w stanie stwierdzić, że najwidoczniej nieźle namieszał, a właściwie że blondynka nieźle namieszała, i jak widać chciała to zamieść pod dywan. Wyjątkowo tego nie pochwalał, jednak w obecnej sytuacji znacznie bardziej przejmował się swoim życiem, niż relacją uzdolnionej i Zacka. - Ginny, możemy na spokojnie... pogadać..? - rozłożył ręce w obronnym geście, mając niemiłą świadomość, że błękitnooka trzyma broń wszędzie, a w dodatku nie ma problemu z używaniem jej na ludziach, w szczególności na ludziach, którzy jej podpadli.
- Jesteś uzdolnionym..! - wymamrotała gniewnie, zaciskając dłonie w pięści i patrząc na niego morderczym spojrzeniem. - Ze wszystkich ludzi... I akurat ty jakimś, kurwa, cudem możesz anulować moją..! - prychnęła cierpko, czując że cała się trzęsie ze złości, żalu i rozdrażnienia, bo nie sądziła, że ten dzień okaże się taki okropny. Powrót Lilianne był wspaniałą wiadomością, ale wieści, jakie przyniosła, ani trochę nie rozjaśniły im sytuacji. Śmierć Mii, kontrolowanie uzdolnionych za pomocą jakiejś tajemniczej dziewczynki, kolejny niebezpieczny wróg... W dodatku Rosales rzekomo jest po ich stronie, w co nigdy nie uwierzy. Myślała, że zacznie się śmiać, kiedy jasnowłosa o tym powiedziała, od razu uznała, że to tylko wyjątkowo paskudny i ironiczny podstęp, więc ani myśli spotykać się z tym starym dziadem. Nigdy w życiu mu nie uwierzy, prędzej wpakuje mu kulę w potylicę, niż zgodzi się z nim współpracować. Ale mimo wszystko świadomość, że coraz więcej więzionych uzdolnionych faktycznie na poważnie myśli o ucieczce była nawet pocieszająca. Dwójka nadal ma lokalizator, więc przy odrobinie szczęścia... Nagle zamrugała i zatrzymała się wpół kroku, spojrzała na Leo z niedowierzaniem i pewnym strachem, bo uświadomiła sobie coś potwornego. - Jesteś szpiegiem Rosalesa... - wydusiła tylko słabym głosem, po czym błyskawicznie doskoczyła do swojej szafki. Leo musi być uzdolnionym od Rosalesa, który przeniknął do nich jako szpieg, żeby wykradać dane i sabotować wszystkie ich działania. Dlatego sytuacja coraz bardziej się pogarszała i tracili kolejnych ludzi. Nie znajdowała innego wytłumaczenia, jakby zapomniała o tym, że Roberts prawie zginął przez atak Szóstki i jej drużyny, oraz o tym, że od dłuższego czasu go obserwowała i nie zauważyła nic podejrzanego. Musiał ukrywać swoją zdolność z jakiegoś ważnego powodu, a skoro go nie znała, to musiała sobie dopowiedzieć jego motyw. W obecnej chwili właściwe nie była w stanie logicznie myśleć, była zbyt roztrzęsiona i zdezorientowana, przez co nie zwracała uwagi na wiele nieścisłości w swoim myśleniu.
- Ginny! Ja nie jestem żadnym szpiegiem! - krzyknął nerwowo Leo, widząc jak blondynka bierze do ręki sztylet i się do niego zbliża. Jej paranoidalne myśli sprawiały, że jeszcze bardziej spanikował, nie mając najmniejszego pojęcia, co robić. Przylgnął plecami do zamkniętych drzwi, starając się wymacać dłonią klamkę, lecz zanim zdążył ją znaleźć, dziewczyna rzuciła się w jego stronę, celując ostrzem w jego brzuch. Ledwo uniknął ciosu, odskakując w bok, na szczęście jej ruchy były trochę niezdarne, bo wątpił, by w normalnych okolicznościach tak chybiła. Stanął za nią, bez namysłu złapał jej nadgarstek i przytrzymał go w górze, żeby nie mogła wymachiwać sztyletem, otoczył ją drugim ramieniem w pasie, krępując jej ruchy, i przygwoździł ją swoim ciałem do drzwi, żeby na pewno nie mogła się ruszyć.
- Puszczaj mnie, skurwielu..! - krzyknęła wściekle, starając się jakoś wyrwać, ale nie miała szans z siłą chłopaka.
- Nie ma chuja..! - odparł równie głośno punk, oddychając szybko, bo wyraźnie panikował. - Ogarnij się, do kurwy jebanej! - dodał jeszcze, przez buzującą adrenalinę nie czując żadnych wyrzutów sumienia, że tak potraktował Genevieve.
- To ty się, kurwa, ogarnij! Jesteś jebanym szpiegiem! - wycedziła sfrustrowanym tonem, próbując się poruszyć, przez co zielonooki trochę mocniej przycisnął ją do drzwi.
- Kurwa, pojebało cię?! Nie jestem żadnym szpiegiem! - prychnął gniewnie, nie rozumiejąc ani trochę, skąd jej to w ogóle przyszło do głowy. - Tak, mam zdolność, wydało się, już chuj z tym, ale do kurwy, Ginny! Nie mam nic wspólnego z Rosalesem!
- Od początku wiedziałam, że coś jest z tobą nie tak! - wymamrotała cierpko, ale stopniowo zaczęła się uspokajać. Dotarło do niej, że być może faktycznie zareagowała trochę zbyt gwałtowne i zbyt szybko wyciągnęła wnioski, choć i tak była pełna podejrzeń. - Jak ci się udało anulować moją moc..? - spytała ciszej, przestając się wyrywać i biorąc głęboki oddech.
- Sam nie wiem... - odparł zgodnie z prawdą Leo, czując lekką ulgę, że dziewczyna trochę ochłonęła i chyba już nie ma zamiaru go zabić, przynajmniej tak od razu. - Nie kontroluję tego - dodał, marszcząc delikatnie brwi. - To się zdarzyło tylko dwa razy jak do tej pory, za każdym razem tak... nagle, nie mam pojęcia, dlaczego to...
- Puścisz mnie w końcu..? - wydusiła w pewnym momencie błękitnooka, bo przygniatający ją chłopak chyba zapomniał, jaki jest ciężki, i już czuła, jak łamią jej się żebra.
- Oh, racja... Wybacz... - mruknął przepraszająco, odsuwając się nieco, na co uzdolniona nabrała gwałtownie powietrza z wyraźną ulgą. Przezornie wytrącił jej z dłoni sztylet i kopnął go gdzieś wgłąb pokoju, dodatkowo nadal trzymał ją mocno ramieniem, na wypadek, gdyby jednak obudziła się w niej ponownie żądza mordu. - No co? Jesteś niebezpieczna - rzekł jedynie, słysząc jej podirytowane myśli.
- Nieważne - prychnęła tylko sfrustrowana i przygryzła na chwilę wargę. - Powiedz mi lepiej wszystko o swojej zdolności...
CZYTASZ
Uzdolnieni
Science FictionPsychopatyczny ogrodnik, studiujący fizykę punk i uzależniona od kawy otaku.