62

29 3 147
                                    

- Trójka, nie powinniśmy..!
- Cicho bądź i biegnij za mną - przerwała mu zdenerwowana ośmiolatka, rozglądając się nerwowo po ciemnym korytarzu i szukając wzrokiem strażników lub naukowców.
- Ale..! Ja nie idę..! - chłopiec się zatrzymał i ze łzami strachu w oczach tupnął nogą. - Nie wolno nam opuszczać pokojów w nocy - dodał, czując delikatne wyrzuty sumienia. Blondynka zmrużyła z niezadowoleniem oczy i założyła ręce na piersi, spoglądając na niego chłodnym spojrzeniem.
- Musimy stąd uciec - powiedziała twardo, łapiąc go za rękę i chcąc pociągnąć go wgłąb korytarza, jednak brązowowłosy zaparł się nogami, nie ruszając się z miejsca. - Musimy się stąd wydostać..! - prychnęła wściekle dziewczynka, nie poddając się i uparcie starając się poruszyć przyjaciela. - Jesteś cholernie głupi! - wymamrotała gniewnie, wydymając wargi i z urazą szczypiąc go w ramię.
- Nie mów tak brzydko! - obruszył się ośmiolatek, rozglądając się z przejęciem dookoła w obawie, że ktoś usłyszał jego przyjaciółkę. - I wcale nie jestem! Ty jesteś głupia! - obraził się, odwracając się do niej plecami, na co błękitnooka zamrugała skonsternowana i prychnęła cicho, wpatrując się w plecy chłopca.
- Muszę cię stąd zabrać - powiedziała, przygryzając wargę i ponownie łapiąc go za rękę, ściskając ją mocno. - Inaczej oni... cię zabiorą... - rzekła smutno, mietosząc w rączce skrawek koszulki i mając nadzieję, że brązowowłosy zrozumie sytuację.
- Zabiorą..? - chłopiec odwrócił się do Trójki i spojrzał na nią przestraszony. - Tak jak zabrali 4-5..? - dziewczynka pokiwała głową ze zmartwieniem, na co ośmiolatek zakrył dłonią buzię i zamrugał zdezorientowany. - Ale... dlaczego? I co zrobili z 4-5..?
- Nie wiem - blondynka westchnęła ciężko, sfrustrowana swoją niewiedzą, domyślała się jednak, że najpewniej już nigdy więcej nie zobaczy się z 4-5, podobnie jak z brązowowłosym, jeśli dopuści do tego, by i jego zabrali. - Ale na pewno nie było to nic do...
- A co wy tu robicie?! - oboje podskoczyli gwałtownie, kiedy nagle zza rogu wyłonił się jeden ze strażników, wpatrujący się w nich ze zdumieniem. - Macie zakaz... Ej! - dzieci natychmiastowo zaczęły biec, nie udało im się jednak uciec daleko, gdyż wpadły na kolejnego strażnika, który złapał je za ramiona i z niezadowoloną miną zaczął ciągnąć w stronę ich pokoi.
- Puszczaj mnie..! - błękitnooka szarpała się i starała się wyrwać, aż w końcu strażnik stracił cierpliwość i uniósł rękę, by ją uderzyć, ale pierwszy ze strażników stanowczo złapał go za nadgarstek, powstrzymując od ciosu.
- Ja się nimi zajmę - rzekł chłodno, na co drugi mężczyzna wzruszył ramionami, odchodząc w drugą stronę. - Nie bójcie się, nic wam nie zrobię - powiedział z uśmiechem, widząc, że chłopiec drży ze strachu, a dziewczynka wpatruje się w niego wojowniczo. Zatrzymał wzrok na jej nadgarstku, poważniejąc na chwilę, po czym zerknął na numer brązowowłosego i przygryzł wargę z delikatną frustracją, pamiętając ostatnie polecenia Rosalesa. - Jestem Arthur, w których pokojach mieszkacie?

Genevieve gwałtownie zerwała się z łóżka, lecz prawie natychmiast znów opadła na poduszki, zbyt osłabiona, aby utrzymać się na nogach. Złapała się za głowę, mając wrażenie, że zaraz eksploduje z bólu, jednak po kilku chwilach tępe pulsowanie nieco ustąpiło, więc z ulgą odetchnęła, jednocześnie czując się jak po długim śnie.
- Obudziłaś się - Arthur położył jej dłoń na ramieniu, uśmiechając się ciepło i z ulgą przeczesując siwe włosy. - Jak się czujesz?
- Ile spałam? - spytała z przejęciem, zrzucając z siebie kołdrę i z szokiem dostrzegając przykutego do krzesła Zacka, wzruszyła jednak ramionami, uznając, że ma na razie ważniejsze rzeczy do roboty niż zajęcie się bratem Ophelii. - Oli..! - przypomniała sobie, co stało się wcześniej, po czym przygryzła wargę, gdy dotarło do niej, że wkrótce Vincent powinien wypełniać swoją misję. - Gdzie mój laptop?!
- Jest po północy - powiedział Arthur, unosząc brew z delikatnym niezadowoleniem na widok blondynki krzątającej się po pokoju pomimo swojego raczej kiepskiego stanu.
- Co..?! - Genevieve odwróciła się do niego z szeroko otwartymi oczami, prawie upuszczając laptopa. - Dlaczego nikt mnie nie obudził?! Przecież coś się mogło stać..! - mamrotała gniewnie, narzucając na siebie płaszczyk i szybkim krokiem kierując się do drzwi. - Rick! - przystanęła gwałtownie, chwiejąc się nieco i łapiąc za głowę. - Gdzie on..?!
- Nic mu nie jest - uspokoił ją mężczyzna, wstając z krzesła i podchodząc do niej. - Jest u Melody, jak zwykle zresztą - dodał z delikatnym uśmiechem, a błękitnooka odetchnęła głęboko, opierając się o stół. Włożyła rękę do kieszeni i wyjęła telefon, zerkając na wyświetlacz i prawie mdlejąc po raz kolejny na widok dziesiątek nieodebranych połączeń.
- Kurwa - wymamrotała, bezzwłocznie wybierając numer do Ophelii, która dzwoniła najczęściej, jednocześnie szukając w szafce słuchawki, przez którą powinien się z nią teraz kontaktować Vincent, zakładając, że nie zignorował ich umowy i poszedł na misję. - Dlaczego nikt nie odbiera?! - prychnęła wściekle, wychodząc z pokoju i trzaskając drzwiami, idąc do Melody, żeby ta namierzyła dla niej Ophelię i Vincenta.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz