1

231 9 41
                                    

Piętnastoletnia Lara nerwowo przechadzała się po pokoju. Co chwila przystawała, by zerknąć na swoje odbicie w lustrze lub poprawić krzywo stojący wazon z kwiatami. Sama nie potrafiła stwierdzić, dlaczego jest taka zdenerwowana. W szkole, jak i wśród przyjaciół zawsze zachowywała spokój i opanowanie, a teraz nie potrafiła ustać w miejscu. Za pięć minut powinien przyjść jej korepetytor od biologii, osoba, która, według niej, prawdopodobnie była przyczyną jej niecodziennego zachowania. Było to wręcz bardziej niż pewne, biorąc pod uwagę, że przed każdym z trzech poprzednich spotkań, nie licząc pierwszego, dreptała nerwowo po domu tak jak dziś. Nie wiedziała, dlaczego student medycyny tak na nią działał. Był niski, można powiedzieć, że nawet bardzo niski, biorąc pod uwagę, że przewyższał dziewczynę tylko o parę centymetrów, co było raczej niespotykane, bo Lara od zawsze była najniższa w klasie. Miał dziwną fryzurę, jedna strona twarzy była prawie całkiem przykryta włosami, więc mogła widzieć jego rysy tylko z lewej strony. Był raczej pyzaty, choć na swój sposób wyglądał nawet uroczo, zabawnie marszczył nos, gdy Lara źle odpowiadała na pytanie i miał takie onieśmielające spojrzenie. Właściwie to Lara mogła widzieć tylko jedno jego oko, ale może to i lepiej. Gęste, ciemne rzęsy okalały duże oko z niesamowitą, brązowo-czerwoną tęczówką. Dziewczyna za każdym razem nie potrafiła powstrzymać zachwytu, widząc, jak pod wpływem światła jej kolor zmienia się z głębokiego brązu do ciemnej czerwieni. Wyglądało to magicznie i Lara musiała przyznać, że już jedno takie oko miało niebezpieczną moc rozpraszania jej, więc gdyby również drugie się w nią wpatrywało, żadna siła nie potrafiłaby oderwać jej od tego cudownego spojrzenia. Chociaż wtedy korepetycje nie miałyby sensu i student przestałby przychodzić. Dziewczyna zerknęła na zegarek- 17.01. Zaraz powinien się zjawić. Lara ostatni raz poprawiła spódniczkę, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Aż podskoczyła, jednak pewna siebie podeszła do drzwi i otworzyła je.
- Przepraszam za spóźnienie, witaj, panienko Laro.

Biologia była dla Lary prawdziwą zmorą. Nie obchodziła jej ilość kości w kończynie płazów, budowa ameby ani życie gąbek. Najchętniej w ogóle zapomniałaby o tym przedmiocie i zamiast wkuwać nudne tabelki z hormonami, wolałaby czytać kolejne dzieła ulubionych poetów dekadenckich. Niechęci do biologi nie zmniejszała nawet obecność intrygującego Adriana Farrowa. Choć trzeba przyznać, że student faktycznie się starał zarazić Larę swoją pasją do tego przedmiotu. Opowiadał jej o każdym aspekcie życia dowolnego stworzenia z niespotykaną wręcz żarliwością, i Lara musiała przyznać, że była to jedna z rzeczy, które przyciągały ją do niego, nawet pomimo trudności z nauką biologii. Jednak było w nim coś, co niepokoiło dziewczynę. Nieważne, jak głęboko i daleko szukała, nie mogła znaleźć o nim absolutnie nic. Wciągnęła w to nawet swoją przyjaciółkę, której zdolności do wynajdywania ludzi mogły konkurować z FBI. Niestety również ona nie dowiedziała się niczego o tajemniczym studencie. Było to wręcz podejrzane, biorąc pod uwagę, że, po pierwsze, żyjemy w XXI wieku, a po drugie, jako korepetytor powinien się jakoś reklamować. Gdyby Lara nie przeczytała małej karteczki z ogłoszeniem na tablicy przed szkołą, nadal żyłaby w nieświadomości o istnieniu tak intrygującej osoby. Nie chciała tego przyznać, ale trochę ją to niepokoiło. Znała jedynie jego imię i numer telefonu z ogłoszenia, nic poza tym. O tym, czy rzeczywiście jest studentem medycyny na drugim roku nie była do końca pewna, bo z natury należała do ludzi podejrzliwych, więc skoro nie mogła znaleźć o nim żadnych wiarygodnych informacji, z góry założyła, że może ją oszukiwać w tej kwestii. Jednak nawet pomimo swoich niepokojów, nie mogła się powstrzymać od prób bliższego zapoznania się z Adrianem. Tłumaczyła to sobie chęcią rozwiania swoich wątpliwości, ale tak naprawdę chłopak wpadł jej w oko, a ta tajemniczość działała na jego korzyść. Lara zaczęła po raz kolejny rozmyślać, jak może przełamać ten dzielący ich mur zbudowany z dystansu i oziębłości studenta. Nie wiedziała, jak do niego dotrzeć, wszelkie znane jej metody zawodziły. Dziewczyna westchnęła, dlaczego Adrian musi być taki niedostępny? Czy ona robi coś nie tak? Albo po prostu chłopak nie jest zainteresowany? Może jest gejem? Rozmyślania Lary przerwało chrząknięcie.
- Panienko, co możesz mi powiedzieć o fotosyntezie? - nieświadomy poważnych rozmyślań, które działy się w głowie dziewczyny Adrian zadał jedno z ostatnich pytań, które chciała usłyszeć. Lara aż podskoczyła, przypominając sobie, że nie znajduje się w pokoju sama.
- Przepraszam, czy mógłbyś powtórzyć pytanie?- odpowiedziała, by zyskać choć trochę na czasie. Chłopak zrobił to, o co prosiła, jednak w niczym to nie pomogło. Lara czuła kompletną pustkę w głowie, roślinki od zawsze były dla niej najgorszym działem w nauce biologii i to najczęściej przez nie musiała spędzać długie noce nad książką, byleby tylko nie dostać pały. Pewnego razu, zdenerwowana kolejną marną oceną, wyrzuciła wszystkie zielone przedmioty z pokoju, bo zbyt kojarzyły się jej z paprociami, chloroplastami i fotosyntezą. Lara próbowała zerknąć do książki w rękach korepetytora, ale ten zasłonił umyślnie schemat procesu.
- Eh, naprawdę, zbyt łatwo się rozpraszasz- westchnął Adrian i zmarszczył nos. Lara zawstydzona wpatrywała się we własne dłonie.- No cóż, zacznę więc od początku. Najpierw w fazie jasnej...
Lara naprawdę starała się go słuchać, jednak gdy zerknęła na jego twarz i oko nie mogła się powstrzymać od wyobrażania sobie, jakby wyglądał bez tej dziwnej grzywki. Wtedy jego spojrzenie byłoby jeszcze bardziej onieśmielające i przeszywające, ale Lara była gotowa podjąć to ryzyko.
- ... zakończeniu fazy jasnej zaczyna się ciemna, w której...- Adrian miał taki odprężający głos, spokojny i jednocześnie pełen zapału. Dziewczyna zaczęła przyglądać się jego włosom. Dzięki swojej spostrzegawczości, już przy pierwszej lekcji dostrzegła, że chłopak wkłada sporo wysiłku w ich układanie. Stwierdziła to po znalezieniu na jego głowie kilku niesfornych kosmyków, które uciekły z zaczesanych na oko pukli. Ciemnobrązowe włosy najpewniej były farbowane, bo Lara pamiętała, że na ostatniej lekcji były o ton jaśniejsze.
- I wtedy kończy się cykl Krebsa. Czy wszystko rozumiesz, panienko?
Lara podskoczyła po raz trzeci tego dnia i niepewnie przytaknęła. Adrian westchnął.
- Jeśli nie będziesz skupiona, nasze lekcje nie mają sensu- spojrzał na nią z dezaprobatą.
- Przepraszam, to po prostu... no... trudny temat- wydukała dziewczyna- Chcę się tego nauczyć, naprawdę, ale no... To jest takie... skomplikowane...
- Sądzę jednak, że to przez twój brak koncentracji- rzekł chłodno korepetytor- Co cię tak rozprasza, Laro?- spojrzał na nią tym swoim niesamowitym spojrzeniem. Dziewczyna nie potrafiła już trzeźwo myśleć, poza tym skoro i tak sam student stwierdził, że ich lekcje nie mają sensu, nie miała nic do stracenia i postanowiła postawić wszystko na jedną kartę.
- Chodzi o to, że...ja... myślę, że ma pan naprawdę piękne oczy...- zaczerwieniła się, ale odważnie patrzyła na niego.
Adrian zamrugał, jednak nic nie powiedział. Lara uznała, że to znak, że może mówić dalej.
- Chciałabym lepiej pana poznać, ale nie wiem jak... Jest pan taki opanowany i chłodny... Nie wiem też o tobie zbyt wiele, czasem wydajesz mi się taki... Nierealny...Jakbyś nie istniał...
Lara nie zauważyła, jak na dźwięk ostatnich słów chłopak lekko zadrżał.
- Laro, kiedy wracają twoi rodzice?- spytał nagle z opuszczoną głową.
- Rodzice? Dopiero jutro... Dlaczego chcesz to wiedzieć?- Lara nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
Adrian wstał i oświadczył, że pójdzie przygotować im herbatę. Lara kiwnęła głową i po jego wyjściu starała się zrozumieć, co się właściwie wydarzyło. Być może była zbyt bezpośrednia, a Adrian poczuł się zażenowany jej słowami, jednak pytanie o powrót domowników było co najmniej zastanawiające. Pozostawiając ją samą ze swoimi przemyśleniami, Adrian udał się do kuchni. Orientował się w rozkładzie domu, był tu już parę razy i za każdym z nich starał się zapamiętać najdrobniejszy szczegół parteru. Szybko znalazł właściwe drzwi, jednak nie zamknął ich, mogło by to wyglądać zbyt podejrzanie. Salon był widoczny z kuchni zaledwie w połowie, Lara siedziała tyłem do kuchni i nawet jeśli bardzo by chciała, nie byłaby w stanie dojrzeć procesu robienia herbaty. Chłopak ostrożnie wyjął z szafki dwa kubki, czerwony i żółty, i położył je na przygotowanej wcześniej tacce. Nastawił wodę i oparł się o brzeg blatu.
Nierealny... Nie istniał...
Nie mógł wyrzucić tych słów z głowy. Wciąż czuł jak powietrze od nich wibrowało, a on sam znów musiał przeżywać koszmary z dawnych lat. Znienawidzone słowa, które prześladowało go od dzieciństwa. Nieważne gdzie, zawsze znajdowała się choć jedna osoba, która odkrywała jego sekret, która chciała mu udowodnić, że nie ma prawa żyć na tym świecie. Jeśli on nie zacznie się bronić, ktoś go znajdzie i zrobi okropne rzeczy, chłopak to wiedział. Od samego początku musiał żyć z tą świadomością, ukrywał swoją klątwę i nie pozwalał nikomu się o tym dowiedzieć. Jeśli jednak ktoś zaczynał go podejrzewać o bycie przeklętym, musiał sam wywalczyć sobie prawo do życia, sam się przekonać, że żyje i istnieje. Lara odkryła jego tajemnicę, Lara chciała go obnażyć przed całym światem, Lara chce pokazać, że on nie ma prawa żyć ani istnieć. Chłopak zadrżał po raz kolejny.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz