Idąc ciemnym korytarzem, Genevieve starała się zachowywać jak najciszej, by nikogo nie obudzić. Jej nocne wyjścia musiały pozostać w sekrecie, zwłaszcza przed Rickiem i resztą. Miała świadomość, że w tym momencie łamie zasady, które sama ustaliła, ale gotowa była zaryzykować. Niezauważona wyszła z bazy, bacznie obserwując, czy nikt jej nie śledzi i ruszyła w odpowiednią stronę. Okrywając się szczelnie płaszczem, ignorowała pogwizdywania pijaków i od czasu do czasu rzucała jednemu z nich lodowate spojrzenie, gdy pozwolił sobie na zbyt wiele w jej obecności. Nienawidziła tego miasta, szczególnie okolic starej fabryki, która była miejscem jej spotkania ze swoim szpiegiem u Rosalesa. Nikt poza nią o nim nie wiedział, i tak miało pozostać, gdyż blondynka nie chciała dzielić się z resztą uzdolnionych informacjami, które przynosił jej podstawiony naukowiec. Nie chodziło tu o brak zaufania, wręcz przeciwnie, Genevieve próbowała trzymać ich z daleka od tragicznych zazwyczaj wieści, które jeszcze mocniej nasilały jej nienawiść do ojca. Odetchnęła głęboko, pocierając ramiona, gdyż jej płaszczyk wcale nie był taki ciepły, jak myślała, i w milczeniu czekała na przybycie mężczyzny, którego umysł kontrolowała. Spóźniał się, błękitnooka powoli się niecierpliwiła i zaczynała podejrzewać najgorsze. Po chwili jednak zauważyła w oddali zbliżającą się do niej postać. W ciemnościach trudno było rozróżnić, kto to był, ale nagle przybysz oświetlił sobie drogę niewielkim płomieniem, który pojawił się na jego dłoni. Genevieve prychnęła, widząc starego znajomego.
- Kopę lat, wiedźmo - rzucił radośnie chłopak, jednocześnie rzucając jej nienawistne spojrzenie. Blondynka przewróciła oczami, starając się zachować spokój i zignorowała to, co usłyszała. Jego obecność sprawiła, że dziewczyna nieznacznie się spięła i wzmogła własną czujność.
- Czego tu szukasz? - spytała oschle, gdy chłopak usiadł na ławce tyłem do niej.
- Twój szczurek przekazał mi informacje - odparł cicho, przybierając poważny ton głosu i z grubsza tłumacząc dziewczynie, dlaczego jej szpieg nie mógł przyjść tu osobiście. - Rosales pilnuje wszystkich. Ledwo udało mu się nawiązać ze mną kontakt. Masz szczęście, że potrafię tak świetnie udawać.
Genevieve ponownie prychnęła zirytowana, mając już dość arogancji pirokinetyka, ale nie przerywała mu. Dobrze wiedziała, że chłopak potrafił być bardzo niebezpieczny, więc lepiej utrzymywać z nim względnie przyjazne stosunki.
- Czternastka nie żyje.
Blondynka zamarła. To już kolejna osoba, którą wykończyły eksperymenty w siedzibie polityka w ciągu dwóch miesięcy. Jak dotąd śmierć poniosło już pięcioro więźniów, więc jeśli Rosales nadal będzie tak bestialsko ich traktował, w końcu zabraknie mu obiektów do badań. Genevieve zaczęła ogarniać wściekłość zmieszana z lękiem o przyjaciół. Musiała znaleźć jakiś sposób, by zapobiec dalszym zgonom, ale jednocześnie nie miała zbytnio możliwości, by tego dokonać. Przede wszystkim skupiała się na bezpieczeństwie reszty uzdolnionych, ale była świadoma tego, że nie będzie w stanie ochraniać ich wiecznie. Przygryzła wargę, uzmysławiając sobie również, że wyłączenie Melody z udziału w akcjach mających na celu zdobywanie informacji o serum będzie praktycznie równoznaczne z wyłączeniem ich z wyścigu o odtworzenie receptury. Choć tak naprawdę szanse na zwycięstwo w tej sprawie były znikome, błękitnooka i tak nie chciała dać za wygraną. W obecnej sytuacji będzie musiała polegać na swoich szpiegach w siedzibach Rosalesa, konieczne będzie stworzenie kilku nowych, gdyż utrata tych najbardziej zaufanych, którzy już wspięli się dość wysoko i zyskali zaufanie polityka, miałaby poważne konsekwencje.
- Jego zdolnością była regeneracja? - spytała chłodno, jednocześnie czując wzbierający w niej niepokój.
- Tak - przytaknął chłopak, bawiąc się płomieniem. - Wygląda na to, że skupił się na najpowszechniejszych mocach. Poza Mią już tylko dwie znane nam osoby posiadają regenerację.
Genevieve drgnęła, słysząc to. Rosales faktycznie działał w przemyślany sposób, od dłuższego czasu stosując tę samą taktykę. Uzdolnieni, których umiejętności nadawały się do ofensywy lub były przydatne w innych dziedzinach przechodzili swoiste pranie mózgu i każdy ich ruch był kontrolowany przez polityka, który tworzył sobie małe, ale silne grupy, w których członkowie posiadali zdolności kompatybilne ze sobą i w dodatku byli świetnie zsynchronizowani. Natomiast ci, których moce nie dawały Rosalesowi żadnych korzyści, byli przetrzymywani w laboratoriach, gdzie przechodzili liczne, często bolesne eksperymenty. Ojciec blondynki od pewnego czasu jednak zaczął jeszcze bardziej nękać swoich więźniów, doprowadzając w końcu do śmierci jednego z nich. To wydarzenie mocno wpłynęło na Genevieve, która czując się coraz bardziej bezsilna w walce z ojcem, nieświadomie zaczęła tyranizować własnych przyjaciół. Źle się z tym czuła, ale miała świadomość, że nie zasługuje na szczęśliwe życie u boku Melody, Ricka i bliźniaczek. W jej żyłach płynęła krew Rosalesa, było to dla niej jak przekleństwo i cały czas żałowała, że udało jej się uciec z siedziby. Powinna zginąć, a zamiast tego nadal żyła, oddychała i jedyne, o czym potrafiła myśleć, to poświęcenie swojego nędznego życia na zniszczenie ojca i nadanie jakiejkolwiek wartości własnemu istnieniu. Częściowe wykorzystanie do tego celu przyjaciół było nieuniknione, przez co dziewczyna nienawidziła samej siebie jeszcze bardziej, ale już dawno postanowiła odrzucić własne emocje w drodze do zemsty. Jednocześnie nadal starała się zmniejszyć ich udział do absolutnego minimum, gdyż nie chciała stracić nikogo z nich. I tak przeszli przez zbyt wiele cierpienia, a czyjaś śmierć byłaby dla wszystkich ogromnym i przytłaczającym ciosem, Genevieve to wiedziała i bała się tego. Ledwo udało jej się opanować wściekłość, widząc na wpół martwego Ricka, choć obiecała sobie zawsze zachowywać lodowaty spokój. Właściwie to fakt, że przez swoją tyranię coraz bardziej oddalała się od reszty, był dla niej nawet korzystny. Dzięki temu nie musiała martwić się, że będą po niej rozpaczać, jeśli zginie lub dorwie ją Rosales.
- To znaczy, że niedługo znów będzie polował na uzdolnionych - mruknęła do siebie, uświadamiając sobie równoczesne, że wysyłanie Dziewiątki do zabicia Ricka było w sytuacji polityka niezbyt logiczne, skoro powoli brakowało mu obiektów do badań. Jednak z drugiej strony naukowcy Rosalesa rozpracowali już toksyczną krew, więc być może uznano, że palacz stał się bezużyteczny. Genevieve wiedziała, że trucizna na bazie jego krwi stała się jednym z elementów kontrolowania więźniów, nie mówiła jednak o tym nikomu, gdyż miała świadomość, jak wpłynęłoby to na Ricka. Blondyn zapewne załamałby się, czując nieuzasadnioną odpowiedzialność za działania, na które nie miał żadnego wpływu.
- Ty także na nich polujesz - odparł zgryźliwie pirokinetyk, gasząc swój płomień. Blondynka poczuła się urażona jego uwagą, ponieważ odebrała to jako porównanie do jej ojca.
- Ja próbuję ich ochronić przed Rosalesem - powiedziała chłodno, na co chłopak prychnął.
- Jasne, mnie też chciałaś chronić w tamtej ciasnej celi? - wstał z ławki, wkładając ręce do kieszeni kurtki.
- To nie była cela, a ty byłeś nieprzewidywalny - błękitnooka również się podniosła, chcąc jak najszybciej zakończyć spotkanie z pirokinetykiem, który zaczynał działać jej na nerwach.
- Powiedz, Genevieve - odwrócił się do niej i patrzył prosto w jej zimne jak lód oczy - Rickowi i reszcie też próbowałaś mieszać w umysłach?
Dziewczyna zadrżała pod wpływem złości, jaka ją ogarnęła, nie spodziewając się tak okropnego pomysłu. Nigdy nie użyłaby swojej zdolności na nikim z nich, sama myśl o tym, że chłopak ją o to podejrzewał, była dla niej jak najgorszy cios.
- Skoro już mówimy o polowaniach - nie widziała sensu w odpowiadaniu na jego ostatnią uwagę, ostatkiem sił zmuszając się do pozostania na miejscu, gdyż najchętniej zdzieliłaby go w policzek - Rosales wie o niej.
Pirokinetyk zamarł, słysząc to, na chwilę zapominając o swojej wrogości w stosunku do Genevieve. Jeśli polityk naprawdę zacznie wkrótce zbierać kolejne osoby do eksperymentów, będzie to oznaczało ogromne niebezpieczeństwo.
- Obiecałam, że nie będę się mieszać w jej życie, ale biorąc pod uwagę to, co mi powiedziałeś, najlepiej będzie, jeśli przeniosę ją do mojej bazy - próbowała go przekonać blondynka, nie licząc zbytnio na zadowalającą odpowiedź. Już wielokrotnie o to prosiła, i za każdym razem słyszała odmowę. Umowa między nimi była dość frustrująca, jednak być może w obliczu faktycznego zagrożenia pirokinetyk w końcu pozwoli jej zająć się dziewczyną, na której tak mu zależy.
- Skąd pewność, że została namierzona? - spytał poważnym tonem, wyjmując dłoń z kieszeni i nerwowo zaczynając bawić się płomieniami.
- Uzdolniony od Rosalesa ma ją na oku od jakiegoś czasu - rzekła Genevieve, obserwując ogień w jego ręce. - W każdej chwili może ją porwać.
Chłopak stał w milczeniu dłuższą chwilę, blondynka mogła wręcz poczuć jego niepokojącą aurę, nie musiała nawet zgadywać, by wiedzieć, jak ogromną wściekłość skrywał w sobie. Nawet jego mały przedtem płomień rozpalił się do sporej wielkości, tylko dzięki zdolności nie spalając jego kurtki.
- Nie ochronisz jej - powiedziała chłodno Genevieve, wywołując lekki dreszcz u pirokinetyka. - Nadal się wahasz powiedzieć jej o wszystkim, prawda? Nic nie osiągniesz przez swoje tchórzostwo.
Chłopak nadal milczał, w głębi duszy wiedząc, że dziewczyna ma rację. Już dawno temu powinien ostrzec ją przed niebezpieczeństwem, a cały ten czas wmawiał sobie, że trzymanie jej w niewiedzy zapewni jej spokojne życie. Westchnął ciężko, wciąż jednak nie zamierzając oddawać jej Genevieve.
- Nasza umowa nadal obowiązuje - odparł stanowczo, na co blondynka prychnęła. - Jeśli coś jej zrobisz, osobiście spalę całą waszą bazę.
- Widzę, że bardzo chcesz, żeby Rosales miał nową więźniarkę - rzekła jadowicie, mając jednocześnie świadomość, że nierozważnie jest prowokować pirokinetyka. - U mnie byłaby bezpieczna. Nie zamierzam kontrolować jej umysłu ani narażać na niebezpieczeństwo. Przemyśl moją propozycję.
Mówiąc to, ruszyła w stronę domu, zostawiając chłopaka stojącego w ciemnościach i milczeniu.
CZYTASZ
Uzdolnieni
Ficção CientíficaPsychopatyczny ogrodnik, studiujący fizykę punk i uzależniona od kawy otaku.