90

23 4 19
                                    

Dwójka podrapał się niepewnie po karku, spoglądając na Jasmine, która spoglądała na Piątkę, która westchnęła ciężko i przewróciła oczami.
- Miejmy to za sobą... - wymamrotała z frustracją i zapukała do drzwi mieszkania Vincenta. Założyła ręce na piersi, mimowolnie czując lekki niepokój, jednak wraz z upływem czasu i brakiem jakiejkolwiek odpowiedzi zza drzwi jego miejsce zajęła zwykła frustracja.
- Albo go nie ma, albo nas zlał - mruknęła cierpko rudowłosa, jednocześnie odczuwając pewną ulgę, bo jakoś niezbyt miała ochotę wchodzić w jakieś interakcje z pirokinetykiem, przez którego nadal miała widoczne blizny na plecach. Na początku trochę się zdziwiła, kiedy została powiadomiona o tej misji i o tym, że będzie brała w niej udział, bo w końcu poprzednio poniosła sromotną porażkę w starciu z czarnowłosym, lecz dość szybko dotarło do niej, że właściwie tylko ona widziała go na własne oczy i jest w stanie go zidentyfikować na podstawie wyglądu.
- Może jest w pracy? - mruknął Dwójka, drapiąc się z zamyśleniem po karku, a dwie dziewczyny spojrzały na niego z pewnym zdziwieniem. - Zwykli ludzie chyba pracują, co nie? - wzruszył ramionami, samemu nie do końca wiedząc, jak to działa, jednak coś kiedyś obiło mu się o uszy. Poza tym w danych do misji był zawarty adres jakiejś firmy kurierskiej, a wątpił, by wpisali to tam bez powodu.
- W sumie dzisiaj jest środa, dzień roboczy... - przyznała Jasmine, kiwając głową ze zrozumieniem. - A ta nazwa raczej nie wzięła się znikąd - westchnęła cicho, bo to oznaczało, że ich misja najwidoczniej nie skończy się zbyt szybko.
- Tak czy owak, nie zaszkodzi sprawdzić, czy gnojek się nie chowa w szafie... - prychnęła tylko pod nosem Piątka i bez zbędnych ceregieli jednym ruchem dłoni wyłamała zamek i spokojnie przekroczyła próg. Niebieskowłosy i zielonooka jedynie zamrugali zdezorientowani, spojrzeli na siebie, a potem tylko wzruszyli ramionami i weszli za uzdolnioną.

- Facet jakby rozpłynął się w powietrzu - wymamrotał sfrustrowanym tonem Dwójka, siadając na krawężniku obok Jasmine. Musieli się trochę pomęczyć, żeby dostać informację o tym, że Reeves od paru tygodni jest na urlopie, chociaż nikt nie był w stanie im powiedzieć na jak długo. Właściwie nikt im też nie potrafił powiedzieć, co to za urlop i dlaczego go wziął, albo w ogóle jakim cudem go dostał, bo od dawna mają za mało kurierów do rozwożenia paczek.
- Pewnie ogarnął, że jest na celowniku - odparła cierpko rudowłosa, bawiąc się ze znudzeniem swoim lokiem i spoglądając na przejeżdżające ulicą samochody. Piątka tylko założyła ręce na piersi i uniosła głowę, patrząc w niebo i mając wrażenie, że szukają igły w stogu siana. Westchnęła ciężko, po czym opuściła głowę, na nowo spoglądając z góry na siedzącą obok dwójkę uzdolnionych.
- Został nam jego dom rodzinny - rzekła bezbarwnym tonem, poprawiając dłonią swoje krótkie włosy i przez chwilę wpatrując się z zamyśleniem w błękitnookiego. Otworzyła usta, chcąc się odezwać, jednak ostatecznie zrezygnowała i z frustracją prychnęła pod nosem.
- Dalej, im szybciej tam dotrzemy, tym szybciej się was pozbędę - mruknęła jedynie, kładąc dłonie na biodrach i rzucając im ponaglające spojrzenie.

- Zachowujcie się normalnie - wycedziła półgłosem zielonowłosa, zerkając ostrzegawczo na pozostałą dwójkę, i sztucznie się uśmiechnęła, kiedy drzwi się otworzyły. Dwunastoletni chłopiec nieufnie zmarszczył brwi na ich widok, mierząc ich wzrokiem od góry do dołu, a następnie zamknął drzwi i coś krzyknął do innej osoby w domu.
- Pamiętam, że był wyższy - mruknęła niemrawo Jasmine, kołysząc się na piętach i częściowo chowając się za wysokim chłopakiem, bo mimo wszystko obawiała się konfrontacji z pirokinetykiem. - Ale poza tym wyglądał tak samo - dodała z zamyśleniem, bo chłopiec faktycznie wyglądał jak mniejsza wersja Vincenta. Po chwili drzwi znowu się otworzyły i w progu ukazała się czarnowłosa kobieta w upapranym mąką niebieskim fartuchu. Podobnie jak dwunastolatek najpierw zmarszczyła podejrzliwie brwi, mierząc ich wzrokiem swoimi ciemnymi oczami, a rudowłosa już miała powiedzieć, że w jej pamięci Vincent zdecydowanie był chłopakiem, chociaż ta kobieta wygląda jak jego żeńska i starsza wersja.
- Dzień dobry - odezwała się Piątka, siląc się na w miarę przyjazny ton i przybierając względnie sympatyczny wyraz twarzy. Dwójka za nią też się uśmiechnął, choć trochę sztucznie, a Jasmine kiwnęła głową na przywitanie, mimowolnie zaglądając przez ramię pani Reeves, szukając wzrokiem czającego się w przedsionku pirokinetyka. - Jest może Vincent? Jakoś nie możemy go namierzyć... - spytała, wpatrując się uważnie w czarnowłosą, żeby na wszelki wypadek wyczytać z jej mowy ciała, czy nie kłamie i nie ukrywa obecności syna.
- Vincent już od dawna tu nie mieszka - odparła kobieta, spoglądając nadal nieufnie na trójkę uzdolnionych. - A kim właściwie jesteście? - spytała, bo trochę ją niepokoił ich zdecydowanie chuligański wygląd, zwłaszcza tego prawie dwumetrowego niebieskowłosego chłopaka, chociaż wyraźnie umięśniona dziewczyna z zielonymi włosami też sprawiała dość szemrane wrażenie.
- Przyjaciółmi Vincenta, chodziliśmy razem do ogólniaka - rzekła gładko zielonowłosa, dziękując sobie w duchu, że wcześniej ustalili tę historyjkę. - Ja jestem Ava, a to Jasmine i Liam - przedstawiła ich, korzystając z imion, które były na ich podrabianych dokumentach. - Vincent nigdy o nas nie wspominał? - spytała z udawanym politowaniem, marszcząc brwi.
- Jakoś nie - mruknęła pani Reeves, mając mieszane uczucia co do tej wyrośniętej i kolorowowłosej grupki. - Przekażę synowi, że byliście - rzekła, już mając zamiar zamknąć drzwi, jednak Piątka zablokowała drzwi czubkiem buta, uśmiechając się sztucznie do czarnowłosej.
- A możemy dostać jego numer? Chyba go zmieniał, bo jakoś nie możemy się dodzwonić - powiedziała, zauważając kątem oka czarną czuprynę młodszego syna, który najwyraźniej wszystko podsłuchiwał z drugiego końca przedsionka.
- Vincent ogólnie rzadko kiedy odbiera - westchnęła ciężko pani Reeves, mimowolnie kiwając głową z frustracją.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz