115

25 2 0
                                    

Kiedy Sasaki, mający na ustach zadowolony z siebie uśmieszek, wszedł do swojego gabinetu, Davis rzucił mu tylko zniesmaczone spojrzenie i zapalił kolejnego papierosa. Shota nawet nie zwrócił na to uwagi, w tym momencie nie martwiąc się w ogóle zapachem tytoniu roznoszącym się po całym pomieszczeniu.
- Dobra robota, Davis - rzekł zadowolony jasnowłosy, przez co drugi mężczyzna z szoku o mało nie połknął papierosa, a gdy przestał kaszleć i walczyć o życie, spojrzał podejrzliwie na swojego szefa.
- A dostanę podwyżkę? - spytał, unosząc brew, chociaż wciąż spoglądał nieufnie na Sasakiego, dziwnie się czując z tym jego dobrym, doceniającym sposobem bycia.
- Nie - odparł równie radosnym głosem co na początku, na co czarnowłosy prychnął gniewnie pod nosem, z urazą podchodząc do okna.
- Wszystko szło gładko? - spytał Shota, siadając na swoim skórzanym fotelu i udając, że nie widzi stosu papierów, jaki zostawiła mu wczoraj Eveline. Dzisiaj specjalnie wygnał ją na wolne, by na pewno nic mu nie przeszkadzało w pełni cieszyć się tym dniem.
- A co miało nie pójść? - mruknął Davis, wzruszając ramionami. - Nasza wtyka uśpiła smarkaczy, załadowaliśmy ich do auta i teraz siedzą pod kluczem - rzekł, lekko zły na szefa, że dostał rozkaz sprowadzić ich żywych, bo aż go korciło, by ustrzelić jednego, czy dwóch. Zwłaszcza że kojarzył jednego z nich. - Ale po co braliśmy tego punka? - doskonale pamiętał, jak próbował go ustrzelić, chociaż gnojek jakimś cudem mu zwiał. Ale nie pokazał, że ma jakąś zdolność, więc Davis szybko uznał, że chłopak był jednak niewypałem eksperymentu. Mocno go to sfrustrowało, gdyż w tamtym czasie nie zostało mu już w pamięci zbyt wielu nazwisk z R572, więc jego łowy siłą rzeczy i tak były bardzo ograniczone. - I tak jest bezużyteczny.
- Nawet mi imponuje ta twoja żądza krwi - powiedział Shota, przyglądając się raportowi na biurku, dość niechlujnie i po łebkach napisanemu raportowi, jednak po czarnowłosym i tak nie spodziewał  się niczego ponad to. - Ale 0-3 raczej nie trzymałaby w bazie byle kogo - dodał, chociaż sam miał wątpliwości, by Roberts był uzdolnionym. Jednak mimo wszystko lepiej go sprawdzić, a nawet jeśli faktycznie nie posiada żadnej mocy, łatwo będzie zrobić z niego strażnika, bo wygląda, jakby potrafił się bić. No i miał świadomość, że Davisa aż ręka świerzbi, by dobić jakiegoś małolata, więc dodatkowo miał satysfakcję, obserwując takiego obrażonego mężczyznę. - Mamy trójkę nowych obiektów w siedzibie... - mruknął zadowolony sam do siebie, widząc, jak dobrze się spisuje jako nowy szef eksperymentu. Zdolność Lilith jest przydatna, zwłaszcza że już ma wszczepionego chipa, a moc Mai jest nawet jeszcze lepsza, bo daje nieograniczone możliwości do rozwoju reszty obiektów i samej zdolności. Obiekt nr 1-7 może nie nadążać z leczeniem uzdolnionych przy zwiększonej ilości i intensywności treningów, ale z dwójką uzdrowicielek Sasaki nie musi się niczego obawiać. Mógłby nawet poddać jedną z nich testom, by sprawdzić, jak daleko sięgną granice ich mocy. Melody także stanowi cenny nabytek, niekoniecznie ze względu na zdolność, ale głównie ze względu na swoje umiejętności, bo sam był pod wrażeniem tego, jak trudno było włamać się do ich systemów. Ale równocześnie miał świadomość, że w takim przypadku musi szybko zaczipować czarnowłosą, by przypadkiem nie namieszała w ich systemach.
- A blondyna? - spytał Davis, trochę ciekawy, jak poszła sprawa z córeczką Rosalesa. Spodziewał się po swoim szefie, że zapewne zrobił jej jakieś świństwo, jednocześnie zdziwiony, że tak długo wiedział o ich kryjówce i nic nie robił.
- Nie żyje - odparł beztrosko, odruchowo chcąc sięgnąć po zwycięskiego papierosa, ale powstrzymał się, przypominając sobie, że Izaak wraca dzisiaj wcześniej. Im mocniej będzie od niego czuć dymem, tym bardziej mu się oberwie. - Albo się wykrwawia - dodał, nie do końca wiedząc, jak poważna była jej rana na brzuchu i ile przeciętnie potrzebuje człowiek, by się wykrwawić na śmierć.
- Nie dobiłeś jej? - zdziwiony czarnowłosy uniósł brew, uznając, że to dość nieodpowiedzialne ze strony Japończyka.
- Nie miałem do tego serca - odpowiedział z przekąsem, po czym sam prychnął śmiechem z własnego żarciku. - Postrzelona w brzuch i złamana psychicznie może co najwyżej zdychać w bólach - w sumie sam był ciekaw, czy blondynka jeszcze nie padła, ale szczerze wątpił, by udało jej się dożyć dłużej niż do wieczora. - Ciało Rosalesa sprzątnięte? - spytał, przybierając już poważniejszy wyraz twarzy.
- Ta jest - potwierdził Davis, odczuwając sporą satysfakcję. - Bardziej martwy już nie będzie - trochę zazdrościł, że to nie on miał zaszczyt postrzelić swojego starego szefa, który wywalił go na zbity pysk, ale ujrzenie jego truchła i tak było nagrodą samą w sobie.
- Dziadyga myślał, że mnie przechytrzy - mruknął sam do siebie Sasaki, mając na ustach lekki uśmieszek. Niejeden próbował tak sobie z nim pogrywać, i każdy gorzko tego pożałował. Chociaż musiał przyznać, że Rosales był chyba najbardziej upierdliwy.
- I prawie mu się udało - odparł drugi mężczyzna, wzruszając ramionami, bo taka prawda. Gdyby nie łut szczęścia, Rosales zapewne byłby już w połowie drogi na Malediwy. Kto wie, może nawet zabrałby tam swoją córkę. Davis z pewnością by sobie tego nie życzył, bo nie trawił cholernego polityka, ale chyba jeszcze bardziej denerwował go ten pyszałkowaty nastrój Shoty, któremu trzeba jak najszybciej utrzeć nosa.
- Ale się nie udało - uciął temat jasnowłosy, rzucając naukowcowi lekko niezadowolone spojrzenie, lecz nawet złośliwości z jego strony nie były w stanie zepsuć mu chwili tryumfu. - Powiedz lepiej, jak Morton stoi z przygotowaniami - nakazał i uniósł brew z konsternacją, kiedy na wzmiankę o Ninie Davis jakby momentalnie się ożywił.
- Wszystko już właściwie gotowe - rzekł z entuzjazmem, będąc naprawdę ciekawym, czy naukowczyni faktycznie mówiła prawdę o tych swoich umiejętnościach i o tym, że jej nowe serum jest pozbawione wad. Szczerze mówiąc trochę w to wątpił, jednak i tak wolał spędzać czas w laboratorium z Niną, która czasami wciąż myliła go ze sprzątaczem, niż z Sasakim, który wciąż uważał go za swojego chłopca na posyłki. Nie miał nic przeciwko brudnej robocie, ale latanie po całej siedzibie przez zachcianki Shoty sprawiało, że miał ochotę wrócić do swojego wcześniejszego zajęcia i poustrzelać kilku uzdolnionych.
- Świetnie - zadowolony ułożył się wygodniej na fotelu, rozmyślając o tym, jak uprzejmie będzie dziękował Liao za przyjęcie go do zarządu. Będzie dziękował oczywiście tylko z grzeczności, bo już dawno powinien się tam znaleźć, najlepiej na stanowisku, które obecnie zajmuje Liao. - Przekaż jej, że możemy zaczynać za godzinę - powiedział do Davisa, chcąc jeszcze przez jakiś czas rozkoszować się pierwszym dzisiejszym sukcesem, zanim przejdzie do następnych.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz