- Nick, ja... Wiem, że to może dziwnie zabrzmi, ale... Właściwie to prawda jest taka... - dukał trochę nieskładnie Vincent, drapiąc się niepewnie po karku i spoglądając z napięciem na poparzenia na ręce brata, który wciąż trochę roztrzęsiony wycierał nos w chusteczkę. Chłopak westchnął ciężko, odpuszczając sobie na razie mówienie, bo wyjątkowo mu nie szło i sam także był nadal w lekkim szoku. - Wybacz, młody, przestraszyłem cię... - rzekł po chwili, uśmiechając się pokrzepiająco do dwunastolatka i mierzwiąc mu włosy, zły na siebie, że tak gwałtownie zareagował i przez to Nick się rozbeczał ze strachu, że jego starszy brat ma zawał serca.
- Wcale nie... - mruknął cierpko chłopiec, ostatni raz pociągając nosem i próbując przyjąć opanowany, w jego mniemaniu dojrzały wyraz twarzy, ale wciąż lekko drżały mu wargi. Nie wiedział, czy bardziej przejął się tym, że Vincent znalazł jego nadpaloną koszulkę i poparzenia, czy tym, że prawie umarł na jego pościeli. Słyszał niedawno, że dużo starszych ludzi umiera na zawały, więc od razu myślał o najgorszym. Spojrzał w końcu na brata i zauważył na jego szyi fragment blizny, który wcześniej zakrywał kołnierzyk bluzy, i aż otworzył szerzej oczy. - Co ci się stało? - spytał bez namysłu, wodząc wzrokiem między fragmentem na szyi a fragmentem blizny na jego lewej dłoni, zastanawiając się mimowolnie, czy chłopak przypadkiem cały nie jest pokryty taką blizną.
- Olej we frytkownicy - wymamrotał odruchowo, pospiesznie poprawiając kaptur, by zasłaniał część na szyi, jednak po chwili tylko westchnął ciężko i zostawił to tak, jak było. - Nie mów mamie, ale mam bliznę na całą rękę - rzekł do niego cicho, podciągając rękaw i pokazując mu całe zabliźnione lewe przedramię, dochodząc do wniosku, że może przynajmniej z nim powinien być szczery. Ale tylko do pewnego stopnia. Nick przyjrzał się jego uszkodzonej skórze najpierw z przestrachem, ale potem uznał, że taka blizna wygląda nawet fajnie, gdyż wygląda jak blizna jakiegoś bohaterskiego strażaka, który nie zważając na nic wkroczył w wielki pożar i wszystkich uratował.
- A ty nie powiesz mamie o tamtej... koszulce? - poprosił niepewnie, przenosząc wzrok na twarz czarnowłosego i nerwowo wykręcając palce, nie chcąc, aby jego mały wypadek wyszedł na jaw. Vincent wpatrywał się w niego przez chwilę z zamyśleniem, po czym odetchnął głęboko i pokiwał twierdząco głową.
- Nie powiem jej, ale... co się stało? - odezwał się, patrząc na młodszego brata uważnie i próbując przekazać spojrzeniem, aby powiedział mu prawdę, całą prawdę, bez żadnego kręcenia. - Nick, możesz mi zaufać - dodał ciepłym głosem, kładąc mu dłoń na ramieniu, widząc, że chłopiec się waha.
- Ale to, tak jakby, trudno... wyjaśnić... - zaczął niemrawo Nicholas, spuszczając głowę i nerwowo miętosząc w dłoni rąbek koszulki. Ufał swojemu bratu, ale jeszcze nikomu nie powiedział o swoim dziwnym przypadku, a czuł, że chyba raczej nie powinien o tym mówić. Nie wiedział do końca dlaczego, lecz domyślał się, że mógłby się przez to wpędzić w jakieś kłopoty.
- Nick, obiecuję, że nikomu nie powiem, ale musisz mi powiedzieć, co się stało - powiedział z lekkim napięciem w głosie Vincent, choć starał się z całych sił, aby jego ton był spokojny i pokrzepiający. Przeszło mu przez myśl, aby pokazać mu swoją zdolność, jednak nadal miał nikłą nadzieję, że jego młodszy brat nie posiada takiej mocy, co on.
- Tylko, że... Pewnie i tak mi nie uwierzysz... I nie zrozumiesz... - mruknął trochę cierpko chłopiec, spoglądając na swoje ręce i bijąc się z własnymi myślami, bo nie potrafił podjąć decyzji, czy zdradzić swój sekret bratu, czy lepiej tego nie robić.
- Nicholasie Reeves, proszę, wierz mi, jestem pewnie jedyną osobą, która całkowicie cię zrozumie - rzekł nieco gorzkim tonem Vincent, nadal pamiętając, jak ciężkie było dzieciństwo pełne desperackiego ukrywania swojej mocy.
- Też potrafisz na ręce rozpa... - Nick ugryzł się w język, uświadamiając sobie, że prawie przypadkiem się wygadał, więc zapobiegawczo zasłonił buzię dłonią, na wypadek, gdyby znowu mu się coś wymsknęło. Pirokinetyk zamrugał i na chwilę spojrzał w sufit, aby jego brat nie widział jego pełnego żalu, szoku i przestrachu spojrzenia, bo już nie miał żadnych złudzeń, że Nick jakimś cudem również odziedziczył po nim zdolność.
- Młody, coś ci pokażę - zwrócił się do niego moment później, kiedy już nieco doszedł do siebie i był w stanie zapanować nad emocjami. Podwinął rękaw bluzy na prawej ręce, mając świadomość, że robi to tylko dlatego, że się waha i chce sobie kupić trochę czasu, po czym, nie spuszczając wzroku z twarzy chłopca, rozpalił na swojej dłoni niewielki płomień. Nicholas zamrugał i odruchowo się odsunął, w pierwszej chwili skołowany i zszokowany tym widokiem, lecz potem znów się przysunął do swojego brata, patrząc z delikatnym podekscytowaniem na płomień na jego ręce.
- Vincent... Więc ty... też..? - wydukał nadal zdumiony, unosząc niepoparzoną rękę i również rozpalając na dłoni mały płomień.
CZYTASZ
Uzdolnieni
خيال علميPsychopatyczny ogrodnik, studiujący fizykę punk i uzależniona od kawy otaku.