- I gotowe! - rzekła radośnie Ophelia, zawiązując kokardkę z końcówek bandażu na szyi Oliego.
- Powinnaś to zawiązać ina... - zaczął białowłosy, ale dziewczyna szybkim ruchem odwinęła cukierek z papierka i włożyła go do ust małego ogrodnika, skutecznie go uciszając.
- Wracając do tematu - powiedziała spokojnie rudowłosa, biorąc z paczki Schoko-Bonsa. - Co wiecie o zdolnościach? - zerknęła z ciekawością na chłopaków przed sobą, przegryzając cukierek.
- Właściwie to niewiele - Leo z zamyśleniem przeczesał swojego irokeza, spoglądając niepewnie na Oleandra, który spuścił głowę i zaczął bawić się swoimi dłońmi. - Jak byłem mały, nagle zacząłem słyszeć myśli innych ludzi i to było... niezbyt fajne - rzekł z frustracją punk, z delikatnym smutkiem odwracając wzrok. - Dopóki nie poznałem Oliego, nie wiedziałem, że ktoś jeszcze może mieć takie... umiejętności - dodał, podczas gdy wybudzony z drzemki jeżyk podreptał do nogawki jego spodni i starał się na nią wspiąć. - Oli też miał pewne... trudności przez swoją zdolność - rzekł cicho, kładąc dłoń na ramieniu białowłosego i bacznie obserwując, czy jego słowa w jakiś negatywny sposób nie wpływają na kurdupla.
- Trudności... - wymamrotał do siebie niższy chłopak, mimowolnie dotykając dłonią swojej opaski na prawym oku. Nie uszło to uwadze Ophelii, która jednak obawiała się, że pytanie o jego oko znowu przyczyni się do wystąpienia ataku paniki, więc postanowiła się nie odzywać.
- A ty jak się dowiedziałaś o naszych zdolnościach? - spytał fioletowowłosy, zwracając się do dziewczyny. - Twój chłopak też ma jakąś moc?
- Chłopak..? - rudowłosa zarumieniła się gwałtownie, zdziwiona wpatrując się w Leo, na co zielonooki jedynie zachichotał złośliwie. - To nie..! My tylko..! - telekinetyczka starała się wybrnąć z tej sytuacji, nerwowo poprawiając wszystkie kokardki na swojej spódnicy i czerwieniąc się jeszcze mocniej, gdy przypomniała sobie o czapce Vincenta w swoim mieszkaniu i ich poprzedniej randce.
- Czyli chodzicie na randki? - punk z cwaniackim uśmieszkiem uniósł brew, zakładając ręce na piersi i porozumiewawczo uderzając delikatnie łokciem ramię Oliego, który jednak nie zrozumiał, o co mu chodzi i spojrzał na fioletowowłosego z wyrzutem, pocierając bolące miejsce oraz zastanawiając się, dlaczego został uderzony. Zielonooki jednak nie zwrócił uwagi na urażonego przyjaciela, będąc już przyzwyczajonym do jego życiowego nieogarnięcia i nie spuszczał z Ophelii ciekawskiego wzroku.
- Ej! Nie czytaj w moich myślach! - rudowłosa zapobiegawczo złapała się za głowę, mimowolnie próbując jakoś zakłócić moce chłopaka i rzuciła mu gniewne spojrzenie, na co Leo wzruszył ramionami z niewinną miną.
- Tylko mówię, co myślisz - mruknął z rozbawieniem, puszczając jej oczko, a dziewczyna pokazała mu język.
- Wracając do właściwego tematu - rzekła twardo Ophelia, gromiąc wzrokiem punka i biorąc na ręce jeżyka, który znudzony brakiem reakcji ze strony fioletowowłosego potuptał do niej z nadzieją i głośnym parskaniem. - Nie wiecie, skąd wzięły się zdolności?
- Wiem, skąd wzięła się czapka z daszkiem w twoim mieszkaniu - wymamrotał cicho i złośliwie zielonooki, po czym został niespodziewanie uderzony lewitującą poduszką z kanapy.
- Oli..! - jeknęła zrezygnowana rudowłosa, spoglądając błagalnie na białowłosego, mając nadzieję, że niższy chłopak jakoś powstrzyma przyjaciela od prowokacyjnego zachowania, ale mały ogrodnik jedynie zerknął na nią z konsternacją i wyciągnął ręce, chcąc odzyskać zwierzątko. Dziewczyna westchnęła ciężko i oddała mu jeżyka, który radośnie obwąchał dłoń Oliego i z wesołym parsknięciem usadowił się na jego kolanach, domagając się drapania po brzuszku.
- Mogę w końcu przejść do rzeczy? - spytała sfrustrowana telekinetyczka, ostrzegawczo unosząc nad głową punka stos poduszek. Nie słysząc żadnych sprzeciwów, odetchnęła z ulgą i machnięciem dłoni sprowadziła do siebie jedno z krzeseł z kuchni, po czym usiadła na nim i ostrożnie ułożyła poduszki na kanapie. - Z tego, co wiem, nasze moce pojawiły się w wyniku jakiegoś nielegalnego eksperymentu na ludziach, który miał miejsce dwadzieścia lat temu i...
- Eksperymentu? - zainteresował się białowłosy, na chwilę przestając głaskać jeża i spoglądając z zaciekawieniem na dziewczynę, podczas gdy Leo, zdziwiony tym, co powiedziała, jedynie wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami. - Czyli to naprawdę są mutacje genetyczne? - wstał z krzesła, wypuszczając niezadowolone zwierzątko na podłogę i podchodząc bliżej do Ophelii, porządkując w głowie wszystkie swoje teorie i podejrzenia dotyczące swojej klątwy i mocy punka, które zdarzało mu się formułować i rozmyślać nad nimi. Jak dotąd nie udało mu się z całą pewnością ustalić, skąd się wzięła jego niewidzialność, więc zamierzał dowiedzieć się teraz jak najwięcej od rudowłosej, która być może poznała przyczynę jego klątwy.
- Chyba tak... - mruknęła niepewnie Ophelia, nie znając się zbytnio na biologii i wspominając wszystkie lekcje tego przedmiotu, na których zamiast słuchać nauczycielki czytała mangi pod ławką albo rysowała postacie w zeszycie. - Podobno jakiś mafiozo za tym stoi. Dawał kobietom w ciąży jakąś substancję, która miała wpływać na dziecko. Niestety większość zginęła...
- Eksperymenty na płodach... - zamyślił się Oleander, będąc ciekawym wyników tego przedsięwzięcia i równocześnie starając się zrozumieć, jak udało się tak mocno wpłynąć na ludzkie genotypy.
- Okropne - wymamrotał z delikatnym obrzydzeniem fioletowowłosy, nie próbując nawet znaleźć jakiegokolwiek powodu, dla którego ktoś miałby robić coś tak nieludzkiego.
- Co podawali tym kobietom? - wypytywał dalej mały ogrodnik, wprawiając telekinetyczkę w lekką dezorientację, gdyż nie spodziewała się takiego ożywienia u kogoś, kto prawdopodobnie sam był ofiarą tego mafioza.
- Nie wiem, co to dokładnie było - rzekła rudowłosa , mimowolnie przygryzając wargę. - Ale jakaś część wydostała się na zewnątrz i została przyjęta przez niczego nieświadome kobiety.
- Czyli chcesz powiedzieć, że nasze mamy przypadkiem połknęły jakieś... magiczne cukierki - wymamrotał niepewnie zielonooki, wstając z krzesła i zaczynając krążyć po pokoju z uniesioną do podbródka dłonią - i przez to teraz jesteśmy... tacy? - spojrzał na dziewczynę, która jedynie kiwnęła twierdząco głową, na co wyższy chłopak z niedowierzaniem przeczesał irokeza, kładąc drugą dłoń na biodrze i spoglądając na białowłosego, który zamiast być przejętym albo zszokowanym całą tą sytuacją, wydawał się dobrze bawić i w myślach analizował wszystkie nowe informacje, które przekazała im Ophelia.
- Fascynujące... - mruknął do siebie mały ogrodnik, rozglądając się za jakimś notatnikiem.
- Przerażające - powiedział stanowczo Leo, wpatrując się w kurdupla z niedowierzaniem i delikatną frustracją, uzmysławiając sobie, że obudziło się zamiłowanie do biologii Oliego.
- Ale interesujące - podtrzymywał swoje zdanie białowłosy, znajdując w końcu kawałek jakiejś kartki na stole.
- Oli - wymamrotał ostrzegawczo punk, zabierając kartkę z rąk przyjaciela - Nie rozumiesz, że przez ten eksperyment spotkało nas... to wszystko?! - rzekł sfrustrowany fioletowowłosy, gniewając się trochę na beztroskę chłopaka i wyrzucając za siebie zgnieciony kawałek papieru.
- To wszystko..? - białowłosy spojrzał w zielone oczy Leo z zamyśleniem, próbując ustalić, co punk ma na myśli, a po chwili jego brązowo-czerwona tęczówka na krótki moment rozbłysła zrozumieniem, by następnie błyskawicznie zgasnąć. - Wszystko... - dotknął dłonią opaski na prawym oku, zahaczając palcem o jej brzeg. Widząc to, stojąca niedaleko nich Ophelia zaniepokoiła się nieco i podeszła bliżej.
- Leo, chyba nie powinieneś... - zaczęła niepewnie, kierując wzrok na fioletowowłosego, który wyglądał na zdenerwowanego. - Oli może znowu dostać ataku...
Jej zmartwiony szept nieznacznie uspokoił zielonookiego, który prychnął i przeczesał włosy, odwracając się do nich bokiem. Oprzytomniał trochę i starał się opanować emocje, gdyż miał świadomość, że działanie pod ich wpływem nie przyniesie mu nic dobrego. Zawsze sprawiało mu to problem i głównie przez brak kontroli nad własnymi emocjami tak często wpadał w kłopoty.
- Minęło za mało czasu - rzekł cicho białowłosy, nadal trzymając dłoń na opasce i sprawiając, że dziewczyna podskoczyła lekko zdziwiona tym, że się odezwał, a Leo zerknął na niego niepewnie, niezręcznie drapiąc się po karku. - Nigdy nie miałem kolejnego ataku tak szybko.
- Oli... - rudowłosa ostrożnie położyła dłoń na ramieniu niższego chłopaka, starając się znaleźć jakieś słowa na pocieszenie małego ogrodnika, ale białowłosy jedynie zamyślił się nad czymś, ściskając krawędź opaski, na co punk zaniepokojony drgnął i położył rękę na drugim ramieniu przyjaciela.
- Oleandrze - rzekł zmartwiony fioletowowłosy, wpatrując się w brązowo-czerwoną tęczówkę. - To nie jest dobry pomysł.
- Nie wiem, o co chodzi, ale zgadzam się z Leo - powiedziała zdezorientowana telekinetyczka, wciąż nie będąc przyzwyczajoną do zdolności chłopaka.
- To ten mafiozo wysłał na mnie porywacza? - spytał chłodnym tonem białowłosy, zwracając się do Ophelii i ignorując słowa punka. - I przez niego zaatakował nas mężczyzna z blizną?
- Nie mam pojęcia - mruknęła z frustracją rudowłosa, uświadamiając sobie, że nie może im pomóc w tej kwestii, a wyciąganie pochopnych wniosków do niczego nie prowadzi. - Mogłabym spróbować się tego dowiedzieć, ale musicie powiedzieć mi o nich coś więcej - rzekła dziewczyna, spoglądając na chłopaków i z nadzieją czekając na odpowiedź, licząc na to, że może w końcu odkryje, dlaczego Leo nosi tyle bandaży.
- Najpierw był typ z toksyczną krwią - powiedział fioletowowłosy, zerkając na kurdupla, który cały czas w zamyśleniu bawił się opaską na oku.
- Toksyczną krwią..? - Ophelia z niedowierzaniem spojrzała na zielonookiego, zdziwiona tym, co usłyszała.
- Tak, toksyczną krwią - potwierdził punk, jednak widząc, że rudowłosa nadal nie uwierzyła, westchnął ciężko. - Ty potrafisz przenosić rzeczy siłą umysłu, a Oli może stać się niewidzialny - lekko sfrustrowany uniósł brew, zakładając ręce na piersi i wpatrując się w telekinetyczkę z konsternacją.
- Fakt - mruknęła Ophelia, uznając, że w świetle tych faktów toksyczna krew nie wydawała się już aż tak irracjonalna.
- Chciał porwać Oliego, ale na szczęście byłem w pobliżu i stanąłem w obronie bezbronnego czternastolatka - powiedział dumnie fioletowowłosy, od niechcenia poprawiając koszulkę i przeczesując włosy.
- Mam dwadzieścia lat - wymamrotał gniewnie mały ogrodnik, rzucając zielonookiemu urażone spojrzenie.
- Nie moja wina, że w ogrodniczkach wyglądasz na czternaście - wzruszył ramionami Leo, po czym złośliwie rozczochrał włosy Oleandra, wywołując głośne protesty. - W sumie dzięki temu niedoszłemu porwaniu się poznaliśmy - uśmiechnął się ciepło do białowłosego, delikatnie gładząc go po głowie, a kurdupel, trochę zdezorientowany nagłą zmianą w zachowaniu przyjaciela, również obdarzył go nieśmiałym uśmiechem.
- Uroczo - mruknęła do siebie cicho rudowłosa, obserwując uśmiechniętą dwójkę przyjaciół, na co punk szybko zabrał dłoń z włosów Oliego i kaszlnął, chcąc zatuszować swoje zakłopotanie, natomiast mały ogrodnik spojrzał na niego z lekkim przestrachem i szybkim krokiem udał się do kuchni, by po chwili wrócić z buteleczką syropu na kaszel. Telekinetyczka parsknęła śmiechem na widok dezorientacji fioletowowłosego, kiedy niższy chłopak wyciągnął w jego stronę łyżeczkę z syropem, nakazując mu otworzyć usta.
- Jedna łyżeczka chyba nie wystarczy - rzekła dziewczyna z udawaną troską, podchodząc do białowłosego i rzucając zielonookiemu złośliwe spojrzenie. - Ten kaszel wydawał się poważny.
- Ophelia... - wymamrotał ostrzegawczo Leo, wpatrując się w nią sfrustrowanym wzrokiem i nadal odmawiając przyjęcia lekarstwa, pomimo usilnych próśb Oliego. - Nie słuchaj jej, Oleandrze.
- Dlaczego? - spytał zdziwiony mały ogrodnik, zerkając najpierw na chłopaka, potem na rudowłosą, oddalając nieznacznie łyżeczkę od ust punka.
- Nie słuchaj go, Oli - rzekła stanowczo, ale i z delikatnym rozbawieniem telekinetyczka, potajemnie przyciągając stos poduszek swoją mocą. Białowłosy wodził nierozumiejącym wzrokiem między ich dwójką, nie wiedząc zbytnio, co powinien teraz zrobić i w końcu westchnął sfrustrowany, siłą wpychając zielonookiemu syrop do buzi, po czym szybko nalał kolejną porcję i zapobiegawczo dał ją dziewczynie, również wbrew jej woli. Zaskoczeni tym nagłym czynem małego ogrodnika posłusznie przełknęli lekarstwo, nie krzywiąc się ani odrobinę, gdyż trochę obawiali się sprzeciwiać wyraźnie sfrustrowanemu Oliemu.
- Lepiej? - spytał zatroskany białowłosy, spoglądając na przyjaciela, który jedynie kiwnął twierdząco głową, uważnie obserwując buteleczkę z syropem. - Możesz mówić dalej, Ophelio - zwrócił się do niej mały ogrodnik, odkładając na stół lekarstwo i schylając się do parskającego gniewnie jeżyka. Podrapał go po główce i wziął na ręce, a obrażony chwilowym brakiem uwagi zwierzak zwinął się w kulkę i ostentacyjnie ignorował swojego właściciela, jednocześnie wiercąc się na jego dłoni.
- O czym mam mówić? - rudowłosa spojrzała zdezorientowana na kurdupla, nadal czując na języku słodki smak syropu, a Leo uniósł brew z konsternacją, rzucając jej niedowierzające spojrzenie, przez co dziewczyna przypomniała sobie główny temat ich wcześniejszej rozmowy.
- O tym mam mówić! - mruknęła z ożywieniem, na co punk zamrugał i prychnął cicho, tracąc już resztki nadziei na znalezienie normalnych i rozgarniętych przyjaciół. - Toksyczny typiarz chciał porwać Oliego, tak? - telekinetyczka spojrzała na białowłosego, który jedynie kiwnął głową, zmartwiony brakiem reakcji na głaskanie ze strony urażonego jeża. - Chciał cię porwać przez twoją zdolność?
- Tego nie wiemy dokładnie - fioletowowłosy odpowiedział za przyjaciela, widząc, że ten całkowicie skupił się na zwierzątku. - Ale nie był zdziwiony znikaniem Oliego.
- Mam pewną teorię - wymamrotała z zamyśleniem Ophelia, wpatrując się w Leo swoimi szarozielonymi oczami i miętosząc w dłoni jedną z kokardek na spódnicy. - Ale najpierw muszę dokończyć to, co mówiłam o eksperymencie.
- Jest coś jeszcze? - spytał zrezygnowany punk, nadal nie do końca chcąc wierzyć temu, czego się od niej dowiedzieli. Nie miał powodu, by nie ufać słowom rudowłosej, nie wyczuwał w nich kłamstwa ani nieszczerości, ale ciężko mu było pogodzić się z myślą, że taki nieludzki eksperyment naprawdę miał miejsce w prawdziwym życiu i oni sami byli jego częścią.
- Może wróćmy do salonu - rzekła dziewczyna, domyślając się, że ich rozmowa nie skończy się zbyt szybko, więc wolała usiąść wygodnie i na spokojnie im wszystko wytłumaczyć i ustalić, co zrobią z tymi informacjami. Skierowała się w stronę kanapy i usiadła obok niej na dywanie, gestem przywołując do siebie chłopaków. Białowłosy posłusznie przysiadł po jej prawej stronie, siadając po turecku i opierając się plecami o kanapę, by dobrze widzieć jej twarz, a zielonooki już nawet nie próbował przekonać ich do przeniesienia się na kanapę, tylko w milczeniu usiadł po lewej stronie telekinetyczki, czekając na dalsze wyjaśnienia. Położony na kolanie małego ogrodnika jeżyk odwinął się ze swojej kulki i obrażonym krokiem zszedł z chłopaka, parskając z wyższością i tuptając w stronę spódnicy Ophelii, na której ułożył się wygodnie, traktując materiał jako swój prywatny hamak i zadowolony z delikatnego drapania po brzuszku przez dziewczynę, zasnął po chwili, ignorując rozmowę trójki ludzi.
- Przez ten eksperyment większość matek i niemowląt zginęła, ale te, którym udało się przeżyć, nadal przebywają u tamtego mafioza - zaczęła rudowłosa, starając się najdokładniej jak potrafiła przekazać im słowa Vincenta, jednocześnie rozmyślając nad własnymi teoriami na ten temat, którymi zamierzała się później podzielić z przyjaciółmi. - My mamy moce tylko dlatego, że ktoś przypadkiem wypuścił tę substancję poza siedzibę.
- Czyli jesteśmy uznani za błędy? - mruknął z pogardą fioletowowłosy, zakładając ręce na piersi i prychając sfrustrowany. - Chcą się nas pozbyć? - zerknął na Oliego, będąc ciekawym, czy on także pomyślał o mężczyźnie z blizną, ale ten jedynie wpatrywał się ze spokojem w Ophelię, analizując dokładnie to, co mówiła.
- Raczej złapać - rzekła telekinetyczka, wspominając kilka momentów, w których była śledzona przez brązowowłosego typa w granatowej bluzie. - Spotkałam was w tamtym sklepie, ponieważ uciekałam przed porywaczem - mówiła, a w jej głowie pojawił się obraz twarzy tamtego podejrzanego chłopaka, który nie wydawał się jej już taki uroczy. - Widziałam go już kilka razy. Gdyby chciał mnie zabić, zrobiłby to już dawno.
- Każdy obiekt badawczy jest cenny - powiedział białowłosy, spoglądając na dziewczynę, a Leo zerknął na niego niepewnie, obawiając się trochę jego ,,doświadczenia" z własnych eksperymentów, ale jednocześnie mając świadomość, że wiedza kurdupla może im się bardzo przydać w tej sytuacji. - Nie ma sensu ich zabijać, jeśli mogą być użyteczni. O wiele lepiej ich sprowadzić i mieć szansę na kontynuowanie eksperymentu, skoro większość obiektów okazała się porażką.
- Ale w takim razie co z mężczyzną z blizną? - punk postanowił na razie nie przejmować się chłodnym rozumowaniem Oleandra, uznając, że jego zimna logika bardzo im się teraz przyda, poza tym mieli teraz o wiele poważniejszy problem niż pozbawione emocji podejście białowłosego. - On chciał nas zabić, słyszałem to w jego myślach.
- Nie sądzę, żeby on brał udział w tym eksperymencie - stwierdził spokojnie niższy chłopak, mimowolnie spoglądając na bandaż na głowie fioletowowłosego. - Zabijanie nas od razu nie przyniosłoby im żadnych korzyści.
- Czyli to przez tego typa Leo nie ma ucha? - wtrąciła się zaciekawiona Ophelia, przypominając sobie, że wciąż nie dowiedziała się, skąd chłopak ma te rany.
- Mam ucho..! - zirytował się punk, równocześnie z żalem wspominając swoje trzy stracone kolczyki i jęknął cicho z bólu, ponieważ zbyt gwałtowne ruszył ramieniem i zabolała go rana na boku.
- Stracił prawy płatek ucha - wyjaśnił mały ogrodnik, na co rudowłosa pocieszająco poklepała po głowie załamanego zielonookiego. - Schowaliśmy się w starym magazynie i dzięki temu przeżyliśmy.
- Oli nas uratował - mruknął cicho Leo, niezręcznie drapiąc się po karku i rumieniąc lekko, czując wstyd za to, że sam nie był w stanie ich obronić.
- Dobrze, że nic się wam nie stało - odetchnęła z ulgą dziewczyna, po czym zerknęła na głowę punka. - No, prawie nic - dodała, na co fioletowowłosy uniósł brew z frustracją i prychnął cicho z żalem. - Jeśli ktoś znowu was zaatakuje, dajcie mi znać, a ja się z nim rozprawię - rzekła wojowniczo, a białowłosy spojrzał na nią z podziwem, będąc pod wrażeniem jej odwagi i nie rozumiejąc trochę jej chęci do umyślnego narażania życia, natomiast Leo parsknął śmiechem, nie wyobrażając sobie drobnej i słodkiej Ophelii bijącej się z dorosłym, niebezpiecznym mężczyzną.
- Ale wracając - powiedział punk, widząc niezadowolenie w oczach dziewczyny, gdy rozbawił go pomysł bycia przez nią chronionym - chcesz powiedzieć, że typ od krwi i facet z blizną ze sobą nie współpracują? - zwrócił się do małego ogrodnika, który kiwnął głową.
- Moim zdaniem mają inne motywy - odparł Oli, ponownie przybierając spokojny i chłodny wyraz twarzy. - Dowiedziałeś się czegoś jeszcze z myśli mężczyzny?
- Właściwie to nie - rzekł sfrustrowany fioletowowłosy, skubiąc końcówkę bandażu na boku. - Nie wspominał nic o zdolnościach, tylko nazwał któregoś z nas ścierwem i potem... sam wiesz, co było.
- Jest jakaś szansa na to, że ten typiarz to tylko jakiś randomowy psychopata z sąsiedztwa? - mruknęła z nadzieją rudowłosa, licząc na to, że może jednak ten facet nie jest związany z eksperymentem, a zielonooki ostatkiem sił powstrzymywał śmiech, mimo woli zerkając na kurdupla, który niestety nie zrozumiał porozumiewawczego spojrzenia przyjaciela i nie zauważył nic zabawnego w wypowiedzi telekinetyczki.
- Chyba na razie nie mamy jak tego ustalić - stwierdził Leo, unosząc dłoń do podbródka. - Ale możemy założyć, że typ od krwi działa dla tego mafioza.
- I tak, i nie - powiedziała z zamyśleniem Ophelia, wprawiając chłopaków w osłupienie.
- To ile osób na nas poluje? - jęknął z przestrachem punk, tęskniąc odrobinę za czasami, gdy jego jedynymi zmartwieniami było ukrywanie pierwszego tatuażu przed mamą i brak pomysłu na walentynkowy prezent dla Jacksona.
- Dobre pytanie - wymamrotała rudowłosa, co ani trochę nie pocieszyło zielonookiego. - Ale wiem, że jest jeszcze jedna osoba, która podobno poluje na uzdolnionych.
- Kto? - spytał z zaciekawieniem Oleander, obserwując, jak obudzony z drzemki jeż sennym krokiem opuszcza spódnice dziewczyny i powoli drepta w kierunku donicy z niezapominajkami, za którą lubił się chować.
- Grupce dzieci udało się uciec z siedziby mafioza - rzekła niepewnie telekinetyczka, poprawiając pogniecioną przez jeża spódnicę. - Podobno jedna dziewczyna planuje teraz zemścić się na mafiozie.
- Sama jedna? - uniósł brew z powątpiewaniem fioletowowłosy, domyślając się, że twórca eksperymentu należy do ludzi, z którymi lepiej nie zadzierać.
- Niekoniecznie - odparła poważnie Ophelia, wpatrując się w zielone oczy chłopaka. - Ona potrafi kontrolować umysły, więc zapewne podporządkowała sobie jakąś część mafii albo coś w tym stylu.
- Co..? - Leo zamarł zszokowany, nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Nie mógł uwierzyć, że ktoś może mieć taką silną zdolność i domyślał się, że nie zwiastowało to nic dobrego. - Jak sądzę ta dziewczyna nie jest zbytnio sympatyczna?
- Zdecydowanie nie jest - wymamrotała rudowłosa, kręcąc głową. - Ona też chce sprowadzić do siebie uzdolnionych, którzy urodzili się poza siedzibą i także nasyła na nich porywaczy.
- Spotkałaś ją? - odezwał się Oli, przypominając sobie pewien szczegół z ataku chłopaka z toksyczną krwią. - Wiesz, jak ma na imię?
- Widziałam ją raz - rzekła dziewczyna, wspominając to przypadkowe spotkanie i mimowolnie skupiając się bardziej na Vincencie niż na blondynce, lecz niechętnie przestała myśleć o kurierze, gdy zauważyła wścibskie spojrzenie punka. - Od razu wydała mi się podejrzana...
- Bo kręciła się koło twojego chłopaka? - mruknął z ciekawością fioletowowłosy, przez co został uderzony poduszką, jednak nie zwrócił na to zbytnio uwagi. - Właściwie kim jest ten twój chłopak? Skąd to wszystko wie?
- Później o nim porozmawiamy - odparła zaczerwieniona i lekko spanikowana telekinetyczka, na co zielonooki jedynie zachichotał złośliwie. - Ale wracając, musicie uważać na tę dziewczynę. Możliwe, że to ona wysłała tamtego toksycznego typa.
- Jak ma na imię? - powtórzył swoje pytanie białowłosy, analizując dokładnie każde słowo Ophelii.
- Genevieve - powiedziała, a chłopak z opaską na oku drgnął nieznacznie i spojrzał zaaferowany na Leo, który zdawał się jednak nie skojarzyć faktów, albo w ogóle ich nie pamiętać.
- Porywacz wypowiedział to imię, gdy z kimś rozmawiał przez telefon - rzekł, a punk otworzył szerzej oczy, spoglądając na przyjaciela, dopiero teraz sobie o tym przypominając.
- Wiedziałam, że ta cycata blondynka jest zła - wymamrotała do siebie z pewną satysfakcją rudowłosa, po czym dokładnie opisała im wygląd błękitnookiej, nakazując, by unikali jej za wszelką cenę. To samo powiedziała o brązowowłosym chłopaku w bluzie, uznając, że ostrożności nigdy za wiele, zwłaszcza, że póki co ustalili jedynie, że Oli został już wykryty przez Genevieve, a dziewczyna przez mafioza.
- Wychodzi na to, że tylko o mnie nikt jeszcze nie wie - stwierdził fioletowowłosy, gdy usłyszał, że informator Ophelii nie wiedział nic o wysokim punku, choć kojarzył niewidzialnego kurdupla. - Kiedy znów spotykasz się z tym typem? - zwrócił się do rudowłosej, a gdy ta odparła, że nazajutrz, zastanowił się chwilę, po czym spojrzał na nią poważnie. - Nie mów mu, że jestem uzdolnionym, zgoda?
- Mam go okłamać? - rzekła smutno dziewczyna, wpatrując się w Leo z żalem, nie chcąc tak potraktować Vincenta, lecz rozumiała, dlaczego punk ją o to prosi. - Niech będzie... - westchnęła ciężko, próbując znaleźć jakiś sposób na ukrycie tego faktu przed kurierem.
- Dzięki - odetchnął z ulgą zielonooki, po czym krótko wytłumaczył jej swoje obawy, nie pomijając nawet części, w której podejrzewał ją o bycie szpiegiem, choć obawiał się trochę jej reakcji na taką szczerość. Ophelia jednak słuchała go spokojnie, nie okazując żadnych emocji, podczas gdy fioletowowłosy zaczynał czuć się trochę niepewnie przez jej milczenie, gdyż skojarzyło mu się to z wątpliwą moralnie stroną osobowości Oliego.
- Nie martw się, Leo, wszystko rozumiem - powiedziała z pokrzepiającym uśmiechem rudowłosa, choć jej oczy pozostały poważne. - Znajdujemy się w sytuacji, w której nie powinniśmy nikomu ufać.
- Jest aż tak źle? - przestraszył się punk, jednak po części wiedział, co dziewczyna ma na myśli. Znaleźli się pomiędzy młotem a kowadłem, nie mając pewności, która ze stron, Genevieve czy tajemniczy mafiozo, jest dla nich bardziej niebezpieczna, poza tym zachowanie normalnego życia mogło okazać się praktycznie niemożliwe, jeśli nie będą wystarczająco ostrożni i przezorni. Zerknął na przyjaciela, który pomimo tego, że wyglądał na spokojnego i opanowanego, w środku był przestraszony i zdezorientowany, co mocno zaniepokoiło fioletowowłosego, który nie chciał nawet myśleć o tym, co mogłoby stać się z Oleandrem, gdyby ten został porwany i przetrzymywany gdzieś wbrew swojej woli.
- Zapewne z czasem będzie się robić coraz gorzej - stwierdziła gorzko Ophelia, zakładając ręce na piersi i wzdychając ciężko.
- Za jakie grzechy..? - wymamrotał zdołowany Leo, dotykając bandażu na uchu i spoglądając na milczącego kurdupla. - Wszystko dobrze, Oli?
- Nie chcę być porwanym - odparł szczerze mały ogrodnik, zasmucając się nieco, uświadamiając sobie, że wtedy nie mógłby rozmawiać ani nawet widzieć się z Leo albo Ophelią, co niezmiernie go zmartwiło i poczuł się przez to dziwnie.
- I nie będziesz - odparła stanowczo telekinetyczka, przytulając niższego chłopaka. - Już ja o to zadbam i cię obronię.
- Ej, to moja rola! - sprzeciwił się z uśmiechem punk, obejmując ramieniem wtuloną w siebie dwójkę i mając nadzieję, że nigdy nie zostaną rozdzieleni. - Ophelia, miałaś nam opowiedzieć o swoim chłopaku - przypomniał sobie po chwili, wywołując u dziewczyny ciche, niezadowolone prychnięcie, jednak rudowłosa wyswobodziła się z objęć i westchnęła zrezygnowana.
- To nie jest mój... - zaczęła sfrustrowana, lecz przerwał jej zielonooki, który rzucił w nią poduszką.
- Jeszcze nie jest - odparł z cwaniackim uśmieszkiem, kładąc wyraźny nacisk na słowo ,,jeszcze", wywołując u niej gwałtowne rumieńce. - Skoro tyle wie, pewnie też jest uzdolnionym, mam rację?
- Nie jest - powiedziała dziewczyna, co trochę zdziwiło Leo. - Ale zna Genevieve, chyba nawet od dawna.
- Trochę to podejrzane - stwierdził punk, marszcząc brwi i zerkając na Oliego, szukając u niego jakiegoś potwierdzenia swoich wątpliwości. - Skąd Vincent ją zna?
- Ale ja nie..! - zaczęła zszokowana telekinetyczka, będąc pewną, że nie zdradziła im jeszcze imienia czarnowłosego, ale po chwili zrozumiała z frustracją, że wyższy chłopak znów użył swojej mocy, więc spojrzała na niego groźnie, na co ten jedynie uśmiechnął się niewinnie. - Tak właściwie to nie wiem... - mruknęła, uświadamiając sobie, że to faktycznie trochę podejrzane, lecz jednocześnie nie chciała wątpić w prawdomówność ani intencje Vincenta. - Ale on powiedział mi o wszystkim i wiem, że mogę mu zaufać - rzekła, wspominając ich ostatnie spotkanie. - Martwi się o mnie...
- Jakie to romantyczne - wzruszył się fioletowowłosy, pod wpływem emocji obejmując ramieniem zdezorientowanego Oliego, który nie rozumiał, co tak zachwyciło jego przyjaciela, gdyż z wypowiedzi Ophelii wywnioskować można było jedynie to, że nic nie wiedzą o Vincencie. - Jaki on jest? - spytał z zainteresowaniem Leo, przyciągając białowłosego bliżej siebie, pomimo jego cichych protestów. - Przystojny?
- I to jeszcze jak - rozmarzyła się dziewczyna, przytulając poduszkę, którą poprzednio rzucił w nią punk. - Ma takie piękne, hebanowe oczy...
- Drewniane oczy..? - mruknął zdziwiony mały ogrodnik, jednak został gwałtownie uciszony przez fioletowowłosego, który wcisnął mu w usta cukierek.
- Cicho, Oli, nie znasz się - wymamrotał do niego Leo, ponownie zwracając wzrok na telekinetyczkę.
- I czarne włosy, zawsze w takim uroczym, twórczym nieładzie - mówiła dalej Ophelia, rumieniąc się nieco i czując motylki w brzuchu. - Jego uśmiech jest cudowny, a kiedy mnie przytula, mam wrażenie, że mogłabym spędzić tak całą wieczność.. - rudowłosa rozpływała się nad Vincentem, a punk słuchał jej z żywym zainteresowaniem, ignorując wiercącego się kurdupla i od czasu do czasu wzdychając z rozmarzeniem razem z dziewczyną, gdy wspomniane zostały czułe pocałunki w policzek albo spacery za rękę.
- Czyli nie tylko przystojniak, ale i romantyk - rzekł zafascynowany fioletowowłosy, podczas gdy Oli spojrzeniem prosił o pomoc jeżyka, ostatkiem sił starając się ściągnąć z siebie rękę zielonookiego, ale pamiętliwe zwierzątko jedynie parsknęło złośliwie i podreptało za kanapę.
- Możemy wrócić do tego, co jest ważne? - spytał z nadzieją białowłosy, licząc na to, że może Ophelia wie coś jeszcze o zagrażających im ludziach i nie rozumiejąc zachwytów nad czyimś wyglądem. - Na pewno nie znasz więcej szczegółów o tamtym eksperymencie?
- Niestety nie - rudowłosa niechętnie przerwała swój monolog o Vincencie, próbując przypomnieć sobie jeszcze jakieś szczegóły z ich rozmowy, ale nic więcej nie przychodziło jej na myśl. - Wszyscy musimy bardzo uważać i najlepiej nie chodzić nigdzie samotnie, zwłaszcza po zmroku.
- Z tym nie powinno być problemu - mruknął Leo, wspominając ostatnie wieczorne wyjście z Olim do sklepu.
- Jeśli coś się będzie dziać, dajcie mi znać jak najszybciej - poprosiła z troską telekinetyczka, ściskając w dłoni kokardkę.
- Ty też od razu nam powiedz, jeśli coś będzie nie tak - odparł punk, mierzwiąc jej rude włosy, a następnie kładąc dłoń na głowie kurdupla, gdyż wyczuł z rozbawieniem, że ten zrobił się trochę zazdrosny o Ophelię.
- Oli! - wykrzyknęła nagle rudowłosa, sprawiając, że mały ogrodnik podskoczył lekko zdziwiony. - Mam dla ciebie naszywkę na ogrodniczki! - szybkim krokiem ruszyła do wieszaka i wyjęła z torebki materiałowego, czerwonego tulipana. - Macie tu może maszynę do szycia?
- Jest stara maszyna po pani Fillies - białowłosy zaprowadził ją do pokoju na lewo od salonu, a gdy otworzył drzwi do niego, dziewczyna z zachwytem wstrzymała oddech i podeszła powoli do stojącego na zagraconym przez nici i materiały urządzenia.
- Jaka piękna - rzekła z fascynacją, przyglądając się starej maszynie ze wszystkich stron. - Słyszałam o niej tylko w legendach.
- To tylko maszyna do szycia - stwierdził sceptycznie fioletowowłosy, lecz Ophelia zignorowała jego uwagę.
- Mogę tu zostać? - rozejrzała się po pokoju, zauważając liczne, nienaruszone materiały i akcesoria do szycia, które aż się prosiły o użycie. Pod wpływem prośby rudowłosej mały ogrodnik przyniósł jej uszkodzone ogrodniczki i pozwolił użyć maszyny do szycia, z podziwem obserwując, jak wprawnie dziewczyna jej używa. Widząc, jaką radość sprawia jej szycie, Oleander przyniósł telekinetyczce wszystkie swoje ubrania, które miały jakiekolwiek dziury, a Leo wyczuł okazję i spróbował podrzucić jej swoją zniszczoną kurtkę, lecz nawet Ophelia uznała, że nie da się jej już uratować, czym wywołała u punka ciężkie załamanie i chcąc jakoś go pocieszyć, obiecała uszyć mu kilka nowych koszulek z logo jego ulubionych zespołów.
- Zostaniesz na obiad? - spytał ją zielonooki, chcąc w jakiś sposób wynagrodzić jej czas, który zamierzała poświęcić na naprawianie ubrań, na co rudowłosa zerknęła na niego nieśmiało, mówiąc, że chętnie zostanie i pomimo protestów fioletowowłosego, ruszyła za nim do kuchni, by pomóc mu przyrządzić posiłek.
- Widzisz, Oli? - rzekł z wyrzutem Leo, wskazując na obierającą ziemniaki dziewczynę. - Też mógłbyś mi czasem pomóc.
Białowłosy zmarszczył nosek, na początku zamierzając zwyczajnie wyjść z kuchni, lecz ostatecznie urażony poszedł umyć ręce, a następnie wziął się za krojenie marchewki, a przezorny punk cały czas pilnował, by mały ogrodnik znajdował się tak daleko od kuchenki, jak to tylko było możliwe.
CZYTASZ
Uzdolnieni
Научная фантастикаPsychopatyczny ogrodnik, studiujący fizykę punk i uzależniona od kawy otaku.