65

20 3 16
                                    

- Nadal nie mogę uwierzyć, że ty też tu jesteś - mruknęła Ophelia, spoglądając na brata z delikatnym niezadowoleniem i jednocześnie przerywając dłuższą chwilę milczenia. Zack wzruszył ramionami, pocierając wciąż bolące po uderzeniu siostry miejsce na ręce, zerkając na nią z urazą.
- Tak wyszło - odparł wymijająco, starając się nie wchodzić w żadne szczegóły. - Chyba coś grubego musiało się odjebać - rzekł, chcąc zmienić temat, równocześnie niepokojąc się trochę tym, co się niedawno stało. On i rudowłosa byli właśnie w trakcie dość żywiołowej dyskusji, do której nawet Genevieve obawiała się włączyć, gdy nagle jakaś drobna, jasnowłosa dziewczyna wparowała do pomieszczenia, prawie padając na podłogę ze zmęczenia. Wystarczyło, że szepnęła coś blondynce na ucho, a wówczas błękitnooka natychmiast zesztywniała i wyszła z pokoju razem z drugą dziewczyną, bez słowa pozostawiając rodzeństwo same sobie. Telekinetyczka i rudowłosy niezbyt wiedzieli, co robić, więc jedynie cierpliwie czekali na powrót Genevieve, licząc na to, że wszystko im wyjaśni.
- Coś grubego? - mruknęła pod nosem Ophelia, mimowolnie przygryzając wargę i wspominając to, co stało się w magazynie. Westchnęła ciężko i odwróciła głowę, co nie uszło uwadze Zacka, który uniósł brew i chciał zapytać, czy wszystko w porządku, ale wówczas drzwi do pokoju się otworzyły i weszła przez nie blondynka, mamrocząc coś pod nosem i z trzaskiem zamykając za sobą drzwi. Zasłoniła dłonią twarz i pokręciła smętnie głową, wściekle prychając i przecierając oczy, a gdy zdjęła rękę z twarzy, wzdrygnęła się gwałtownie na widok rodzeństwa.
- Wynoście się stąd - rzekła stanowczo, otwierając szeroko drzwi i wpatrując się w nich twardo, jednocześnie przygryzając wargę.
- Genevieve, czy wszystko..? - chciała spytać zmartwiona Ophelia, ale blondynka przerwała jej ze zniecierpliwieniem, tupiąc nogą.
- Macie stąd wyjść. Natychmiast! - prawie krzyknęła dość piskliwym głosem, na co rudowłosa zdziwiona zamrugała, mimowolnie spoglądając na swojego brata, który uniósł brew z pewnym zamyśleniem.
- Chodź, Ophelia - powiedział do siostry, delikatnie popychając ją w stronę drzwi, jednocześnie nie spuszczając uważnego wzroku z błękitnookiej, która trochę nerwowo założyła ręce na piersi, starając się wyglądać groźnie. Chłopak wypchnął zdezorientowaną telekinetyczkę za drzwi, po czym stanął obok Genevieve, chcąc położyć jej rękę na ramieniu, ale dziewczyna gwałtownie się od niego odsunęła, prychając pogardliwie. - Może jednak..?
- Miałeś stąd wyjść - przerwała mu chłodno, nawet na niego nie patrząc i odwracając się ostentacyjnie, na co Zack wzruszył tylko ramionami, drapiąc się po karku, a następnie wyszedł z pokoju, dołączając do Ophelii.

- Powinnam dostawać jakąś wypłatę za tę harówkę - mruknęła do siebie lekko sfrustrowana Lilith, wchodząc do bazy i idąc korytarzem w stronę swojego pokoju. - Biedny Jackson, oby nie zmarzł zbytnio - wymamrotała zmartwionym głosem, wspominając niezbyt ciepłe i w wielu miejscach dziurawe ubrania chłopaka, którego miała wypuścić z bazy. - Najpierw go porywa, potem wypuszcza, potem znowu porywa... Weź się zdecyduj, wiedźmo..! - prychnęła zirytowana, obracając między palcami naszyjnik od Mii. W pewnym momencie jednak przystanęła, uświadamiając sobie, że jest jakoś dziwnie cicho. Rozejrzała się dookoła i uniosła brew z konsternacją, nie dostrzegając nikogo kręcącego się po korytarzu. Przeczesała włosy z zamyśleniem i ponownie skierowała się do pokoju, uważnie obserwując, czy ktoś nie będzie przechodził. Po jakimś czasie dostrzegła dwie rude osoby, które wyglądały trochę jak turyści, rozglądając się co chwilę dookoła. Rozpoznała chłopaka, którego jakiś czas temu uśpiła, a także dziewczynę z mocą telekinezy, której przyjaciół również musiała uśpić. Podchodząc bliżej, przygryzła wargę z pewną goryczą, zauważając wyraźne podobieństwo między nimi i uświadamiając sobie, że telekinetyczka z całą pewnością nie będzie jej wdzięczna za usypianie jej brata i przyjaciół.
- Szukacie tutaj kogoś..? - spytała odrobinę niepewnie, zerkając z delikatnym zaniepokojeniem na Ophelię, z ulgą jednak dostrzegając, że dziewczyna nie rzuca jej morderczych spojrzeń.
- Nie wiesz, co stało się z Genevieve? - spytał bez wahania Zachary, marszcząc brwi i przyglądając się uważnie czarnowłosej, która zamrugała zdezorientowana, nie rozumiejąc pytania.
- Co się jej stało..? Coś jej się stało?! - spanikowała trochę, mając już w głowie obraz połamanej, zakrwawionej blondynki na szpitalnym łóżku.
- Dziwnie się zachowuje - rzekła rudowłosa, mietosząc rąbek koszulki. - Jakby... wykazywała jakieś ludzkie odruchy.
- To faktycznie niepokojące - mruknęła Lilith, uspokajając się nieco. - Dopiero wróciłam, nie wiem, co... - zaczęła, ale przerwała, widząc przechodzącego nieopodal Arthura. Bez namysłu ruszyła w jego stronę, pozostawiając za sobą rodzeństwo, mając nadzieję, że mężczyzna wyjaśni jej to rzekome dziwne zachowanie błękitnookiej.
- Lilith, już jesteś - przywitał ją Arthur ze sztucznym uśmiechem, lecz szybko zrezygnował z udawania, przeczesując ręką swoje rzadkie włosy ze zmęczoną miną. - Powinnaś o czymś wiedzieć.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz