84

22 3 143
                                    

- Od początku wiedziałem, że Rosales sobie nie poradzi - mruknął cierpko czarnowłosy mężczyzna, nalewając sobie szklankę whisky i z niezadowoleniem stukając paznokciem o blat stołu.
- Wydawało mi się, że to ty sam go nominowałeś, Rodric - odparł z przekąsem zasuszony staruszek, który jednak bezustannie sprawdzał coś na swoim ogromnym tablecie i palił cygaro. Rodric tylko prychnął sfrustrowany pod nosem, przewracając oczami i z urazą wypijając alkohol na dwa razy.
- Panowie, nieważne, kto go mianował, ważne jest to, co teraz zrobimy - odezwała się chłodno czterdziestoletnia kobieta w białym garniturze, rzucająca nieprzychylne spojrzenie tamtej dwójce.
- Kimberly, jak się trzyma Susan po operacji? - spytał życzliwie siedzący naprzeciw niej Hellström, szczerze zmartwiony ostatnimi problemami zdrowotnymi jej żony. Kimberly delikatnie się rozpromieniła i ledwie zauważalnie uśmiechnęła, oddychając z ulgą.
- Szybko dochodzi do siebie - odparła spokojnie, po czym znów zmarszczyła brwi i przeniosła wzrok na Rodrica i Edmunda. - Możesz zgasić cygaro?
- Mogę, ale nie chcę - rzekł Edmund, wzruszając ramionami i nawet nie podnosząc wzroku znad tableta. - Starzy ludzie mają swoje przywileje - dodał z zadowoleniem, wypuszczając kółko z dymu prosto w stronę Kimberly, która skrzywiła się gniewnie i zakryła nos chusteczką.
- Nie mam całego dnia, więc przejdźmy do rzeczy - powiedziała cierpko, mierząc wzrokiem każdą z obecnych tu osób. - Co robimy z Rosalesem?
- Niech Sasaki zajmie jego miejsce - zaproponował od razu Rodric, opierając łokieć o stół. - Od dawna o tym mówię i to najlepsze rozwiązanie - dodał, widząc w najmłodszym członku spory potencjał.
- A nie jest jednak trochę za młody? Przecież to jeszcze wymoczek - mruknął ze zwątpieniem Edmund, na moment unosząc głowę, żeby spojrzeć na resztę dorosłych.
- I właśnie dlatego się nada - zabrał głos Liao, a wówczas wszyscy spojrzeli na niego z powagą, zdając sobie sprawę, że to on ma tu największe wpływy. Zapanowała całkowita cisza, nawet Rodric przestał prychać pod nosem. - Shota już niejednokrotnie pokazał, że ma swoją wizję i determinację, żeby ją spełnić - mówił dalej, wstając z krzesła i zaczynając powoli przechadzać się po pomieszczeniu, wzdłuż wyrytego na ścianie wielkiego węża, który był symbolem ich organizacji. - Natomiast Marcus pokazał, że jest zbyt krótkowzroczny i lękliwy, żeby posunąć się dalej w naszych planach - dodał spokojnym tonem, lecz wszystkim w pokoju przebiegł po plecach zimny dreszcz przez ledwie wyczuwalną furię w jego głosie.
- Panie Liao, ja rozumiem, że wyniki i w ogóle, ale... - zabrał głos Hellström, trochę niepewnie poprawiając krawat. - Na tym etapie powinnyśmy być bardzo ostrożni, te obiekty są bardzo cenne i jak zauważało już sporo naukowców...
- Bernie, nikt nigdy nie słucha naukowców - przerwał mu lekceważąco Rodric, dolewając sobie whisky i ignorując sfrustrowane spojrzenie mężczyzny, świetnie zdawając sobie sprawę z tego, że nie cierpi tego zdrobnienia jego imienia. - Jeśli przez stratę kilku pomniejszych obiektów zyskamy jednego półboga, to ja nie będę się wahać - rzekł, a Edmund niezbyt chętnie mu przytaknął, niezadowolony z tego, że się z nim zgadza.
- Półbóg to może przesada, ale możemy stworzyć... - zaczął, ale tym razem przerwała Kimberly.
- Tak, tak, już to omawialiśmy - wymamrotała, nie chcąc marnować czasu na rozmowę o sprawach, które już zostały ustalone. - W każdym razie ja też mam małe obawy co do Shoty - powiedziała, spoglądając na Liao, który uprzejmym skinięciem głowy pozwolił jej mówić. - Zarządzanie takim eksperymentem może go trochę przytłoczyć, zwłaszcza na początku... - rzekła, a wówczas Liao uniósł brew z delikatną satysfakcją.
- Również przyszło mi to do głowy, Kimberly - odparł, na powrót siadając na swoim miejscu. - I chyba znalazłem na to rozwiązanie...

- Marcus, trzymaj - lekko podpita Eveline podała Rosalesowi kolejną pełną burbonu szklankę, klepiąc go pocieszająco po ramieniu. - Przejdziesz przez to - dodała i czknęła cicho, czując, że jej już wystarczy wina.
- Nie wierzę... - wymamrotał załamany i wściekły mężczyzna, z wdzięcznością przyjmując od niej szklankę i znów przenosząc wzrok na list opatrzony na dole pieczątką z czerwonym wężem. - Przecież zabiję gnoja już pierwszego dnia...

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz