103

59 3 0
                                    

- Wybuch gazu czy atak terrorystyczny..?!
- Panie Rosales, czy incydent sprzed dwóch dni będzie miał..?!
- Jakie straty związane z..?!
- Bez komentarza... Jeszcze nie ustalono wszystkich szczegółów, na razie za wcześnie, by...
- Panie Rosales, czy rezygnacja z nadchodzących wyborów jest wynikiem tego incydentu? Czy boi się pan rzekomych napastników?
- Nic z tych rzeczy... Od dłuższego czasu miałem w planach przerwę, a naprawy pochłoną dużo czasu i środków... Nie kończę mojej kariery politycznej, jedynie chwilowo nie będę brał czynnego udziału w polityce...

Genevieve wyłączyła radio i przygryzła wargę, marszcząc brwi, po czym nerwowo przeczesała włosy, spoglądając na Melody.
- Nie jest dobrze - rzekła beznamiętnie, opierając policzek na dłoni i wzdychając ciężko. - Ktoś chce go usunąć - domyślała się, że decyzja o niespodziewanej przerwie nie była własną decyzją Rosalesa, a na pewno nie była planowana. To było zbyt nagłe.
- I ktoś musiał wyłączyć prąd od środka - dodała czarnowłosa z zastanowieniem, sfrustrowana tym, że nie była w stanie zdobyć więcej informacji o tamtym dziwnym incydencie. - Uzdolnieni się zbuntowali? - spojrzała na Genevieve, unosząc brew, choć wątpiła, by garstce buntowników, którzy chcieli uciec, udało się wywołać aż taki chaos. Wątpiła też, by udało im się przekonać do ucieczki resztę uzdolnionych.
- Raczej nie... Uzdolniony z nadajnikiem nawet nie zbliżył się do wyjścia... - zastanowiła się blondynka, starając się jakoś połączyć kropki. Monitorowali miejsca, do których teoretycznie mogli pójść zbiegli uzdolnieni, jednak żaden się tam nie pojawił. W dodatku niestety nie mieli dostępu do jakichś informacji o rzekomych zbiegach, więc mogli się opierać tylko na swoich przypuszczeniach.
- To naprawdę dziwne... - odezwała się Lilith, stojąc przy drzwiach z założonymi na piersi rękami. Zmarszczyła brwi, po czym podeszła do stołu, przy którym siedziały dwie uzdolnione. - Nie macie wrażenia, że ktoś specjalnie wywołał to zamieszanie, żeby odsunąć Rosalesa od eksperymentu? - rzekła, patrząc z zamyśleniem na dziewczyny i przygryzając wargę.
- To... nawet prawdopodobne... i to bardzo prawdopodobne... - mruknęła Genevieve, spoglądając na zielonooką. - Sasaki?
- To na pewno Sasaki - wycedziła Melody, nadal sfrustrowana i zaniepokojona tym, że udało mu się włamać do ich systemów. - Zaczął współpracować z Rosalesem, więc na pewno tylko się czai, żeby zrzucić go ze stołka.
- Cholera... Musimy wprowadzić jakiegoś szpiega do siedziby - wymamrotała cierpko blondynka, uderzając pięścią w stół, rozgniewana swoim poczuciem bezradności. Bez informacji nic nie zdziałają, a na razie nawet nie mają możliwości na zdobycie informacji.
- To nie będzie łatwe... Wzmocnili zabezpieczenia i nawet nie szukają personelu - odparła z frustracją fiołkowooka, spoglądając na Genevieve, która tylko prychnęła wściekle pod nosem. Nie zamierzała poświęcać żadnego uzdolnionego, w końcu została ich ledwie garstka, i każdy z nich był na wagę złota. Nawet Roberts. Nie chciała tak ryzykować, dopóki sytuacja naprawdę nie zrobi się tak tragiczna, że to będzie jedyne wyjście. Będzie starała się odwlekać ten moment jak najdłużej się da. Martwiła się o Ophelię i Vincenta, nie wiedziała, czy nic im się nie stało w tamtym incydencie, ani czy w ogóle nic im się nie stało podczas bycia uwięzionym w siedzibie Rosalesa. Czuła wyrzuty sumienia, że nadal nic nie zrobili w ich sprawie, jednak miała gorzką świadomość, że mają związane ręce. - Oby to się nie powtórzyło... - szepnęła cicho sama do siebie z bólem, myśląc o Mii. Westchnęła ciężko, po czym podniosła wzrok, nie chcąc, by przyjaciółki zauważyły jej smutek. - Gdzie się podział Steve?! - wymamrotała gniewnie, po części chcąc zmienić temat, a po części naprawdę chcąc to wiedzieć, i postukała palcami o blat stołu. - Ostatnio przychodzi sobie, kiedy akurat ma na to ochotę... Nie za to mu płacę! - dodała cierpko, bo w ich obecnej sytuacji potrzebują strażników jeszcze bardziej niż wcześniej.
- Mówił, że ma teraz gorszy czas - odezwała się Lilith, przenosząc wzrok na blondynkę. - Dziewczyna go rzuciła czy coś w tym stylu.
- Ja nim niedługo rzucę, jeśli się nie weźmie do roboty - mruknęła błękitnooka, wzdychając ciężko i zakładając ręce na piersi. I tak mieli za mało ludzi, żeby od tak go wywalić, chociaż coraz bardziej ją to kusiło.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz