Rozdział 50

117 7 1
                                    

Pov: Ricardo

Po całej szopce kierujemy się całą piątką do maczka. Dalej są urodziny Ariona jak coś. Wszyscy sobie gadamy, tylko Gabi nic nie mówi. Ehh... Chyba żałuję tego co powiedział... heh. On jeszcze nie wie co mam plan zrobić...

Pov: Gabriel

Co ja najlepszego zrobiłem? Przecież już nawet Ric się do mnie nie odzywa. Zepsułem naszą przyjaź. Nie mam najlepszego przyjaciela. Muszę to jakoś odkręcić. Co ja miałem w głowie aby od razu pytać go o związek? No jacieee. Jakby się wsumie tak zastanowić to mi odpowiedział, że jeszcze mi nie odpowiedział na pytanie. Czyli jest szansa, że ja mu się podobam..?

Tak Gabi na pewno. Najładniejszy chłopak w całej szkole akurat ciebie kocha.

Wchodzimy do MC. Kierujemy się do naszego stolika i siadamy.

-Co bierzeta bo idę zamówienie składać-odzywa się Victor.

-Ja biorę happy meal

-Sherwind, serio?

-Jeszcze jak

-A reszta?

Kurde i po co ja tą pizze żarłem? Teraz to ja jestem najedzony na amen.

-Gabiiiiii bierzemy chicken boxa na spółkę?-pyta się mnie... DI RIGO?!

On w ogóle chcę ze mną jeszcze gadać. No to musi być coś na rzeczy...

-Możemy

-No to dla gołąbeczków będzie chicken box

-Dobrze, że nie gołąbeczki box

-Aitor weź bo mnie skręciło-mówię.

-Ciebie to wszystko skręca

-Ciebie wykręca

-Czy wy jesteście akustyczni?-pyta nas szatyn.

-Jeszcze jak-odpowiada Arion.

-Co ty masz z tym "jeszcze jak"-parska granatowo włosy.

-Jeszcze jak

-Japier papier... Z kim ja jestem w związku się pytam

-COCOCOCOOCOCOCOCOCOCOCOCOOO

-COCOCOCOOCOCOCOCCOCOCOOCOCOCOCOCOCOOO

-COCOOCOCOCOCOCOCOCOCOCOCOCOCOOO

Co się tu stało. Wszyscy, czyli ja, Cazador i Ricardo drzemy się na całą restauracje. Nie zabrakło oczywiście zaciekawionych gości jakże tej ekskluzywnej restauracji.

-TY DZBANIE JAK MOGLES WYJAWIC NASZ SEKRET?!-wydziera się brunet.

-Tak jakoś wyszło...

-Ekm. Trudno. To jak Aitor co zamawiasz?

-Eeeeeeee-chlopak chyba w szoku-Two for you><

-No i git. Vicuś, płacisz😘

-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz a pożałujesz

-A tam nie zesraj się

Zaczynamy się śmiać. Kurde zazdroszczę im. Chciałbym, abym to był ja i Ricardo... Zawsze można sobie pomarzyć...

Nagle di rigo nachyla mi się i szepcze mi coś do ucha.

-Dziś wieczorem na dachu hostelu. Przyjdź. Chcę Ci coś ważnego powiedzieć

Od razu serce zaczyna mi szybciej bić. Co on ode mnie chcę? Chcę mi dać kosza? Nie, oby nie. Kurde teraz będę się stresował. Ja tam umrę. Szatyn patrzy na mnie wyczekująco.

-Okej, przyjdę

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

  Będzie ciekawie. Dobranoc/miłego dnia/popołudnia. Bayoo<33

400 słów

Have you ever love me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz