Rozdział 78

104 6 6
                                    

Pov: Arion

JEZUS MARIA CZY WY TO WIDZIELIŚCIE?! DI RIGO POCALOWAL GARCIE!

Podchodzę z ekscytacją do mojego chłopaka i zaczynam nim trząść.

-WIDZIALES TO?!

-Tak widziałem. A teraz się przymknij bo zaraz nas usłyszą

-Eee tam

Chłopaki idą dalej plażą. My jestem jakieś trzydzieści metrów za nimi. Nie wiem jakim cudem Ricardo nas nie widział, ale to nawet git.

-Ej... Arion...

-Co

-Jajco. Nie no słuchaj, powiem Ci coś, ale masz być cicho

-Okej

Granatowo włosy wyjmuje swój telefon z kieszeni i włącza galerię. Pokazuje mi zdjęcie, na którym jest uwidoczniony moment jak di rigo pocałował Gabiego.

-AAAAAAAAAAAAAAAAA NIE NO KOCHAM CIE EMO BOYUUU

-Sherwind kurna mać nie nazywaj mnie tak... proszę... I SIE ZAMKNIJ, POZNIEJ IM TO POKAZEMY

-Nie odpo...

-I też Cię kocham

-Awww

Idziemy sobie dalej podjarany zaistniałą sytuacją. Niestety Victor postanowił sprawdzić godzinę. No i okazało się, że musimy wracać... Łee...

-Ej Gabi i Ricc chyba nie wiedzą, że...

-EEEE TYYY DI RIGO I GARCIA WRACAMYYY!

-Arion ty wstydu nie masz...

-Co to

-Jezus...

W tej sekundzie dobiegają do nas nasze gołąbeczki. Uśmiecham się shipersko. No nie mogę się powstrzymać no.

-Cześć-wita się szatyn.

-Witamy-odpowiadam dalej z tą samą miną.

-Co wy tacy uśmiechnięci... Nawet kurna Blade?-pyta zdziwiony Gabriel.

Unoszę i opuszczam brwi. Niech się domyślą. Nie ma tak łatwo.

Różowo włosy i di rigo odwracają się w swoją stronę. Chyba się skapneli, bo zrobili się cali czerwoni. Hehe.

Hehe.

Obydwoje zasłaniają swoje twarze.

Nagle słyszymy, że się śmieją. Po prostu. No wsumie ta, a co mieli, płakać? Dobrze, że tylko my ich zobaczyliśmy...

Jeszcze nie zobaczyli najlepszego.

-Ekhm, ekhm-niby to odkaszluje, ale zwracam się do Victora.

-A no tak, musimy wracać

No debil.

Zawracamy wszyscy i kierujemy się w stronę wyjścia z plaży.

-Ekhm, ekhm-odkaszluje ponownie.

-Co ty chory jesteś?

-Ekhm, zdje, ekhm cię

-Aaaaa no masz mój telefon i im pokaż

Chłopak podaje mi swój telefon. Wpisuje moją datę urodzin i wchodzę w zdjęcia. Szybko znajduje odpowiednie i pokazuje naszym gołąbeczkom.

Tych zamurowało i zrobili się znowu czerwoni.

-Usuń to

-Nieee

-Taakkk

Po mini kłótni zbliżamy się do wyjścia z plaży. Ni stąd ni zowąd podchodzi do mnie szatyn.

-Ej wyślij mi to później...

-Hehe spoko, tylko muszę jeszcze Victora zmusić, aby na początku mi to wysłał

-Oks dzięki

No i odszedł. Na początku usuń, usuń, a teraz wyślij. Jeszcze niech to se na tapetę da.

A co.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Znowu macie dłuższy rozdział. A w ogóle jak tam u was? Dziękuję za kom i gwiazdki<33 Bayoo<34

420 słów

Have you ever love me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz