Rozdział 129

141 4 4
                                    

Gotowy rozdział 126

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pov: Ricardo

Schodzę po schodkach. Rodzice już siedzą przy stole. Zajmuje miejsce przed nimi jak zwykle.
Zaczynam jeść kolacje. Cisza jak w kościele, jak ksiądz zapomni co miał mówić. Albo jak na jakimś apelu dziecko zapomni wierszyka w połowie.

-Jak tam szkoła Ricardo?-w końcu postanawia odezwać się mama.

-Dobrze

-Dalej najwyższa średnia?-upewnia się szatyn.

-Oczywiście

-To dobrze, a u tego twojego kolegi... Jak on miał? Gabriel?-pyta znowu ojciec.

Taaa, kolegi...

-Też dobrze, ostatnio dużo czasu spędzamy razem. Jest serio wspaniały... Pomocny, miły i w ogóle. To wielkie szczęście, że mam tak kochaną osobę jak on

O kurna mać.

TO NIE MIAŁO TAK WYGLĄDAĆ!

Patrzę lekko przerażony (tsa, lekko) na rodziców. Ci się jakoś tak na siebie spojrzeli porozumiewawczo.

-W sensie przyjacielskim, prawda?-pyta ojciec.

O kurna mać.

-Tak?-Po chwili odpowiadam.

-Ty mi odpowiadasz, czy się pytasz?

Niech on już da mi spokój, błagam.

-Tak

-Kłamiesz

-NIE

-Nie podnoś na mnie głosu!

Od razu milknę. Matka siedzi cicho z takim dziwnym wzrokiem.

Zastaje chwila ciszy. Zaczynam bawić się gumką do włosów Gabiego na moim nadgarstku. Znalazłem ją dziś pod jego szafką. Muszę mu jutro ją oddać.

-Co Cię łączy z Garcią?

Z moich rozmyśleń wyrywa mnie znowu głos ojca. Teraz serio czuje strach. Mam wrażenie, że ktoś mnie zapauzował. Nie mogę nic powiedzieć.

No bo co mam powiedzieć? Nie umiem wymyślić sensownego zdania pod presją.

-Odpowiadaj!-teraz już lekko wkurzonym tonem krzyczy szatyn.

Czuję łzę na policzku. No japierdziele. NO CZEMU JESTEM TAKI WRAŻLIWY?!

-Jeśli mi nie odpowiesz pójdę do tego Gabriela i sobie z nim pogadam

-Jesteś gejem?-odzywa się po dziesięciu minutach matka.

-Nie-w końcu udaje mi się coś wykrztusić.

-To dobrze-wtrąca Di rigo.

-Jestem bi

-Japierdo...

-*imię jego starego*!-wykrzykuje matka.

-SLYSZYSZ?! ON JEST KURNA Z GARCIĄ! NAWET NIE PRZYZNA SIE, ŻE JEST GEJEM TYLKO WYMYŚLA JAKIES BI CZY COS! ON JEST Z GABRIELEM GARCIĄ, Z TĄ PATOLOGIĄ!

Przecież Gabi to nie patologia. W miarę git się uczy, ma ładny, czysty dom i ma kochającą go mamę. CZY ON NAZWAŁ GO PATOLOGIĄ BO JEGO RODZICE WZIĘLI ROZWÓD?!

-Spokojnie, Ricardo, jesteś z Gabrielem?

Kiwam głową na tak

-Jezu... Ricc... Czemu nie mówiłeś?

-SPIEPRZAJ Z MOJEGO DOMU

-Synku, spokojnie zaradzimy coś...

-ALE CO?! TO ŹLE, ŻE ZNALAZŁEM OSOBĘ KTÓRĄ SZCZERZE KOCHAM I ONA MNIE TEŻ? CO WAS TO OBCHODZI?! DAJCIE MI SPOKOJ, NIC NA TO NIE ZARADZICIE

Wstaje i odchodzę od stołu.

-Wypieprzaj z tego domu

Odwracam się.

-Słucham?

-To ci słyszałeś. Za godzine ma Cię tu nie być. Nie chcę Cię widzieć. Zawiodłem się na tobie

To były ostatnie słowa mojego ojca, zanim wbiegłem do mojego pokoju i zacząłem się pakować. Tylko najważniejsze rzeczy. Idę do Gabiego. On mnie zrozumie. Przed wywaleniem mnie z domu i tak miałem taku plan, bo wiedziałem, że nie będzie łatwo z tym moim coming out'em. Ah, Ci dorośli ludzie...

Podsumowanie.

Po moim wyznaniu zostałem zwyzywany, został zwyzywany mój chłopak i zostałem wywalony z domu.

Rozkosznie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i sigma. Czyżby wena? Bayoo<33

500 słów









Have you ever love me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz