Rozdział 90

89 5 0
                                    

Pov: Olivier

Szybko podnoszę się z ziemi i odpalam wodę. Jak będę myć twarz to może nie będzie za bardzo widać, że płakałem.

-Tak, już wychodzę-odzywam się próbując brzmieć naturalnie.

-Spoko, na luzie-po głosie wyczuwam, że to Gabriel.

Wycieram twarz ręcznikiem i wychodze z łazienki. Od razu zauważam Garcie pod drzwiami i się uśmiecham. On też to robi, chociaż widać po jego minie, że coś wyczuwa.

-Wszystko w porządku?-pyta jakby zmartwiony głosem.

-Tak, wszystko dobrze, nie masz się czym martwić

-Na pewno?

-Na 100%

-To dobrze

Dobrze, że odpuścił a nie ciągnął dalej temat.

Dzięki Bogu.

Podchodzę do mojego plecaka i szukam jakiegoś brudnopisu. Wyciągam jakiś ołówek i zaczynam coś rysować. No co. Nie mam co robić, a na telefon nie chce na razie patrzeć.
Postanowiłem narysować kwiaty. Nie wiem tak mnie naszło.

Skip time

Nawet się nie skapnąłem kiedy minęła jedna godzina. Czyli jest po siódmej parę minut. No i nagle wszystkie budziki dzwonią. No ja Cię nie mogę.

-WYCISZCIE TO-wykrzykuje.

-No juzzz-odpowiada mi di rigo.

-Dziękuję

Chwilę później reszta wyłączą swoje budziki. Dobrze, że wcześniej wstałem to jestem już gotowy. Tak to bym musiał się tam pchać.

No to ostatni dzień w Polsce czas zacząć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tyle. Dziś wena wyparowała. Bayoo<33

210 słów

Have you ever love me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz