Rozdział 73

104 6 0
                                    

Pov: Ricardo

Biegniemy chodnikiem w stronę plaży. Musimy szybko się z tym uwinąć, ponieważ jest za chwilę 22⁰⁰, czyli za dwie godziny nasza nauczycielka będzie sprawdzać czy śpimy.

Skip time

Dobiegamy na plażę. Ciemno jak nie będę lepiej mówił gdzie.  Nie ma opcji, że ja tam wlezę.

Kierujemy się na jakiś mini mostek. Siadam sobie i obserwuje. Okazało się, że Arion, Aitor i GABI?! Jezu myślałem, że przejdzie na dobrą stronę mocy... Saddd. Wracając, będą się kąpać w koszulkach. Oni chyba nawet ręczników nie wzięli...

-VICTOR, RICARDO NA CO CZEKACIE?! WCHODZIMYYY!!!-drze się Cazador.

-Po pierwsze nie drzyj się, a po drugie nie ma opcji-odpowiadam.

-Czemu?!

-Bo nie chcę

-Boidupa...

-CO PRZEPRASZAM BARDZO?!

-Nic, nic...

Podchodzę do niebiesko włosego i popycham go do wody. (tak też nie róbcie) Chłopak wpada do morza.

Łatwo.

-DI RIGO ZABIJE CIĘ!-znowu drze ryja. Z jego ust wydobywa się jeszcze wiązka przekleństw, których lepiej nie będę pisał. Dlaczego? Bo bym to z rok pisał XD.

Arion i Victor patrzą na mnie z niedowierzaniem, natomiast Garcia dusi się ze śmiechu.

To on będzie następny.

Szybko podnoszę różowo włosego i go również wrzucam do wody.

-AAAAAAAAAAAAAA ZAMORDUJE CIE RICARDO

-Lepiej nie bo będziesz tago żałował!

Spoglądam na Arion. Ten otworzył szeroko oczy. Chyba się skapnął jaki mam zamiar. Zaczyna uciekać, ale nie ma za bardzo gdzie. Podchodzę do niego i już mam go popchnąć kiedy przed nim wyskakuje mi Blade. Niestety nie zdążyłem cofnąć ruchu i obydwoje wpadli do morza.

-DI RIGO TY DEBILU! SLEPY JESTES CZY JAK?!-krzyczy granatowo włosy.

Siadam se na mostku i się śmieje. Nagle czuje jak coś łapie mnie za kostkę.

-AAAA CO TO JEST?!

Niespodziewanie pociągnęło mnie to w dół i wpadam do wody.

Mój plan poszedł się topić.

Za jakie grzechy?

Za moje.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

  Tadaa. Bayoo<333

300 słów

Have you ever love me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz