Rozdział 96

76 4 0
                                    

Pov: Ricardo

Właśnie wchodzimy balkonem do naszego pokoju. Arion prawie zleciał jak się wspinał, ale Victor go złapał. Wariaci normalnie. Najbardziej przeżywa to chyba Olivier. On chyba się zakochał od pierwszego wejrzenia czy coś.

Biedny.

Po wejściu od razu wszyscy idziemy spać. Oczywiście Gabi od razu położył się koło mnie bo czemu nie. Dopiero jak się położyłem poczułem jaki zmęczony jestem. Od razu zamknąłem oczy. Już miałem zasypiać kiedy to różowo włosy zaczął się wiercić. No Jezus.
Czekam jeszcze chwilę.

-Gabi możesz przestać się wiercić?-mówię pół szeptem.

-No muszę się ułożyć no

-Jezus

Po jakichś dziesięciu minutach wreszcie się uspokoił i mogę normalnie zasnąć.

Skip time

Rano obudziło mnie słońce wpadające przez okno w naszym pokoju. Że to na twarz musiało akurat.

Zwlokłem się z łóżka i powolnym krokiem ruszyłem do łazienki. Zrobiłem poranną rutynę i wyszedłem z pomieszczenia. Spojrzałem na godzinę na zegarku. O ideolo 5. Porą resztę budzić.

-WSTAJEMY ŚPIOCHYY

Wszyscy nagle wstają jakby im się jakiś koszmar śnił lubię jakby mieli paraliż senny.

-KUR... KURNA MAĆ RICC NIE DRZYJ SIE TAK

-Wstajemy! Chodźcie a nie leżycie. Ostatni dzień już!

-No już wstaję

Wszyscy powoli wstają z łóżek. A jak wszyscy wstali to kolejka do kibla. Dobrze, że ja wykorzystałem to, że wszyscy spali. Mogłem sobie na spokojnie załatwić moje potrzeby.

No to do zobaczenia Polsko.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam wszystkichw kolejnym rozdziale bo w czym innym wsm. Miłego dnia, nocy popołudnia czy czegoś innego wszystkim. Bayoo<33

240 słów

Have you ever love me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz