Rozdział 35

108 5 5
                                    

Pov: Gabriel

Włazimy do sklepu z żabą w logo. Ah te polskie sklepy... Ciągle jakieś zwierzę musi być w nazwie sklepu czy coś. Hmm co by tu wziąć. Dobra biorę tymbarka i mus owocowy. Kocham musy, okej?

-Ric, a co ty bierzesz

-Eee co?

-Ty zawsze taki zamyślony?

-Heh, nie zawsze

-To co bierzesz-ponawiam pytanie.

-Um... Niech będzie też tymbark. Ooo i wezmę te chipsy

-LUDZIE ROBTA ZDJECIA, DI RIGO BEDZIE JADL CHIPSY

-Garcia ogarnij się-szatyn patrzy na mnie z politowaniem.

Za to ja uśmiecham się sarkastycznie i podchodzę do jednego z niewielu klientów tego sklepu.

-Umm, Excuse me, can you take a photo of us?-pytam, jakże moim wyśmienitym Angielskim(ledwo w tamtym roku zdałem).

-Of course

Di rigo chyba udaje, że mnie nie zna. Ja za to podchodzę do niego i obejmuje go ramieniem. Szeroko się uśmiecham.

-Zastrzelę Cię jak wyjdziemy z tego sklepu-szepcze mi mój towarzysz na ucho.

-Boję się ciebie

Po zrobieniu zdjęcia dziękuję temu chłopakowi. Od razu wchodzę w galerię i ustawiam na tapetę.

-Serio?

-Tak

Płacimy za zakupy i wychodzimy z żabki. Idziemy kawałek dalej w stronę parku. Tak uzgodniliśmy.

-Ooo patrz jaka mała żabka!-krzyczę.

-Co, gdzie? Przecież przed chwilą byliśmy w jednej

-Nie taka. No spójrz-wskazuję na żabkę.

-Aha, że taka prawdziwa... No fajna... Taka zielona... No...

-Serio?

-Tak

Dalej sobie idziemy i gadamy o jakiś głupotach. Nagle szatyn staje jak wryty.

-Coś się stało Shindou?-pytam przez przypadek używając japońskiego imiona.

Kiwa lekko głową w stronę jakiejś postaci która się na nas patrzy. Nie widać jej twarzy przez to, że stoi w cieniu. Po chwili dostrzegam jeszcze dwie postacie stojące za nią. Trochę przeszły mnie dreszcze nie powiem.

Postać sięga do kaptura i zsuwa go z głowy. Okazało się, że to...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ta daa dłuższy (trochę) rozdział. Bayoo<33

303 słowa

Have you ever love me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz