Rozdział 139

159 5 7
                                    

Gotowy rozdział 134. (Macie w końcu rozdział łał)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pov: Ricardo

Ciekawe.

Moi rodzice wypisują do mojego chłopaka. Co oni, martwią się? Nie spodziewałem się tego po nich.

Później do nich zadzwonię czy coś.

Później, czyli jutro :3.

Aktualnie idziemy do Aitora, bo powiedział, że zamówił pizze, ale nie ma z kim jej zjeść.

Dlatego zaprosił mnie i Gabiego, Ariona, Victora i Oliviera.

Pov: Olivier

Idę w stronę domu Cazadora, ponieważ zaprosił parę osób na pizze. Odprowadziłem również teraz już moją dziewczynę pod gospodę cioci Ariona.

Wchodzę do domu, rzucam gdzieś buty i idę na górę. Słyszę, że reszta już tam jest bo słychać jakby ktoś się krztusił, śmiał i płakał na raz.

-Ooo Olivier, wreszcie jesteś!-wykrzykuje Aitor.

-A co ty taki zadowolony?-pyta Garcia.

-Ej, on chyba ma iskierki w oczach-zauważa Arion.

-Czyli widać po mnie

-No chłopaki, coś odwalił. Opowiadaj stary-niebiesko włosy złapał mnie za rękę, usadził na środku ich kółeczka różańcowego. Patrzą się na mnie jakby nie mogli się doczekać jak im powiem. Pewnie jakbym im jednak nie opowiedział o tym co się przed chwilą wydarzyło to by mnie zamordowali. Moją rodzinę pewnie też.

-Zakochał się, widać po nim-odzywa się di riggo.

Na te słowa oczywiście się zarumieniłem.

-A ty skąd to wiesz?-dopytuje Sherwind.

-Bo tak samo wyglądałeś, jak przychodziłeś do mnie po szkole i się jarałeś tym, że Victor na ciebie spojrzał, że Cię w drzwiach przepuścił... Albo jak...

-Skończ... Błagam...-mówi brunet chowając twarz w dłoniach.

Śmieje się na te słowa, a jak zauważam minę Victora to prawie się na zakrztusiłem soczkiem.

-ALBO JAK VICTOR ZAPROSIŁ CIĘ NA SPACER, TO SIE PRAWIE TAM ZESRAŁEŚ ZE SZCZESCIA!-dokończa szatyn.

Arion tarza się po podłodze z zażenowania, jego chłopak patrzy na niego z politowaniem, ja i Aitor dusimy się ze śmiechu, a Gabi patrzy na nas jak na debili.

-Serio Arion? Ja się tam prawie że stresu zrzygałem, a ty się ze szczęścia prawie zesrałeś? PO CO JA SIĘ TAK KURNA STRESOWAŁEM?! I CZEMU TO JA ZAWSZE ORGANIZOWAŁEM SPOTKANIA?

-Pamiętasz jak wtedy zemdlałem jak gadaliśmy?

-Eee tak? Co to z tym wspólnego?

-To chciałem Cię gdzieś zaprosić, ale za bardzo się zestresowałem i mam po tym traume i dlatego Cię już nie zapraszałem

-Aha. W takim razie jesteś rozgrzeszony

-WRACAJĄC-drze się Cazador-Olivier, kim jest twoja wybranka?

-Kalina-odpowiadam bez chwili namysłu.

-Tego można było się spodziewać

-Dokładnie

-To jaki masz na nią plan?

-Żaden

-Jak to?!-wydzierają się wszyscy.

-Bo jest już moją dziewczyną-uśmiecham się szeroko i zaczynam się śmiać wiedząc ich miny.

-CCOCOOCOCOCOCOCOCOCOCOOOOO

-JAJCO

-Nie no gratulacje sigmo skibidi tojlet ochio...

-Aitor, skończ

-No dobra...

W ten oto sposób zaczęliśmy świętować to, że mam dziewczynę.

Aitor przyniósł picolo.

I było zaczepiście.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Czy to dłuższy rozdział? Bayoo<33

460 słów



Have you ever love me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz