Rozdział 37: Trudne Decyzje

6 1 0
                                    

**(Perspektywa Noaha)**

Stojąc na środku tego ciasnego salonu w paryskiej kawalerce, czułem, jak moje myśli biegną w każdą możliwą stronę. Byliśmy tu dopiero od kilku godzin, a już miałem wrażenie, że to miejsce coś zmienia – we mnie, w Luizie, w nas wszystkich. Paryż. Nowe miasto, nowy start… a może nowe problemy.

Luiza od początku była zdystansowana. Jej chłód w stosunku do mnie nie zmalał od naszego przyjazdu, wręcz przeciwnie. Coraz bardziej wyczuwalna stawała się ta niewidzialna bariera, którą postawiła między nami. I mimo że próbowałem, wciąż nie potrafiłem jej przebić.

Obserwowałem, jak chodziła po mieszkaniu, rozpakowując swoje rzeczy z walizki, niby obojętna, ale jednocześnie pełna energii. Była taka pewna siebie, taka… niezależna. Mimo że wiedziałem, jak bardzo tego w niej cenię, to w tym momencie jej niezależność stawała się dla mnie nieosiągalnym murem.

– Pójdę się przejść – odezwała się nagle, przerywając moje myśli. Nawet nie spojrzała w moją stronę. – Muszę się rozejrzeć po okolicy.

Wziąłem głęboki oddech, walcząc ze sobą. Z każdą chwilą coraz bardziej zdawałem sobie sprawę, że traciłem kontrolę. A ja, Noah, który zawsze miałem plan, zawsze wiedziałem, jak działać, teraz nie wiedziałem nic.

– Mogę iść z tobą? – zapytałem, mimo że wiedziałem, jaka będzie odpowiedź.

Luiza odwróciła się w moją stronę, a w jej oczach pojawił się ten charakterystyczny błysk, który zawsze zapowiadał kłopoty.

– Wiesz, Noah, myślę, że to dobry moment, żebym pobyła trochę sama – odpowiedziała, a jej ton był nieco chłodniejszy niż zwykle.

Wiem, co to znaczy. Wiem, że nie chciała, żebym wtrącał się w jej plany, a jednocześnie czułem, jak coś we mnie się buntuje. Każda część mnie mówiła, żeby walczyć, żeby zrobić coś, co mogłoby ją zatrzymać. Ale co mogłem zrobić? Zmuszać ją? To nigdy nie działało na Luizę.

– Jasne – rzuciłem, starając się, by mój głos brzmiał obojętnie, choć w środku gotowałem się od emocji.

Bez słowa więcej wzięła kurtkę, zarzuciła ją na ramiona i wyszła, zostawiając mnie samego w tym pustym mieszkaniu. Drzwi zamknęły się za nią z cichym kliknięciem, które odbijało się echem w mojej głowie.

Usiadłem na kanapie, zakrywając twarz dłońmi. Przez chwilę walczyłem z impulsem, żeby wyjść za nią. Ale musiałem jej dać przestrzeń. Wiedziałem, że Luiza tego potrzebuje. Problem w tym, że nie wiedziałem, ile tej przestrzeni jestem w stanie jej dać, zanim sam się poddam.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk kroków. To Daimon wszedł do pokoju, widząc, że coś się dzieje.

– Coś nie tak? – zapytał, rzucając mi spojrzenie, które mówiło więcej niż słowa. Zawsze miał wyczucie, kiedy coś było nie w porządku.

– Luiza – odpowiedziałem krótko.

Mój brat westchnął, siadając obok mnie. Przez chwilę nie mówiliśmy nic, a cisza, która nas otoczyła, była równie ciężka jak moje myśli.

– Co planujesz? – zapytał w końcu Daimon, patrząc na mnie uważnie.

Spojrzałem na niego, zastanawiając się nad odpowiedzią. Prawdę mówiąc, sam nie wiedziałem, co planuję. Jedno było pewne – musiałem znaleźć sposób, by Luiza przestała mnie odpychać.

– Jeszcze nie wiem – odpowiedziałem po chwili. – Ale muszę coś zrobić. Inaczej ją stracę.

Daimon pokiwał głową, jakby rozumiał dokładnie, co miałem na myśli.

– Walcz o nią, ale pamiętaj, że Luiza to typ, który musi sam podjąć decyzję. Znasz ją. Nie zmusisz jej do niczego.

Słowa Daimona uderzyły we mnie jak cios. Wiedziałem, że ma rację, ale to wcale nie ułatwiało mi sytuacji.

Nierozłączne Przyjaciółki w Poszukiwaniu Miłości i Zabawy ♥️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz