Rozdział 89 - Noah Wpada w Kłopoty

6 1 3
                                    

**Perspektywa Noaha**

Siedziałem w swoim pokoju, przewracając w dłoniach telefon. Ostatnie wydarzenia, zwłaszcza to niespodziewane spotkanie z rodzicami Rozalii, wciąż nie dawały mi spokoju. Mimo że sprawy zaczęły się klarować, coś wewnętrznie mnie niepokoiło. Miałem złe przeczucia, choć nie potrafiłem ich w pełni zidentyfikować.

Telefon zadzwonił nagle, wyrywając mnie z zamyślenia. Na ekranie widniał nieznany numer. Zawahałem się, ale ostatecznie odebrałem.

- Halo? - zapytałem niepewnie.

W odpowiedzi usłyszałem niski, surowy głos.

- Noah, dawno się nie widzieliśmy, prawda?

Serce zabiło mi szybciej. Ten głos... był mi znajomy, choć nieprzyjemny. Zmroziło mnie. To był Leon, ktoś, kogo miałem nadzieję nigdy więcej nie spotkać.

- Czego chcesz, Leon? - starałem się brzmieć spokojnie, ale czułem, jak zaczyna mnie ogarniać panika.

- Mam dla ciebie małe zlecenie - odpowiedział Leon z zimnym uśmiechem, który niemal słyszałem przez telefon. - I wiem, że nie masz wyboru, musisz je wykonać.

- Nie zajmuję się już tym - próbowałem się wycofać. - To już za mną. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.

- Och, Noah, Noah... - westchnął Leon, a jego głos zadrżał groźnie. - Myślisz, że tak łatwo wyplączesz się z przeszłości? Pamiętaj, że mamy wspólnych przyjaciół, którzy nie zapomnieli o twoich długach. Jeśli nie zrobisz, co ci każę, mogę ci zagwarantować, że ucierpią na tym nie tylko ty, ale i twoi bliscy.

Przez chwilę milczałem, próbując poukładać myśli. Wiedziałem, że Leon nie blefuje. Był człowiekiem, który nigdy nie rzucał słów na wiatr. Jeśli mówił, że coś zrobi, to naprawdę zamierzał to zrobić.

- Co muszę zrobić? - zapytałem w końcu, czując, jak ciężar sytuacji mnie przygniata.

- Jesteś rozumnym chłopcem - Leon wyraźnie cieszył się moją zgodą. - Spotkamy się jutro o dziesiątej w miejscu, które ci wyślę. Przyniosę wszystko, co potrzebne. Upewnij się, że jesteś sam. Jeśli nie przyjdziesz... no cóż, nie muszę ci mówić, co się stanie.

Leon rozłączył się bez słowa pożegnania, a ja zostałem sam z myślami. Czułem, jak mój świat zaczyna się kruszyć. Znałem Leona wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że to spotkanie nie skończy się dobrze. Kiedyś byliśmy wspólnikami w interesach, które teraz wolałbym zapomnieć. Ale dawne długi miały tendencję do wypływania na powierzchnię w najmniej odpowiednich momentach.

Zrozumiałem, że nie mogłem nikomu powiedzieć o tym, co się dzieje - przynajmniej na razie. Nie mogłem narażać Rozalii, Daimona ani Luizy. To była moja sprawa, a ja musiałem ją rozwiązać sam. Postanowiłem jednak, że muszę być ostrożny i przewidywać każdy krok Leona. Przypomniałem sobie, jak bardzo niebezpieczny potrafił być, i to tylko zwiększyło moją determinację, by nie dać się złapać w jego pułapki.

Kiedy nadszedł poranek, byłem bardziej zdenerwowany, niż kiedykolwiek wcześniej. Przez całą noc nie zmrużyłem oka, a każda minuta zbliżająca mnie do spotkania była dla mnie torturą. Starałem się zachowywać normalnie przy Luizie i reszcie, ale czułem, że nie do końca mi to wychodzi. Czasami patrzyli na mnie pytająco, jakby wyczuwali, że coś jest nie tak, ale nikt nie naciskał.

Kiedy w końcu nadeszła godzina spotkania, byłem gotów. Wyszedłem z mieszkania, starając się wyglądać jak ktoś, kto idzie załatwić zwykłe sprawy. Ale w środku byłem kompletnie rozbity. Każdy krok, który stawiałem, zbliżał mnie do nieznanej przyszłości, a może nawet do końca wszystkiego, co było dla mnie ważne.

Dotarłem na miejsce - opustoszały parking w odległej części miasta. Leon już czekał. Kiedy zobaczyłem go, stojącego obok swojego czarnego samochodu, wszystkie wspomnienia z naszej współpracy wróciły jak bumerang. Zacisnąłem zęby i podszedłem bliżej.

- Noah - powiedział Leon z uśmiechem, który przyprawiał mnie o dreszcze. - Miło cię widzieć.

- Przejdźmy do rzeczy - odparłem, starając się utrzymać zimną krew.

Leon tylko się uśmiechnął i otworzył bagażnik swojego samochodu. W środku znajdowało się kilka walizek oraz coś, co wyglądało jak broń.

- Masz jeden wieczór, żeby to dostarczyć - powiedział, wyciągając jedną z walizek. - Nie zawiedź mnie.

Nie miałem wyboru. Wziąłem walizkę, czując, jak jej ciężar ciąży na moim sumieniu. Nie mogłem uwierzyć, że znowu wpadłem w takie bagno. Wiedziałem, że każde potknięcie mogło mieć poważne konsekwencje, nie tylko dla mnie, ale i dla ludzi, których kochałem.

- Pamiętaj, Noah - dodał Leon, kiedy wsiadałem do swojego samochodu. - Zawsze mam na ciebie oko.

Odpaliłem silnik i ruszyłem, starając się nie myśleć o tym, co właśnie miało miejsce. Wiedziałem jednak, że to dopiero początek. I że prawdziwe kłopoty dopiero się zaczynają.

Nierozłączne Przyjaciółki w Poszukiwaniu Miłości i Zabawy ♥️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz