Rozdział 99 - Rozrachunek

4 1 0
                                    

**Perspektywa Luizy**

Siedzieliśmy w półmroku, w starym magazynie na obrzeżach miasta. Szepty odbijały się echem od betonowych ścian, a każdy dźwięk wydawał się głośniejszy niż powinien. Czekaliśmy. Czekaliśmy na Leona, na jego ludzi, na zakończenie, które miało nadejść tej nocy.

Spojrzałam na Noaha, który stał obok mnie, jego twarz była napięta i skupiona. Był gotowy na wszystko, ale znałam go na tyle dobrze, żeby dostrzec, że martwił się o mnie. Złapałam go za rękę, ściskając ją mocno, aby dać mu pewność, że damy sobie radę.

– Damy radę – szepnęłam, a on tylko skinął głową, choć w jego oczach widziałam obawę. Oboje wiedzieliśmy, że tej nocy wszystko się zmieni.

Rozalia i Daimon byli w pobliżu, w cichym kącie magazynu. Rozalia, choć w ciąży, nie chciała się wycofać. Upierała się, że chce być tutaj, z nami, i pomóc w tej konfrontacji. Daimon był przy niej przez cały czas, nie spuszczając z niej wzroku, gotów do interwencji, jeśli coś poszłoby nie tak.

Nagle ciszę przerwał dźwięk zbliżających się kroków. Wszyscy spojrzeliśmy w stronę wejścia. Cienie poruszały się w ciemności, a chwilę później zobaczyłam sylwetki ludzi Leona. Byli dobrze zorganizowani, gotowi na konfrontację. Leon był z nimi, a jego zimne oczy prześlizgiwały się po twarzach, zanim spoczęły na mnie.

– Wiedziałem, że się zjawicie – powiedział z kpiącym uśmiechem, ale w jego głosie było coś, co zdradzało, że był zaniepokojony. – Myślicie, że możecie mnie pokonać? Że możecie zakończyć to, co ja rozpocząłem?

Noah zrobił krok do przodu, a ja podążyłam za nim.

– To ty zakończysz to, co rozpocząłeś, Leon – powiedział stanowczo. – Tu i teraz. Nie pozwolimy, żebyś dalej ranił tych, których kochamy.

Leon zaśmiał się, ale jego śmiech był pozbawiony radości.

– Jesteście głupcami, jeśli myślicie, że możecie mnie powstrzymać. Mam więcej ludzi, więcej zasobów, więcej wszystkiego. Wy, żałośni amatorzy, nie macie ze mną szans.

Ale wtedy coś się zmieniło. Zanim Leon zdążył dokończyć, jego ludzie, ci, na których tak bardzo liczył, zaczęli opuszczać broń. Patrzyli na niego z dezorientacją i niepewnością. Przez chwilę wydawało się, że Leon stracił nad nimi kontrolę.

– Co wy robicie? – krzyknął z frustracją, jego twarz wykrzywiona złością. – Zdradzacie mnie?

– Oni nie są twoimi marionetkami, Leon – powiedział Noah, krok po kroku zbliżając się do niego. – Wiedzieliśmy, że masz ich pod kontrolą, ale zapomnieliśmy, że są tylko ludźmi. Ludźmi, którzy nie chcą być częścią twojej chorej gry.

Leon, widząc, że traci przewagę, rzucił się do ucieczki, ale Daimon i Rozalia byli szybsi. Daimon chwycił go za ramię, odciągając na bok, a Rozalia podeszła bliżej, patrząc mu prosto w oczy.

– To koniec, Leon – powiedziała cicho, ale stanowczo. – Zbyt długo trzymałeś nas w strachu, ale teraz to my mamy kontrolę.

Leon zaczął walczyć, próbując się wyrwać, ale był bez szans. Jego ludzie patrzyli na niego beznamiętnie, jakby już dawno podjęli decyzję, że nie będą za niego walczyć. Wiedziałam, że to zasługa Noaha i jego starannie przygotowanego planu. To on porozmawiał z nimi, przekonał ich, że Leon nie jest wart ich lojalności. I teraz to przyniosło efekt.

Noah zbliżył się do Leona, patrząc na niego z góry.

– Myślałeś, że jesteś niepokonany – powiedział chłodno. – Ale każda tyrania kiedyś się kończy. I twoja właśnie dobiegła końca.

Leon, widząc, że nie ma już żadnej drogi ucieczki, opadł na kolana, wyraźnie zrozpaczony.

– Nie wiecie, co robicie – wykrztusił, jego głos był pełen strachu. – Oni... oni nie pozwolą wam odejść... Nie pozwolą mi odejść...

Ale nikt nie zwracał już na niego uwagi. Zostawiliśmy go tam, bezradnego, związanego i bez przyszłości. To, co stanie się z nim dalej, zależało od władz, które niedługo miały tu przybyć.

Gdy wyszliśmy na zewnątrz, poczułam, jak napięcie z całego dnia zaczyna ze mnie schodzić. Spojrzałam na Noaha, który odwzajemnił moje spojrzenie. W jego oczach dostrzegłam ulgę, ale też determinację. Było po wszystkim, ale wiedziałam, że ta noc nas zmieniła na zawsze.

Daimon objął Rozalię, a ona oparła się o niego, wyraźnie wyczerpana, ale szczęśliwa, że to wszystko się skończyło.

– To naprawdę koniec? – zapytała cicho, patrząc na mnie.

Skinęłam głową.

– Tak, Rozalio. To koniec. Teraz możemy zacząć nowe życie.

Wiedziałam, że przed nami była jeszcze długa droga do odzyskania spokoju, ale to był pierwszy krok w stronę przyszłości, na którą wszyscy zasłużyliśmy. Właśnie tego wieczoru rozpoczęliśmy nowy rozdział naszego życia, wolny od strachu i przeszłości, która nas prześladowała.

Nierozłączne Przyjaciółki w Poszukiwaniu Miłości i Zabawy ♥️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz