Rozdział 25

4 1 0
                                    

(Perspektywa Rozalii)

Patrzyłam na swoje prace wiszące na ścianach galerii, czując jednocześnie dumę i niepokój. Każdy obraz, każdy rysunek był jak fragment mojego serca, kawałek mojej duszy. Przypominały mi o tym, kim byłam, ale także o tym, kim chciałam się stać. Z każdą chwilą coraz bardziej docierało do mnie, że ta wystawa była nie tylko o sztuce. To był mój sposób na przetrawienie tego, czego się dowiedziałam o rodzicach, o mojej przeszłości.

Odkąd znalazłam ten list, miałam w głowie nieustanny mętlik. Nagle wszystko, w co wierzyłam, zostało postawione pod znakiem zapytania. Dlaczego mnie zostawili? Czego się obawiali? To było trudne do zaakceptowania, ale jednocześnie czułam, że jest to dla mnie początek nowego rozdziału. Rozdziału, który musiałam napisać na własnych warunkach.

W dniu wystawy czułam, jakby wszystko miało się zmienić. Luiza była przy mnie przez cały czas, pomagając mi organizować każdy szczegół. Jej obecność była jak kotwica, dzięki której nie odpłynęłam w chaos własnych myśli. Uśmiechała się do mnie ciepło, gdy sprawdzałyśmy ostatnie przygotowania.

„Będzie dobrze, zobaczysz,” powiedziała, kładąc rękę na moim ramieniu. Wiedziałam, że ma rację. Ale mimo to czułam ciężar odpowiedzialności. Nie tylko wobec sztuki, ale wobec siebie samej.

Gdy pierwsi goście zaczęli pojawiać się w galerii, moje serce biło szybciej. Każdy krok był jak cichy dźwięk przypominający mi, że właśnie teraz staję przed światem z tym, co trzymałam tak długo w sobie. Noah i Daimon pojawili się jako jedni z pierwszych, a ich uśmiechy dodały mi otuchy.

Noah podszedł pierwszy, a jego głęboki głos wyrwał mnie z zamyślenia. „Wiedziałem, że to będzie coś wielkiego, ale to… jest naprawdę wyjątkowe, Rozalia.”

„Dzięki,” odpowiedziałam, próbując nie dać się przytłoczyć emocjom. Jego słowa wiele dla mnie znaczyły, choć wciąż trudno było mi w pełni uwierzyć w swoje umiejętności.

Gdy Luiza zaprezentowała film, który przygotowała w tajemnicy, wzruszenie przeszło przez mnie jak fala. Nie spodziewałam się, że moje życie, moja historia, zostaną pokazane w taki sposób. Widok tych wszystkich chwil, zmagania i triumfy, sprawił, że poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Było to jakby spojrzenie w lustro, w którym widziałam siebie nie tylko jako artystkę, ale jako osobę, która przetrwała coś trudnego i wyrosła z tego silniejsza.

Kiedy goście rozmawiali ze mną o mojej pracy, pytałam siebie, co dalej? Co zrobię z tą nową wiedzą o mojej przeszłości? Czy spróbuję odnaleźć więcej odpowiedzi? Ale zrozumiałam, że na razie nie muszę tego wiedzieć. Ta wystawa była dla mnie czymś więcej niż krokiem naprzód w karierze – była krokiem ku zrozumieniu samej siebie.

Po wszystkim, kiedy galeria powoli pustoszała, zostałyśmy z Luizą same. Siedziałyśmy na podłodze, zmęczone, ale szczęśliwe.

„Wiesz, że dałaś radę, prawda?” zapytała mnie Luiza, przerywając ciszę.

Spojrzałam na nią, uśmiechając się. „Tak, chyba w końcu to do mnie dociera. Dzięki tobie.”

„Nie potrzebowałaś mnie, żeby to osiągnąć, Rozalia. Ty zawsze miałaś tę siłę w sobie.”

Milczałam, ale w głębi serca wiedziałam, że miała rację. Przez wiele lat walczyłam z poczuciem braku i niepewności. Teraz czułam, że powoli zaczynam odnajdywać swoje miejsce – w sztuce, w życiu, w świecie.

Ta noc była dla mnie nie tylko zakończeniem jednego etapu, ale początkiem nowego. Nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość, ale po raz pierwszy od dawna czułam, że jestem gotowa, by ją przyjąć z otwartymi ramionami.

Nierozłączne Przyjaciółki w Poszukiwaniu Miłości i Zabawy ♥️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz