64. Wstwaj śpiochu

3.1K 126 113
                                    

Sierpień 2019

Pov: Via
Dziś jest nasz ostatni dzień na Sycylii. Rano obudziłam i pierwsze co zrobiłam to sprawdzenie godziny. Była 7:01, dlatego chcąc jeszcze trochę się przespać odwróciłam się i przytuliłam do Jana, który leżał twarzą do okna.

- Która godzina? - zapytał zaspanym i trochę zachrypniętym głosem.

- Siódma.

- Dlaczego już nie śpisz?

- Nie wiem? Może dlatego, że się obudziłam?

- Myszko... - Jan nadal mając zamknięte oczy odwrócił się i wtulił się we mnie - Nie musisz być od rana taka niemiła.

- Przecież ja zawsze jes… - Janek nie dał mi dokończyć, bo w tym czasie mnie pocałował.

- Idziemy spać. - rzucił i okrył nas porządniej kołdrą.

Chłopak podczas naszej rozmowy cały czas miał zamknięte oczy, dlatego leżąc przy mnie od razu usnął.

Ja natomiast w ogóle nie mogłam zasnąć z powrotem. Po chwili z nudów zaczęłam bawić się jego włosami, przy okazji co jakiś czas ciągnęłam za nie, ale Janowi chyba to nie przeszkadzało, bo w śnie tylko mruczał coś pod nosem.

- Śpij. - szepnął mi do ucha jakiś dziesięciu minutach i zostawił na mojej szyji mokry ślad po pocałunku.

~~~

- Wstwaj śpiochu. - powiedział Jan i zaczął mnie łaskotać.

- Spieprzaj. - odparłam i chciałam go odepchnąć, ale Jasiek był silniejszy.

- Do mnie wyrażasz się tak brzydko?

- Żadnej innej osoby tu nie widzę.

- Olivka, grabisz sobie.

- Ja sobie grabię?

- Tak.

- Yhym. - uśmiechnęłam się i usiadłam teraz okrakiem na nogach chłopaka - Buzi?

- Nie.

- Aha...

- No aha. - rzucił całując moje czoło - Śliczna jesteś.

- Nie.

- Tak. - powiedział i przytulił mnie mocno do siebie - Kocham Cię.

- Też Cię kocham Jasiu. - zaśmiałam się głaszcząc jego plecy.

I oczywiście jak praktycznie codziennie na tym wyjeździe ktoś musiał zapukać nam teraz do drzwi.

Jednak my nie przejęliśmy się tym za bardzo, bo jedynie mocniej wtuliłam się w Jana, całując przy tym jego szczękę.

- Chyba powinniśmy w końcu otworzyć te drzwi. - powiedział po chwili.

Poprawiając jeszcze moja piżamkę podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Nikogo przed nimi nie było, ale na podłodze leżała karteczka, na której było napisane "idziemy na śniadanie". Wzięłam ją do ręki i wróciłam do pokoju.

- Wstwaj, idziemy na śniadanie.

- Tak zamierzasz iść? - Janek przeleciał wzrokiem po całym moim ciele.

- Daj mi dwie minuty.

Poszłam szybko do łazienki, gdzie ubrałam na siebie bieliznę i ogarnęłam lekko twarz i włosy.

- Tak możesz iść. - zaśmiał się chłopak, gdy weszłam do pokoju w samych majtkach i staniku.

- Bardzo śmieszne. - odpowiedziałam mu i zarzuciłam na siebie sukienkę.

Głową pokazałam Janowi na drzwi, więc ten wziął tylko kartę do pokoju i oboje udaliśmy się do windy.

~~~

- Dzień dobry. - powiedziała Madzia, gdy dosiedliśmy się do nich.

- Nawet bardzo dobry. - rzucił Jan.

- Długo was mieć było. - Michał spojrzał mi w oczy.

- Byliśmy zajęci trochę.

- Czym?

- Sobą. - odpowiedział Jan i wzruszył ramionami.

- Trzeba było mówić od razu to bym nie pukał. - zaśmiał się Matczak - Czyli prezent ode mnie się przydał? - dodał po chwili.

- Żebyś wiedział, że tak.

- A co im dałeś? - odezwał się Kacperczyk.

- Michał jedz jak masz. - zwróciłam się do Matczaka zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.

Resztę śniadania spędziliśmy na rozmowach na inne tematy, niż to się działo u nas rano.

~~~

- Pomóż mi! - krzyknęłam do Jana, który palił na balkonie.

- W czym?

- Zapnij mi tą walizkę.

Chłopak po chwili przykucnął obok mnie i próbował zamknąć walizkę.

- Co ty tam upchałaś?

- Nic.

- Tu jest zdecydowanie za dużo rzeczy.

- To co mam z nimi zrobić? Zostawić tutaj?

- Weź może popytaj chłopaków czy przypadkiem nie mają trochę wolnego miejsca.

- Jasne i potem będę musiała odbierać od nich swoje rzeczy, albo rozpakowywać się na środku lotniska.

- Ty zawsze znajdziesz jakiś problem. - rzucił chłopak i podszedł do swojego bagażu - Ja mam trochę miejsca to daj coś.

Posłuchałam go i zabierając trochę rzeczy podeszłam do niego. Janek ułożył je idealnie w swojej walizce po czym bez problemu zamknął obie.

- Coś się stało? - zapytał chłopak, gdy spojrzał na mnie.

- Nie.

- Wyglądasz jakbyś była smutna.

- Wydaje Ci się.

- Teraz to już na pewno coś się dzieje. Powiedz sama i nie zmuszaj mnie, żebym  się domyślił.

- Naprawdę wszystko jest okej. - rzuciłam i wyszłam na balkon zapalić. Jeszcze zanim wyjęłam używkę z paczki zamknęłam szczelnie drzwi i opierając się o balustradę popatrzyłam na widoki, a w mioch oczach pojawiły się łzy. Może to dziwne, ale gdy Jasiek powiedział, że ja ciągle znajduje problemy zrobiło mi się trochę przykro.

Ogólnie zauważyłam, że coraz częściej, gdy Jan był na mnie trochę zdenerwowany, albo powiedział coś, co było dla mnie niezbyt miłe po prostu było mi smuto.

Tak bez większego powodu miałam ochotę się wypłakać, żeby było mi lżej na sercu, ale wiedziałam też, że nie mogę zrobić tego na oczach Jana, bo zacznie się martwić, dlaczego płaczę, a głupio tak powiedzieć, że przez niego.

- Mała. - chłopak przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło - Co się dzieje?

- Nic.

- Widzę przecież.

- Smutno mi się zrobiło po prostu.

- Przeze mnie?

- Nie.

- Na pewno?

Nic mu nie odpowiedziałam, tylko stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta. Jan od razu podniósł mnie i teraz byliśmy na równej wysokości.

Układanka || Jan-rapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz