116. Masz powodzenie

2.6K 130 16
                                    

Ten rozdział to kontynuacja poprzedniego.

U mężczyzny był jeszcze jakiś inny pacjent, dlatego usiedliśmy na krzesełkach obok drzwi.

- Jesteś zła na mnie?

- Nie. To normalne, że mogłeś zapomnieć. Nic się nie stało.

- Tak czy inaczej przepraszam.

Siedzieliśmy jeszcze chwilę sami, aż obok nas zjawiła się para z dziećmi, którą spotkałem we windzie

- Dzie dobly. - powiedziała mała Hania.

- Dzień dobry.

Rodzina usiadła następnie naprzeciwko nas, a Olivkii wzrok powędrował na noworodka, którego trzymała mama dzieci.

- Haniu nie przeszkadzaj panu. - opowiedział ojciec dziewczynki, gdy ta cały czas mnie zaczepiała.

- Spokojnie, mi to nie przeszkadza.

- Plosze pan, a ta pani to twoja dziewczyna?

- Zgadza się.

- Baldzo ladna.

Olivka tylko uśmiechnęła się na ten słowa, a dziewczynka od razu podeszła do niej.

- Dlacego placesz? Wsystko bedzie dobze. - zwróciła się do Olivkii, a ja dopiero teraz zauważyłem, że miała ona łzy w oczach.

- Lubię czasem płakać, wiesz? Ale bardzo dobrze, że mówisz, że będzie dobrze.

- Lubis plakac? To jak Antoś. - pokazała palcem na niemowlę - On tes lubi plakac. Caly cas.

- A ty nie lubisz?

- Tylko jak zlobie sobie ałka, ale tedy mama dmucha i mówi, ze bedzie dobze.

- To masz bardzo dobrą mamę Haniu.

- Wiem, jest nalepsa.

W tym momencie z gebinetu lekarza wyszedł jakiś mężczyzna, więc przyszedł czas na nas.

- Jeżeli państwo chcą możecie iść teraz. Nam się nigdzie nie śpieszy, a z małymi dziećmi na pewno nie ma za dużo czasu. - powiedziała Olivka.

- Jeju... dziękujemy bardzo. - odpowiedziała kobieta i po chwili wszyscy byli w środku.

- Nie śpieszy Ci się do domu?

- Trochę śpieszy, ale nie zbawi nas siedzenie tu jeszcze paru minut, a z dziećmi to różnie bywa.

- Kochana jesteś.

- A tak w ogóle, skąd znałeś imię tej małej?

- Spotkałem ich już rano. Ta Hania zaczepiała mnie w windzie.

- Masz powodzenie.

- Jasne...

- A ten Antoś to fajny, nie? - spytała po chwili ciszy.

- No fajny, kiedyś też się doczekamy takiego Antosia.

- Obiecujesz mi?

- Co mam Ci obiecać?

- Zrobisz nam takiego Antosia?

- Zrobię. Jeżeli minie już ten czas, w którym nie możemy obiecuję, że od razu możemy zacząć starać się o takiego bobaska.

- Jesteś pewny tego, co właśnie powiedziałeś?

- Oczywiście.

Olivka tylko się uśmiechnęła i przytuliła moją rękę.

Układanka || Jan-rapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz