Tchórz

37 2 0
                                    

***PERSPEKTYWA JANKA***

Gdy wbiegłem do korytarza, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Ala, nieprzytomna, leżała na zimnych kafelkach. Zuzia próbowała ją ocucić, nieskutecznie. Sama wyglądała, jakby za chwilę miała zemdleć. Obie na swojej skórze miały czerwone plamy. Karola aż cofnęło.
- Zuzia, co tu się dzieje?! - zapytałem drużynowej, a raczej wykrzyczałem.
- Osy... Ala... Ukąsiły... Ona... straciła przytomność... - zaniosła się płaczem.
- Karol, dzwoń po karetkę! Szybko!

Nie było ani chwili do stracenia. Wiem, że ukąszenie owada nie jest groźne, chyba, że ktoś jest uczulony. Ala była uczulona... Co ja mówię, jest! Niezbyt silnie, ale kilka ukąszeń... Sprawdziłem, czy oddycha. Na szczęście tak... Jasiek, myśl! Ona się może dusić, Ala się dusi!
- Karetka już jedzie - wydukał spanikowany Karol. - Ma być za jakieś 10 minut.
- 10 MINUT?! Ona się udusi!
- Halo, kto tam jest? - odezwał się głos z telefonu Karola. - Pogotowie, powiem wam, co trzeba zrobić. Tylko się uspokójcie.

Dyspozytor wydawał nam polecenia. Zgodnie z tym sprawdziłem, czy jest bezpiecznie. Na szczęście Zuźka pomyślała, zamknęła drzwi.
- Teraz proszę udrożnić drogi oddechowe - udrożniłem. - Gotowe? Kontrolujcie oddech. Karetka już jedzie. Spokojnie.

- Alicja, oddychaj, oddychaj... Nie rób nam tego...
Po chwili przyjechało pogotowie. Ratownicy szybko wstrzyknęli Ali adrenalinę i podali jej tlen. Pomogłem jednemu z nich przynieść nosze.
- Rodzice poszkodowanej wiedzą? - zapytał ratownik.
- Yyy... Nie - odparł Karol.
- Macie do nich kontakt? Tak? Zadzwońcie do nich.

Błagam, niech Zuzia ma do jej rodziców telefon! Żebym nie musiał robić tego ja... Błagam!

- No nie, telefon został w harcówce... Janek, zadzwonisz? - tego się obawiałem. Nie mogłem jednak stchórzyć. Nie jestem tchórzem, ok? Nie jestem tchórzem. Nie jestem? Jestem, czemu się oszukuję... JESTEM OKROPNYM TCHÓRZEM. DURNYM TCHÓRZEM. Wiem, co zrobiłem źle. Stchórzyłem, gdy rozmawiałem z Alą. Żałuję tego... Nie wiem, czy ona o tym wie. I czy w ogóle się dowie...

- Halo? Janku, to ty? - tata Ali odebrał telefon. W jego głosie było słychać zdziwienie.
- Tak, proszę pana. Bo, bo, bo... Ala jest w karetce. Pogryzły ją osy - w oczach stanęły mi łzy. Najgorsze scenariusze przenikały przez moją wyobraźnię.
- Co?! Jedziemy do szpitala. Natychmiast! - szybko rozłączył się pan Adam. Oby tylko... oby tylko nic się nie stało. Wpatrywałem się w światła odjeżdżającej karetki.

Oby tylko nic się nie stało...

Szary mundur, szare oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz